Numer: 7457
Przesłano:

Jak wychować żonę (na podstawie: Poskromienia złośnicy" W. Szekspira)

Narrator
W Padwie żył Baptista, ojciec, który miał dwie córki – łagodną i dobrą Biankę oraz jej przeciwieństwo – złośliwą Katarzynę. (prezentacja). O względy Bianki zabiegali rywalizujący z sobą Gremio i Hortensio, zaś Katarzyna nie miała zalotników, bo przydomek „złośliwa” skutecznie wszystkich odstraszał. Na prośby Gremia i Hortensia o rękę Bianki, Baptista niezmiennie odpowiadał:
Baptista
Panowie dość już tego nalegania. Postanowienia mego nie odmienię;
Młodszej mej córki nie wydam, póki dla starszej nie będę miał męża.
Możecie zalecać się do mej Katarzyny.
Gremio
Zalecać? Zbyt szorstką jest dla mnie. Hej tam Hortensio! Nie trzeba ci żony?
Katarzyna (do Baptista)
Pytam cię panie, czy zgodnie z twą wolą mam pośmiewiskiem zostać tych kamratów?
Hortensio
Nie kamratów, póki nie złagodniejesz, moja panno!
Katarzyna
Prędzej łeb ci uczeszę trójnogim stołkiem, twarz zamaluję i zrobię matołkiem.
Hortensio i Gremio
Od takich diabłów zbaw nas Panie Boże!
Narrator
Scenę obserwował przybyły właśnie do Padwy Lucentio, który do szaleństwa zakochał się w słodkiej Biance. Poznaliśmy już trzech zalotników Bianki, ale żaden nie zdobędzie jej ręki, dopóki nie pojawi się ten jedyny, odważny, który zechce poślubić złośnicę Katarzynę. Bądźmy jednak cierpliwi – na scenę wkracza bowiem Pietruchio.
Pietruchio (i Grumio)
O, to dom mego przyjaciela Hortensia. Grzmotnij Grumio zdrowo!
Grumio
Co panie, kogóż mam grzmotnąć?
Pietruchio
Grzmoć i to zaraz stworzenie sromotne, jeśli odmówisz, to ja cię w łeb grzmotnę.
Grumio
Ratujcie panowie. Pan mój oszalał!
Hortensio
Hej cóż to się dzieje? Moi starzy przyjaciele! Mój słodki Pietruchio, jaki wiatr cię przywiał z Werony do Padwy?
Pietruchio
Wiatr, który młodych ludzi gna po świecie. Niedawno umarł mój ojciec Antonio,
ja zaś ruszyłem w świat na chybił trafił, by zdobyć żonę, a z nią powodzenie.
Hortensio
Chcę cię wyswatać z upartą złośnicą, choć wątpię, czy mi będziesz bardzo wdzięczny.
Pewne jest tylko, że bardzo bogata.
Pietruchio
Jeśli znasz taką, niech będzie jak wiedźma i tak sędziwa nawet jak Sybilla. Zła i kąśliwa jak sama Ksantypa, tak rozszalała jak dziki Adriatyk. Pragnę bogato ożenić się w Padwie. Bogactwo to nuta pomocna w tańcu.
Podaj mi więc imię jej ojca.
Hortensio
Ojciec jej zwie się Baptista Minota, a Katarzyna Minota to ona.
Jej ostry język słynie w całej Padwie.
Pietruchio
Oka nie zmrużę, póki jej nie ujrzę i nie okiełznam, choćby grzmiała głośno. (wychodzą)
Na scenie pojawiają się Katarzyna i Bianka (ma związane ręce)
Bianka
Nie krzywdź mnie dobra siostro, ani siebie czyniąc mnie więźniem twym i niewolnicą. Gdy zechcesz rozwiązać mi ręce, uczynię wszystko, co zechcesz, tak dobrze znam mą powinność dla starszych
Katarzyna
Każę ci wyznać, który z zalotników wzbudził twą miłość? Mów zaraz i nie kręć!
Bianka
Uwierz mi siostro, że nie ma takiego.
Katarzyna
Koteczku, kłamiesz! Czy to nie Hortensjo?
Bianka
Jeśli go kochasz siostro, weź go, proszę!
Katarzyna
O, więc bogactwo wyżej cenisz i pragniesz Gremia, by być wielką panią?
Bianka
To on przyczyną jest twojej zazdrości? Siostrzyczko, przestań żartować! Rozwiąż mi już ręce.
Katarzyna
Jeśli to żarty, przyjmij jeszcze jeden (uderza Biankę)
Baptista (wchodzi)
Wstydź się niecnoto o diabelskiej duszy! Czemu ją krzywdzisz, gdy cię nie skrzywdziła?
Czy kto miał kiedy większe niż ja troski?! (wychodzą)
Narrator
Niecierpliwy Pietruchio udaje się do ojca Katarzyny, by prosić o jej rękę. Wraz z nim przybywają Lucentio, udający nauczyciela literatury i konkurujący z nim Hortensio, który występuje w roli nauczyciela muzyki. Baptista pozwala, by uczyli jego córki. Jednak Hortensio nie zdołał przełamać niechęci Katarzyny do lutni - to ona przełamała lutnię na jego głowie. Baptista godzi się na spotkanie Pietruchia z Katarzyną.
Pietruchio, Katarzyna
Pietruchio
Dzień dobry Kasiu. Tak cię zwą, jak słyszę.
Katarzyna
Dobrze słyszałeś, jednak słuch cię zawiódł, kto do mnie mówi zwie mnie Katarzyną.
Pietruchio
Klnę się, że kłamiesz. Bo zwą ciebie Kasią, przemiłą Kasią, Kasią kochasią
Słuchając ciągle w każdym mieście o twych licznych cnotach i twej łagodności
zechciałem szczerze pojąć cię za żonę.
Katarzyna
Zechciałeś! Świetnie! Więc zechciej iść precz stąd. Ruszysz, czy pchnąć mam cię, ty popychadło (uderza go)
Pietruchio
Przysięgam, że jeśli rzecz tę powtórzysz, zdzielę cię kułakiem. Daj spokój oso, po cóż tyle złości?
Katarzyna
Gdy jestem osą, strzeż się mego żądła.
Pietruchio
Urodziłem się, by cię poskromić i zmienić dziką Kasię w Kasię słodką.
Twój ojciec się zgodził, byś moją żoną została, a wiano też uzgodniono. Więc, czy chcesz, czy nie chcesz
musisz wyjść za mnie. Wierz mi moja Kasiu, że jestem mężem, jakiego ci trzeba.
Wchodzi Baptista (do Pietruchia)
Jak poszło z mą córką?
Pietruchio
Zgadzamy się z sobą tak, że w niedzielę niech będzie wesele!
Katarzyna
Prędzej zobaczę jak wisisz w niedzielę.
Pietruchio
Rzekliśmy zgodnie, stojąc tutaj sami, że nadal będzie gniewna w towarzystwie.
Mówię wam, trudno wprost uwierzyć, jak bardzo kocha mnie Kasia
Zawisła na mej szyi, pocałunki padały gradem, a z nimi miłosne zaklęcia.
Żegnam cię Kasiu. Odjechać muszę do Wenecji, by kupić szaty na nasz dzień weselny.
Przygotuj ucztę ojcze, zaproś gości.
Baptista
Nie wiem co odrzec, lecz dajcie mi ręce. Niech ci Bóg sprzyja Pietruchio w tym związku.
(rozchodzą się w dwie strony)
Narrator
Niedziela. Dzień ślubu, wszyscy czekają na pana młodego. Pietruchia nie ma.
Służący
Spójrz, jak się martwi nasza złośnica, znać, że ślubu doczekać się nie może.
Służący 2
Widać, nie tak odważny, jak się chciał pokazać był ten Pietruchio.
Wchodzą Pietruchio i Grumio (Pietruchio w łachmanach)
Pietruchio
O, moja Kasia, śliczna narzeczona. Jak się masz ojcze? Dlaczego tak patrzycie?
Baptista
Panie to przecież dzień twego wesela. Wstydź się, zrzuć te szaty obrażające ślubną uroczystość!
Pietruchio
Ze mną ślub bierze Kasia, nie z mymi szatami. Pójdźmy najdroższa, bo ksiądz na nas czeka.
Narrator
Bardziej szalonego ślubu nigdy w Padwie nie oglądano. Pan młody złościł się, klął księdza, tupał i wrzeszczał tak, że wszyscy czuli się zdumieni i przerażeni. Potem, nie zważając na prośby żony, jej ojca i gości, postanowił nie zasiadać do weselnej uczty. Porwał protestującą Katarzynę i odjechał z nią do swego domu a tam...
Słudzy, Pietruchio, Katarzyna
Pietruchio
Och wy nicponie! Przynieście wieczerzę i zdjąć mi buty. Łotry – prędzej!
Co nogę z butem mi chcesz wyrwać ?!(uderza go)
Wesel się Kasiu! Przynieście wody!
(wnoszą wodę, Pietruchio popycha sługę, który rozlewa wodę na Kasię)
Och, ty łotrze! (uderza go)
Katarzyna
Wstrzymaj się panie, błagam, nie chciał tego!
Pietruchio
A to łeb zakuty, kłapouchy! Pójdź Kasiu, siadaj. Wiem, że wygłodniałaś. (do sługi) Co? Baranina?
Sługa
Tak panie.
Pietruchio
Jest przypalona, jak cała reszta. Gdzie ten nicpoń kucharz?
Jak śmiałeś to przynieść?! Zabierz te kubki i półmiski (rzuca w nich)
Zaraz się za was łotry zabiorę! (uciekają słudzy)
Katarzyna
Błagam cię mężu, pokonaj wzburzenie, to mięso było dobre, mogliśmy je zjeść.
Pietruchio
Mówię ci Kasiu, że było wyschnięte i spalone, więc pościć razem będziemy tej nocy.
Pójdź, zaprowadzę cię na ślubne łoże. (wychodzą)
Wchodzi Pietruchio
Z wielką zręcznością zacząłem królować. Nie jadła mięsa i jeść go nie będzie,
W nocy nie spała i znów spać nie będzie. Jak zganiłem mięso, zganię i pościel – całą noc nie uśnie.
Tak się zabija małżonkę dobrocią i tak okiełznam jej szaleńczy upór!
Narrator
Tymczasem w domu Baptista, Lucentio i Hortensio nadal starają się o względy Bianki. Jej serce coraz bardziej skłania się w stronę Lucentia. Obrażony Hortensio odchodzi i żeni się z wdową z sąsiedztwa, a zakochani biorą ślub w tajemnicy przed Baptistem, który na początku bardzo się złości, a potem wybacza swej ukochanej córce. Tymczasem w domu Pietruchia nieszczęśliwa Katarzyna poddawana jest dalszemu poskramianiu. (Katarzyna, Grumio)
Katarzyna
Umieram z głodu, konam z bezsenności, a wszystko to dzieje się w imię największej miłości, jak gdyby jadło i sen niosły z sobą straszną chorobę i śmierć nieuchronną. Błagam, idź i przynieś mi coś do zjedzenia.
Grumio
Nie, nie, doprawdy nie śmiem, życie stracę! (Wchodzi Pietruchio niosąc półmisek)
Pietruchio
Co moja Kasiunia smutna? A ja tak się staram. (do Grumia) Zabierz półmisek!
Katarzyna
Nie zostaw, bardzo proszę (je)
Pietruchio
Czy zjadłaś już obiad? Krawiec czeka (zabiera półmisek) Musisz się przystroić, gdy jako małżonka moja do domu ojca powracasz. (Wchodzą Krawiec i Czapnik)
Czapnik
Oto czapeczka, którą zamówiłeś panie.
Pietruchio
Co? To aksamitny garnek. Brzydka i wstrętna. Precz z nią!
Katarzyna
Taka jest modna. Szlachetne damy innych nie noszą.
Pietruchio
Będziesz ją nosić, gdy wyszlachetniejesz. (podchodzi krawiec z suknią)
Zlituj się Boże, cóż to jest? To lufa armatnia. Nie chcę tej sukni. Precz!
Katarzyna
Lepiej skrojonej sukni nie widziałam. Chcesz, jak się zdaje, przemienić mnie w kukłę.
Pietruchio
To prawda, chciał cię w kukłę przemienić. Pójdź Kasiu, ojca twego odwiedzimy w tych nienajlepszych, lecz poczciwych szatach. Boże, jak jasno lśni księżyc.
Katarzyna
Nie księżyc, Pietruchio! Słońce.
Pietruchio
Mówię, że księżyc!
Katarzyna
Przecież to słońce.
Pietruchio (do Grumia)
Odprowadź konie, dziś nie wyruszymy, bo ona wciąż przeczy i przeczy.
Katarzyna
Dobrze. Niech będzie, słońce lub księżyc, wszystko, co zechcesz. (Wchodzi starzec).
Pietruchio (do niego)
Witaj szlachetna damo. Dokąd dążysz?
Powiedz mi słodka Kasiu widziałaś kiedyś ładniejszą szlachciankę? Uściskaj ją, jest taka piękna.
Katarzyna
Młoda dziewico, piękna, świeża i słodka. Gdzie twe mieszkanie?
Pietruchio
Co? Jak to Kasiu, czyś ty oszalała? Jest to mężczyzna stary, pomarszczony.
Katarzyna
Sędziwy starcze. Wybacz błąd mych oczu, które tak bardzo oślepiło słońce.
Pietruchio
Wybacz jej, starcze.
Pocałuj mnie Kasiu, potem pójdziemy
Katarzyna
Co? Tak przy ludziach? Wstydzę się pocałować.
Pietruchio
Cóż, to nigdzie nie jedziemy.
Katarzyna
O nie! (całuje go) Teraz jedźmy.
Dom Baptista. Siedzą Pietruchio, Lucentio, Baptista, Hortensio, służba.
Baptista
Mój synu Pietruchio, myślę, że wziąłeś za żonę najgorszą złośnicę.
Pietruchio
A ja zaprzeczam. By się upewnić niechaj z nas każdy pośle po swą żonę,
A która będzie najbardziej posłuszna, ta przyjdzie pierwsza, a mąż jej wygra sto koron.
Lucentio i Hortensio
Zgoda.
Lucentio (do służącego)
Poproś moją żonę, by tu przyszła.
Służący (wychodzi i za chwilę wraca)
Pani zajęta jest i przyjść nie może.
Hortensio (do służącego)
Idź chłopcze i poproś moją żonę, by przyszła tutaj.
Służący (wychodzi i wraca)
Nie przyjdzie. Prosi, abyś przyszedł do niej.
Pietruchio (do Grumia)
Idź do swojej pani i powiedz, że każę jej tu przybyć.
Katarzyna
Zgodnie z twą wolą przyszłam. Słucham, panie?
Pietruchio
Gdzie twoja siostra i żona Hortensia? Sprowadź je tutaj! Jeśli przyjść nie zechcą
przygnaj je pędem przed oblicza mężów.
Lucentio
Jeśli są cuda, jest to cud prawdziwy? (wchodzą Katarzyna z Bianką i wdową)
Pietruchio
Wyjaśnij tym upartym niewiastom jak być posłuszną panu i mężowi.
Wdowa
No, no, drwisz chyba. Nie będę tego słuchać!
Bianka
Wstydź się. Cóż to za głupie posłuszeństwo!
Katarzyna
Wstydem są głupota i nieposłuszeństwo kobiet. Bo zła kobieta jest jak mętne źródło,
z którego nawet najbardziej spragnieni nie będą chcieli wypić ani kropli.
Rozchmurzcie więc oblicza i kochajcie tych, których kochać powinnyście.
Pietruchio
Kasiu, daj buzi – oto jest dziewczyna!
Hortensio
Poskromił straszliwą złośnicę.
Lucentio
To wszelkie cudów przekracza granice.

Wszyscy wychodzą na scenę i się kłaniają.
(aktorzy odtwarzają również to, co mówi narrator)

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.