Zaczęło się niewinnie od pomysłu by dzieci 5 i 6 letnie odwiedziły szkołę. Miało być miło i pożytecznie.
Każdy z nauczycieli miał krótko zaprezentować swoją dziedzinę wiedzy. Zadanie na pozór łatwe, okazało się trudne do zrealizowania. Istotna stała się odpowiedz na proste pytanie: jak mówić do malucha, by nas słuchał z zaciekawieniem, by przy okazji coś zrozumiał, by pozostały w nim miłe wspomnienia, które zaowocują chęcią pójścia do szkoły a przede wszystkim, by w przyszłości chciał się uczyć.
Moja działka to fizyka – nauka niezwykła, ciekawa i obecna na co dzień, choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Przygotowałam kilka doświadczeń, które, jak sądziłam, powinny zainteresować małego człowieka. Sądząc po minach maluchów, były zainteresowane, siedziały cicho i chętnie brały udział w pokazie. Były cierpliwe, uważnie słuchały i inteligentnie odpowiadały na pytania. Byłam zadziwiona – gdzie podziała się ich wrodzona żywotność i chęć rozrabiania?
W dobie, gdy na każdym kroku w dzisiejszej szkole słychać o wszelakich dysfunkcjach, nadpobudliwości, czułam jakbym przeniosła się do innego świata. Do świata sprzed lat, gdy nauczyciel znaczył wiele, a uczeń wspierany przez szkołę i oczywiście rodziców, wiedział po co do tej szkoły chodzi i komu ma dać szacunek.
Sytuacja ta dała mi i nie tylko, dużo do myślenia. W czasie gdy coraz młodsze dzieci mają być posyłane do szkoły, gdy rośnie grono rodziców przeciwstawiających się temu, może warto zastanowić się nad tym zagadnieniem i tak rozwiązać problem, by był wilk syty i owca cała, a dziecko mogło nadal pozostać dzieckiem. By nabywało wiedzę w sposób naturalny, a nie było, poniekąd, do niej zmuszane przez nadmiar zajęć dodatkowych, które fundują im, chcący dobrze, a jednak zabierający im dzieciństwo rodzice.
Może, bezwiednie wszystko przejmując z zachodu, nad tym też się zastanowimy.
Uczmy małe dzieci przyswajać wiedzę w sposób naturalny, nie na siłę, w ciszy i skupieniu, z dala od pędu, szybkości przekazu. Być może wtedy skończą się nasze problemy z wszelakimi dysfunkcjami. A wszystko po to, by nauka w przyszłości była przyjemnością.