Ponary – gehenna Wschodu!
mgr Aneta Szczerba
Jest to niewielka miejscowość a raczej wioska, położona 9 km od Wilna. Okalana sosnowo – liściastym lasem, spokojna, tak daleka od zgiełku i wielkomiejskiego hałasu stolicy Litwy. Przed paru dziesiątkami lat, kiedy to Wilno i wraz z nią Wileńszczyzna , były znów Polską, mieszkańcy bardzo chętnie przyjeżdżali do Ponar na pikniki. Majówki w tamtych latach - dwudziestolecia międzywojennego , musiały być urocze, wkoło szumiący las, błoga cisza, śpiew paków i entuzjazm wypoczywających. Żyć nie umierać!
Dziś Ponary przecięte są wstęga torów i drożnic kolejowych, przy których po obu stronach stoją, zrujnowane i chylące się ku upadkowi , chałupy mieszkańców. Obrazek ponury, beznamiętny i raczej pesymistycznie nastawiający turystę – cudzoziemca do okalającego go terenu. Trudno tu trafić, ze względu na milczącą postawę mieszkańców Wilna, jak i kompletny brak informacji w przewodnikach.
Po wielu komplikacjach i niecodziennych przygodach docieram do celu swojej podróży. Widzę ogromny obelisk z litewskim napisem, „ Panieru memorialas”.
Po obu stronach alejki. Prowadzącej w głąb lasku ponarskiego, znajdują się obeliski, pomniki i krzyże upamiętniające zbrodnię II wojny światowej. Samych monumentów , na których znajdują się tablice z wypisanymi nazwiskami ofiar jest około parenaście. Napisy są w trzech językach : litewskim, rosyjskim i hebrajskim. Język polski jest obecny jedynie przy jednym pomniku – polskiej kwaterze, który kształtem odzwierciedla średniowieczną rotundę.
Naprzeciwko największego pomnika, upamiętniającego pogrom Żydów, stoi mały budynek, wprost przeniesiony z góralskiego krajobrazu , przypominający bardziej domek wczasowy niż muzeum. Jego ekspozycja , teścia nawiązuje do oświęcimskiej, przedstawia znalezione buty, zegarki, okulary i lalki. Dość dużo zdjęć z ekshumacji zwłok.
Spróbujmy przenieść się „Wehikułem czasu” do 1941r. i prześledzić te makabryczne wydarzenia. Wilno, podczas II wojny światowej , przeżywa wiele okupacji, najpierw sowiecką, następnie litewską, znów radziecką po to aby w 1941 r. przejść w ręce niemieckie. Miasto narażone było na totalny chaos , zniszczenia, które notabene widać po dziś dzień. Historia Ponar, zaczyna się od daty II okupacji radzieckiej czyli od 15 czerwca 1940r..Rosjanie budują w lasach wielkie doły, ich przeznaczenie to baza paliw płynnych dla samolotów. Liczba dołów nie jest do tej pory ustalona, ale mówi się o siedmiu czy ośmiu. Były dość głębokie po 3-4 m. Doły nigdy nie zostały napełnione benzyną, gdyż zmienia się sytuacja na froncie. Hitlerowskie Niemcy atakują dotychczasowego swojego sojusznika – ZSRR. Niemcy jeszcze w czerwcu 1941 r. ogradzają drutem kolczastym, cały teren niedoszłych paliw płynnych. Pierwsi „goście” zostali przywiezieni już 4 lipca 1941r. Byli to przeważnie więźniowie, osadzeni na wileńskich Łukiszkach oraz z gestapowskich piwnic przy ul. Ofiarnej. Zginęli Polacy, Cyganie i litewscy komuniści. Jednak rekord, oczywiście pod względem ilości zabitych, nie należy do nich, lecz do Żydów. Przed wywiezieniem do Ponar, ofiary torturowano i maltretowano w okrutny sposób. Skazanych transportowano lub pędzono pieszo. Wiek więźniów nie miał znaczenia, 9 km musiały pokonać zarówno dzieci, matki z niemowlętami jak i starcy. Opornych aby zachęcić do dalszej podróży , bito kolbami karabinów. Po dotarci do lasu, przyszłe ofiary mordu były jeszcze raz przesłuchiwane, oprawcy obiecywali za zeznania, zachowanie przy życiu. Więźniowie byli raczej biernie ustosunkowani do całej sytuacji, przypuszczalnie wiedzieli, że i tak zginą więc wyjawienie tajemnic nie miało najmniejszego sensu. Kaci po zastrzeleniu więźnia, wrzucali jego ciało do dołu. Niejednokrotnie były to strzały niecelne , rannych nie dobijano lecz na wpół żywych zakopywano. Umyślnie celowano np. w brzuch lub kończyny aby agonia cierpienia przedłużała się w nieskończoność. Na niemowlęta i dzieci nie tracono amunicji, ginęły zatłamszone przez ciała kolejnych ofiar. Świadkowie tamtych wydarzeń, nocą podchodzili do miejsca gehenny. Chcieli pomóc. Zapamiętali lekko poruszającą się ziemię i jęk wydobywający się znad dołów. Praktycznie, nie można było nic zrobić. Teren był zbyt dobrze pilnowany przez Niemców.
W 1943 r. zabrakło dołów na wrzucanie kolejnych zwłok. Trzeba było sobie z tym problemem szybko poradzić. Zorganizowano 80 – osobową brygadę więźniów , przeważnie Żydów, którzy mieli za zadanie wykopywać ciała i je palić. Ze zwłok układano kopce , każdy z nich palił się około 9 dni. Jednak ta metoda nie była zbyt skuteczna, gdyż pozostawały kości. Resztki ciał ludzkich przechodziły przez specjalna maszynę, która rozcierała pozostałości na proszek. Pył rozsypywano na miejscu. Oczywiście tym samym zacierano ślady mordu, Niemcy po 1943 roku ( klęsce pod Stalingradem ) mogli przypuszczać, że wojna zakończy się ich przegraną.
Teraz odkryjmy twarz katów. Czy byli to tylko i wyłącznie Niemcy?
Głównym komendantem i organizatorem tych makabrycznych scen z Ponar był Niemiec – Martin Weiss, ale wykonawstwo i dodatkowe atrakcje dostarczali Litwini pod dowództwem podporucznika Bałysa Norwaisz’a . Inicjatorami egzekucji byli Niemcy ale wykonawcami, ich „ małymi „ pomocnikami – Litwini. Ci wynaturzeni LitwinI pochodzili z paramilitarnej organizacji „ Lietuvos Szaulis Sajunga”. „Szaulisi”, jak ich nazywano, wyróżniali się szowinizmem i antysemityzmem, nic wiec dziwnego, że znaleźli nić porozumienia z Niemcami. Efekt ich współpracy w latach 1941-1944 jest imponujący, ponad 100tys. zabitych. Litwini bardzo często dokonując zbrodni byli pijani, stąd ta dodatkowa agresywność i brak celności w oddawanych strzałach do ofiar. Ale byli i mordercy z powołania. Choć są to na pewno lata propagandy litewskiej.
Ze 108 strzelców ponarskich udało się złapać i osądzić jedynie 20. Kary śmierci zamieniono na 25 lat więzienia.
Dzisiaj mało kto , wie o Ponarach, o ich historii, o tym przerażającym cmentarzu Kresowiaków. Lasy ponarskie są nadal pozostawione sobie, tak jak to było 70 lat temu.
A wokoło krzyczące milczenie.