Wyszedł z kretowiska kret,
Myśli: „Drogą będę szedł”,
W górę spojrzał, słońce spało,
Bynajmniej tak mu się zdawało.
Minął norę choma,
Myśli: ”Chom się chowa.”
Potem spojrzał ślepo w dół
I przemierzył drogi pół.
Na zakazie się zatrzymał,
A już zakaz prawie mijał,
Chciał się udać do Rzeszowa,
Taka była krecia wola.
A po drodze zwiedzić Maków,
Tarnów oraz Kraków.
Na drogowskaz spojrzał raz
I pomyślał: „Ruszyć czas!”
Ale ślepy kret
Nie tą drogą szedł.
Udał się do Koszalina
Myśli: „Znowu krecia wina.”
W Myśliborzu się zatrzymał
I nie błądzić obiecywał
Potem Piłę, Żnin, Pleszewo,
Kutno, Płońsk, Grajewo
Zwiedził wszerz i wzdłuż
A Maków, Tarnów, Kraków
Nie zdążył już.
Bo nasz ślepy kret
Inną drogą szedł.
I od tamtej pory
Kret kretowisko woli.