„Miłość” – słowo to może mieć bardzo wiele znaczeń: zarówno cielesnych, jak i duchowych, poważnych i zupełnie błahych. I tak jest używane przez ludzi w codziennym życiu. Według Słownika współczesnego języka polskiego miłość to „głębokie uczucie do drugiej osoby, połączone zwykle z silnym pragnieniem stałego obcowania z nią i chęcią obdarzenia ją szczęściem, któremu (głównie w relacji kobieta - mężczyzna) towarzyszy pociąg fizyczny do osoby będącej obiektem tego uczucia; silne przywiązanie do kogoś; gotowość do bezinteresownego oddania się, służenia komuś(...); zamiłowanie do czegoś, traktowanie czegoś jako hobby (...)”(Por. Słownik współczesnego języka polskiego, red. Bogusław Dunaj, Warszawa 2001, tom I, s. 522.) . Już tutaj można zauważyć, że miłość może zaistnieć tylko pomiędzy dwiema osobami, ponieważ żaden przedmiot nigdy nie odwzajemnia miłości – jako przedmiot martwy nie jest do tego zdolny.
Każdy człowiek ma dwie podstawowe potrzeby: kochać i być kochanym. Rzeczy są martwe, więc nigdy nie usatysfakcjonują człowieka w pełni, nie są w stanie w żaden sposób odpowiedzieć na miłość człowieka.
Inaczej wygląda rzeczywistość miłości człowieka do innej osoby. Taka miłość może – a wręcz musi – się rozwijać, ewoluować. Wynika to z faktu, że każdy człowiek dojrzewa. Ale i człowiek dostrzeże w końcu pewne ograniczenia, jakieś nieprzezwyciężalne niedoskonałości, pewien kres rozwoju i pogłębiania miłości międzyludzkiej. Kruchość i przemijalność doczesnego życia, ograniczenia niedoskonałego ciała człowieka, wewnętrzne nieuporządkowanie i niekonsekwencja w postępowaniu, czy w końcu zwykła ludzka słabość – to czynniki, które przekonują ludzi wszystkich epok, że prawdziwa miłość (ta niekończąca się) nie może być spełniona i odwzajemniona przez żadnego człowieka, a już na pewno nie w tym życiu. W tym momencie człowiek zaczyna szukać miłości doskonałej, nigdy nieprzemijającej, miłości, jaką może pokochać osoba wyższa, doskonalsza od człowieka, Osoba Boga.
Bóg, jak wiemy, jest osobą żyjącą, a więc zdolną do miłości i to miłości Boskiej – doskonałej (por. Mt 5, 48). Co więcej, św. Jan powie wręcz, że „...Bóg jest miłością” (1 J 4, 8). A zatem Bóg „posiada” miłość w stopniu największym, najpełniejszym, nieskończonym, sam „jest miłością”. Dzięki Objawieniu Bożemu miłość Boża stała się widoczna i dostępna dla ludzi, a w Jezusie Chrystusie miłość Boga zniżyła się do ludzi, przyjmując postać człowieka. I więcej: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej”( Flp 2, 6-8). Syn Boży pokazał, jak bezgraniczna jest miłość Boga do człowieka!
Człowiek właśnie w Bogu może znaleźć to, czego najbardziej pragnie – miłość wieczną, doskonałą, wierną . Człowiek świadomy swojej najgłębszej potrzeby miłości, człowiek dojrzały zaczyna odwracać się od rzeczy światowych – a więc od rzeczy i osób – a poszukiwać coraz intensywniej obecności Boga, Jego miłości. Uczucie miłości przechodzi w cnotę, „nawyk dobrego postępowania, który człowieka uzdalnia do postępowania w sposób właściwy łatwo, z przyjemnością i wytrwale...”(Por. G. O’Collins SJ, E. G. Farrugia SJ, Zwięzły słownik teologiczny, Kraków 1993, s. 53.)
W Katechizmie Kościoła Katolickiego można przeczytać: „Miłość jest cnotą teologalną, dzięki której miłujemy Boga nade wszystko dla Niego samego, a naszych bliźnich jak siebie samych ze względu na miłość Boga” (KKK 1822). Cnoty teologalne uzdalniają chrześcijan do życia jako dziecko Boże, do jedności z Trójjedynym Bogiem i odnoszą się bezpośrednio do Niego (por. KKK 1812 – 1813). Ważnym elementem prawdziwej miłości jest jej bezinteresowność. Człowiek jest niestety skażony przez grzech i dlatego jego działania mają tak często charakter bardzo interesowny, egoistyczny. Natomiast miłość Boga jest bezinteresowna, jest darem darmo danym wszystkim ludziom, nawet tym najbardziej grzesznym (por. Rz 5, 8).
Gdy ktoś uwierzy w Bożą miłość, doświadczy jej, to naturalnym jego pragnieniem jest odwdzięczenie się Bogu za tą miłość. I zaczyna człowiek kochać Boga, poznawać Go, zaczyna wiernie wypełniać Jego przykazania, zaczyna miłować bliźniego, w którym widzi zamieszkiwanie Boga. W ten sposób realizuje Boże przykazania miłości.
Ale to nie człowiek pierwszy szuka Boga. To Bóg pierwszy wychodzi na spotkanie każdemu człowiekowi, gdy ten szuka Go z miłością czystą i pełną prostoty (Por. SŚM 2).
Miłość zawsze dąży do zjednoczenia z ukochaną osobą. Stworzenie Boże nie może jednak zrównać się z Bogiem, pokochać tak, jak kocha sam Bóg – Stwórca. Cnota teologalna będąc uzdolnieniem duszy do kierowania się do Boga, jest jednocześnie łaską Boga, która jest ponad wszystkim, co jest stworzone. Tylko cnoty teologalne (wiara, nadzieja i miłość) są jedynymi, właściwymi, współmiernymi oraz bezpośrednimi środkami do zjednoczenia z Bogiem. Nie dają one ludziom tylko pewnej bliskości Boga, lecz dają samego Boga, samą Jego istotę. Są one sposobami bezpośredniego działania Boga.(Por. M. Zawada, Rola cnót teologalnych na drodze do zjednoczenia z Bogiem, w: Na drodze zjednoczenia z Bogiem, Kraków 2000, s. 188.)
Cnoty teologalne są wlane, co oznacza, że nie mogą być wypracowane własnym wysiłkiem żadnego człowieka, ponieważ są Bożymi darami. Cnoty czynią zdolności ludzkie nadprzyrodzonymi, co czyni człowieka zdolnym do wykonywania aktów będących poza jego naturalnymi możliwościami. Poprzez cnoty teologalne otwiera się dla człowieka świat nadprzyrodzony i możliwość działania w nim. Poprzez cnoty teologalne człowiek może dosięgnąć Boga, może z Nim obcować, może się z Nim zjednoczyć.
Różny jest sposób działania cnót teologalnych we władzach ludzkich . Wiara wprowadza w poznanie Boga i Jego tajemnic. Czyni to poprzez pewnego rodzaju ciemność: nie odnośnie pojęć i treści, ale odnośnie spotkania Boga z człowiekiem, Nieskończonego ze stworzonym. Św. Jan powie, że wiara „jest jedynym proporcjonalnie najodpowiedniejszym środkiem zjednoczenia duszy z Bogiem” (DGK II, 9, 1). Nadzieja pragnie wziąć w posiadanie całe możliwe dobro nieskończone, a więc samego Boga. Ma charakter obopólnego posiadania. Zaś miłość wnosi w duszę działanie Boga.(Por. M. Zawada, Rola cnót teologalnych na drodze do zjednoczenia z Bogiem, dz. cyt., s. 197-200)
Cnota miłości „(...) zakłada istnienie dwóch pozostałych (wiary i nadziei) i jest źródłem życia dla wszystkich cnót. Jej pierwszoplanowym przedmiotem jest Bóg, na drugim miejscu kieruje się ona ku nam samym i ku bliźnim.” Miłość praktykowana daje chrześcijanom duchową wolność dzieci Bożych; taki człowiek nie jest już przed Bogiem niewolnikiem ani nawet najemnikiem oczekującym zapłaty, lecz jest on synem dla Ojca Niebieskiego (por. KKK 1828). Miłość miłującego upodabnia do miłowanego, jednoczy, a wręcz zrównuje z miłowanym.
Bóg pragnie pełni miłości człowieka, zjednoczenia z każdym człowiekiem, doskonałego szczęścia dla wszystkich ludzi. Karol Wojtyła zauważa: „Tak więc każda cnota teologiczna, przenikając odpowiadającą jej władzę, działa w niej w celu zjednoczenia, by doprowadzić ją do przekształcenia przez uczestnictwo”(Por. K. Wojtyła, Zagadnienie wiary w dziełach św. Jana od Krzyża, Kraków 1990, s. 50-51.) . Chociaż celem każdej cnoty teologalnej jest zjednoczenie człowieka z Bogiem, to połączenie to jest zjednoczeniem w miłości. Miłość jest tym, co nie przemija.