Leć z marzeniami do nieba,tam,gdzie królują święci.
Skryj się pod bożą strzechę,wlej w duszę złote dżwięki.
Zagraj pieśń skowronka i zbudż poranne tchnienie.
Odnawiaj w sercu życie,przyoblecz się w nadzieję.
Gdy kwitnie lilia biała i płonie w swym zachwycie,
jak pląsa motyl w kwiecie radując się w swym bycie.
Czego ci trzeba duszo szargana nawykami?
Bogata ta dziecina co tuli się do mamy.
Szczera i doskonała niejedna serenada,
Bogu śpiewana chwała za cuda nad cudami.
Marzysz o skarbach ziemi budując zamki z piasku,
zamykasz się w skorupie i nikniesz w jej potrzasku.
Nie znaczysz swej wartości,bo pragniesz znacznie więcej.
Zachłanność cię zgubiła,twój czas przemija prędzej.
Marność nad marnościami,wieczna jest tylko skała,
na mocnym fundamencie z uczynków zbudowana.
Nie lęka się stworzenie,nie drży i nie popada,
nie martwi się o jutro,ufność w Bogu pokłada.