Tutaj spędziłam lata dzieciństwa,
pełne swobodnej , beztroskiej zabawy.
Gdy świat tętniący dokoła życiem,
w każdej dziedzinie był mi ciekawy.
Wśród burz i wichrów rosłam jak sosna,
słońce suszyło łzy , gdy cierpiałam.
W młodzieńczy wiek wkroczyłam radosna
i nawet nie wiem kiedy- dojrzałam.
W gliwickich szkołach, które czas kruszy,
wiedzę o życiu solidną zdobyłam.
Wtedy oddałam innym część duszy,
swój ślad na ziemi w nich zostawiłam.
I tak młodzieńcze lata mijały,
pełne uniesień , miłości czaru.
Odpowiedzialne się czyny stawały-
dzisiaj wspominam je z nutką żalu.
Moje Gliwice, z ulicznym gwarem,
z szumem tramwaju i nurtem rzeki.
Na każdym kroku człowiek przystaje,
w zadumie myśli- minęły wieki.
Dumne , potężne miasto się stało,
choć ślad historii z nowym się splata.
Ciągle tu jeszcze czegoś za mało
i wciąż myśl nowa nad inne wzlata.
Po latach wielu , w Parku Chopina,
przechadzam się z wnukiem wśród drzew.
Duchu poezji , mój przyjacielu,
ty wiesz, co znaczy tęsknoty zew.