Bajka napisana jest wg. łańcuchowej metody skojarzeń
/PAMIĘĆ =OBRAZ +AKCJA /.
Tekst zawiera ok. 300 wyrazów z H, Ó, Ż – niewymiennymi. Dla ułatwienia zapamiętywania nie ma RZ, U, CH. Należy dodać własne ilustracje /ważne/.
Elżbieta Karpiel
HÓŻAK
Było późno.
Na kopenhaskiej wieży wybiła równo północ.
Het, na horyzoncie, na mahoniowym niebie pojawiła się dorożka z gwiazd, którą ciągnęły hoże jaskółki.
-Pójdę na skargę do gżegżółki Honoraty i zażądam większej gaży za tę harówę! – jęknęła Bożenka.
-Tak, tak ja też , to jest gehenna!- hardo zawtórowała koleżanka Hela.
-Dyliżans był wczoraj tak obciążony, że jak podjeżdżaliśmy pod hipermarket to pióra miałam jak z żelaza i w dodatku ohydnie mżyło. Po co księżyc wozi ze sobą wróżkę Andżelikę? Ona ciągle ma ze sobą ciężkie bagaże.
A dziś: harmonia, harfa... -Ależ, to ty nie wiesz? Z filharmonii pożyczyli, żeby zagrać na ślubie żabki Żanety i żółwia Henia.
-Hola ! Hola ! Ciszej tam !-pogroził rózgą król nocy.
-Położę kres waszym histeriom. Jesteście jak hałastra sójek hycla Hektora, każdego dnia się kłócicie! Wiesz Andżela, hetman wyhodował wróble, które nie są tak hałaśliwe.
-Hi, hi, słyszałam. Wyobraź sobie , że herold obłożył mi hipoteką całe hektary żyta , a miałam kontrahenta na nie. Nie mogę nimi handlować dopóki nie skończę żniw. Taka żyzna ziemia, na razie ją wydzierżawię - stwierdziła z żalem.
-Pasożyt jeden. Na rożen z nim!!-odparł księżyc
Podczas, gdy weselni goście czekali na nowożeńców, ze spiżarni dżdżownicy Grażynki, z najwyższej półki , na której stały odżywcze, jeżynowe dżemy, hożo wyleciał mały ryżowiec. Pomknął w górę i wyrwał różdżkę zaskoczonej Andżelice.
-Na mój honor dostanie ci się za tę haniebną kradzież-zżymał się księżyc.
Miał zamiar zagarażować na hałdzie z żołędzi, jednak zawahał się i nie zdążył wyhamować . Zahaczył o hałdę ogórków harnasia z Podhala. Powóz wirażował i... spadli w żonkile i hortensje. Żołnierski hełm uratował księżyca mózg , ale czółko wróżki zraniła wystająca żerdź. Hemoglobina zaróżowiła piękny żakiet z żabotem z moherowej włóczki , dżinsy i beżowe ciżemki.
Hyc, hyc .. to żona królika wyskoczyła ze zboża :
-Może należy ją hospitalizować? -pyta i ledwo żyjącej pasażerce żywiołowo spróbowała założyć bandaż na żebra.
-Hej! Ostrożnie! Nie można tak mocno miażdżyć żołądka bo żółć wypłynie, a to niehigieniczne-wtrąca się zaspany jeż Józef.
-Póki nie znajdziemy różdżki zaniesiemy wróżkę do żłobka i położymy w hamak.
-Dam jej też filiżankę herbaty z róży i zrobię inhalację- zawołała z okna harcerka-wiewiórka.
Z oberży podążał oberżysta-Żyd Błażej z żandarmem żbikiem żeby zholować dorożkę.
Oho, hałas całej hordy niczym hejnał zwołał mieszkańców.
Nie wiedzieli, że hen z Hawany odpływa właśnie żaglówka, a w niej jak hiena czyha żarłoczny wróg- Hóżak.
Żył na Haiti gdzie hodował węże i żmije, które na jego hasło młóciły żelazka, halabardy, kłódki czy hokejowe łyżwy.
Nie wyglądał jak hrabia.
Głowę miał hipopotama, szyję żyrafy, oczy jak halogeny, a nos jak łyżka. Hebanowe, żelowe włosy wiły się niczym żyłki z żywicy. Mimo stóp jak ciężarówki - sprężynowe nóżki dogoniłyby nawet wyżła,
Nie nosił odzieży, bo skórę zdobiły pióra z bażanta. Żółte zęby niczym żyletki młóciły ogół herosów. Żarłok pożerał płócienne żagle, a nawet żwir. Jego orężem były ręce zakończone hakami, nożami i nożyczkami.
Nie bał się nikogo. Ani strażników herszta hipisów, ani hołoty żebraków z Hiszpanii.
Nie mógł pokonać go nawet Hitler.
Popijając oranżadę z hermetycznego pojemnika , pisał harmonogram podróży, ale gdy sprawdził horoskop zażenowany zmienił plany. Miał popłynąć po heroinę do Holandii, a dotarł do Danii.
Był dżdżysty poranek. Godzina ósma.
Stróż miasta zadrżał gdy zobaczył jak wielki drapieżnik wyróżnia się na tle plaży.
-Wezmę haracz na haszysz i was pożegnam! –zawołał Hóżak
Z hali targowej wyszła księżniczka Hania i córka inżyniera -Elżbietka. Razem miały iść na wernisaż witraży znanego artysty z Himalajów.
Gdy Hóżak je zobaczył stanął jak zahipnotyzowany .
- A te panie powiększą mój harem. Zostanę waszym mężem- zarżał ohydny zbój
i pożądliwym wzrokiem ściągał haftowaną halkę Hanki. Hormony w nim żonglowały .
-Ty hipokryto! M ..mówisz herezje. Będziesz się smażył w pie...kle. Papież w homilii zabronił mieć wiele żon.
-Aleś hetera! Nie czytam hieroglifów żadnych dżentelmenów w habicie! -parsknął
-Hop, hop! Na pomoc, dobra wróżko! Andżeliko! -zawołała histerycznie Elżbieta
Na próżno. Właśnie helikopter hospitalizował ranną wróżkę. Inni w tym czasie pożywiali się w hotelowym salonie herbatnikami, drożdżówkami , małżami lub świeżym homarem popijając to wszystko źródlaną wodą.
W ów dzień, nosorożec miał zrobić reportaż o hazardzie i alkoholiźmie żaków. Każdy wiedział, że jego hobby to hipika, był dżokejem.
Jakby na życzenie dziewczyn pojawił się konno i życzliwie zaofiarował swoją pomoc.
Hóżak zażądał żetonów ze złota.
Reporter wyposażony tylko w ołówek heroicznie stanął w obronie panienek.
-Położę kres twoim żartom. Miąższ z ciebie zrobię. Zostaw je! –wyrażam się jasno?
- Będziesz żałować ,!-rozdrażnił się Hóżak. Wzniecił pożar. Żar zniszczył ołówek i płonne zamiary bohatera.
Ponieważ straż pożarna nie mogła poradzić sobie z żywiołem , młodzież zaczęła hojniej lać wodę. Hóżak zrewanżował się z podwójną siłą. Strażnik zrehabilitował się i zawołał na pomoc hetmana i wójta.
Wójt widząc jakie jest zagrożenie, wytężył swe siły, naprężył tors i niczym żądło szerszenia wbił włócznię w samo serce Hóżaka.. A on zawył niczym wataha wilków. Wióry z hóżaka zasłoniły pejzaż. Wrażenie niesamowite. Odrażający smród rozległ sie w około. Skończył się horror. Lżej teraz będzie się żyło. Reżyser tej bajki złożył hołd bohaterskiemu wójtowi, włożył na jego głowę książęcą koronę z herbem miasta. Wszyscy na koniec zaśpiewali hymn o ważce, która wiele lat temu pokonała koziorożca z Paryża.
P.S. / pozostałe wyrazy zawierają niestety mieszane "u", "ó", "h", "ch","ż", "rz"/ jest ich jednak niewiele.
Hura! – huknął dyżurujący hydraulik hulający na hulajnodze po hucie.
Nie będzie już hultaj psuć nam humoru! Już nikt nie będzie mu służył i dawał jałmużnę. – odpowiadają juhasi.
Dżudocy wypadli z dżungli jak husaria uciekająca przed dżumą.
-Pokrzyżowaliśmy mu plany.
. Nie uważając na tchórzliwe przepiórki bawiące się w kałuży, niczym huragan wskoczyli na abażury i zaczęli się radośnie huśtać.
Tylko żubr Hubert z żukiem stali bez humoru wzdłuż drużyny. Zajadali duże hamburgery popijając małymi haustami żurek. Nie dostaną honorarium, za które być może postawiliby hurtownie używanych kożuchów. Przydałby się wehikuł czasu. Zmieniliby tę historię.