Numer: 6524
Przesłano:
Dział: Przedszkole

Wigilijna przygoda - opowiadanie ekologiczne

W małym miasteczku, jakich wiele w Polsce, w pewnym osiedlowym kontenerze, mieszkał sobie spokojnie i wygodnie dziwny stworek. Bardzo długo nikt nie wiedział o jego istnieniu. Ludzie ciągle otwierali, zamykali, otwierali, zamykali kontener, wrzucali do niego góry śmieci...
Śmieciurek - bo stworek sam tak siebie nazwał, uciekał w bezpieczny kąt, gdy tylko słyszał dźwięk otwieranej pokrywy.Nie miał najmniejszej ochoty zginąć przygnieciony śmieciami.
Zazwyczaj jednak w kontenerze było dosyć spokojnie, ciepło i cicho. Tylko czasami błogi sen przerywał Śmieciurkowi potworny hałas - przyjeżdżał ogromny samochód, który zabierał gdzieś kontener.Śmieciurek nie marzył o przeprowadzce w nieznane, toteż zawsze szybko wyskakiwał z kontenera, chował się za pobliskim krzaczkiem i cierpliwie czekał na powrót swojego ukochanego domku. Na szczęście domek zawsze szybko wracał! Śmieciurek czasami ze strachem myślał, co by się z nim stało, gdyby jego domek nie wrócił.
Pewnego razu wydarzyło się coś niezwykłego - Śmieciurek zaspał! Jak to się mogło stać?
Nie wiadomo, za to wiadomo na pewno, że obudził się, bo okropnie trzęsło jego domkiem! Co się dzieje?
Śmieciurek bojaźliwie wyjrzał przez dziurę
w kontenerze - o rety - domek pędził jak szalony! Śmieciurek przestraszony schował się w najdalszy kąt. Domyślił się, że jadą na wysypisko śmieci .
- E tam, przecież zaraz wrócimy na moje osiedle - pomyślał i spokojnie ułożył się na stercie śmieci.
Samochód dojechał na miejsce.Śmieciurek usłyszał trzaśnięcie drzwi, wyjrzał ostrożnie i wyskoczył dokładnie na krzak śnieguliczki.
- Uważaj - ktoś wrzasnął tak głośno, że Śmieciurek
aż podskoczył.
- Kto tu jest? - zapytał przestraszony.
- A ty - kto jesteś? - zapytał ten sam głos, ale już znacznie spokojniej.
-Jestem Śmieciurek, przyjechałem niechcący z moim domkiem, bo zaspałem - tłumaczył się niezbyt składnie.
- A ja jestem Ekolinka - powiedział głosik.
Czasami wpadam tu z wizytą, gdy mój szef jedzie po butelki.Po tych słowach oczom Śmieciurka ukazała się dziewczynka mała jak krasnoludek. Była kolorowo ubrana, miała dwa śmieszne warkoczyki, zabawną czapeczkę i bardzo wesołe oczka.
Śmieciurek przywitał się z uśmiechem i zapytał:
-Po co mu butelki?
- Jak to - nie wiesz? - zdziwiła siĘ Ekolinka.
- A niby skąd mam wiedzieć? Pierwszy raz, i to niechcący, wyjechałem na wycieczkę. Zawsze byłem
w moim domku, na moim osiedlu...
- Nie martw się - powiedziała Ekolinka, pomogę ci poznać ten świat, ja tu często bywam.I dziewczynka chwyciła Śmieciurka za rękę - ruszyli przed siebie.
- To jest wysypisko - szerokim gestem pokazała Ekolinka. Ciągle przywożą tu śmieci.
- A skąd one się biorą? - zapytał Śmieciurek.
- No co ty, nie wiesz? - Ekolinka aż pokręciła ze zdumienia głową. To ludzie zapełniają ciągle te kontenery, a samochody je przywożą.
- A co robią ci ludzie? - Śmieciurek wskazał na sporą grupę ludzi, którzy z workami wędrowali po ciągle rosnącej górze śmieci.
- Oni wyszukują i zabierają wszystko, co nadaje się do punktu skupu.
- A co to takiego? - znowu zapytał Śmieciurek.
- O rany - on mnie wykończy - westchnęła Ekolinka.
- Musisz się jeszcze dużo nauczyć. Masz szczęście,
że na mnie trafiłeś - świetnie znam wszystkie miejsca, do których wędrują śmieci.
No, nie martw się, dzisiaj dowiesz się wszystkiego!
Śmieciurek jeszcze długo z ciekawością przyglądał się samochodom, górom śmieci, pracującym ludziom...W głowie pojawiła się przerażająca myśl - tyle śmieci, tyle śmieci....straszne! Śmieciurek aż chwycił się za głowę! Ekolinka przyglądała mu się uważnie i smutno kiwała głową. Ale po chwili zerwała się na równe nogi, chwyciła Śmieciurka za rękę:
- Biegiem, nasz samochód odjeżdża!
Śmieciurek nie miał czasu na zastanawianie się - bez sprzeciwu pobiegł z Ekolinką, wskoczyli na pakę żółtego, wielkiego samochodu. O dziwo - nie było
w nim śmieci ani kontenera.Całą powierzchnię wypełniał stos plastikowych butelek - kolorowych
i błyszczących. Samochód wkrótce się zatrzymał.
- Wysiadaj - zawołała Ekolinka. Śmieciurek wyskoczył i znieruchomiał - Co za widok! Wszędzie leżały plastikowe butelki - całe góry, hałdy, stosy!
A dalej - kontenery pełne szklanych butelek, jeszcze dalej - pojemniki z puszkami! Śmieciurek patrzył zadziwiony.
- Ekolinko - po co to wszystko?
- Jak ty mało wiesz, przyjacielu - Ekolinka tylko pokiwała głową. Wszystko można z pożytkiem przerobić, dzięki temu chociaż trochę zmniejszy się góra śmieci na świecie. A jest ich tyle, że niedługo zakryją cały świat!
-A ,to o to chodzi - pokiwał głową Śmieciurek, rozumiem. Ekolinko, to takie dziwne.
Powiedz - co można zrobić ze śmieci?
- Z gazet i kartonów powstaną nowe opakowania, papier biurowy, toaletowy, serwetki. Z butelek będą nowe butelki, słoiki. Z aluminiowych puszek powstaną nowe puszki, folia aluminiowa. Z butelek plastikowych powstaną doniczki, zabawki, pojemniki na śmieci, rury, znaki. Najważniejsze, że ubędzie trochę śmieci!
Śmieciurek stał i z otwartą buzią słuchaŁ,słuchał, słuchał...
Jak nauczyć ludzi tego wszystkiego, jak przekazać im tak ważne wiadomości, jak ich przekonać, że tak trzeba, że warto?
- Wiesz, Ekolinko, muszę jak najszybciej wracać na moje osiedle, nie ma czasu, muszę działać, muszę jakoś nauczyć ludzi, przecież tak nie może być! - gorączkował się.
- Spokojnie, powoli - Ekolinka z uśmiechem spojrzała na swojego nowego przyjaciela. Patrz - właśnie jedzie twój domek, pakuj się, dzisiaj ja też wybiorę się na wycieczkę !
Ekolinka i Śmieciurek byli bardzo sprawni i szybko udało im się dogonić samochód. Po krótkim czasie byli już na miejscu.
Czterej panowie w kombinezonach sprawnie ustawili kontener na stałym miejscu. Samochód odjechał,
a Śmieciurek i Ekolinka stali obok niego trzymając się za ręce.
Zrobiło się cicho i spokojnie, tylko na osiedlowej górce słychać było głosy - to dzieci z pobliskiego przedszkola szalały na sankach.Przyjaciele jednocześnie spojrzeli w tamtym kierunku, potem na siebie nawzajem, znowu na dzieci...
Już wiedzieli - to jedyne, to najlepsze wyjście, tylko z dziećmi to może się udać.
- Jutro Wigilia, jutro zaczniemy działać - powiedziała Ekolinka. A dziś trzeba odpocząć!
- No to zapraszam do mojego domku - zawołał Śmieciurek.Na razie jest pusty i czysty, ale potem...szkoda gadać! Przyjaciele wskoczyli do kontenera, ułożyli się wygodnie w kąciku.
Zasnęli przytuleni i szczęśliwi, bo juz wiedzieli,
co trzeba zrobić.
Gdy następnego dnia obudzili się, świat wokół był nadal biały od śniegu, słońce świeciło mocno, ale mróz szczypał w nosy, że ho,ho!
Zewsząd słychać było gwar - dzieci znów szalały na górce, dorośli biegali z foliowymi torbami pełnymi
po brzegi. Co chwilę ktoś otwierał i zamykał kontener, co chwilę obok przyjaciół lądowały foliowe worki, plastikowe butelki, kartony i całe mnóstwo przeróżnych śmieci...
A w domu Ani i Franka, ktorzy mieszkali
w bloku niedaleko kontenera, trwały goraczkowe przygotowania do świąt. Mama z babcią krzątały się
po kuchni, wszystkich wyganiały twierdząc, że im przeszkadzają.
Tata z dziećmi siedział więc potulnie w pokoju, wspólnie ogladali bajkę o królowej śniegu.Jedynie czasami, gdy z kuchni doleciał jakiś smakowity zapach,tata skradał się na palcach, ostrożnie zaglądał do kuchni przymilnie się uśmiechając.
Jakimś cudem zawsze wracał niosąc coś pysznego na talerzu.Wówczas z błogim uśmiechem siadał na fotelu, coś tam mruczał i co chwila głaskał się po brzuchu. Oczywiście - dzieci podjadały również z tego talerza, toteż smakołyki znikały zazwyczaj zbyt szybko.
- Franuś - zawołała mama z kuchni - chodź, wyniesiesz butelki po napojach- tyle ich się nazbierało!
- Oj, zaraz, mamo, oglądam bajkę!
- Chodź, chodź, nie ma czasu, juz późno, a my mamy jeszcze mnóstwo roboty!
Frane z ociąganiem wstał z fotela, markotny poszedł ubierać buty - z mamą lepiej nie dyskutować!
- Poczekaj - zawołała Ania, pójdę z tobą! Dziewczynka szybko założyła buty i kurtkę.
- Tylko wracajcie szybko - powiedziała mama - może potem tata pójdzie z wami na sanki.
- Super - dzieciom naatychmiast poprawiły się humory.Chwyciły worek z butelkami i pędem zbiegły
po schodach. Podbiegły do kontenera, Franek podniósł pokrywę, wrzucił worek...i nagle usłyszał:
- Uważaj!
Dzieci ze strachem zajrzały do środka kontenera...
Nie wierzyły własnym oczom. A cóż to takiego?
Na kolorowym kartonie siedziały dwa dziwne stworki wielkości krasnoludka. Jedno było szare,jakieś takie ponure, chyba nawet trochę brudne, ze smutnymi oczami. Drugie przypominało dziewczynkę, ale
w przeciwieństwie do pierwszego stworka było czyste, kolorowo ubrane i figlarnie mrugało oczami.
- Kim jesteście? - zapytały dzieci.
- Ja jestem Śmieciurek, mieszkam tutaj od dawna,
a to jest Ekolinka, ona jest moim gościem.
- O rany, to to mówi!
- Co się tak dziwisz -powiedziała Ania, podobno
w Wigilię mówią zwierzęta, więc pewnie takie
cudaki też.
Ekolince podobała się rezolutna Ania. Dzięki niej Franek przestał się dziwić i zapytał:
- Co tutaj robicie?
_ Czekaliśmy na was, potrzebujemy pomocy - Ekolinka
i Śmieciurek wyskoczyli z kontenera, stanęli obok dzieci.
- Jak my możemy w czymś pomóc - zapytały dzieci, przecież jesteśmy mali.
- Posłuchajcie....
Ekolinka i Śmieciurek dobrą chwilę tłumaczyli dzieciom, jaki jest ich plan. Franek i Ania tylko przytakiwali.Tak, tak, tak - to jest pomysł!
Dzieci pobiegły do domu - mama niecierpliwie wołała z okna.
Wigilijna kolacja rozpoczęła się jak zwykle wtedy,, gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka. Dzieci z pośpiechem zjadały wszystko,co podsuwała im babcia - nawet nie kaprysiły jak zwykle.
Mama spoglądała na nie trochę jakby ich nie poznając...może chore? A, pewnie nie mogą doczekać się prezentów, pomyślała.
Ale po kolacji dzieci nie popędziły, jak co roku, do choinki. Siedziały jakieś ciche, milczące...
Ale tata nic nie zauważył, to on pobiegł do choinki
i zawołał:
- Ej, dzieciaki, chodźcie, sprawdzić, czy coś tu dla nas jest! Wszyscy wstali od stołu.Pod choinką leżało mnóstwo kolorowych pakunków. Każdy znalazł coś dla siebie, każdy uśmiechał się radośnie!Dzieci zabrały swoje prezenty i pobiegły do swojego pokoju.
- Wiesz - mówi Franek, mnie się zdaje, że ten Śmieciurek mówił prawdę. Musimy nauczyć rodziców,
że śmieci trzeba segregować.
- Pewnie - potwierdziła Ania, i sąsiadów, i dzieci
w przedszkolu.
- Ale zaczniemy od nas, co? - zapytał Franek.
- Jasne, i to zaraz po świętach!
Zadowolone ze swojego pomysłu dzieci spokojnie poszły spać.
A święta - jak to święta - mnóstwo jedzenia, goście, spacery, jazda na sankach, kolędy
z rodziną...Mama ciągle nakrywała do stołu, zmywała, znowu nakrywała...W kuchni kosz na śmieci szybko się zapełniał, a obok stało wiele pustych butelek po napojach.
Po świętach mama od razu wzięła się za porządki, dzieci spokojnie oglądały bajkę, tata dawno poszedł do pracy, chociaż wcale mu się nie chciało.
- Franek, chodź, wyrzucisz śmieci - zawołała mama. Franek jakby tylko na to czekał - zerwał się ochoczo, za nim biegiem ruszyła Ania. Mama ze zdziwieniem patrzyła, jak dzieci szybko ubierają buty i kurtki. Potem wpadły do kuchni, ale - co to ? Franek osobno pakuje plastikowe butelki, Ania kartonowe opakowania...Za chwilę już ich nie było, ale mama jeszcze przez chwilę stała jak słup soli - co im się stało?
Gdy dzieci wróciły, mama zapytała podejrzliwie:
- Od kiedy tak chętnie wynosicie śmieci?
- Mamo, bo wiesz - dzieci zaczęły się przekrzykiwać -poznaliśmy takiego cudaka, on nam powiedział, że śmieci trzeba rozdzielać, ...
- Powoli, dzieci, powoli- już rozumiem. Wobec tego - od dzisiaj to jest wasze zadanie bojowe, tak?
- Tak, tak, mamo! -i Franek, i Ania aż podskakiwali
z radości.No, coś takiego - mama od razu wszystko zrozumiała! Jaka ona mądra!
Następnego dnia dzieci poszły do przedszkola. A tam - dzień jak zwykle zaczął się
od zabaw, potem było śniadanie.
A po śniadaniu pani Marysia zaprosiła dzieci na dywan:
- Jak udały się święta? -zapytała.
Dzieci- jedno przez drugie, zaczęły opowiadać, jakie dostały prezenty, ile było jedzenia, jacy goście...Pani słuchała bardzo uważnie, czasem o coś zapytała....co chwilę jednak z zaciekawieniem spoglądała na Franka i Anię - czyżby ich święta nie były udane - nic nie mówią...
Gdy przedszkolaki w końcu trochę ucichły, pani zapytała:
- Aniu, a jak tam twoje święta - udane?
Ania tylko na to czekała:
- Proszę pani, prosze pani, bo my z Frankiem mieliśmy taką przygodę, że ...dzieciom nagle zabrakło słów.
- Powoli - pani uspokoiła dzieci. Najlepiej opowiedzcie wszystko po kolei.
Frane i Ania, już spokojnie, opowiedzieli o swoich nowych znajomych, o śmieciach, o tym, jak pakowały
je osobno....I pani Marysia, i dzieci słuchały - najpierw z niedowierzaniem, potem już....
- Kochani - powiedziała pani, nie znam Śmieciurka
i Ekolinki, ale to nie ma znaczenia. Oni mają rację - na świecie jest tyle śmieci, a my nic nie robimy. Czas najwyższy to zmienić. Trzeba działać. Zgadzacie się?
- Tak, tak, tak - dzieci krzyczały tak głośno, że aż zajrzała zaniepokojona pani dyrektor. Pani Marysia uspokoiła ją - nic złego się nie dzieje, tylko dzieci tak głośno się cieszą, bo od jutra będą zbierać, segregować śmieci,i dbać o świat...
A w drodze powrotnej do domu dzieci zajrzały do kontenera:
- Śmieciurku, Ekolinko - gdzie jesteście?
Ale z kontenera nie wyjrzała żadna główka, nie odezwał się żaden glosik...
- Gdzie oni się podziali, jak myślisz, Aniu - zapytał Franek.
- Tak na pewno to nie wiem, ale....może powędrowali do innych dzieci, żeby pomogły uczyć innych dorosłych, jak trzeba postępować ze śmieciami.
- Wiesz - ty chyba masz rację, ty na pewno masz rację.Nawet się nie pożegnaliśmy...
Ale najważniejsze, że my wiemy, co mamy zrobić, i wiedzą rodzice, i dzieci w przeszkolu, i ich rodzice, i pani, i pani dyrektor, i....

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.