JASEŁKA 2009
AKT I
Narrator:Czas Bożego Narodznia,
Czas prezentów i jedzenia,
Czas opłatków i radości,
Kolęd, śmiechów, obfitości.
Lecz niech każdy z nas pamięta,
Co jest najważniejsze w świętach
- Ano to, że Bóg się zrodził,
W biedzie, zimnie, w stajni, w żłobie.
On, Stworzyciel i Pan panów
Leżał dla nas tam na sianie
Wdzięczność za to Jemu wszelka,
Stąd i ten dar nasz – jasełka.
Bo choć są nietradycyjne,
W stylu mocno też fikcyjne,
Jednak, chociaż żartobliwie,
Gramy Bogu w nich prawdziwie.
Piekło w pierwszym akcie będzie;
Kłótnie dzieją się tam wszędzie,
Lecz i w niebie trza czasami,
Trzymać język za zębami...
DIABEŁ ROKITA (D.R.): Te, Boruta, nudno jakoś!
Choć zrobimy jakąś drakę!
DIABEŁ BORUTA (D.B.): Wiele zrobić nie możemy,
Wszak na warcie kiblujemy!
I to, z twej, Rokito, winy
Teraz tutaj się kisimy!
Było wnerwiać Lucyfera?!
A niech jasna cię... morda!
D.R: Już, Boruto, się uspokój,
Chociaż z sobą miejmy pokój...
Zdarza palnąć się za dużo
mocne trunki mi nie służą...
No, i wnerwił się Lucyfer...
D.B.: Mogłeś to powiedzieć ciszej!
A nie wrzeszczeć swoje racje,
że chcesz w piekle demokrację!...
D.R.: Dobra, tyś się także upił!
Krzyczeć, ze rozkazy głupie?!
Że szef mordę ma potwora,
I że brzydszy od kaczora?!
D.B.: Ale to twój żart był, zda się,
Że go brak na naszej klasie...
D.R: Co tu gadać, przerąbane!
Chciał rozstrzelać nas pod ścianą...,
Dobrze, że się tak skończyło...
D.B.: No, zbyt miło, to nie było!
Dostać w skórę batów tysiąc...,
jeszcze boli, niech go licho!
D.R.: I za karę gnij na warcie!
D.B.: Ciężkie życie nasze czarcie...
D.R.: Wszystko to przez Azazela!
Zdrajcę i donosiciela!
Nagrał wszystko na kamerę,
potem doniósł!
Po cholerę
Tyś zaprosił go do domu?!
D.B.: Już nie ufam ja nikomu!...
Zżarł zagrychę, jeszcze doniósł!...
Wpuść bydlaka na salony!...
Lecz ci, bracie, obiecuję,
Jeszcze drań ten pożałuje!
Chciał kariery kosztem naszym?
-zemstę diabła wnet zobaczy!
Będzie gorzko drań żałować!...
D.R.: Lecz na razie pokutować
Nam 100 lat na warcie trzeba...
„Strzec nas przed agresją nieba”!...
D.B.: To idiota z Lucyfera!
Kto się z nieba tu wybiera!
Chyba musiałby być głupi!...
D.R.: Żeby od nas nikt nie uciekł
Pilnujemy, jako żywo...
Masz tam jeszcze jakieś piwo?
D.B.: Skończył się już zapas cały,
Puste same się zostały...
Ani kropli w żadnej puszcze!...
D.R.: Sto lat tak na odwykówce?!!!
D.B.: Szlugi też na wykończeniu!...
D.R.: Kurna, gorzej niż w więzieniu!
Jeszcze zimno, jak w Suwałkach!
D.B.: Shit! Ostatnia już zapałka!
D.R.: Kuuuu...rza stopa! Jak tu przeżyć?!
Lepiej było by już w niebie!
D.B.: Może czas zdezerterować?
Lepsze to, niż wegetować...
D.R.: No, i co byś im powiedział?
Żeś tu „z musu tylko siedział?
Że tam, owszem, podpisałeś,
Ale co to, nie wiedziałeś”?
Michał siedzi w IPN-ie
Nie ma szans na przebaczenie!
Widzę, jakby mnie przywitał...
„Chodź no tu, T.W. „Rokita””...
D.B.: Nie ma szans, tu zostać trzeba,
Już nie dla nas bramy nieba...
Leczy wymyślić coś musimy,
Bo się z nudów przekręcimy!
Daj lornetkę – spojrzę z dołu,
Co tam słychać u aniołów?...
Tam wartownia granic nieba,
Dobrze mają, przyznać trzeba...
Wszystko nowoczesne, piękne,
Ech, z zazdrości chyba pęknę!...
A tu u nas? Smród i brudno!,
Jak na wschodzie, poza Unią...
Ale zaraz... o co chodzi?
Czemu oni tacy młodzi?
Co to, nie ma kto pilnować?
To młodziki, daję słowo!
D.R. : No, faktycznie, prawie dzieci!
Może uda się podlecieć?!!!
Co będziemy tak tu siedzieć,
Zróbmy numer jakiś w niebie!
Trochę młodych wystraszymy,
Nocny alarm im zrobimy,
Jak za dawnych dobrych czasów!
Chodź, nie pękaj, szkoda czasu!
D.B.: Dobra, lećmy, olać wartę!
Przecież jestem w końcu czartem!
Podlecimy pod wartownię,
Nastraszymy ich tam godnie,
Może coś się zwędzić uda!
Przecież trzeba wierzyć w cuda! (skradają się, podsłuchują)
ANIOŁ I (A.I.): Ale jazda! My na warcie!
Muszę przyznać ci otwarcie,
Żem się nie spodziewał tego!
ANIOŁ II (A.II.): Nie podniecaj się, kolego!
Przecież wiesz, że to zastępstwo,
Nie za żadne nasze męstwo...
Pilnujemy, lecz dlatego,
Aby starsi ode złego
Mogli strzec Syna Bożego
Z nieba ludziom posłanego...
Wszak to dziś ma się objawić,
Z mocy piekła świat wybawić...
A.I.: Mógłbyś mówić trochę ciszej?...
Jeszcze z piekła ktoś usłyszy...
Tajemnica przecież chyba!...
A.II.: Kto tu będzie podsłuchiwał...
(diabły wycofują się, gadają teraz o tym co podsłuchali)
D.B.: Ale jazda! Dasz ty wiarę?
Mamy darowaną karę!
To nowina! Dziś wcielenie!
Będzie Boże Narodzenie!
D.R.: Szybko dzwoń do Lucyfera
Czeka wielka nas kariera!
D.B.: Tu Boruta i Rokita,
Szefie, jakby się kto pytał,
Właśnie żeśmy usłyszeli
-wygadali się anieli-
Że Bóg dziś na ziemię zstąpi!...
(zakrywa słuchawkę) pyta, gdzie to ma nastąpić...
(do tel) My nie wiemy, mówiąc szczerze...
(przez chwilę słucha, potem zdziwiony) Kurna! Nie, no ja nie wierzę!
Zrugał nas on od debili,
Żeśmy miejsca nie wykryli!!!
D.R.: Co ty gadasz?!! To ruganie
Jest nam za podziękowanie?!!
To niewdzięcznik! Dziad parszywy!
Toż to prawie niemożliwe!
D.B.: Ja bym nazwał go tu lepiej!
Lecz słuchają nas też dzieci...
D.R.: I co teraz, znów na wartę?
Czemu muszę ja być czartem!...
D.B.: Choć znów razem podlecimy,
Może więcej usłyszymy...
(podlatują, zaczajają się, w tym czasie u aniołów dzwoni telefon, jeden z nich odbiera)
A.I.: Tu wartownia – hallo! Hallo!
Boże drogi! Co się stało?
... I co teraz?! Co poczniemy?...
Jasne! Rozkaz! Pilnujemy!...
(do drugiego) Boże drogi, bracie, zdrada!
A.II.: Co się stało!, opowiadaj!
A.I.: Ktoś wygadał, i Lucyfer
Zna już naszą tajemnicę!...
Wywiad właśnie to potwierdził,
Że wie wszystko ten piekielnik!
A.II.: Coooo?!! Wie wszystko?!
A.I.: Wie, że Dziecię
Boże ma być dziś na świecie...
Lecz, na szczęście, jeszcze nie wie,
Że to stanie się w Betlejem...
Lecz już ponoć szuka wszędzie...
Co to będzie, co to będzie!...
Jakiś straszny tam Azazel
Ponoć dostał pełną władzę,
I po całym szuka globie,
W końcu więc się pewnie dowie...
A. II.: Myślę, że nasz Michał musi
Ściągnąć tu aniołów z Rusi!
Oni jedni pomóc mogą!
A.I.: Lecz tymczasem z nieba drogą
Lecą wszyscy aniołowie
By ochraniać Dziecię w żłobie
Będą ludzi tam budzili,
Aby Boga też bronili.
My zaś tutaj strzec musimy,
Teraz nieba my bronimy...
A.II.: Bierz kropidło! Gdzieś być mogą!
Namocz je święconą wodą!
Wyższy stan jest zagrożenia!
Jak coś, krop bez ostrzeżenia!
D.R.: Pora nam już stąd dać nogę,
Mają tu święconą wodę! (po oddaleniu się)
D.B.: Jasny gwint! Czy ty słyszałeś,
Kto ma naszym kosztem władzę?!
Więc Azazel piekła księciem?
Ja ze złości chyba pęknę!!
D.R.: To my wieści odkrywamy,
I co z tego, kurna, mamy?!
To Lucyfer nas tu ruga,
A ten drań to Super-Sługa?!!
O, nie zniosę tego dłużej!
D.B.: Ja mu też nie będę służył!
Trzeba coś wymyślić... Słuchaj...
Ty – to nie jest takie głupie-!
Czas się zemścić, o Rokito!
Słuchaj, słuchaj! Tylko cicho!
Bo jak się wygada który,
To obedrą nas ze skóry...
Mam z Tak-Taka ja startera,
Masz go – dzwoń do Azazela,
On się przecież i tak dowie,
Gdzie narodzi się Bóg – Człowiek...
Więc ułatwmy mu zadanie...
Niech na dwór Heroda stanie,
Tam się od nas więcej dowie,
Gdzie narodzi się Bóg – Człowiek...
Lecz warunek musi spełnić!
Ma być sam ten drań piekielnik!
Jak nie będzie go samego,
To nie będzie też niczego!
D.R.: To my jemu pomożemy?!!
D.B.: Nie, my pierwsi tam będziemy!
I tak wszystko urządzimy,
Że mu świnię podłożymy!
I za wszystkie nasze krzywdy,
Odegramy się, jak nigdy!
Teraz dzwoń, ściągnij tam drania!
Ty masz talent do ściemniania!...
D.R.: Hallo! Cicho! - milcz, i słuchaj!
Co, kto mówi?! - nie bądź głupi!
Zdaje się, chcesz się dowiedzieć,
Gdzie narodzi się Pan z nieba...
Słuchaj, cwaniak, za godzinę,
Bierz kurs na Jerozolimę,
A tam, na Heroda dworze,
Więcej ci powiemy może...
Jeden tylko jest warunek!
-masz być, kurna, sam, rozumiesz?!
Bo jak nie, to z wieści nici!...
Będzie! - drań przynętę chwycił!..
D.B.: Pożałuje, mówiąc szczerze
Takie sztuczki – tylko w Erze!
D.R.: No, zasłużył drań na karę,
Tym donosem przebrał miarę.
D.B.: Lećmy! Pierwsi być musimy,
I zasadzkę urządzimy!...
AKT II
NARRATOR: Drugi akt już zacząć trzeba,
Przenosimy się do nieba,
Tu anioły się spotkały,
Co się dawno nie widziały.
Będą pewnie debatować,
Jak tu Boga uratować,
Jeden przybył aż ze wschodu,
Od bratniego nam narodu...
ANIOŁ ANDRIEJ (A.A.): Priwiet, Misza!, o anieli,
Kak my dołga nie widzielis'
ARCHANIOŁ MICHAŁ (A.M.): Andriej! Witaj!Lecą lata!
Dobrze jest zobaczyć brata!
A.A.: Szto u ciebie? Kak tam w niebie?
A.M.: Oj, braciszku, my w potrzebie...
Wiesz, że Bóg się ma objawić,
Aby ludzi z piekłą zbawić!
A.A.: Da, ja znaju! Bogu chwała!
A.M.: Ale straszna rzecz się stałą!
Wieść tę piekło też poznało,
I już tu na ziemię całą
Posłał hordy swe Lucyfer,
Tysiąc diabłów gna jak wicher,
Aby zabić Boże Dziecię,
Gdy się tylko zjawi w świecie!
A.A.: Szto za swołocz nas zdradziła?
Nu, nieważna! Każda chwil'a
T'epier' cenna. Czas działania,
Wajna, kak w Afganistanie!
Nu, normal'ka, u nas w Rusi
Tyle diabłów wokół kusi,
Że my ciągle wojny mamy...
T'epier' też z nimi wygramy!
A.M.: Wiem, żeś żołnierz doskonały!
I dlatego cię wezwałem...
A.A.: Mnoga diabłów?
A.M.: Całe piekło!
A.A.: Nu, tak budziet nam niel'echko...
Tak, nadalis' by się l'udzi...
A.M.: A więc lećmy ich obudzić!
W okolicy są pasterze,
Niech do szopki prędko bieżą,
Tam pomogą zwalczyć zło...
A.A.: Nu, i ocz'en' charaszo!
NARRATOR: Przy ognisku, w nocnej ciszy,
Śpią pasterza, nagle słyszą
Ci strudzeni, dobrzy ludzie,
Jakieś głosy, ktoś ich budzi...
Ktoś ich wzywa, ktoś ich woła,
Brzmi to tak, jak głos anioła...
W środku nocy to wołanie; -Traumatyczne dość doznanie...
A.A.: Zdrastwujt'e! Adzin! Dwa! Wstawać!
A.M.: Boże, Andrzej, co ty gadasz...
Toż pobożniej nam się godzi...
Wstańcie bracia! Bóg się zrodził!
JAŚKO (J.): Co się dzieje?! Jakiś napad!
Kuba, Wojtek, wstawać! Alarm!
Tylko dwóch! - ja biorę tego!
Wy... (A.A. Celuje do niego z Kałacha) O, kurna!
A.A.: Stoj, Kal'ego!
Ruki w wierch! I t'epier' słuszat'
A.M.: Co ty Andrzej! Czyś ty zgłupiał?
Co to jest?!! Tyś uzbrojony?
A.A.: Niet, to tol'ka dl'a obrony!
To, kak tarcza rakietowa!
Tol'ka dl'a obrony chowam!
A.M.: Stary, to są przecież ludzie!
Oni Bogu mają służyć!
A.A.: Nu, priekrasna! Chwackie dusze!
Krew słowiańska, przyznać muszę!
A.M.: To COŚ, to jest zgodne z niebem?
A.A.: To AK – 47... To od czortów, dl'a obrony!
Kul'e tol'ka poświęcone!
Dla mieszania czarcich szyków!
Eta zwie s'ię kałasznikow!
A.M.: Ja się na tym nie znam, chłopie,
Jam aniołem jest w Europie...
Ale teraz to już schowaj...
A.A.: Nu, niech budz'et! - twoja wola!...
A.M.: Bracia, raczcie nam wybaczyć,
A.A.: My nie chc'eli nas wystraszyć!
KUBA (K.): Kim jesteście, o co chodzi?
A.M.: Więc słuchajcie, Bóg się zrodził
Niedaleko – pod Betlejem...
Przyszedł, aby dać nadzieję,
Świat odkupić, ludzkość zbawić,
Jakem anioł – prawdę prawię!
STACHO (S.): Prawdę mówisz?
J.: Jesteś anioł?
A.M.: No, właściwie, to archanioł...
Zwę się Michał, a to Andriej...
K.: To też anioł?
A.M.: A dokładniej,
Anioł, co na Rusi służy,
Lat z 20, może dłużej...
Piekło tam potwornie kusi,
A więc walczy ciągle musi...
Coś w psychice mu zostało...
S.: To by wiele wyjaśniało...
J.: Lecz, co mówisz? Mesjasz przyszedł?
A.M.: Tak, na ziemi już Król życia!
K.: Przyszedł w końcu wytęskniony,
I przez wieki upragniony...
J.: O, radosna to nowina,
Mów, gdzie witać Boga Syna?!...
S.: Gdzie jest? W zamku, czy pałacu?
Gdzie się nam narodzić raczył?
K.: Mów, a tam się wraz udamy,
Pokłon Jemu z serca damy...
A.A.: Nu, fakticzna! Dobrzy l'udzie!
Da! Słuszjt'e! W etam cudzie
Taka sprawa, że Syn Bożyj
W prostej stajni się położył...
J.: Co on gada? Bzdury plecie!
Mów, gdzie witać Boże Dziecię...
A.M.: Nie, to prawda, Bóg z miłości
Nie chciał chwały Swej boskości,
Lecz uniżył się, by służyć,
By być Bogiem zwykłych ludzi...
S.: Ja cię! To jest M, jak Miłość!
Z ludźmi Boga ta zażyłość!
K.: Chłopy, szybko na kolana,
Chwalmy dobroć Boga – Pana
J.: Niechaj będzie uwielbiony
Dla nas, ludzi, Bóg wcielony!...
A.A.: Aliłuja! No, czas nagli!
Mogą zdzies' być zaraz diabli!...
S.: Jakie diabły, co on gada
A.M.: Prawdę straszną wam powiada!
Piekło wie, że Bóg się zrodził,
W ciele słabym, tak, jak człowiek,
Wie też dobrze horda wściekła,
Że Pan zbawi was od piekła...
Więc latają, jak szaleni,
Już po całej waszej ziemi,
Chcą odnaleźć Syna Boga,
By Go zgładzić! - stąd i trwoga...
Oczywiście, niebo całe,
I aniołów szyki białe
Chronią wokół Dziecię Boże,
Lecz kto wie, co stać się może!
A.A.: Nakaniec się przecież dowie,
Że Bóg l'eżyt w prostam żłobie!...
J.: Nie ma więc co czasu trwonić!
Trzeba lecieć, i Go bronić!
My Mu chętnie usłużymy,
Swego Pana obronimy...
Baczność! Zbiórka! Kolejno odlicz!
K.S.: Jeden! Dwa!
J.: Ruszamy bronić Boga, zrozumiano?
K.S.: Yes, sir!
J.: Misja jest tajna i niebezpieczna! Wykonać!
K.S.: Yes, sir!
A.M.: Dziwne trochę, nie uważasz?
A.A.: Nu, pol'ubił ja ich zaraz!...
J.: Widzę, żeście się zdziwili...
My nie zawsze tutaj byli...
Należeliśmy do GROMU,
Lecz nie mówcie wy nikomu...
Lat z dwadzieścia, może dłużej
My tu na emeryturze,
S.: Parę owiec się kupiło,
I spokojnie nam się żyło...
K.: Ale nudą nam tu wieje...
Świetnie więc, że coś się dzieje!
S.: Z przyjemnością pomożemy,
Bogu służyć przecież chcemy!
J.: Życia nikt nie pożałuje...
K.: Broni, szkoda, że brakuje...
A.A.: Znaczit, tak... Druz'ja... mom'encik,
Mam tu drobny wam prezencik...
A.M.: Co to, nawet nie chcę wiedzieć!
A.A.: Miszka! Toż nasz Bóg w potrzebie,
Mam zabawek tyl'ko parę,
By wymierzyć diabłom karę...
Nu, bierit'e, pamiętajt'e
Tol'ka k dobru używajt'e!...
J.: Dzięki wielkie, o aniele!
Nie ma nas tu wprawdzie wiele,
Lecz przyjaciół też wezwiemy,
Wspólnie Bogu pomożemy!
(do krótkofalówki) „tu pasterz Alfa, tu pasterz Alfa! Wzywam Króla!”
Hasło „Mesjasz”, odzew: „Przyszedł”
Trzeba Mu ratować życie!
Pan ma tu piekielnych wrogów,
Przybywajcie służyć Bogu!
Już przesyłam wam namiary...
Co?... (do wszystkich, zdziwiony) są blisko, nie do wiary!
Mówią, że za gwiazdą idą,
Mają dobry wywiad chyba...
No, więc dobra, czasu szkoda!
Szybko! Brońmy Swego Boga!
A.M.: My was trochę wyprzedzimy,
I z Andr'ejem też lecimy...
AKT III
NARRATOR: Pałac jest, co w świecie słynie,
- Stoi on w Jerozolimie!
To Heroda jest mieszkanie...
Tu akt III nas zastanie...
D.R.: No, jesteśmy – dwór Heroda,
Rym się sam nasuwa – Doda...
Dużo złota, mało smaku...
D.B.: Ty tu z Dodą nie wyskakuj!
My tu inną sprawę mamy...
Azazela wszak wrabiamy!...
D.R.: Spoko, spoko, przyjacielu!
Skupi się na Azazelu!
Mam ideę ja już taką:
Trzeba znaleźć babę jaką
Dobrą, mądrą i uczciwą,
Wykształconą, sprawiedliwą...
D.B.: Pomysł twój bezdennie głupi!
Sto lat takiej chcesz ty szukać?!
W ogóle, po co ci ta baba?
Chcesz, bym pomógł – odpowiadaj!
D.R.: Baba jest nam wręcz niezbędna,
Nawet i normalna – jedna...
Wszystko my jej opowiemy,
Do Betlejem ją wyślemy,
Niech ostrzeże, że Azazel
Zaraz tam przyleci gazem,
A tam przecież Boga strzegą!
Więc się zleci całe niebo,
Jak tam zjawi się Azazel,
Jak mu wleją wszyscy razem...
Ręka, noga, róg na ścianie,
Oj, dostanie tęgie lanie!
D.B.: Ha!, genialne w swej prostocie,
Oj, dostanie się idiocie!
Tylko powiedz, czemu baba?
D.R.: No, bo tak się jakoś skłąda,
Że tam Święta jest Rodzina!
Pójdziesz sam do Boga Syna?!...
A tak – przyjacielu ośle,
„gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”...
D.B.: Aj, tam, pytam dla zasady!
D.R.: No, to trzeba szukać baby...
D.B.: Przecież pałac to Heroda!
Tu jest kasa, tu jest moda!
Zaraz jakąś więc ujrzymy...
Wpierw ją trochę postraszymy!
Potem wszystko opowiemy,
I do Boga ją wyślemy...
D.R.: Cicho – słyszę damskie kroki,
Więc schowajmy się na boki...
Na „Trzy, Cztery” wychodzimy
D.B.: Ale najpierw ją straszymy!...
D.R. „TRZY, CZTERY!”
JAGNA (JG.): Matko Boska, jakieś czarty!
Co się dzieje – to są żarty?
D.B.: Żadne żarty! To moc piekła!
Czemu ona nie uciekła?
Bój się, babo!!!
JG: O, huncwoty! Ja się spieszę do roboty;
W kuchni góra brudnych naczyń,
A ci będą mnie tu straszyć?!!
(wyjmuje nagle patelnię) A masz między rogi, łotrze!
Może coś do łba ci dotrze!
(Boruta zwala się nieprzytomny na ziemię)
Drugi też chce?!
D.R.: Nie, litości,
Chcę mieć jeszcze całe kości!
(pochyla się nad Borutą) Coś ty, babo mu zrobiła?!
Chyba żeś go nie zabiła!
Hej, Boruta, nie udawaj!
Ja cię proszę, bracie, wstawaj!
JG: Sam się prosił, to oberwał...
Grunt, że cała jest patelnia!
Pokaż go...
Nic mu nie jest, zaraz wstanie,
Zaraz ty jeszcze dostaniesz!
Chcieliście tu na mnie napaść!!...
D.R.: Miała być diabelska draka!
Chcieliśmy cię ciut wystraszyć,
Ja ci wszystko wytłumaczę!...
Z piekła żeśmy przylecieli,
Bo wiadomość żeśmy chcieli
Ci przekazać... - nie bij, proszę...
JG: Dłużej tego już nie zniosę!
Najpierw tu mnie napadają,
Później bajki mi wciskają!
D.R.: To nie bajki – prawda szczera!
(Jagna chwyta róg diabła i zaczyna tarmosić głową)
A niech cię ... jasna... cholera!
Puść!... To boli!...
JG: (zdziwiona) Hmmm... prawdziwe!
Ale jak to jest możliwe?!!
D.R.: Co za bestia, daję słowo!
Możesz być Lucyferową!...
JG: No, no, nie pozwalaj sobie!
No więc dobra – wierzę tobie...
Ja na imię mam Matylda...
D.R.: Winno być, Hermenegilda...
JG: Co tam mruczysz?
D.R.: Nic! Do siebie...
Słuchaj, otóż Pan Bóg w niebie
Dzisiaj na świat Syna zesłał,
Aby więzić grzech was przestał.
Wiem, że tutaj – pod Betlejem
Stało się to. Mam nadzieję,
Że ty wiesz, gdzie jest Betlejem...
Jak nie, szukać będziem sami...
JG: Wiem... To ciut za Klepaczami...
D.R.: Ano widzisz! To się zgadza!
Lecz diabelska nasza władza
Też wie o tym – chce Go zabić,
Aby nie mógł świata zbawić...
I niedługo pewien diabeł;
- Imię wstrętne ma – Azazel,
Zjawi się tu... potem ruszy...
Więcej mówić już nie muszę...
JG: Boże Drogi, ja wiem, gdzie to!
Coś słyszałam... - jam kobietą!...
Trzeba lecieć ich ratować,
I obronę przygotować...
(nagle z namysłem)
Ale zaraz... toż to podstęp!
Zaraz ci przywalę, łotrze!
Wy, to także diabły przecie!
Chcecie ostrzec Boże Dziecię?
D.R.: Może dziwnie trochę brzmi to,
Lecz nie wgłębiaj się, kobito!
My tu mamy własne cele,
Bóg obchodzi nas niewiele...
Z kimś na pieńku mocno mamy...
Długi z nim tak wyrównamy!...
No, leć szybko, na co czekasz?!!
JG: Jeśli tak, nie ma co zwlekać!
Trza się spieszyć! Na mą duszę!
Ostrzec ich czym prędzej muszę!
D.R.: Uff... Jak pocisk wyleciała...
Nawet mi się spodobała!
Czort, nie baba! Ostra taka!
Ciekam jam, czy ma chłopaka...
D.B.: Aaaaaa... moja głowa! Ledwie żyję!
Stary, więcej już nie piję!...
Ależ boli!... Łeb mi pęka...
Zaraz, zaraz... Już pamiętam!
Toż my tu na Azazela...
Była baba... (z przerażeniem się rozgląda) o, cholera,
Nie ma jej już, mam nadzieję...
D.R.: Biegnie ostrzec tych w Betlejem...
D.B. Świetnie! Idźmy do Heroda,
Może mi od bólu co da...
Tam u niego poczekamy,
Tego drania przywitamy...
(przechodzą tam, gdzie krzesła z Herodem)
HEROD (H.): O, Boruta! Cześć, Rokito!
W końcu do mnie ktoś zawitał!
Dawniej częstoście wpadali...
D.R.: Cześć, Herodzie! Wybacz, stary,
Czasu nie ma! – służba, praca,
Tyś jest król, ty masz inaczej...
H: O, przepraszam, królowanie,
To też ciężkie jest zadanie...
D.B.: A co ty takiego robisz?
H: Ciężko jest, wyobraź sobie...
Ty to tego nie zrozumiesz...
Trzeba bunty ludu tłumić...,
Tropić wszystkich wrogów tronu,
I wykańczać bez pardonu...
Brać podatki, kasę liczyć...
Z Lucyferem się rozliczać...
Tak! - korona, ciężka sprawa -
D.R.: Mówiąc szczerze, nie przesadzaj!
D.B.: Hej! Zakończcie już te spory...
Masz tu coś od bólu głowy?
H: Aaa..., wracacie gdzieś z imprezki...
Bierz alkaprim... - z 3 tabletki...
D.B.: Dzięki – może nie zaszkodzi...
H: Wy to życie macie, młodzi!
Oooo... Azazel jeszcze wchodzi
(diabły zrywają się z miejsc, wygląda, jakby się chciały rzucić na siebie)
Coś się stało? O co chodzi?
Pokłóciliście się, czy co?
D.B.: Też kamerę masz ukrytą
Dzisiaj, draniu i łachmyto?!
D.R.: Może powiesz, co się stało?
Jak się z nami balowało?
DIABEŁ AZAZEL (D.A.): (przestraszony) Hej, chłopaki, toż to żarty!...
D.B.: Baty, no i sto lat warty
To są żarty, mówisz, draniu?!
Wiesz coś o świń podkładaniu?!
Może powiesz nam, kto doniósł?
I kto nagrał nas w mym domu?
D.A.: yyy... no... tego...
D.R.: Co, strach, że zapłacić przyszło?!!
D. A.: Ja nie chciałem... Jakoś wyszło...
D.B.: Jakoś wyszło...! - wierzyć chcemy...
D.R.: Wiesz?!... nie szkodzi... - darujemy...
D.B.: Tak to jest między kumplami...
Trza wybaczać se czasami...
D.A.: Ale jak to!!!... Darujecie?!!!...
D.R.: Tys przyjaciel nasz jest przecie...!
D.B.: Mało tego – nie uwierzysz,
Lecz to myśmy cię ściągnęli...
D.A.: Ten telefon... - wasza sprawa?
H.: Przyjaciele – proszę siadać!
D.B.: Dzięki, Herod – więc siadamy...
Sprawę pewną obgadamy...
(do Azazela) Słuchaj, Słuchaj, wiesz już przecie,
Że zrodzone Boże Dziecię...
D.A.: Tak. Król nowy już zrodzony!...
H: (z przerażeniem) Więc mój tron jest zagrożony?!!
D.B.: Trochę chyba tak... Nie mieszaj!
H: Ale to mój tron jest przecież!
D.R.: Zaraz... Słuchaj, Azazelu drogi,
My już wiemy, gdzie się zrodził!
Możesz lecieć, i Go zabić...
D.B.: W piekle zyskać wieczną chwałę!
H: Jaki Król – gadajcie przecie!...
D.R.: To dopiero małe dziecię...
Nie przeszkadzaj nam w rozmowie...
D.A.: Gdzie się zrodził ten Bóg – Człowiek?
I w ogóle... skąd to wiecie?!...
Czemu mi pomagać chcecie?!...
D.R.: No, więc tak... - kłopoty mamy
Już dlaczego – nie wnikamy...
W każdym razie sto lat warty,
To za dużo, jak na czarty!...
D.B.: My ci teraz pomagamy,
Bo też na tym skorzystamy...
Ty załatwisz sprawę całą,
Się okryjesz wieczną chwałą,
Potem zaś Lucyferowi
Żeśmy ci pomogli, powiesz...
A on karę nam daruje,
może nawet podziękuje!
D.R.: Będziesz bohaterem jego!
- nie odmówi ci niczego!...
D.B.: Ale wybacz – skąd to wiemy,
Tego nigdy nie powiemy!
D.R.: Bezpieczeństwo! Przyznasz rację,
- to są ważne informacje!
D.A.: Jasne, jasne – a więc zgoda!
A więc gdzie to miejsce, podaj!
D.B.: Przyszedł na świat on w Betlejem...
Chyba trafisz, mam nadzieję...
D.A.: Dzięki! Lecę! (zatrzymuje się nagle) Ale, hola!
Jak ja Go rozpoznać zdołam!
W okolicy dzieci wiele...
Gdzie dokładnie, przyjaciele?
D.R.: Hmm... To problem jest, faktycznie!
Zaraz, zaraz... coś wymyślę!...
H: Ja tu pomóc chyba mogę!
Zaraz wam pokażę drogę!
Dawać mi proroka tutaj!
Niechaj powie, gdzie go szukać!
Dobry prorok! Widzi wiele...
Tylko, że... hmm... przyjaciele...
Od tych wszystkich jego proroctw
Pomieszało mu się w głowie...
Nie to, żeby zaraz głupi...
Tylko się mu trudno skupić...
PROROK (P): Słucham, Królu, co potrzeba?
H: Gdzie znajdziemy Króla z nieba?
W przybliżeniu adres mamy,
Lecz dokładnie gdzie – pytamy...
P: Już spróbuję dać odpowiedź...
Szukam, szukam w mojej głowie...
Mam! Notujcie! - mam widzenie!
Naszło na mnie objawienie!
(w amoku)
Nie ma dróg, no a stadiony...
Rzadko który ukończony...
Brak hoteli i lotniska...
Już nadzieja Euro pryska...
Tylko braki widzę wszędzie...
I niczego tu nie będzie...
D.A.: Co on gada? On zwariował?...
H: Czasem miesza mu się w głowie...
P: „Fryzjer” rządzi, winnych nie ma,
Euro w Polsce – wielka ściema!
(zawiesza się, i staje nieruchomo)
H: Nic już dzisiaj nam nie powie...
Coś zacięło mu się w głowie...
D.B.: rzeczywiście, prorok świetny,
Tyle, ze bezużyteczny...
Toć to farsę przypomina... (ogląda proroka z bliska)
No tak! Jasne! MADE IN CHINA!...
D.A.: Nie ma już co czasu tracić!
Trudno, lecę – w końcu trafię!
H: Azazelu, czekaj chwilę!
Łatwo możesz się pomylić.
Jam na wszystko jest gotowy,
Byle zginął król ten nowy!
Słuchaj! - moich bierz żołnierzy!
A im rozkaz się powierzy,
Aby w całej okolicy
Małe, większe – bez różnicy
W pień wycięli wszystkie dzieci...
Wszak i jego głowa zleci!...
D.B.: Zabić wszystkie?!! Herod, stary,
Ty weź wypij z dwa browary...
To se horror wymyśliłeś!...
Jakiś towar dziś paliłeś?!!
D.A.: Nie! Przeciwnie! Pomysł świetny!
I skuteczny, i bezpieczny!
No, pomysły was – tyranów,
Lepsze są, niż nas – szatanów!
D.B.: (na stronie, do Rokity) Stary, słuchaj, ich pogięło!
I zniweczą nasze dzieło!
D.R: O, niedoczekanie jego,
By Azazel dopiął swego!
Idziem z nimi! Będzie trzeba,
Sam wyniosę Króla Nieba...
D.A.: Co szepczecie tak do siebie?
D.B.: Chcemy wesprzeć cię w potrzebie!
Razem z wami też pójdziemy,
W walce z Bogiem pomożemy!
D.A.: Pójdzie łatwo, mam nadzieję!
P.: No więc – szopka pod Betlejem!...
H: Znów się włączył – jakaś wada...
Zaraz, zaraz! Co on gada!
P: Chciałeś, Królu, wszak znać drogę!
Tak, jak widzę, tak pomogę...
Więc już trafisz, mam nadzieję!
To jest szopka pod Betlejem!
H.: A mówiłem, że zadziała!
Jedźmy tam! - już jasna sprawa!
D.R.: Kuuuuu... rza stopa! To podróba!
Czasem trafić mu się uda!
Lecz to za poważna sprawa,
By się na chińszczyznę zdawać!
D.A.: Macie rację! Niech żołnierze,
W okolicy mord swój szerzą!
My weźmiemy tylko paru,
Lecz okrutnych bez umiaru!
I sprawdzimy oną szopę...
Jak nie – pójdziem dalej potem...
H.: Szybko teraz więc ruszajmy,
Sprawę naszą dokonajmy!
D.B.: Jedzie Herod i żołnierze...
Nie, no, kurna, ja nie wierzę!
D.R.: Wyszkoleni i pod bronią...
- Tamci dziecka nie obronią!
Nie poradzą i anieli...
Plan misterny diabli wzięli...
AKT IV
NARRATOR: Pora tutaj już na finał
Akt ostatni się zaczyna
Tu się wszystko zdarzyć może
Co to będzie- dobry Boże
Kto chce znać gdzie to się dzieje
-powiem- szopka pod Betlejem.
A.M.: (klęka) Bóg nasz, Król i Pan nad pany.
A.A.: Car’ niebiesnyj nasz kochanyj
Paczcz'emu ty wzdychasz, Misza?
A.M.: No bo Andrzej!, kto to słyszał
Żeby siano, biedna szopa.
A.A.: Nu, tak l'udzi on ukochał!
A.M.: Tak, ja wiem, lecz czy Bóg człowiek
Musi w nędznym leżeć żłobie?
To już nie ma tu pałaców?
A.A.: Wszak bogactwo nic nie znaczy.
Miłość go tu sprowadziła.
Miłość w żłobie położyła.
MATKA BOŻA (M.B.): O aniele mój kochany
Nie bądź już zafrasowany.
ŚWIĘTY JÓZEF (Ś.J.): Przecież On ma nasze serca
Czego mu potrzeba więcej?!
A.M.: Matko Boża, o Józefie!
Niewątpliwie wiecie lepiej
Lecz ja strasznie się stresują!
Wszak Go piekło poszukuje!
A.A.: Ty nie strachaj się Michal’e
My wszak bronić będziem stal’e
My się na tym przecież znamy
Moc piekielną pokonamy
A.M.: Ja się diabłów tam nie boje
Z nimi poradzimy sobie
Lecz, gdy szatan skusi ludzi?
M.B.: Cicho, Jezus się obudził!
Ś.J.: patrzcie ktoś tu jedzie do nas
Trzy osoby to w koronach...
M.B.: Ach to przecież trzej królowie
Jadą pokłon oddać Tobie!
A.A.: Jest' ochrona!, prosta, znaczy!
A.M: Hmm.. uwierzę jak zobaczę
KRÓL KACPER (K.K.): Panie nasz i Święty Boże
Poprzez góry, poprzez morze
Przybywamy tu w pokorze
By ci serca dary złożyć
KRÓL MELCHIOR (K.M.): To kadzidło, mirra, złoto
Dary skromne przyjmij oto.
KRÓL BALTAZAR (K.B.): No, i jeszcze nasze serca
Cóż możemy Ci dać więcej!
Ś.J.: Zacni króle, jakże milo
Że aż trzech tu was przybyło
M.B.: Patrzcie, do was się uśmiecha
Myślę, bardzo was tu czekał
A.A.: Ja przepraszam za pytanie
Racz wybaczyt’, jaśnie Panie
Jam prostaczek, angieł marnyj
Czy z was jeden nie był czarny?.
K.K.: Był, był, o anielski bracie
-W niebie pamięć dobrą macie-
Już ci to wyjaśniam chętnie;
Był, lecz został prezydentem...
W Ameryce to się działo
No i trzech nas tu zostało...
A.A.: Aaa!!! Wsio jasna!!!
A.M.: Są pasterze!
Bogu dzięki mówiąc szczerze!
J.: Baczność! Do hołdu przedstawicieli ludu prostego, marsz!
M.B.: Ach witajcie nam pasterze!
Ś. J.: Przysiągłbym że to żołnierze!
K.: Panie, takżeśmy spieszyli,
Żeśmy darów nie zdążyli
Przygotować, ale siebie
Dajem w służbę wam w potrzebie!
J.: Będziem chronić swego Pana
Nuże, bracia! na kolana!
S.: Gdy trza będzie, damy życie!
M.B.: Bóg nagrodził was obficie
Że tę serc ofiarność wielką
I obdarzy łaską wszelką...
Ś. J.: Jak was zwą, kochani bracia
-Kuba- Wojtek -a mnie Jasiek!...
K.K.: Ktoś się do nas znowu zbliża
K.M.: Jakaś dziewka strasznie chyża
K.B.: Ależ pędzi ta dziewoja
S.: Toż to Jagna! córka moja!
Służy w Heroda dworze
Co tu robi o tej porze?!
JG.:Więc to jest nasz Mesjasz Miły
Bądź pochwalon!... Nie mam siły...
Ale błagam! się zbierajcie!
I czym prędzej uciekajcie!
S.: Jagno, czekaj, co się dzieje!
JG.: Tatko?? Niechaj tatko wieje!
Jakiś diabeł tutaj leci
Pragnie zabić Boże dziecię!
Jakiż żużel czy też zazel!
A.M.: Może diabeł to Azazel?!
JG.: Tak! Tak! Właśnie tak mówili
Jakiś dwóch –też diabli byli
Więc leciałem by was ostrzec
Że piekielnik chce tu dotrzeć
Lecz po drodze ja widziała
Jak żołnierzy masa cała
Pod Heroda rozkazami
Zabijają tysiącami
Wszelkie dzieci w okolicy
Starsze, młodsze- bez różnicy
Krwi niewinnej całe może
Rozpacz, śmierć o Boże! Boże!
A.M.: Nie płacz, Jagno, wszyscy oni
Są już święci w Boga domu
Za Jezusa życie dali
Chociaż jeszcze tacy mali...
A więc szatan ludzi skusił
Zawsze łotr coś zepsuć musi
Trzeba nam się więc pilnować
Do obrony przygotować
Pewnie zaraz zgraja przyjdzie...
A.A.: Wątpię jednak czy stąd wyjdzie
Pany króle! tu się schowat'
Jak coś, z fl'anki atakowat'
Zaś pasterze z drugiej strony
Stworzyt' także pas obrony
JG.: I ja też się chce gdzieś przydać
A.A.: Ty z Maryją będziesz chyba!
Święty Józef będzie z wami,
My rozprawim się z czortami.
Nu, i dobrze się tam schowat’
Na mój rozkaz atakowat’!
A.M.: Brawo, Andr'ej, doskonale!
Masz Ty generalski talent
A.A.: By w Rasii chronit’ duszę
Ciągle z piekłem wal’czyt’ muszę...
K.K.: Hej uwaga! Idą świnie!
Diabły, Herod wojsko z nimi!
A.A.: Nu, tak łatwo to nie będzie
Atakowat’ po komendzie!
J.: Niech nam Pan Bóg dopomoże
Będziem walczyć w imię Boże!
H: To ta Szopa! znam te strony
Patrzcie- żadnej tu obrony!
Lecz wprost nad nią gwiazda świeci
Widać jest tu Boże Dziecię!
D.A.: Wojsko! - wszystko tu obstawić!
Nic z łap moich go nie zbawi?!
D.R.: Kuuuu...rza stopa!, gdzie anieli
Gdzie obrońcy się podzieli!!!
M.B.: Czego od nas tutaj chcecie?
D.A.: Oddaj mi tu swoje dziecię
Ś.J.: Wiesz, że ci go nie oddamy
D.A.: Wszystkich was pozabijamy!
A ja chwałą się okryję,
Kiedy Boga sam zabije!
H.: Szybko! Króla tego zabij!
Zanim władzy mnie pozbawi!
D.B.: On zabije tu małego...
D.R.: Ma kanalia dopiąć swego?
Księciem nieba ma być, świnia?
O nie, lepiej nam już zginąć,
Niż się płaszczyć przed debilem!... (do Azazela)
Te, Azazel... czekaj chwile
Myśmy zdanie, wiesz,... zmienili
Chybaśmy... nie wybaczyli...
D.B.: Mieli sprzątnąć cię anieli
Ale, że nie dolecieli
Więc im chyba pomożemy
Długi uregulujemy!
(tłuką Azazela)
D.R.: Masz za donos!
D.B.: Masz za baty!
D.A. O! pójdziecie wy za kraty!
Żywcem zedrę ja z was skórę
D.B.: Najpierw to nas złap w ogóle!
D.R. Pozwól że ciut mocniej zdzielę! (Azazel pada nieprzytomny)
- Za ukrytą to kamerę!
H.: zdrada! Wojsko- wszystkich zabić!
A.A.: Ja bym radził ich zostawit'
H.: Co to? Kto to?
A.A.: Do ataku!!...
(akcja, obrońcy błyskawicznie z zaskoczenia zwyciężają siły Heroda)
No, i co powiesz chłopaku?!
H.: Skąd was tutaj diabli wzięli
D.M.: My nie czorty, lecz anieli
-to królowie i pasterze
H.: Pasterz z bronią?- coś nie wierzę!
K.: My szkoliliśmy się w GROMIE
S.: Dla łowiecek, ku obronie!
(żołnierze Heroda rzucają broń, i uciekają)
J.: Gonić ich?
A.M.: Niech uciekają, nam tu już nie zagrażają
Nie ma ich, to po kłopocie (do Heroda)
-świetne wojsko masz... w odwrocie
K.M.: (pokazuje na diabły) A co z nimi?
A.M.: Mówiąc szczerze,
własnym oczom ja nie wierzę
-we dwóch Azazela zlali
Jakby nam tu pomagali...(do Boruty i Rokity)
Czemu drania żeście zbili
Czyżbyście się nawrócili?
Boga żeście ratowali?!!
-nie pojmuję! już zgłupiałem!
D.B.: O, nie myślcie se, anieli,
Żeśmy Go ratować chcieli!
D.R.: Nie myśleli my o Bogu
Mieliśmy prywatny powód
D.B.: Drań ten skrzywdził nas okrutnie
-więc musieliśmy go stuknąć...
A.M.: Więc to z zemsty?! –jasne wreszcie!
Opowiecie nam w areszcie...
A.A.: Ejże, Misza, co Ty?! Proszę,
Chociaż diabłów ja nie znoszę
Przecież jednak nam pomogli!...
Ja bym radził- puść ich wolnych...
M.B.: Oczywiście! Tak, Michale,
Choć nie chcieli może wcale,
Jednak wzięli naszą stronę!
Wezmę więc ich też w obronę...
A.M.: Matko Boża! O, Królowo!
Mym rozkazem Twoje słowo...
A więc wolni już jesteście
D.B.: Pomyśl! - może tego nie chcesz?!
Bo spotkamy się wrogami!!
A.M.: Wtedy się policzym z wami
A.A.: A ja rogi wam odstr'el'e
I powieszę na kos'ciel'e,
Ś.J.: lecz, tym razem dziękujemy
I się w zgodzie rozstaniemy
D.R.: Podziękowań my nie chcemy
I do piekła se idziemy
Lecz nam dajcie Azazela...
A.M.: A możecie go zabierać
D.B.: My, jak tylko tam wrócimy
To wieść taką rozpuścimy,
Ze to z jego tylko winy
Pan Bóg przeżył. Lucyfera
Weźmie pewnie wnet cholera
I go skaże na banicję
Może też na prohibicję!! (znikają)
A.M.: Jednak diabeł, to jest diabeł!
Zło w nim siedzi, nie ma rady...(na Heroda pokazuje)
No a co z tym zrobić draniem?
ŚMIERĆ (ŚM): Sprawa ma już rozwiązanie!
A.A.: S'miert'!, a szto ty robisz tutaj?!
ŚM.: Kwiatki wącham...! Nie bądź głupi!
Chyba jasne jest, co robie
Rozkaz mam, wyobraź sobie!
Posłał mnie tu Pan Bóg z nieba... (do Heroda)
Twoje rządy skrócić trzeba
Krew dziecięcą dziś przelałeś
No, i se przeholowałeś
Tym rozkazem bez pardonu
Zażyj proszę... pawulonik...(Herod osuwa się nieżywy)
Ojoj, jak się tu rozłożył
A miał 100 lat rządów dożyć...
Dobra, lecę, bom spóźniona... Nara wszystkim!
A.M.: Cześć, szalona!
ŚM.: Niech go tylko ktoś pochowa...
A.M.: Dobra jest, spokojna głowa...
Ś.J.: Chciałem wszystkim podziękować
Żeście chcieli nas ratować
M.B.: Narażaliście swe życie...
Bóg nagrodzi was obficie!
K.B.: Żaden problem- daje słowo!
S.: Zaszczyt to jest służyć Bogu.
Ś.J.: Nie ma jednak tu co zwlekać,
Wojsko wróci, czas uciekać!
Do Egiptu więc ruszymy...
K.M.: Z chęcią potowarzyszymy...
K.K.: Nam po drodze to do domów
K.: I my służyć chcemy Bogu
J.: Ale Kubo, nasze stada?
K.: Pan Bóg nimi będzie władać
Za 2 dni do nich wrócimy
Tylko ich odprowadzimy...
S.: A ty, Jagno?
JG.: Z wami idę,
Ja z tym dworem już się brzydzę
Chcę i ja wam usługiwać
Ś.J.: Będziesz kiedyś świętą chyba...
A.M.: Oczywiście, my też z wami
Wszak jesteśmy aniołami...
M.B.: Więc ruszajmy w Imię Boże!
Łaska jego nam pomoże
NARRATOR: I odeszli do Egiptu
Czas nam minął niezbyt szybko
Bo jasełka długie były
Mam nadzieję- nie znudziły
Pracy przy nich było sporo
I wysiłku- do umoru
Lecz na Bożą to jest chwałę
Chociaż mało doskonałe.
I na koniec - morał damy!
Wszystko co złe- pokonamy,
Jeśli Bogu służyć chcemy!!
A wam wszystkim - DZIĘKUJEMY!!!