“Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały.
Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”
Kontakt pomiędzy rodzicem i dzieckiem jest sprawą bardzo osobistą.
I. Jak pomóc dzieciom, by radziły sobie z własnymi uczuciami.
Każdy z nas (lub większość) był wspaniałym rodzicem, zanim jeszcze miał własne dzieci. Doskonale wówczas wiedzieliśmy, dlaczego inni mają z nimi problemy. Później gdy zostaliśmy rodzicami własnych dzieci, wszystko się zmieniło. Życie z dziećmi uczy nas pokory. Każdego ranka mówimy “Dzisiaj będzie inaczej” i każdego ranka powtarza się to samo co przedtem “Jej dałaś więcej niż mnie”, “To różowy kubek, ja chcę niebieski”, “On mnie uderzył”, “ Nie lubię mleka, ono jest ohydne”.
Autorki książki radzą jak pomóc dzieciom, aby radziły sobie z własnymi uczuciami.
“... Dzieci potrzebują tego, aby ich uczucia były akceptowane i doceniane”.
1. Słuchaj dziecka spokojnie i z uwagą.
2. Zaakceptuj jego uczucia: “Och, mmm, rozumiem”.
3. Określ te uczucia: “To frustrujące”, “Och to straszne”, “Wygląda na to, że jesteś wściekły”, “Musiało to być dla Ciebie przykre”.
4. Zamień pragnienia dziecka w fantazję: “Pragnę wyczarować dla Ciebie całą kiść bananów”, “Zaraz wyczaruję dla Ciebie wszystkie te piękne lale...”.
Autorki mówią, że “...Wszystkie uczucia można zaakceptować, ale pewne działania należy ograniczyć. Widzę, jak jesteś zły na brata. Powiedz mu, co chcesz, słowami, nie pięściami...”. Zastanawiamy się jednak na pewno nad kilkoma pytaniami:
1. Czy to ważne, aby zawsze wczuwać się w przeżycia dziecka?
Autorki odpowiadają: “Nie. Wiele naszych rozmów z dziećmi jest przypadkową wymianą zdań. Jeżeli dziecko mówi: “Dzisiaj po szkole idę do Kasi” - nie wydaje się konieczne, aby należało odpowiedzieć “A więc postanowiłeś, że odwiedzisz przyjaciółkę dzisiaj po południu”. Zwykle: “Dobrze, że mi to mówisz” - będzie wystarczającą odpowiedzią. okazją do “wczuwania się” jest moment, kiedy dziecko chce nam powiedzieć, co czuje. Odwzajemnienie jego pozytywnych uczuć nie stanowi większego problemu. Nie jest trudno odpowiedzieć na dziecięcy okrzyk: “Dostałem dzisiaj A z matematyki” - z równym entuzjazmem: “A! Musisz być bardzo szczęśliwy!”. Natomiast negatywne emocje dziecka wymagają o wiele większej zręczności. Dlatego musimy pozbyć się naszych starych ciągotek do ignorowania, zaprzeczania, moralizowania itd.
2. Co jest złego, gdy pytamy dziecka wprost: “Dlaczego tak to odczuwasz?”
Niektóre dzieci potrafią powiedzieć, że się boją, są złe lub nieszczęśliwe. Dla wielu jednak pytanie: “dlaczego?” tylko powiększa ich problem. Do pierwotnego zmartwienia dochodzi jeszcze to, że dziecko musi teraz analizować przyczynę i dać rozsądne wyjaśnienie. Bardzo często dzieci nie wiedzą, dlaczego tak się czują, jak się czują. Innym razem nie mają chęci odpowiadać, ponieważ czują, że w oczach dorosłych to, co powiedzą, może wydać się nie dość przekonujące. Dużo bardziej pomocne dla nieszczęśliwego malca jest, gdy usłyszy: “Widzę, że coś cię smuci?”, niż pytanie: “Co się stało?”, “Dlaczego tak to odczuwasz?”. Łatwiej przecież rozmawiać z kimś, kto akceptuje twoje uczucia, niż z kimś, kto zmusza Cię do wyjaśnień.
3. Czy powinniśmy dawać dzieciom do zrozumienia, że zgadzamy się z ich uczuciami?
Dzieci nie potrzebują, abyśmy podzielili ich uczucia, one chcą być rozumiane. Zdanie: “Masz zupełna rację”, może być satysfakcjonujące przez chwilę, ale jednocześnie przeszkadza dziecku w przemyśleniu spraw: “Tym czego człowiek - w każdym wieku - potrzebuje najbardziej, gdy ma kłopoty, jest nie zgodność z jego zdaniem lub jej brak, lecz zrozumienie wobec przebytych doświadczeń.
4. Jeżeli takie ważne jest pokazanie dziecku, że je rozumiemy, to co złego jest w prostym powiedzeniu “Wiem, co czujesz?”.
Problem z powiedzeniem: “Wiem co czujesz”, polega na tym, że niektóre dzieci po prostu nam nie uwierzą. Odpowiedzą: “Nie , nie wiesz”. Jeżeli jednak potraktujesz kłopot dziecka jako wyjątkowy (“Pierwszy dzień w szkole musi być straszny, do tylu nowych rzeczy trzeba się przyzwyczaić”), wtedy ono wie, że ty rzeczywiście je rozumiesz.
5. Przypuśćmy, że staram się identyfikować z uczuciami dziecka, lecz okazuje się, że się mylę. Co wtedy?
Żadna szkoda. Twoje dziecko szybko to sprostuje. Byłoby zarozumiałością twierdzić, że zawsze wiadomo, co druga osoba czuje. Możemy jednak, a nawet powinniśmy próbować zrozumieć uczucia naszych dzieci. Nie zawsze nam się to uda, ale nasze wysiłki zostaną jednak docenione
6. Wiemy, że powinniśmy akceptować uczucia, ale trudno zachować spokój, gdy słyszymy od własnego dziecka: “Nienawidzę Cię!”, “Jesteś głupi!”.
Autorki wyjaśniają, że jeżeli “Nienawidzę Cię!” sprawia Ci przykrość, możesz powiedzieć dziecku: “Nie lubię, gdy tak mówisz.” “Jeżeli jesteś o coś zły, powiedz mi to w inny sposób. Wtedy być może będę mógł Ci pomóc.”
7. Czy jest jakiś inny sposób pomocy zmartwionemu dziecku?
Na podstawie obserwacji autorki odkryły, że kiedy ich dzieci są
w największym stopniu wytrącone z równowagi, czasem aktywność fizyczna może przynieść ulgę. Niektóre rozłoszczone dzieci uspokoiły się po ciśnięciu poduszką, ryczeniu jak lew, rzucaniu strzałkami do tarczy. Jednak czynnością, która wydaje się najwygodniejsza dla rodziców oraz najbardziej satysfakcjonująca dla dziecka - jest przedstawienie uczuć na rysunku.
8. Dlaczego nie należy dawać dzieciom rady, kiedy mają problem?
Kiedy dajemy dziecku radę lub natychmiastowe rozwiązanie, odbieramy mu możliwość radzenia sobie z własnymi problemami i szukania własnych rozwiązań. Ale oczywiście czasem można coś poradzić.
Zalecenia jakie dają autorki książki:
1. Zazwyczaj dzieci sprzeciwiają się, kiedy odpowiadamy im słowami.
2. Są dzieci, które wolą nie rozmawiać, kiedy są zmartwione. W takich wypadkach zdarza się, że już sama obecność mamy lub taty jest wystarczająca.
3. Niektóre dzieci złoszczą się, gdy usiłując przedstawić swoje wzburzenie, spotykają się z poprawną, lecz chłodną odpowiedzią rodziców.
4. Dzieci nie lubią, gdy rodzice reagują z większym zaangażowaniem, niż tego wymaga sytuacja.
5. Dzieci nie lubią również, gdy rodzice powtarzają epitety, jakimi same się obrzucają np. uważasz że jesteś brzydki, głupi itp.
II. Zachęcenie do współpracy.
Spójrzmy najpierw na pewne metody najczęściej stosowane przez dorosłych, aby skłonić dzieci do współdziałania.
1. Obwinianie i oskarżanie (“Ślady twoich brudnych palców, są znowu na drzwiach! Dlaczego zawsze to robisz? Co się z tobą dzieje? Czy nigdy nie możesz zrobić czegoś dobrze? Ty mnie nigdy nie słuchasz”).
2. Przezywanie (“Ale z Ciebie flejtuch. Taki brud w pokoju. Daj naprawię ten rower. Sam wiesz, jaki z Ciebie mechanik od siedmiu boleści”).
3. Straszenie (“Jeżeli jeszcze raz dotkniesz tej lampy, dostaniesz klapsa”).
4. Rozkazy (“Natychmiast masz uprzątnąć swój pokój”).
5. Wykłady i moralizowanie (“Czy sądzisz, że to ładnie zabrać mi książkę? Widzę, że nie zdajesz sobie sprawy, jak ważne są dobre maniery ... itp.”).
6. Ostrzeżenia (“Bądź ostrożny! Chcesz spać?...”).
7. Postawa męczennika (“Czy widzisz te siwe włosy? To przez Ciebie. Wpędzisz mnie do grobu”.
8. Porównania (“Dlaczego nie możesz być bardziej podobny do brata? On dobrze się uczy”).
9. Sarkazm (“Wiedziałeś, że jutro masz klasówkę i zostawiłeś swoją książkę w szkole? Och pięknie! To genialny pomysł!”).
10. Proroctwa (“Bądź takim egoistą nadal. Zobaczysz, nikt nigdy nie będzie chciał się z tobą bawić. Nie będziesz miał przyjaciół”).
Aby zachęcić dziecko do współpracy autorki radzą, żeby spróbować jeden ze sposobów:
1. Opisz co widzisz lub przedstaw problem (“Na łóżku leży mokry ręcznik”).
2. Udziel informacji (“Ten ręcznik moczy mój koc”).
3. Powiedz to jednym słowem (“Ręcznik”).
4. Opisz co czujesz (“Nie lubię spać w mokrym łóżku”).
5. Napisz liścik (Powyżej wieszaka na ręczniki - “Proszę, odwieś mnie na miejsce, abym mógł wyschnąć. Dziękuję, Twój ręcznik!”).
Pytania jakie sobie stawiamy po przeczytaniu tych sposobów:
1. Czy to, jak mówisz do dziecka, nie jest tak samo ważne, jak to co mówisz?
2. Jeżeli postawa jest taka ważna, po co zawracać sobie głowę słowami?
Sam wygląd oburzonego rodzica lub nuta pogardy, może głęboko zranić. Ale jeżeli dziecko w dodatku jest obrzucone słowami typu: “głupi”, “niedbały”, “nigdy się nie nauczysz” - jest ono podwójnie zranione.
III. Zamiast karania.
Doktor Haim Ginott mówi, że dziecko powinno odczuć konsekwencje swojego zachowania, ale nie w postaci kary. Problem stosowania kar polega na tym - tłumaczył Ginott - iż sposób ten po prostu nie skutkuje, gdyż powoduje rozterkę duchową i dziecko - zamiast poczucia winy, za to co zrobiło oraz myślenia nad tym, jak to naprawić - oddaje się całkowicie myślom o odwecie.
Zamiast karania autorki proponują:
1. Wskaż, w czym dziecko mogłoby Ci pomóc.
2. Wyraź ostry sprzeciw (nie atakując charakteru).
3. Wyraź swoje uczucia i oczekiwania.
4. Pokaż dziecku jak może naprawić zło.
5. Zaproponuj wybór.
6. Przejmij inicjatywę.
7. Daj dziecku odczuć konsekwencję złego zachowania.
Kiedy problem zostaje nierozwiązany, zwykle zakładamy, że jest bardziej złożony, niż wydawał się początkowo. Doradcy rodziców, konsultanci, doradcy małżeńscy opracowali szczegółowe metody rozwiązywania trudnych konfliktów.
Krok 1. Porozmawiaj o dziecięcych odczuciach i potrzebach.
Krok 2. Porozmawiaj o twoich odczuciach i potrzebach.
Krok 3. Wspólnie zastanówcie się nad znalezieniem obopólnie korzystnego rozwiązania.
Krok 4. Wypisz wszystkie pomysły bez oceniania ich.
Krok 5. Zadecyduj, który pomysł Ci się podoba, który nie, a który planujesz wprowadzić w życie.
IV. Zachęcenie do samodzielności.
Autorki książki wskazują sposoby zachęcenia dziecka do samodzielności.
1. Pozwól dziecku dokonać wyboru (Czy dzisiaj chcesz założyć szare, czy zielone spodnie?).
2. Okaż szacunek dla dziecięcych zmagań (“Słój trudno otworzyć. Czasem wystarczy, gdy postuka się łyżką w wieczko”).
3. Nie zadawaj zbyt wielu pytań (“Miło Cię widzieć. Witaj w domu.”).
4. Nie spiesz się z dawaniem odpowiedzi (“To ciekawe pytanie. Co o tym myślisz?”).
5. Zachęć dziecko do korzystania z cudzych rozwiązań (“Być może właściciel sklepu zoologicznego coś poradzi”).
6. Nie odbieraj nadziei.
Inne sposoby zachęcenia do samodzielności:
1. Pozwól dziecku samemu się czesać, ubierać ... .
2. Nie zajmuj się najdrobniejszymi szczegółami z życia dziecka.
3. Nie mów o dziecku w jego obecności.
4. Pozwól dziecku samemu odpowiadać na pytania.
5. Okaż szacunek dla ewentualnej “gotowości” dziecka.
6. Zwróć uwagę na zbyt częste mówienie “nie”. Zamiast mówić “nie”:
• udziel informacji (i nie używaj “nie”),
• zaakceptuj uczucia,
• opisz problem,
• kiedy to możliwe, zastąp “nie” wyrazem “tak”,
• daj sobie szansę do zastanowienia.
V. Pochwały.
Kilka zaleceń dotyczących stosowania pochwał:
1. Upewnij się, że twoja pochwała jest dostosowana do wieku dziecka.
2. Unikaj takiej pochwały, w której ukryta jest poprzednia słabość dziecka (np. “Wyglądasz dzisiaj ładniej niż wczoraj”).
3. Miej świadomość, że przesadny entuzjazm może kolidować z oczekiwaniami dziecka.
4. Musisz mieć świadomość, że dziecko wielokrotnie powtórzy to zachowanie, które opiszesz.
Pochwały i samoocena.
Zamiast chwalić:
1. Opisz, co czujesz (“Widzę czystą podłogę, książki równo ułożone na półce”).
2. Opisz, co czujesz (“Przyjemnie wejść do takiego pokoju”).
3. Podsumuj godne pochwały zachowanie dziecka (“Uporządkowałeś ołówki, kredki i ułożyłeś w oddzielnych pudełkach. To się nazywa porządek”).
Nie stawiajmy się w roli ani rodziców dobrych, ani złych, ani tolerancyjnych, ani autorytatywnych. Zacznijmy o sobie myśleć jako o ludziach z wielkimi możliwościami tworzenia i wprowadzania zmian. Współżycie i współpraca z dziećmi to proces długi i wyczerpujący. Wymagający serca, inteligencji i wytrwałości. Jeżeli nie udaje nam się żyć zgodnie z własnymi oczekiwaniami - a nie zawsze się udaje - bądźmy dla siebie takimi, jakimi jesteśmy dla naszych dzieci. Jeżeli nasze dzieci zasługują na tysiąc i jedną szansę, to dajmy sobie tysiąc szans - i jeszcze dwie.