„ROK PRZEDSZKOLAKA” 6-LATEK W SZKOLE CZY W PRZEDSZKOLU?
SZANSE I ZAGROŻENIA
Rok szkolny 2009/2010 będzie pierwszym rokiem, kiedy, w myśl założeń reformy edukacji, po raz pierwszy dzieci, które uczęszczały do przedszkola jako pięciolatki, będą mogły zacząć uczęszczać do pierwszej klasy szkoły podstawowej jako dzieci sześcioletnie, bez specjalistycznego orzeczenia poradni psychologiczno-pedagogicznej, a jedynie na podstawie oświadczenia woli rodziców. Dzieci, których rodzice nie zdecydują się, aby uczęszczały do szkoły, nadal będą mogły kontynuować naukę w przedszkolu i pójść do szkoły w trybie, w jakim odbywało się to dotychczas.
Jednocześnie gminy już w roku 2009/2010 mają obowiązek zapewnienia bezpłatnej edukacji przedszkolnej rodzicom tych pięciolatków, którzy wyrażą taką chęć. Ma to być pierwszy krok dla wprowadzenia obowiązkowego przedszkola dla pięciolatków od roku 2010/2011.
Nie jest to jedyna zmiana, bowiem idą za tym zmiany w podstawie programowej, wedle których zagadnienia wdrażane w klasie „zerowej” i w klasie pierwszej całkowicie przestałyby się dublować. W przypadku przedszkola oznacza to zaprzestanie nauki chociażby czytania, pisania i liczenia w przedszkolu i zarezerwowanie wdrażania tych umiejętności dla szkoły podstawowej.
W pracy swojej chciałabym pokrótce przedstawić szanse i zagrożenia jakie niesie ze sobą obniżenie wieku szkolnego o rok.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, jak będzie się przedstawiać sytuacja za kilka lat, wówczas, gdy do klasy pierwszej będą uczęszczały wyłącznie dzieci z tego samego rocznika. Być może okaże się, że z sytuacji takiej wynikają wyłącznie, albo głównie plusy i nikomu nie przyjdzie do głowy, że jest w tym coś niepokojącego, niestety na razie tak nie jest- jak wiadomo, przez najbliższe dwa lata dzieci w klasach pierwszych będą „wymieszane”, a szkoły będą musiały najpierw same się „uczyć”.
Jeżeli chodzi o plusy reformy to nasuwają się one same i jest ich bardzo wiele, znacznie więcej niż zagrożeń, zwłaszcza jeśli patrzeć długofalowo.
Obecnie Polska ma najniższe w Unii Europejskiej wskaźniki upowszechnienia wychowania przedszkolnego. Aktualnie wychowaniem przedszkolnym objęte jest średnio 44% dzieci w wieku 3 do 6 lat. To niedobrze. Przesłanki, aby rozpocząć edukację przedszkolną wcześniej i objąć nią jak najwięcej dzieci mają charakter fundamentalny i nie sposób z nimi polemizować. Pozwolę przytoczyć sobie wykaz jaki podaje informator Ministerstwa Edukacji Narodowej „Rok Przedszkolaka”:
• znacząca część możliwości intelektualnych człowieka kształtuje się w pierwszych latach jego życia
• wczesna edukacja najefektywniej pomaga wyrównywać szanse edukacyjne dzieci zagrożonych wykluczeniem społecznym
• umiejętności, które dzieci wyniosą z przedszkola będą procentować w szkole
• uczestnictwo w grupie przedszkolnej stwarza szczególną okazję do rozwijania dojrzałości emocjonalnej
• grupa rówieśnicza i nawiązywane w niej pod kierunkiem nauczyciela relacje stanowią sprzyjające środowisko nabywania umiejętności językowych
• wychowanie przedszkolne jest cenną okazją do nabywania doświadczeń w trakcie zabawy
• wychowanie przedszkolne pozwala wzbogacić wartości i doświadczenia wyniesione z domu o doświadczenia rówieśników.
• obecność dziecka w grupie przedszkolnej stwarza nauczycielom możliwość jego profesjonalnej obserwacji
• w przedszkolu można skutecznie kształtować gotowość dziecka do nauki szkolnej i przygotować je do uczenia się przez całe życie i przez to zapewnić mu lepsze szanse edukacyjne.
Sądzę, że wszystkie wymienione korzyści powinny być naturalną konsekwencją upowszechnienia wychowania przedszkolnego i jest to tylko kwestia czasu. Nie sposób przecież nie zauważać, że wcześniejsze obcowanie z rówieśnikami w grupie, czy nauka pod kierunkiem nauczyciela przedszkola to szybszy i bardziej gruntowny rozwój i lepsze przygotowanie do nauki w szkole, a także w dalszej perspektywie do dorosłego życia. Nie można także odmówić słuszności stwierdzeniu, ze wcześniejsze i bardziej powszechne przedszkole to możliwość lepszej i skuteczniejszej obserwacji dziecka pod kątem jego mocnych i słabych stron, a co za tym idzie, szybsze i lepsze eliminowanie zagrożeń.
Niestety, są jednak także minusy reformy, przynajmniej na razie.
Niedobrym pomysłem wydaje się nadgorliwość w jej wdrażaniu. Powstaje pytanie, czy fakt, że początkowo w tych samych pierwszych klasach uczyć się będą siedmiolatkowie, którzy w zerówce mieli możliwość przyswoić podstawy czytania i pisania wraz z dziećmi sześcioletnimi, które będą tę wiedzę musiały przyswajać całkowicie od podstaw, nie wpłynie negatywnie na psychikę młodszych dzieci, które mogą poczuć się gorsze od swoich starszych kolegów, co z kolei może znacząco wpłynąć na ich stosunek do nauki.
Inny problem jest taki, jak dzieci sześcioletnie, które nie miały nawet do czynienia z nauką w zerówce, nagle odnajdą się w nowej szkolnej rzeczywistości, gdy przyjdzie im chodzić na normalnych prawach do tej samej szkoły, do której uczęszczają dwunastolatkowi, podczas gdy, a wygląda na to, że to prawie pewne, ich rówieśników będzie tam jak na lekarstwo, choć ten sam problem dotyka także siedmiolatków, więc nie jest to jakaś drastyczna, czy osobna sytuacja, gorzej jest jeśli chodzi o pierwsze zagadnienie.
Kolejny problem- czy nauczycielki szkolne, które do tej pory miały w pierwszych klasach z dziećmi na ogół przygotowanymi poradzą sobie z tak diametralnie nową sytuacją, a właściwie trzema: po pierwsze dostają dzieci, które trzeba uczyć zupełnych podstaw, po drugie grupy są z definicji wymieszane pod tym względem, po trzecie wreszcie pracują w oparciu o zupełnie nowy program. Nie podważam tu broń Boże kompetencji w/w nauczycielek, chodzi raczej o to, czy nie za dużo tego nowego na raz.
Ostatnie wreszcie pytanie, wcale nie najmniej ważne, czy szkoły podstawowe będą i mogą być logistycznie i organizacyjnie gotowe do wdrożenia założeń reformy w tak krótkim czasie, bo przecież o tym, że wejdzie ona w życie wiadomo praktycznie od niedawna.
Podsumowując, wydaje się, ze sama reforma, która stawia sobie ambitny cel zmiany podstaw programowych, w połączeniu z upowszechnieniem wychowania przedszkolnego wśród dzieci jest słuszna i nie wydaje mi się, aby poważniejsze błędy tkwiły u jej podstaw. Dużym minusem omawianego przedsięwzięcia, jest jednak duży pośpiech, który może zaowocować bylejakością i powstaniem problemów, których można uniknąć. Sądzę, że należy żałować, iż jej twórcy nie zdecydowali się na dwuletnie vacatio legis, które z jednej strony umożliwiłoby przygotowanie się do niej gminom, placówkom i samym nauczycielom, z drugiej zaś wyeliminowałoby problem mieszania roczników w tych samych klasach.