Czy Halloween jest tylko zabawnym festiwalem przebrań, czy może skrywa mroczniejsze tło? Oto pytanie, które od lat podsyca zarówno zapalone dyskusje, jak i niewinne debaty przy herbacie. W Polsce, gdzie jeszcze niedawno to amerykańskie święto budziło głównie zaskoczenie, coraz więcej ludzi wciela się 31 października w wampiry, wiedźmy i zombi, uczestnicząc w swoistym karnawale strachu.
Jednak, czy w XXI wieku naprawdę wierzymy, że Halloween to coś więcej niż zabawa? Może obawy o okultyzm są po prostu nieuzasadnione – przynajmniej w tej wersji, którą znamy z dyniami, kostiumami i „cukierek albo psikus”.
Strach to biznes
Zacznijmy od jednej niepodważalnej prawdy: współczesne Halloween to potężny biznes. Dynie, kostiumy, dekoracje, cukierki – wszystko to generuje milionowe obroty w USA, ale też coraz większe dochody w Polsce. Sieci handlowe prześcigają się w tworzeniu odpowiedniej atmosfery, bo – co tu kryć – my po prostu lubimy się bać. Cieszymy się na widok plastikowych czaszek i pajęczyn, chociaż ich symbolika straciła już dawno swoją pierwotną moc. Dla wielu Halloween jest tylko kolejną okazją do zabawy, a dla firm – do zarobku.
Przez ten pryzmat patrząc, Halloween wydaje się być raczej komercyjnym festiwalem, który ma niewiele wspólnego z dawnym kultem zmarłych. Współczesna wersja tego święta to raczej karnawał w wersji makabrycznej niż realne zaangażowanie w okultyzm czy duchowość.
Korzenie, które straszą
Ale nie zapominajmy, że korzenie Halloween faktycznie mają coś z mistycznej symboliki. Wywodzi się ono z celtyckiego święta Samhain, obchodzonego na przełomie lata i zimy, kiedy to – według wierzeń – zasłona między światem żywych i umarłych stawała się najcieńsza. To wtedy duchy miały możliwość powrotu, co wywoływało lęk, ale też skłaniało do rytuałów, które miały je uszanować. Dziś jednak, nawet jeśli wciąż dostrzegamy ślady tej historii, najczęściej są one już tylko tłem dla kolorowej zabawy, która z duchowością nie ma wiele wspólnego.
Okultyzm czy zabawa?
Niektórzy twierdzą, że Halloween to święto propagujące ciemne siły. Trudno im jednak znaleźć w tej tezie rzeczywiste potwierdzenie. Halloween, przynajmniej w jego współczesnej wersji, nie różni się już aż tak bardzo od zabawy w teatr. To trochę jak maskarada z wyraźnym scenariuszem: mamy się bać, ale tylko tak, jak się boimy oglądając horror – z dreszczem, ale z uśmiechem na końcu.
To właśnie ten balans – pomiędzy strachem a rozrywką – sprawia, że Halloween cieszy się tak dużą popularnością. Ludzie chcą poczuć dreszczyk emocji, nie angażując się przy tym w mistyczne rytuały. Dla większości z nas Halloween to zaledwie gra – teatr jednego wieczoru, w którym to my decydujemy, co tak naprawdę jest realne, a co tylko kostiumem.
Zabawa czy wartości?
Wszystko to pokazuje, że Halloween w XXI wieku to wybór. Możemy traktować je jako okazję do wzięcia udziału w beztroskiej zabawie albo nadać mu osobiste, głębsze znaczenie. Każdy decyduje, co chce w tym dniu uczcić – czy to przyjemność wynikającą z kolekcji słodyczy, dreszcz emocji wywołany przez horrorowy makijaż, czy – ostatecznie – pamięć o tych, których już z nami nie ma.
Bo może Halloween to tak naprawdę coś, co każdy z nas może dostosować do własnych potrzeb, stając się nie groźnym rytuałem, ale kolejną okazją do bycia przez chwilę kimś innym. W końcu wszyscy lubimy czasem być kimś innym – zwłaszcza w świecie, który często wymaga od nas maskowania prawdziwych emocji i lęków.
I choć zapewne nie zabraknie głosów, że Halloween sprowadza nas na manowce, warto pamiętać, że za maskami, upiorami i pajęczynami kryje się zwykła ludzka potrzeba oderwania się na chwilę od codzienności.