Pszczółka Basia nie miała szczęścia. Od kiedy pojawiła się na świecie, los jej nie oszczędzał. Jej mama, po tym, jak wydostała się z kokonu, dowiedziała się, że jej córeczka będzie miała tylko jedno sprawne skrzydełko – Ach, jakaż to tragedia – lamentowały ciocie, babcie, wujkowie – Biedna pszczółka, jak mi jej szkoda. Taka kruszyna, a już skazana na cierpienie – dopowiadali inni. Tylko jej mamusia była spokojna, szczęśliwa i pogodzona z tym, co spotkało Basię. Z wielkim roztkliwieniem i ogromną miłością przyglądała się swej córeczce. Dla niej była małych skarbem, perełką rozjaśniającą jej życie. Opiekowała się nią tak jak pozostałymi pszczółkami, nigdy nie wyróżniała jej w specjalny sposób. Każdego dnia powtarzała swej córeczce, że jest wyjątkowa, wspaniała, a dla mamy jest jak cieplutki promyczek słoneczka.
Pszczółka wiedziała, że jej ciałko nie jest tak sprawne, jak pozostałych kolegów i ko-leżanek, ale mama wytłumaczyła jej, że nie musi się czuć gorsza z tego powodu i żyć tak jak jej rówieśnicy.
Basia była szczęśliwym owadem. Pomagała mamie w codziennych czynnościach, na tyle, na ile pozwalało jej na to jej sprawne skrzydełko. Rodzice i rodzeństwo przyzwyczaili się do niej, nie oczekiwali od niej niemożliwego, ale też nie było im smutno z powodu jej choroby. Sił do codziennych zmagań dodawała jej ich miłość i wsparcie.
Nadszedł jednak ten dzień, w którym pszczółka poszła do szkoły, by uczyć się najbar-dziej pożytecznych rzeczy, i tak jak jej koledzy zdobywać kolejne sprawności.
Mamusia przyleciała razem z nią do szkoły podstawowej imienia Wesołego Ula. Cieszyła się, a jej serce rozpierała radość, że jej kruszyna, którą jeszcze wczoraj pielęgnowała i kładła do łóżka, dawała smoczek, jest już tak samodzielna i dojrzała, by przekroczyć próg szkoły.
Mama Pszczółka pocałowała czule swą ukochaną pociechę, skrzydełkami pomachała jej na do widzenia, po czym z oczkami pełnymi łez pofrunęła do domu, by posprzątać i ugo-tować posiłek.
Basia wychowana w atmosferze pełnej akceptacji i była śmiałą, rezolutną pszczółką, która nie miała kłopotów z nawiązywaniem nowych przyjaźni.
A więc, gdy tylko pojawiła się w klasie, od razu podeszłą do koleżanki, by się przywi-tać i zapoznać z nią:
Mam na imię Basia, a ty? – popatrzyła na znajomą i uśmiechnęła się promiennie do kole-żanki.
Nic mnie to nie obchodzi, jak masz na imię – warknęła pszczółka Zosia – Wyglądasz okropnie. Po co ucięłaś sobie skrzydełko? – dodała, po czym zaśmiała się szyderczo
Basia spuściła główkę, jej czułki zrobiły się nagle granatowa ze smutku, a piekące policz-ki zdradzały, że zawstydziła się bardzo niemiłym komentarzem koleżanki.
Nie zamierzała jednak długo oddawać się negatywnym emocjom – Jest jeszcze tylu uczniów, na pewno ktoś mnie polubi – pomyślała z nadzieją i ruszyła w stronę gromady pszczółek, by szukać przyjaciół.
Przejrzała się wokoło i zobaczyła w kącie sali kilkoro rozgadanych, roześmianych pierw-szoklasistów, którzy opowiadali jeden przez drugiego gdzie mieszkają, jak mają na imię, ile rodzeństwa, oraz zwierzali się, jakie są ich ulubione potrawy.
Basia bez namysłu poleciała w ich stronę. Już w drodze jej usta wychyliły się w pięknym, pogodnym uśmiechu. Nie mogła się doczekać kiedy i ona opowie o sobie parę słów.
Cześć, mam na imię Basia. Cieszę się, że mogę was poznać. Na pewno będzie nam się miło razem uczyło – rzekła radośnie, po czym rozpromieniła się jeszcze bardziej.
Niestety i tutaj pszczółki okazały się niekoleżeńskie, i tak jak Zosia odepchnęły Basię.
Idź stąd kaleko. Nie będziesz się z nami bawić. My nie przyjmujemy do grupy takich głu-pich, kalekich pszczółek. Z jednym skrzydełkiem to ty się do niczego nie nadajesz – rzekł oschle Paweł.
Basia poczuła się okropnie. Łezki napłynęły jej do oczu, a serduszko przeszyło bardzo nieprzyjemne uczucie. Słowa kolegi bardzo ją zabolały.
W tym momencie do Sali weszła Pani Wychowawczyni. Przywitała skinieniem głowy pozo-stałych nauczycieli, na stoliku położyła pomarańczowy dziennik, a w ręku trzymała pęk klu-czy, które dzwoniły jej delikatnie przy każdym ruchu.
Witajcie moje kochane dzieci. Jest mi bardzo miło was widzieć. Od tech chwili jesteście uczniami naszej szkoły. Życzę wam wiele sukcesów na pierwszej, odpowiedzialnej drodze waszego życia – powiedziała miękkim, dumnym głosem i leniwym ruchem poprawiła wy-krzywione okulary, uśmiechnęła się promiennie do swych podopiecznych, po czym doda-ła:
Teraz proszę, by każdy z was opowiedział coś o sobie ponieważ chciałabym was lepiej poznać, moje kochane dzieci.
Po słowach Pani wychowawczyni kilka skrzydełek najbardziej rezolutnych pszczółek poszybowało w górę. Prawie wszyscy uczniowie chcieli się przedstawić jako pierwsi. Tylko Basia siedziała cichutko w kącie sali, zraniona przez niemądrych kolegów. Serduszko tak bardzo ją bolało, że nie miała ochoty po raz kolejny opowiadać o sobie, bo dwie poprzednie próby przedstawienia siebie, skończyły się u niej rozczarowaniem.
Pani Pszczoła, ku wielkiemu zdziwieniu klasy, jako pierwszą poprosiła o wypowiedź niepełnosprawną Basię.
Kochanie opowiedz nam coś o sobie – zagadnęła wychowawczyni, wskazując jednocześnie skrzydełkiem na smutną uczennicę.
Basia niechętnie poniosła się z krzesła, grzecznie skinęła główką w geście podzięko-wania za wybór jej do odpowiedzi i rzekła:
Mam na imię Basia. Lubię oglądać telewizję, często pomagam mamie w pracach domo-wych, zmywam naczynia, pieczemy razem ciasteczka lub robimy pyszne kanapki na wspólny wieczór z moim rodzeństwem. Kocham swoją rodzinę za to, że nie robią mi krzywdy, są mili i uprzejmi dla mnie. W wolnych chwilach wraz ze bratem chodzimy grać w karty z najstarszymi pszczołami – odpowiedziała. Każde słowo tkwiło jej w gardle, było jej bardzo smutno, a jej serduszko nadal pamiętało, jak niesprawiedliwie potraktowali ją koledzy – Nie tak wyobrażałam sobie pierwszy dzień w szkole – pomyślała z goryczą.
Pani Pszczoła ucieszyła się z wypowiedzi Basi. Była dumna, że tak rezolutna, mądra i odpowiedzialna uczennica będzie chodziła do jej klasy.
Koledzy i koleżanki niepełnosprawnej pszczółki poczerwienieli ze wstydu. Było im naprawdę przykro, że tak pochopnie ją ocenili.
Nagle wszyscy zaczęli bić jej brawo z zachwytu nad tym, jak wspaniałym i wartościowym Basia jest owadem.
Ona jednak nie cieszyła się z owacji pozostałych pszczółek. Im głośniej klaskała sala, tym trudniej jej było trudniej powstrzymać się od płaczu. Było jej przykro, i nie zależało jej na podziwie nowo poznanych kolegów.
W końcu nie wytrzymała i łezki popłynęły jej delikatnie z oczu. Pani Pszczoła zauwa-żyła to, podeszła do Basi, objęła ją czule skrzydełkiem i spytała:
Co ci się stało skarbie? Dlaczego jesteś taka smutna? Ktoś sprawił ci przykrość?
Basia zacisnęła zęby i rzekła:
Nie proszę pani. Nic mi nie jest. To chyba alergia – dodała drżącym głosem.
Na pewno kochanie? Może potrzebujesz, by ktoś zabrał cię do pielęgniarki? – dopytywała zatroskana nauczycielka.
Nagle wstał Paweł.
Proszę pani ja wiem co dolega Basi – wycedził drżącym, niepewnym głosem, a jego twarz poczerwieniała jak wiśnia.
Tak ? – odwróciła się w jego stronę Pani Pszczoła – No to śmiało, powiedz. Może razem wymyślimy, jak jej pomóc – odrzekła z nadzieją nauczycielka.
To moja wina, sprawiłem jej przykrość. Ale czuję się z tym naprawdę okropnie. Przepra-szam Cię Basiu – rzekł zawstydzony, skubiąc nerwowo czułki.
Twarz niepełnosprawnej pszczółki natychmiast pojaśniała. Poczuła się tak, jakby z serduszka spadł jej bardzo ciężki kamień. Uśmiechnęła się w duchu. Pofrunęła do kolegi, pomachała skrzydełkiem w geście pojednania i powiedziała:
Cieszę się, że zmieniłeś o mnie zdanie. Mam nadzieje, że kiedyś zostaniemy przyjaciółmi.
To była jednorazowa, przykra przygoda rezolutnej pszczółki Basi. Od tej pory uczniowie odnosili się do niej z szacunkiem i pokochali ją szczerze, za to, że pomimo prze-ciwności losu potrafi być pogodna i otwarta na innych.