Inscenizacja wg opowiadania Wiery Badalskiej pt. "Cztery motylki"
Narrator: Na zielonej pachnącej łące pod lasem fruwały wesoło cztery motylki.
Jeden był biały jak kwiatek rumianku.
Drugi – żółty jak kwiatek dziewanny.
Trzeci błękitny jak kwiatuszek cykorii.
A czwarty?
Czwarty był jeszcze inny. Miał szarobrązowe skrzydełka niby kora topoli rosnącej pod lasem.
Przyleciała wrona. Co to będzie, co to będzie?
Wrona: Jestem głodną wroną.
Z daleka widzę motylki i mam wielką na nie ochotę.
Narrator: Motylki zobaczyły niebezpieczeństwo.
Przez chwilkę kręciły się bezradnie, trzepotały skrzydełkami.
Motylki: Co my teraz zrobimy? Schowajmy się.
Biały motylek: Gdzie by tu się skryć?
Błękitny motylek: A na łące pełno kwiatów.
Biały motylek: Usiądę na białym rumianku nie będzie mnie widać.
Żółty motylek: A ja wtulę się w kwiatuszek dziewanny, który jest żółty jak moje piękne skrzydełka.
Błękitny motylek: A ja błękitny motylek przycupnę na kwiatuszku cykorii, co nad rowem
Rośnie.
Narrator: A ten czwarty, szarobrązowy, długo fruwał nad łąką. Przerażony był bardzo, bo wrona była tuż, tuż!
Szarobrązowy motylek: co ja teraz zrobię, co ja zrobię?
Już wiem usiądę prędziutko na pniu topoli, przytulę się do szarobrązowej kory już mnie nie będzie widać.
Narrator: Jak powiedział tak zrobił. A tym czasem przyleciała wrona nad łąkę. Rozgląda się.
Wrona: Co się stało? Gdzie podziały się cztery motylki? Moje przysmaki?
Przecież fruwały tu przed chwilą. Jaka jestem zła i głodna.
Przechytrzyły mnie motylki, ja im jeszcze pokażę.
Żółty motylek: Nie ma już niebezpieczeństwa możemy już fruwać. Trzy, cztery start.
Narrator: Motylki zerwały się z gościnnych kwiatków i znów beztrosko fruwały nad pachnącą łąką. A wrona ze złości odleciała do lasu. Mówię Wam jaka była wściekła. I ba...rdzo zdziwiona. A minę miała taką - O!.....