Bajka o Toruniu
Narrator:
Co to za miasto pięknie pachnące,
z miodowych, smacznych pierników słynące?
I z Katarzynki, co po rzece pływała
ogromowi turystów miasto pokazywała.
To miejsce domem Kopernika się stało,
i wznosząc pomnik hołd mu oddało.
Tu Krzywa Wieża, co z rzeką toczyła boje,
znalazła w mieście swoją ostoję.
Tu zamki, kościoły, baszty i mury
wznoszą się ponad białawe chmury.
Lecz kiedyś historia miasta była taka,
że trzeba było posłać po pana Fliska.
Mateusz miał na imię wybawiciel miasta
Mateusz:
Uwolnię miasto od żab – i basta!
Zagram na skrzypeczkach przyjemną melodię
i moim Torunianom przysługę dużą zrobię.
Będę grał melodię przyjemną dla ucha,
która wszystkie żabki w mig udobrucha.
Będą skakać za melodią ze skrzypiec płynącą,
aż wydostaną się z miasta, na bagna, za rzekę rwącą.
Narrator:
Skrzypce Flisaka miały wielką moc
i wyprowadziły żaby z miasta w szarą, ciemną noc.
Flisaka Mateusza nagroda za to spotkała
i pojął Martę za żonę, tak jak władza miasta chciała.
A w mieście urzędował wtedy burmistrz – Jędrzej na imię mu było
i wiedzcie, że to naprawdę wszystko się wydarzyło.
Lecz chcecie wiedzieć więcej,
co dalej w mieście się działo?
To usiądźcie wygodnie i posłuchajcie śmiało.
Jak to się stało, że nasze miasto Toruniem zostało nazwane
i w piękną rzekę Wisłę do dziś jest odziane?
Na jednej z uliczek miasta, piękna baszta stała,
była bardzo smutna, kolegów nie miała.
Stała ciągle sama, nudno bez przerwy jej było,
nic nadzwyczajnego w jej murach się nie kryło.
Poznała koleżankę – rzekę Wisłę, co przez miasto przepływała.
i z nią w długie pogawędki bez ustanku się wdawała.
Baszta:
Zazdroszczę Ci Wisełko, że pływasz przez miasta, doliny i góry,
a ja ciągle stoję i patrzę się w chmury.
Moje życie nie jest ciekawe i barwne jak Twoje.
Ty masz ciągłe przygody a ja tu tylko stoję.
Już nie będę Cię słuchać, nie będę zazdrościć
i w moich progach nie będziesz już często gościć.
Narrator:
Lecz Wisła uparta była i w progach baszty często gościła,
Jej fale ciągle podmywały ściany baszty,
tak, że mogły runąć jej ceglane maszty.
Baszta swe prośby do Wisły kierowała,
by ta przestała to robić i jej nie podmywała.
Baszta:
Nie podmywaj mnie, bo runę
i zburzą się moje ściany
a wtedy wielkie będą to dla mnie rany.
Wisła:
To – ruń baszto i więcej już nie narzekaj
a jak umiesz – to przede mną uciekaj.
Narrator:
Akurat w tej okolicy dwaj kupcy przechodzili
i usłyszeli nazwę miasta, co je odwiedzili.
Już wiedzieli, że Toruń to miasto jest nazywane,
a to wszystko przez mury, co przez Wisłę były podmywane.
Jeszcze jedną historię Wam opowiemy,
jak to powstały pierniki, które zaraz zjemy.
Pewien piekarz miejscowy, co do wypieków dar pewny miał,
bardzo się rozchorował i nie mógł już piec pierników, choć bardzo tego chciał.
Poprosił o pomoc swą córkę ukochaną,
przez wszystkich Torunian Katarzyną zwaną.
Chętnie podjęła się ona wyzwania,
choć nie bez obaw ani załamania.
Katarzyna:
Oj ciężko mi będzie pierniczki upiec,
czy się pojawi na nie jakiś kupiec?
Ale spróbuję, podejmę wyzwanie
i zrobię pierniki na ojca kazanie.
Wyrobię ciasto, włożę do pieca,
to dla mnie będzie ogromna heca.
Narrator:
Jak powiedziała, tak też zrobiła
i pyszne pierniki nowe stworzyła.
To od imienia córki swą nazwę otrzymają
i Katarzynkami do dziś się nazywają.
Oto wszystkie historie moi drodzy mili,
w krótkich opowiastkach żeśmy Wam je przedstawili.
Byście miasta historię krótką poznali,
a potem wszystkim innym wkoło powiadali.
Lecz co to za miasto pytacie mieszczanie?
To jest mój Toruń – drodzy Torunianie.