X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 49125
Przesłano:

Księżniczka Sylwia i tajemnica zasypanej studni. Bajka dla dzieci

„Księżniczka Sylwia i tajemnica zasypanej studni”

Dawno, dawno temu istniał zamek ,którego ruiny istnieją do dnia dzisiejszego. Zamek początkowo drewniany szybko nabierał świetności, okalały go solidne ceglane mury oraz brama wjazdowa chroniąca wjazd do zamku.
Było piękne lipcowe popołudnie roku 1293 kiedy drzwi komnaty zamku krzyżackiego w Pokrzywnie zamknęły się z ogromnym impetem . To wiatr hulający po zamku płatał niejednokrotnie figle tym, którzy w głuszy zamkowej szukali chłodu oraz chwili wytchnienia po ciężkim dniu związanym z licznymi dworskimi obowiązkami. Komnata córki Komtura Henryka usadowiona była w południowej wieży zamku. W komnacie oprócz pięknego łoża stolika i krzeseł była piękna ozdobiona wykwintnymi zawiasami skrzynia, gdzie dziewczyna trzymała swoje osobiste rzeczy. Nad skrzynią wisiał obraz matki. Duży ozdobny kominek w zimowe dni dawał tak pożądane ciepło. Księżniczka Sylwia przygotowywała się do popołudniowej przechadzki po włościach zamku i okolicznych polach, gdzie trwały żniwa. Piękne lipcowe dni były okazją do zaczerpnięcia świeżego powierza po porannej nauce, którą pobierała księżniczka od dam dworu. Cudne złote kłosy wiły się na wietrze, oczekując na żniwiarzy pracujących ciężko o tej porze roku przy zbiorach. Słońce chylące się ku zachodowi nie sponiewierało już delikatnej skóry księżniczki. Jej piękny długi za pas warkocz opleciony wiankiem utkanym ze świeżych kwiatów był powodem do dumy. Księżniczka już obmyślała, jakie atrakcje pojawią się na jej osiemnastych urodzinach, które miały się odbyć ostatniego dnia sierpnia. Zaproszono gości, a wśród nich Komtur zamku w Grudziądzu wraz z synem Marcinem. Od dawna trwały starania, by Księżniczka Sylwia i syn Wielkiego Mistrza Wernera, urzędującego w grudziądzkim zamku, zostali małżeństwem. Sylwia błagała ojca, aby tego nie robił. Ten jednak, nieugięty w swoich działaniach, oznajmił jej, że po osiemnastych urodzinach poślubi Marcina. Związek ten według ojca umocniłby jego pozycję jako Komtura .
Sylwia była córką Henryka Brabantusa, stanowczego i groźnego władcy zamku, który w swej surowości nie pozwalał księżniczce na wyprawy, choćby nawet do położonego nieopodal Grudziądza, gdzie kwitnący handel dzięki rzece Wiśle i obfitość bazarów, na których oferowano przepiękne suknie, sprowadzane z dalekich krain, były nie lada pokusą dla młodej panny. Brabantus był pierwszym Komturem zamku. Henryk był wdowcem od wielu lat. Mama Sylwii – Maria umarła rodząc siostrę Sylwii – Elwirę.
Elwira była młodsza od Sylwii o trzy wiosny. Była zupełnym przeciwieństwem Sylwii. Kruczoczarne włosy osłaniały jej groźne spojrzenie. Nie lubiła kwiatów ani otaczającej jej przyrody. Gardziła ludźmi. Mimo iż Sylwia i Elwira były siostrami, ich podobieństwo zwłaszcza w sferze charakteru, było znikome. Król nie ożenił się po raz drugi twierdząc ,iż nigdy nie złamie przysięgi danej Marii.
Maria była przepiękną kobietą, życzliwą, strofującą niejednokrotnie Henryka przed pochopnymi i nerwowymi decyzjami. Dbała o zamek, mieszkańców zamku oraz ludność okolic przylegających do zamku. Często wstawiała się za słabszymi oraz w obronie pokrzywdzonych. Bardzo kochała swojego męża.
Mieszkańcy zamku i okolic uwielbiali Sylwię, jej charakter, uśmiech i empatię, którą darzyła każdego mieszkańca. Uśmiechnięta i wesoła zawsze służyła radom i pomocą. Niejednokrotnie ojciec musiał ją upominać, iż wykonywanie pewnych czynności nie przystoi córce władcy zamku.
Podczas przechadzek księżniczka niejednokrotnie zwróciła uwagę na chłopca o imieniu Michał. Pochodził z terenów obecnej Gruty, a wraz rodzicami osiedlili się na terenie dzisiejszej wsi Plemięta na wzgórzu. Był to bardzo skromny, lecz czysty i solidnie wybudowany dom przez ojca Michała – Jana. Miał cztery okna, drzwi i piękny słomiany dach. Ze szczytu wzgórza, na którym był usadowiony, widać było mieszkańców czerpiących wodę z wielkiej studni, dzikie ptactwo podążające w przepięknych kluczach. Rodzice Michała byli bardzo uczciwymi ludźmi ciężko pracującymi w swoim niewielkim gospodarstwie okalającym dzisiejsze tereny wsi. Posiadali kilka zwierząt hodowlanych oraz psa Roko. Mama Michała – Zosia prócz codziennych obowiązków wytwarzała przepiękne haftowane obrusy, które ozdabiały niejednokrotnie stoły u samego Komtura i innych ważnych dworzan. Tata Michała był nie tylko człowiekiem uczciwym, ale potrafił również pisać, co w tamtejszych czasach było rzadkością i było powodem do dumy. Sam Michał już jako młody chłopiec potrafił czytać i pisać, korzystając z wiedzy ojca. Jego przepiękne pióra zdobiły skromną izbę, gdzie prócz stołu ustawione były własnoręcznie wykonane krzesła.
Siostra Sylwii była bardzo zazdrosną dziewczynką. Mimo iż nie miała piętnastu lat, szczegółowo opowiadała ojcu, gdy tylko zauważyła swoją siostrę podczas niechcianych przez ojca czynności.
Sylwia niejednokrotnie przechadzając się po okolicach spotykała Michała podczas prac w polu wysyłając mu delikatny i życzliwy uśmiech. Chłopiec wiedząc jednak, kim jest Sylwia, tylko kłaniał się zdejmując czapkę. Zdawał sobie sprawę z charakteru jej ojca i pozycji księżniczki oraz kary za próbę nawiązania kontaktu.
Sylwia uwielbiała przyrodę i ludzi. Oni odwdzięczali się jej tym samym. Kochała biedronki, motyle, piękne kwiaty i spacery o każdej porze dnia. Niejednokrotnie myślała o Michale, lecz nie śmiała nawet spytać ojca wiedząc, że taki związek spotkałby się z jego ogromną nieprzychylnością.
Pewnego poranka spacerując w okolicy zamku, trzymając przepiękny bukiet świeżo zerwanych kwitów, nagle natknęła się na Michała niosącego do zamku zapakowane, wyhaftowane obrusy na zamkowe stoły. To była miłość od pierwszego wejrzenia, nie mogli oderwać od siebie wzroku. Spotykali się potajemnie przyrzekając sobie miłość na wieki.
Obiecali sobie, iż w osiemnaste urodziny Sylwii uciekną wspólnie i będą żyć długo i szczęśliwie.
Siostra Sylwii – Elwira przejrzała plany siostry i powiedziała o nich ojcu, który nie mógł uwierzyć, że jego ukochana córka planuje zabrać swoje kosztowności i uciec z synem prostego chłopa, co było niedopuszczalne.
Na terenie dzisiejszej szkoły w Plemiętach usadowiona była studnia, która zaopatrywała okolicznych mieszkańców w krystalicznie czystą wodę. Wykorzystywano ją do picia, karmienia zwierząt oraz podlewania przydomowych ogródków. Nie prowadzono w tym czasie wojen. Żyło się dostatnio i spokojnie. Przymocowany do studni ogromny żuraw był efektem pracy wielu okolicznych mieszkańców, w tym ojca Michała.
Nadszedł dzień zaplanowanej ucieczki, księżniczka już dzień szybciej kazała osiodłać konia pod pretekstem porannej przejażdżki. Kosztowności, które posiadała, choć niewielkie, dla wielu były nieosiągalne i starczyłyby na wiele lat spokojnego życia z daleka od tyranii ojca i zazdrosnej siostry. Zaszyła je w specjalnie przygotowanych kieszeniach, aby nie zgubić ich podczas jazdy. Tej nocy Sylwia nie zmrużyła oka, bijąc się z myślami do ostatniej chwili. Jeszcze na godzinę przed świtem Sylwia czmychnęła ukradkiem, ukrywając się pod osłoną nocy. Nie było łatwo wydostać się z wieży, ale księżniczka była sprytna i wykorzystała nieuwagę strażników pilnujących dostępu do wieży.
Gdy dojechała na miejsce spotkania, około pół godziny później przy studni zastała tylko tajemniczą postać w kapturze. Bardzo się bała, wiedziała już, że nie jest to Michał. Był to jej ojciec, który powiadomiony przez Elwirę nakazał pojmać i zgładzić Michała w lochach zamku. Była to kara za zakazany związek chłopca z księżniczką.
Rozpacz Sylwii była tak wielka, że gdy dowiedziała się od ojca, co stało się z jej ukochanym rzuciła się w ogromną studnię wraz z kosztownościami i zginęła.
Legenda mówi , że ojciec Sylwii do nikogo już nigdy nic nie przemówił. Podobno jego serce pękło z rozpaczy po stracie córki. Siostra Elwira dowiedziawszy się, jakie skutki przyniosła jej zazdrość, płakała do końca swoich dni.
Pogrążeni w żałobie mieszkańcy zasypali studnię, która przypominała im o księżniczce Sylwii i Michale ,którzy za swoje uczucie zapłacili najwyższą cenę.
Od tej pory w letnie przepiękne poranki, tuż przed świtem, gdy jeszcze mgła unosi się nad ziemią, niejednokrotnie widziano tajemniczą parę spacerującą po plemięckich polach wśród złotych kłosów . Bukiet księżniczki na jej włosach jest taki sam, jak wtedy kiedy, spacerowała samotnie, podziwiając złote pola w letnie popołudnia, jej suknia nadal delikatnie dotyka ziemi. Miłość Michała i Sylwii przetrwała wiecznie.
Legenda głosi że jedno z piór, znajdujące się w naszym muzeum, przetrwało do dziś wraz z przepiękną haftowaną serwetą, którą w rozpaczy po utracie syna wyhaftowała mama Michała. Podczas prac polowych mieszkańcy niejednokrotnie napotykali przedmioty używane przez ówczesnych rolników. Być może w ziemi ukryty jest też majątek księżniczki. W ruinach zaś jeszcze nocami słychać płacz Elwiry, szlochającej po stracie siostry.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.