Analiza i interpretacja wiersza Edwarda Stachury „Uspokojenie”.
Edward Stachura pisał przez całe życie jedną książkę ( pełna biografia poety w: M. Buchowski, „Stachura. Biografia i legenda”, Opole 1992), ciągle od początku zajmując się tymi samymi problemami, nurtującymi jego umysł. Sted (bo tak nazwany był przez przyjaciół) był wędrowcem, obieżyświatem, który wędrował po Europie i po polskiej prowincji, zwłaszcza po Kujawach, gdzie mieszkała jego rodzina. Był on też specyficznym przykładem połączenia w jedno swego życia i twórczości pisarskiej. Był człowiekiem, który pisał, jak żył i żył, jak pisał. Termin Henryka Berezy „życiopisanie”, jak etykietka rozpoznawcza przylgnął do Stachury, tworząc jeszcze jeden mit wokół jego osoby. Krytycy rozpatrują twórczość poety z perspektywy jego samobójczej śmierci, legendy, jaka narosła wokół niego, przysparzając mu przyjaciół i wrogów w latach 80 – tych XX w. Mało kto skupia się na poezji, gdyż przyćmiła ją sława wierszy śpiewanych, przez samego poetę czy przez zespół SDM.
Wędrowanie w głąb siebie, zmartwychwstanie, symbol domu – ciała, jaskinia, kamień, siła poezji, która, która pozwala na liryczną interpretację tajemnicy bytu, to punkty zawarte w poniższej interpretacji. Wiersz pochodzi z poematu „Dużo ognia”, a napisany został w 1959 roku.
Uspokojenie
„Wydarzyła mi uspokojenie ta chwila
i kamień odwalić od tajemnic
i kamień odwalony ucałować
i zajrzeć w jaskinie moje tajemnice
Cicho jest niepomiernie i mężność
w domostwach moich kościach
w krąg obiegły mnie dziwne zwierzęta
tańce wolne odprawiać radosność
Nieprzebrana jest chwila wiersza łaska
która mi skinąć bym w sobie popadł
i tam ujrzanym więcej nie płakał
i podziękował weselnym raz płakaniem
i wyszedłem na łąki”
[E. Stachura, „Uspokojenie” w: „Taki wieczór choć rano”, Warszawa 1987, s. 39]
Najważniejszym problemem wyłuskanym z tkanki tekstu wiersza „Uspokojenie” jest aspekt istnienia w ciągłym zagrożeniu śmiercią, istnienia na cienkiej granicy między dwoma światami i spojrzenie za zasłonę, co jest za? Nie mniej ważny jest motyw wędrowania. W pierwszej strofie wiersza podmiot liryczny schodzi do podziemi, mówiąc: „i zajrzeć w jaskinie moje tajemnice”. Ale nie są to zwykłe jaskinie, do których wchodzą turyści, by podziwiać stalaktyty. Jaskinia jest łonem matki, jest miejscem ukrycia się Zeusa, przez nią też Demeter schodziła do Hadesu, w poszukiwaniu córki Kory. Dla Platona ona wyraża znikomość wiedzy ludzkiej, mizerie perspektyw na poznanie świata. Jest też w końcu miejscem kultu, misteriów, a w religii chrześcijańskiej symbolizuje grotę narodzin Chrystusa, a swej dychotomii jednocześnie jego grób. Natomiast podmiot liryczny schodzi w głębię własnego „ja”, do korzeni, do źródeł, do podświadomości, do przyczyn swego postępowania. Liryczny tok wyznania ukazuje sytuacje podmiotu, który w chwili uspokojenia doznaje łaski przyglądania się sobie od wewnątrz, patrzy w lustro na swe wewnętrzne odbicie i schodzi coraz niżej do intymnych obszarów psychiki.
W strofie ostatniej podmiot liryczny wyznaje: „i tam ujrzanym więcej nie płakał”. Gdzie ujrzanym? W sobie. Gdy ujrzał siebie w „domostwach moich kościach”, pogodził się ze sobą, zapłakał i doznał uspokojenia. Poczuł sytość końca drogi.
Należy też zatrzymać się nad metaforą zawartą w strofie drugiej: „cicho jest niepomiernie i mężność w domostwach moich kościach”. Gdzie znalazł się podmiot liryczny? I kim on w końcu jest? Czy to ktoś, kto nie wyraża zgody na rzeczywistość i w proteście zamyka się we własnej skorupie? Czy może to ktoś zmęczony po walce z zewnętrznym światem, ktoś zrezygnowany, salwujący się ucieczką do siebie? Ktoś doznający spokoju po raz pierwszy? Podmiot liryczny wyznaje nam: „cicho jest (...) i mężność w domostwach moich kościach”. Czym jest owa mężność? Krzepkość, hart ducha, odwaga, rytm raźno bijącego serca, kłóci się niejako z obrazem poranionego introwertyka, a jednak o niej mówi się tu jednoznacznie. Ważny jest tu wers zawarty w tej samej strofie: „ w domostwach moich kościach”, nasuwający linię skojarzeń: dom – intymność – ciało. Człowiek nosi w sobie całe życie archetyp domu, azyl, bezpieczną przystań, miejsce najintymniejsze. Starodawny obyczaj układania kości zwierząt (np. poroże, uzębienie, fragmenty szkieletu) pod fundament przyszłego domu, ma tu swoje znaczenie. Czyniono tak, wierząc, iż ten rytuał zapewni pomyślność domowi i odpędzi złe duchy. Ziemia- kości- ciało-dom. Wszystkie te wyrażenia o ogromnej treści i zakresie stykają się na płaszczyźnie semantycznej, maja swój wspólny znak, zbiór dla wcześniej wysnutych skojarzeń.
Innym aspektem wędrówki jest podróż inicjacyjna, rytuał dojrzewania przez poznawanie siebie w kontakcie ze światem. Młody człowiek – podmiot liryczny - poznaje tajemnice swego „ja”, jest zaskoczony, czyje się niepewnie, gdy mówi: „w krąg obiegły nie dziwne zwierzęta”. Te „zwierzęta” to myśli, popędy, kompleksy, fobie, a może idee. I te zwierzęta tańczą nasycone „radosnością” (neologizm językowy – radość nosić). Dojrzewanie, wchodzenie w życie, poznawanie świata i siebie przez kontakt ze światem, jest ważnym procesem w życiu człowieka. Któż z nas nie przyśnił snu, który nie ma zakończenia, nie zadał pytania, na które ciągle nie ma, kto odpowiedzieć? W dotarciu do końca wędrówki w głąb siebie, pomaga podmiotowi lirycznemu w strofie trzeciej „wiersza łaska, która mi skinąć bym w sobie popadł”. To poezja jest sposobem na niezagubienie się w labiryncie własnej osobowości i narzędziem służącym do przetarcia lustra, które pokazuje zafałszowany obraz świata.
Finałem zakończenia wędrówki w dół jest motyw zmartwychwstania. To o poranku Chrystus mówi do Marii: ‘noli me tangere”. Podmiot liryczny w pierwszej strofie wiersza zmartwychwstał, co dopiero, zstąpił do czeluści swej jaźni, siłą swej osobowości odrzucił ją, jakby odwalał kamień: „i kamień odwalić od tajemnic” i odrodził się na nowo. Jest tu zawarta symbolika walki światła i ciemności. Jaskinia to ciemność, odwalony kamień (czyżby ten sam, co na grobie Chrystusa?) to mężność, a zmartwychwstanie to wyjście ku światłu, na łąki, czyli w wiosnę i nowy dzień. Ktoś zmartwychwstał i wyszedł na łąki, odrzucił stare lęki, znalazł odpowiedzi na dawne pytania, a może dośnił swój nieskończony sen?
Wiersz „Uspokojenie” E. Stachury wpisuje się w długi szereg utworów poruszających tematykę egzystencjalną. Jego specyficzna warstwa językowa i niegramatyczność poszczególnych wersów, mogą odrzucać od dogłębnej analizy. Niemniej warto pochylić nad tym krótkim składającym się z trzech strof utworem. Tajemniczy ostatni wers może sugerować, że wiersz jest nieskończony, co zdarzało się Stachurze, dla mnie jest jednoznacznym drogowskazem, gdzie trzeba iść: „i wyszedłem na łąki”.