X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 48433
Przesłano:

Książka dla każdego - "Opowieści z Narnii". Propagowanie czytelnictwa wśród młodzieży

Książka dla każdego – „Opowieści z Narnii”
(apel propagujący czytelnictwo wśród młodzieży)

KONFERANSJER:
Witamy Dyrekcję, Nauczycieli i Was, Uczniów, na kolejnym apelu, który ma za zadanie propagowanie czytelnictwa wśród młodzieży. Dziś spróbujemy Was zabrać w fantastyczny świat „Opowieści z Narnii” – cyklu powieści uznawanych przez czytelników za utwory, które w przedziwny sposób przenoszą człowieka w świat fantazji, a jednocześnie prezentują uniwersalne wartości, którymi powinni kierować się w życiu dzieci, młodzież, dorośli.
Przenieśmy się teraz w lata 60 XX wieku. Zapraszamy!

Scena I
(wchodzą dziennikarka i pan Lewis; siadają przy stoliku i zaczynają rozmowę)
DZIENNIKARZ: Witam Państwa, dziś w naszym studio gościem jest znany pisarz, autor takich powieści jak: „Lew, czarownica i stara szafa”, „Książę Kaspian”, „Podróż >>Wędrowca do Świtu<<”, „Srebrne krzesło”, Koń i jego chłopiec”, „Siostrzeniec czarodzieja”, „Ostatnia bitwa”, czyli wspaniałego cyklu „Opowieści z Narnii” – pan Clive Staples Lewis. Porozmawiamy z nim o jego życiu i karierze.
PAN LEWIS: Witam wszystkich bardzo serdecznie!
DZIENNIKARZ: Przejdźmy do pytań. Jest Pan irlandzkim pisarzem. Gdzie się Pan urodził?
PAN LEWIS: W Belfaści, w zamożnej protestanckiej rodzinie?
DZIENNIKARZ: Jak nazywali się Pana rodzice, miał Pan rodzeństwo?
PAN LEWIS: Mój ocjec nazywał się Albert James Lewis – był prawnikiem, matka miała na imię Florence – była córka protestanckiego pastora. Miałem starszego brata Warenna.
DZIENNIKARZ: Czym interesował się Pan, będąc małym chłopcem?
PAN LEWIS: Uwielbiałem spędzać czas w bibliotece rodziców, czytać książki o rycerzach i zwierzętach prezentujących cechy ludzkie. Bardzo lubiłem sam wymyślać historie i je opowiadać.
DZIENNIKARZ: A jak było z okresem nauki?
PAN LEWIS: Trudno mi o tym mówić. Było to po śmierci mojej matki i wiązało się to z zawiłościami w moim życiu. Przestałem dogadywać się z ojcem. Potem był koszmar związany ze szkołą z internatem, do której trafiłem. To sprawiło, że przestałem wierzyć w Boga, zająłem się magią i mitologią, pogłębiło się to wraz z osobą mojego prywatnego nauczyciela Kirkpatricka.
DZIENNIKARZ: To rzeczywiście skomplikowało się Panu życie?
PAN LEWIS: Ja tak nie uważałem.
DZIENNIKARZ: Co było później, skończył Pan edukację?
PAN LEWIS: Tak, ukończyłem w Oxfordzie studia z filozofii, filologii klasycznej i angielskiej. Choć musiałem je przerwać z powodu wybuchu wojny.
DZIENNIKARZ: Był Pan w wojsku?
PAN LEWIS: Tak, w pułku piechoty. Walczyłem wraz z moim przyjacielem we Francji – bardzo mocno przeżyłem jego śmierć, sam zostałem ranny. To jemu i przeżyciom związanym z walka poświęciłem mój debiutancki tomik?
DZIENNIKARZ: A jak było z Pana duchowością? Deklaruje się Pan jako chrześcijanin, ale wcześniej mówił nam Pan, że został ateistą?
PAN LEWIS: Powróciłem do chrześcijaństwa dzięki literaturze MacDonalda i Chestertona oraz rozmowach z Tolkienem i moim wykładowcą Owenem Barfieldem. Wstąpiłem do Kościoła Anglikańskiego.
DZIENNIKARZ: Co Pan robił podczas II wojny światowej? Też Pan walczył?
PAN LEWIS: Nie zostałem dopuszczony do służby wojskowej, pracowałem w radiu BBC.
DZIENNIKARZ: A teraz przejdźmy do Pana kariery zawodowej. Czym Pan się zajmuje?
PAN LEWIS: Jestem wykładowcą literatury średniowiecznej i renesansowej na Uniwersytecie w Cambridge. Współpracuję również z uniwersytetem Oxfordzkim i... piszę.
DZIENNIKARZ: Nawiązując do pisania, stworzył Pan niezwykły cykl powieści „Opowieści z Narnii”, w których zawiera Pan motywy chrześcijańskie, mitologiczne oraz zaczerpnięte z baśni irlandzkich i brytyjskich. Kiedy ukazały się one po raz pierwszy?
PAN LEWIS: Pierwsza z siedmiu części, czyli „Lew, czarownica i stara szafa” ukazała się w 1950 roku. Rzeczywiście zastosowałem w cyklu motywy z mitów, bo dzięki nim można nie tylko zobaczyć pewien wzór świętości, ale i także ją poczuć.
DZIENNIKARZ: Dzięki swej twórczości poznał Pan też swoją żonę – Joy Gresham?
PAN LEWIS: Tak, poznałem ją dzięki listom, które wymieniałem z czytelnikami. Była miłośniczka mojej twórczości. Postanowiła mnie osobiście poznać, a ja – zakochałem się i ożeniłem z nią.
DZIENNIKARZ: Dziękuję Panu za wyczerpujące odpowiedzi, do zobaczenia.
PAN LEWIS: Ja również dziękuję. Do widzenia. (wychodzi)
DZIENNIKARZ: Dziękuję też naszej studyjnej publiczności. Do zobaczenia już wkrótce.

Wychodzą; chwilę później wchodzi dziennikarz.
DZIENNIKARZ: Dziś to jest 22 listopada 1963 roku po długiej chorobie umarł wielki pisarz Clive Staples Lewis.

Scena II
KONFERANSJER:
Poznaliście autora „Opowieści z Narnii”, czas na postacie z cyklu (podczas czytania pojawiają się kolejne postacie)
Na początek czwórka bohaterów, która pojawia się trzech pierwszych częściach – zapraszamy Łucję – dziewczynkę, która bezgranicznie wierzyła Aslanowi i w swoim postępowaniu kierowała się sercem, dlatego w Narnii otrzymała tytuł „Królowej Łucji Mężnej”, Zuzannę – odważną i bardzo rozsądną osobę, którą nazwano „Królową Zuzanną Łagodną ”, Piotra zwanego „Wspaniałym” – dzielnego rycerz, który walczył, by Narnia uwolniła się spod władzy złej czarownicy, pierwszego króla na Ker-Paravelu oraz Edmunda – chłopca, który pogubił się w życiu, ale dzięki rodzeństwu i Aslanowi znalazł drogę do dobra i otrzymał tytuł „Edmunda Sprawiedliwego”. Za nimi podąża Profesor, w którego domu dzieci znalazły stara szafę i wejście do Narnii. Następna postacią jest przesympatyczny faun – pan Tumnus. Teraz czas na państwa Bobrów, którzy bardzo pomagali rodzeństwu w wypełnieniu ich misji i Drozda, który przyprowadził dzieci do Bobrów. Za nim zbliża się żądna władzy, okrutna i podstępna wiedźma – Biała Czarownica, dzięki której w całej Narnii panowała wieczna zima i nie było Bożego Narodzenia. Towarzyszą jej słudzy – szkaradny Karzeł i Wilk – Maugrim – komisarz policji Czarownicy – jego pojawienie się wzbudzało przerażenie w Narnijczykach. Kolejnym bohaterem, który osłabił moce wiedźmy jest święty Mikołaj.
ŚWIĘTY MIKOŁAJ: (wchodzi i mówi)
Ho, ho, ho (wręcza Piotrowi miecz i tarczę, Zuzannie łuk i strzały oraz róg, Łucji – nóż i flakonik z eliksirem)
KONFRANSJER: (wychodzą postacie) W kolejnych częściach cyklu spotkacie Księcia Kaspiana, któremu rodzeństwo będzie chciało pomóc w odzyskaniu tronu zawłaszczonego przez jego wuja – Miraza. Odważną, sprytną i wierną Aslanowi mysz – Pana Ryczypiska. Wiewiórkę Trajkotkę oraz wiele innych postaci. Bohaterem, który łączy wszystkie części cyklu jest Aslan – król puszczy, władca Narnii, którego powrotu wyczekują Narnijczycy, bo wiedzą, że dzięki niemu w krainie zapanuje dobro, pokój i bezpieczeństwo, a Biała Czarownica straci swą moc.
Postacie chwilę prezentują się na scenie i schodzą.

A teraz moi drodzy, przejdźmy do ostatniej części spotkania. Często słyszymy, jak promuje się czytelnictwo. Mówi się, że rodzice, dziadkowie powinni czytać swoim pociechom od najmłodszych lat. W akcje czytania włączają się też aktorzy, którzy czytają dzieciom, a kto czyta młodzieży? NIKT!!! A czy młodzież czyta? MOŻE... Dziś właśnie młodzi ludzie spróbują Wam poczytać i zachęcić do wzięcia książki do ręki i wejścia w świat wyobraźni, niezwykłości. Zapraszamy!

Scena III
(narratorzy czytają, a postacie odgrywają pantomimę; dekoracje dobrane do poszczególnych scen; podczas dialogów aktorzy nie mówią, poruszają ustami zgodnie z czytanym przez narratora tekstem – ważna mimika twarzy i gesty; narrator stoi lub siedzi na scenie)

SPOTKANIE Z PANEM TUMNUSEM
„Kiedy po blisko dziesięciu minutach doszła do światła, przekonała się, że to świeci latarnia na słupie. A kiedy tak stała i patrzyła na nią, rozmyślając, skąd się wzięła latarnia w środku lasu i co robić dalej, usłyszała odgłos zbliżających się kroków. Wkrótce potem bardzo dziwna postać z parasolem wynurzyła się spomiędzy drzew i weszła w krąg światła rzucany przez latarnię.
Dziwna istota była tylko trochę wyższa od Łucji. Od pasa w górę przypominała człowieka, ale jej nogi były nogami kozła (z czarnymi, połyskującymi w świetle latarni włoskami), a zamiast stóp miała najprawdziwsze kopytka. Miała też ogon, choć w pierwszej chwili Łucja go nie zauważyła, ponieważ był elegancko przewieszony przez trzymającą rozłożony parasol rękę, zapewne po to, aby nie ciągnął się po śniegu. Szyję miał okręconą czerwonym, wełnianym szalikiem, a jej skóra miała również lekko czerwoną barwę. Twarz wędrowca była dziwna, lecz miła. Miał krótką, ostro zakończoną bródkę i kręcące się włosy, z których wystawały dwa małe różki. W jednej ręce, jak już powiedziałem, trzymał otwarty, biały od śniegu parasol; w drugiej – kilka paczek owiniętych w brązowy papier, jakby wracał z zakupów przed Bożym Narodzeniem.
Był to Faun. Kiedy zobaczył Łucję, tak gwałtownie podskoczył z wrażenia, że wszystkie paczki wypadły mu z rąk.
- Boże miłosierny! – wykrzyknął.
- Dobry wieczór – powiedziała Łucja.
Faun był tak zajęty zbieraniem swoich paczek, że w pierwszej chwili nie odpowiedział na jej powitanie. Dopiero kiedy skończył, lekko się skłonił i powiedział:
- Dobry wieczór, dobry wieczór. Najmocniej przepraszam, nie chciałbym być zbyt natrętny, ale czy nie mylę się sądząc, że jesteś Córką Ewy?
- Mam na imię Łucja – odpowiedziała, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Ale czy nie jesteś – proszę mi wybaczyć – czy nie jesteś kimś, kogo się nazywa „dziewczynką"? – zapytał Faun.
- Oczywiście, że jestem dziewczynką – zgodziła się Łucja.
- Czy to znaczy, że jesteś człowiekiem?
- Oczywiście, że jestem człowiekiem – powiedziała Łucja coraz bardziej zdziwiona.
- Naturalnie, naturalnie. Cóż za głupiec ze mnie! Ale proszę zrozumieć, że nigdy jeszcze nie widziałem Syna Adama lub Córki Ewy. Strasznie się cieszę. Trzeba ci bowiem wiedzieć... – i tu urwał, jakby miał powiedzieć coś, czego nie zamierzał, ale w porę ugryzł się w język. – Bardzo mi przyjemnie. Pozwól, że się przedstawię. Nazywam się Tumnus.
- Bardzo mi miło pana poznać, panie Tumnus – powiedziała Łucja.
- A czy wolno mi zapytać, o Łucjo, Córko Ewy, w jaki sposób znalazłaś się w Narni?
- W Narni? A co to takiego? – zapytała Łucja.
- Przecież znajdujemy się w kraju, który nazywa się Narnią”.

Zmiana dekoracji.

W ZAMKU BIAŁEJ CZAROWNICY
„Teraz [Edmund] znalazł się w wielkiej, ponurej sali, podpartej wieloma kolumnami i – tak jak dziedziniec – pełnej posągów. Tuż przy drzwiach stał mały skamieniały faun z bardzo nieszczęśliwą miną i Edmund nie mógł się oprzeć wrażeniu, że może to być przyjaciel Łucji. W sali płonęła tylko jedna lampa. W kręgu jej światła siedziała Biała Czarownica.
- Przyszedłem, Wasza Królewska Wysokość – wyjąkał Edmund.
- Jak śmiałeś przyjść tu sam? – zapytała Czarownica głosem mrożącym krew w żyłach. – Czyż ci nie powiedziałam, żebyś przyprowadził ze sobą resztę?
- Niech Wasza Wysokość zechce mnie wysłuchać – powiedział Edmund. – Zrobiłem wszystko, co mogłem. Przyprowadziłem ich bardzo blisko stąd. Są w domku na szczycie tamy, jak się idzie w górę rzeki, z państwem Bobrami.
Na twarzy Czarownicy pojawił się powoli okrutny uśmiech. – Czy to wszystko, co chcesz mi powiedzieć?
- Nie, Wasza Wysokość. – I Edmund opowiedział jej dokładnie wszystko, co usłyszał zanim opuścił dom Bobrów.
- Co? Aslan? – krzyknęła Królowa. – Aslan! Czy to prawda? Jeśli się okaże, że mnie okłamujesz...
- Ja... ja tylko powtarzam, o czym oni mówili – wyjąkał Edmund.
Ale królowa przestała zwracać na niego uwagę i zaklaskała w dłonie. Nagle pojawił się ten sam karzeł, którego już widział za pierwszym razem.
- Przygotuj sanie – rozkazała – I załóż uprząż bez dzwonków. [...]
W tym samym czasie Edmund przeżywał swoje najgorsze chwile. Kiedy Karzeł odszedł, aby przygotować sanie do drogi, chłopiec spodziewał się, że Czarownica wreszcie zacznie być dla niego miła, jak obiecywała przy pierwszym spotkaniu. Tymczasem w ogóle się do niego nie odzywała, więc zebrał w sobie całą swą odwagę i powiedział:
- Wasza Wysokość, czy mógłbym dostać trochę Ptasiego Mleczka?
- Ty – ty – zamilknij, ty głupcze! – wrzasnęła Królowa, ale po chwili, jakby jej coś przyszło do głowy, powiedziała do siebie: – Nie byłoby jednak dobrze, gdyby ten gamoń zasłabł gdzieś po drodze – i jeszcze raz zaklaskała w dłonie. Natychmiast pojawił się inny Karzeł.
- Przynieś temu ludzkiemu pomiotowi coś do jedzenia i picia – rozkazała.
Karzeł zniknął, a za chwilę wrócił niosąc blaszaną miseczkę z odrobiną wody i blaszany talerz z kawałkiem suchego chleba. Wyszczerzył zęby w odrażający sposób, postawił naczynia na podłodze przed Edmundem i powiedział:
- Ptasie Mleczko dla małego księcia. Ha! ha! ha! ha!
- Zabierz to – odpowiedział Edmund nadąsany. – Nie będę jadł suchego chleba.
Ale Czarownica nagle odwróciła się do niego z tak strasznym wyrazem twarzy, że natychmiast przeprosił i zaczął żuć chleb, tak czerstwy, że trudno było go ugryźć.
- Zatęsknisz jeszcze do chleba, zanim go znowu skosztujesz – powiedziała”.

ODEJŚCIE ASLANA
„Tego wieczora wszystkim udzielił się dziwny nastrój Aslana. Piotr nie mógł się oswoić z myślą, że być może przyjdzie mu poprowadzić walkę i że wielkiego Lwa może zabraknąć w oczekującej ich bitwie. Jedli wieczorny posiłek w milczeniu czując, że wydarzyło się coś, co zupełnie zmieniło sytuację. Było tak, jak gdyby dobre czasy niespodziewanie się kończyły, choć tak niedawno dopiero się zaczęły.
Ten nastrój długo nie pozwalał Łucji zasnąć. Próbowała liczyć barany i przewracała się na posłaniu, aż usłyszała głębokie westchnienie Zuzanny i poczuła, że siostra również przewraca się z boku na bok w ciemności.
- Ty też nie możesz zasnąć? – zapytała Zuzanna.
- Nie mogę – odpowiedziała Łucja. – Myślałam, że już śpisz. Słuchaj, Zuzanno...
- Co?...
- Mam takie okropne uczucie... jakby coś nad nami wisiało.
- Tak?... Bo widzisz, ja też coś takiego czuję.
- To się wiąże z Aslanem – dodała Łucja. – Wydaje mi się, że albo z nim ma się stać coś strasznego, albo on sam zamierza zrobić coś strasznego.
- Coś niedobrego działo się z nim przez całe popołudnie. Słuchaj, Łusiu, dlaczego on powiedział, że nie może być z nami w bitwie? Chyba nie myślisz, że mógłby tej nocy uciec i zostawić nas samych?
- A gdzie on teraz jest? Tutaj w namiocie?
- Chyba nie.
- Zuzanno! Wyjdźmy na dwór i rozejrzyjmy się. Musimy się z nim zobaczyć.
- Dobrze, chodźmy. I tak nie możemy zasnąć.
Ostrożnie, żeby nie zbudzić śpiących, znalazły drogę do wyjścia i wyczołgały się z namiotu. Księżyc świecił jasno i w głębokiej ciszy słychać było tylko plusk wody, rozbijającej się o kamienie. Nagle Zuzanna złapała Łucję za ramię i szepnęła: „Spójrz!" Na dalekim skraju obozowiska, tam gdzie zaczynały się już drzewa, zobaczyły Lwa, odchodzącego powoli w stronę lasu. Bez słowa podążyły za nim.
Aslan szedł najpierw w górę zbocza, oddalając się od rzeki, potem skręcił nieco wprawo, idąc najwyraźniej tą drogą, którą tego popołudnia przybyli ze Wzgórza Kamiennego Stołu. Szedł i szedł, to zagłębiając się w gęsty cień drzew i zarośli, to krocząc w jasnej poświacie księżyca. Wyglądał zupełnie inaczej niż wielki Aslan, którego dotąd znały. Ogon i łeb zwisały mu ciężko, łapy miał zmoczone rosą, posuwał się wolno, jakby był bardzo, bardzo zmęczony. I nagle, na rozległej polanie, gdzie nie było cienia, w którym mogłyby się ukryć, zatrzymał się i rozejrzał wokoło. Ucieczka nie miała już sensu, więc poszły w jego kierunku”.

KONFERANSJER, To wszystko, co dla Was przygotowaliśmy. Jeśli chcecie dowiedzieć się, co się stało z Aslanem, czwórką rodzeństwa, kim są Małpa Krętaczka, Pani w Zielonej Sukni oraz czego dokonali Eustachy, Julia, Błotosmętek, jednorożec Klejnot zachęcamy Was do przeczytania kolejnych części powieści Lewisa.

Wszyscy wychodzą na scenę i kłaniają się.

Bibliografia
https://pl.wikipedia.org/wiki/C.S._Lewis (wykorzystano do tworzenia wywiadu)
C. S Lewis, „Opowieści z Narni. Lew, czarownica i stara szafa”, Warszawa 1985.

opracowała Anna Kontowicz

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.