JAK „ą” i „ę” O SWOJE PRAWA KŁÓCIŁY SIĘ!
Zdarzyło się to dnia pewnego w szkole,
gdy gromada uczniów pracowała w mozole
nad pisownią liter wielkich i małych,
które kształtem swym zaskakiwały.
A-a-a! E-e-e! Tak? Nie?!
Słyszy się dzieci błagalne wołanie,
gdy o swój ogonek
upomina się ą lub ę!
Dookoła hałas i harmider wielki,
bo w ALFABECIE kłócą się dwie literki:
ą z ę, ę z ą
i obie czegoś od uczniów chcą!
Ja chcę! – woła wzburzone ę.
Oni i one chcą! – upominają się wszystkie ą.
Ale co i po co? – pyta uczeń pierwszy, drugi, trzeci ...
To wy tego nie wiecie?!
Gdy ogonka nie mamy,
jesteśmy zupełnie innymi literami!
Wstyd wychodzić na tablicę
i w zeszytach na stronice,
podać rękę z ALFABETU koleżance
i z wyrazami poskakać na ortograficznej skakance!
- odburknęło nadęte ą i lekko skręcone ę.
Popatrzyli na siebie uczeń pierwszy, drugi, trzeci ...
oraz inne dzieci zawstydzone,
a ich buzie zrobiły się całe czerwone.
Skierowały w lewo, potem w prawo oczy.
Długo jeszcze wodziły wzrokiem,
gdy tymczasem CZASOWNIK podążał żwawym krokiem.
Mocno wciskał na uszy czerwony beret
i niósł ratunek dla skłóconych literek!
C Z A S O W N I K
Spojrzał na dzieci, tupnął obcasem
i natychmiast cicho zrobiło się w klasie.
Rzekł więc:
Ja chcę i one też chcą!
Ja mówię i one mówią!
Ja patrzę i one patrzą!
A wszystkie dzieci z klasy zapamiętają, że:
ę – to nie em,
ą – to nie om,
chociaż podobnie brzmią!!!