Kiedy wróciłem do Polski po ukończonych studiach w Stanach Zjednoczonych oraz ponad dwudziestoletniej pracy wyłącznie w języku angielskim, zacząłem uczyć w szkole językowej ATUT w Legnicy. Po kilku miesiącach zacząłem również uczyć w szkole publicznej. Ku mojemu zdziwieniu, zauważyłem, że uczniowie nie chcą podejmować rozmowy w języku którego się uczą czyli angielskim. Po rozmowach z nimi dowiedziałem się, że się wstydzą i nie rozumieją, co do nich mówię. Nie rozumieją też teksty z płyty CD. Byłem tym zaskoczony, ponieważ większość z tych uczniów, czy to w szkole językowej czy też publicznej miała już za sobą przynajmniej kilka lat nauki języka. Doszedłem do wniosku, że uczniowie znają świetnie słownictwo, lecz tylko w zakresie pisania. Niestety większość z nich nie miała pojęcia jak wypowiadać niektóre zgłoski.
Wymyśliłem wtedy ćwiczenia fonetyczne: Indianina Sasankę i Indianina Zazulę. Chciałem nauczyć młodzież techniki wymowy „th” miękkiego i twardego. Żeby ładnie wymówić „th” miękkie, narysowałem z profilu Indianina Sasankę i układ języka do wymawiania „th”. Uświadomiłem, że język powinien być wysunięty do przodu i dotykać górnych zębów. Mówiłem: „nie lubicie mnie więc proszę pokazać mi język, tak jak małe dzieci, a jednocześnie wypuścić powoli całe powietrze”.
Następnie wymówić zgłoskę „sa”, równocześnie cofając język do jamy ustnej. Powtarzanie tego ćwiczenia stało się okazją do śmiechu i zabawy.
„Sa, sa” to skrót od imienia Indianina Sasanki. Po przeprowadzeniu takich ćwiczeń, napisałem na tablicy czasownik „think” w trzech formach i poprosiłem, aby uczniowie, wymawiając te czasowniki, pamiętali o Sasance. Jakież było ich zaskoczenie, że to jest dość łatwe.
Na następnej lekcji ćwiczyliśmy wymowę Indianina Zazuli. Identyczne ułożenie języka, ale zamiast dźwięku „sa”, uczniowie wymawiali „za”, na tej samej zasadzie: „nie lubicie mnie, więc proszę mi pokazać język tak, jak małe dzieci a jednocześnie wypuścić powoli całe powietrze”, następnie wymawiać zgłoskę „za”, równocześnie chowając język do jamy ustnej. Powtarzanie tego ćwiczenia ponownie, śmieszyło i bawiło.
Jak się zapewne domyślacie, „za, za” to skrót od imienia Indianina Zazuli. Po przeprowadzeniu takich ćwiczeń, wypisałem na tablicy czasowniki there, that, those - i poprosiłem, aby uczniowie, wymawiając te czasowniki stosowali zasadę Indianina Zazuli czyli „za”.
Znając już technikę wymawiania „th” miękkiego oraz twardego, poprosiłem uczniów, aby na małej kartce wypisali te czasowniki i przykleili do lustra w łazience i codziennie przez miesiąc ćwiczyli je przed myciem zębów. Poprosiłem również, by przy lustrze postawili płyn do mycia szyb i po takim ćwiczeniu umyli lustro, by rodzice nie mieli do mnie pretensji o zabrudzenie lustra. To ćwiczenie okazało się świetną zabawą dla dzieci i rodziców.
Teraz w czasie lekcji uczniowie nie wstydzą się mówić. Znają i słyszą różnicę w wymowie „three” i „tree” czy „thought” i „fought”.
Wymawiając czasowniki w trzech formach, np.: „think- thought- thought” czy „fight -fought – fought”, czy „teach- taught – taught”, zauważyłem, że wymawiają poprawnie „th”, lecz końcówki brzmią „oł” np. „thołt”. Wymyśliłem więc kota i poprosiłem uczniów, by powtarzali „kici, kici miau...”. Które ze zwierząt wydaje taki dźwięk? – zapytałem. Odpowiedzieli - kot. Na tablicy napisałem kot. „ A jeżeli wyrzucimy „K”, to co nam pozostanie”? Odpowiedzieli „OT”. I dalej wytłumaczyłem, że jeżeli mamy czasowniki, które kończą się na „aught” lub „ought”, to wymawiamy na zasadzie kici kici miau, czyli „OT”.
Te ćwiczenia pozwoliły uczniom pozbyć się wstydu. Z chęcią zaczęli wymawiać pojedyncze słowa oraz całe zdania.
Zachęcam do zabawy z wymową. Dowodem na jej przydatność są sukcesy moich pracujących, dorosłych uczniów. Czasem odwiedzają mnie i dziękują za te proste ćwiczenia, które pozwoliły im opanować język, a w konsekwencji dostać dobrą pracę.
Cieszy to ucho nauczyciela. Życzę owocnej pracy.
mgr Edmund Wolak