XXI wiek, to nie tylko nowinki cywilizacyjne, odkrycia, ulepszenia. Nadal, mimo ogromnego sukcesu w dziedzinie rozwoju wszystkich sfer naszego życia, odczuwamy deficyty...
Często narzekamy na brak czasu, powierzchowność kontaktów czy krótkotrwałe zaangażowanie. Coraz trudniej angażować się w działania, które wymagają większego wysiłku czy wkładu pracy. Oczekujemy efektów szybkich i zauważalnych przez grono na facebooku czy innych social mediach. Komfort naszego samopoczucia zależy od liczby pozytywnych komentarzy i tego ile „kciuków w górę ” w świecie wirtualnym zgarniemy.
Tylko czy o to w życiu chodzi i czy tego chcemy nauczyć przyszłe pokolenia?
Powiem szczerze, dobiegając czterdziestki, będąc żoną i matką, nie mam facebooka. Nie gonię za nowinkami o gwiazdach na Instagramie, nie interesują mnie rożne, czasami grożące ciężkimi uszczerbkami na zdrowiu, chellenge. Owszem, mam pocztę email, korzystam z zasobów Internetu, ale tylko na tyle na ile jest to konieczne i czemuś służy, uzyskaniu informacji, potwierdzeniu czegoś.
Niestety w związku z tym co dzieje się na świecie, pandemia COVID 19, zmuszona zostałam do codziennej pracy przy komputerze, bo jest to jedyna forma kontaktu z moją klasą, a w szczególności z moim uczniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych.
Czy jest to trudna praca? Ogromnie, zarówno dla chłopca jak i dla mnie. Choć teraz, już z perspektywy czasu, udało nam się wypracować sposób, który jest z korzyścią dla ucznia. Daje mu poczucie sprawczości i stanowienia, pozwala na samodzielność i niezależność.
Metodą prób i błędów dochodziliśmy do kompromisów. Pracowaliśmy na różnych komunikatorach, w różny sposób dochodziliśmy do obecnego stanu.
Ale od początku... To jest tak naprawdę mój pierwszy uczeń który posiada orzeczenie o niepełnosprawności wydane ze względu na autyzm, w tym zespół Aspergera. Z chłopcem pracuję już trzeci rok. Początki nie były łatwe. Bardzo długi był czas adaptacji do nowej klasy, która znała się już rok, od „zerówki”. Był to ciężki czas ustalania co jest normą w naszej klasie, a co jest nieakceptowalne bo narusza czyjeś granice. Bardzo wiele rzeczy trenowaliśmy przez długi czas, szukaliśmy różnych akceptowalnych dla wszystkich, sposobów rozładowywania napięcia. Staraliśmy się wypracować takie modele zachowania w sytuacjach społecznych, które zapewnią chłopcu komfort psychiczny i poczucie bezpieczeństwa. Pozwolą też na stopniowe integrowanie się ze środowiskiem klasowym.
Próbowaliśmy różnych rzeczy, począwszy od zajmowanego miejsca w klasie, czy będzie siedział sam, czy może z koleżanką lub kolegą. Przy oknie, czy może przy ścianie. Co będzie mniej rozpraszające. Kiedy może wyjść na korytarz, żeby rozładować napięcie, na co mogę pozwolić, aby był bezpieczny?
Pytań i różnych kombinacji było mnóstwo... porażek też. Jednak najważniejsze, to się nie poddawać i prawidłowo poukładać sobie wszystkie priorytety w pracy. Przede wszystkim dobro dziecka, jego komfort i sukcesy. Dlatego ważna jest tu współpraca z nauczycielem prowadzącym i rodzicami ucznia. Pamiętajmy, że to co dzieje się w domu, ma wpływ na to jak dziecko funkcjonuje później w szkole na lekcjach. Może jest rozkojarzone bo źle spało, może jest rozdrażnione bo na śniadanie nie było ulubionych płatków, a może wie o wizycie u lekarza. Dlatego ważny jest sprawny i systematyczny kontakt z rodzicami ucznia, jeżeli wiemy co się zadziało, możemy tak zaplanować nasze działania, aby załagodzić jakiś kryzys.
Ja mam to niesamowite szczęście w pracy, że po pierwsze współpraca z wychowawcą układa się na najwyższym poziomie i jesteśmy zespołem, który świetnie się uzupełnia, po drugie kontakt z rodzicami ucznia, głównie z mamą, jest taki, jakiego mogłabym życzyć każdemu nauczycielowi. Nigdy nie spotkałam się z sytuacją w której rodzice nie zareagowali by na moje prośby, uwagi czy wskazówki. Zawsze spotkam się z otwartą postawą na współpracę. Wiem, co się dzieje się z moim uczniem, dlaczego jest zmęczony, pobudzony czy wyciszony. Taka wiedza niesamowicie ułatwia moją pracę, jej komfort i komfort pracy ucznia.
Każdy dzień przynosi wyzwania, nie zawsze łatwe i przyjemne. Jednak to, że świat mojego ucznia jest uporządkowany i przewidywalny znacznie ułatwia pokonywanie codziennych trudności. Nie ukrywam, że mi bardzo pomogła jedna cecha mojego charakteru - upór i konsekwencja. Tylko dzięki temu udaje się nam odnosić sukcesy.
Od samego początku współpracy postawiłam jasne zasady, egzekwowałam je, choć czasami nie było to ani łatwe, ani przyjemne. Zawsze, w sytuacjach trudnych odwoływałam się do tego co zostało ustalone i zaakceptowane przez ucznia, mnie oraz rodziców. O każdej sytuacji, która nie spełniała wymogów naszego katalogu zachowań akceptowalnych informowani byli rodzice, jeśli uczeń zniszczył coś, zachowywał się niezgodnie z tym co ustaliliśmy wiedzieli rodzice. Każda szkoda była naprawiana przez ucznia i opiekunów. Każde zachowanie nieakceptowalne w szkole czy klasie miało swoje konsekwencje, tak jak każde zachowanie pozytywne, wykraczające ponad przeciętne było nagradzane.
Dlatego chyba najważniejszym jest, jak to się potocznie mówi, „nie rzucać słów na wiatr”, tylko robić to, co się zapowiedziało, ustaliło i zaakceptowało. Teraz w trzecim roku mojej pracy z tym uczniem widzę to wyraźnie, choć czasem miałam chwilę zwątpienia, chęć odpuszczenia liczenia na to, „że jakoś to będzie”. Wiem już, że nie było by dobrze, właśnie było by jakoś....