Temat: RADOSNY BAL WIOSNY
Grupa wiekowa: 3-4-latki
Cele ogólne:
-zapoznanie z tradycją żegnania zimy i powitania wiosny
-kształtowanie umiejętności wspólnej zabawy, współpracy oraz pozytywnej relacji w grupie
Cele szczegółowe: dziecko
-aktywnie uczestniczy we wspólnych tańcach i zabawach
-wypowiada się na dany temat
-współdziała podczas wykonywania zadań w parze
-rozwiązuje zagadki o tematyce wiosennej
Metody pracy:
-czynna
-słowna
-oglądowa
Formy pracy:
-indywidualna
-zbiorowa
-grupowa
Pomoce dydaktyczne:
strój Pani Wiosny, opowiadanie Renaty Piątkowskiej ,,Marzanna”, marzanna-kukła, ilustracje przedstawiające krajobraz wiosenny, opaska na głowę-pszczółka, obręcze gimnastyczne, zagadki o wiośnie, opaska na głowę-bocian, piosenki, nagranie z odgłosami wiosennej łąki
Przebieg:
1.Nauczycielka przebrana za Panią Wiosnę wita się z dziećmi. Tłumaczy, że zanim przejdą do wspólnej zabawy, aby świętować nadejście nowej pory roku, muszą pożegnać się z zimą.
2.Czytanie opowiadania Renaty Piątkowskiej ,,Marzanna” (załącznik). Rozmowa na temat jego treści:
-Z czego dzieci wykonały Marzannę?
-Dlaczego chodziło się z Marzanną od domu do domu?
-W jaki sposób ludzie żegnali się z Marzanną?
Zaprezentowanie dzieciom wykonanej przez nauczyciela marzanny.
Taniec w kole wokół Marzanny przy piosence ,,Marzanno, Ty zimowa panno.” Pożegnanie się z kukłą i wyniesienie jej z sali przez nauczyciela.
3. Rozmowa z dziećmi na temat:
-Jakie zmiany zachodzą w przyrodzie wiosną?
-Co kojarzy nam się z wiosną?
-Oglądanie ilustracji przedstawiających krajobraz wiosenny, wypowiadanie się dzieci na jego temat.
4. ,,Maszeruje wiosna”- improwizacja ruchowa do piosenki według pomysłu nauczyciela.
5. ,, Wyprawa na wiosenną łąkę” – zabawa ruchowo-naśladowcza. Naśladowanie przez dzieci zwierzątek, które możemy spotkać na łące (żaba, biedronka, bocian, motylek, mysz polna, pszczółka itp.)
6. ,,Pszczółka śpi w ogrodzie” – zabawa w kole do piosenki. Jedno dziecko kładzie się na środku dywanu, pozostałe dzieci robią koło wokół pszczółki i maszerując w rytm piosenki śpiewają :
,,Pszczółka śpi w ogrodzie, raz, dwa, trzy,
ubrudzona w miodzie, raz dwa, trzy,
my do koła niech chodzimy
i się wcale nie bimy,
raz, dwa, trzy i raz dwa trzy.
Pszczółka się zbudziła, raz, dwa, trzy,
Nóżką poruszyła, raz, dwa, trzy,
Kogo dotknie mała pszczołą
musi tańczyć z nią dokoła,
raz dwa trzy i raz dwa trzy.”
Dziecko pszczółka wstaje, wybiera jedno dziecko z koła i zaczynają taniec w parze.
7. ,,Motylki na kwiatku”- zabawa z obręczami. Obręcze porozkładane na podłodze to kwiatki, dzieci to motylki. Na dźwięk dowolnej piosenki, dzieci-motylki fruwają po łące, na przerwę w muzyce, każdy motylek musi znaleźć sobie szybko kwiatek, czyli stanąć w środku obręczy. Aby wprowadzić element rywalizacji można rozłożyć mniej obręczy niż jest dzieci.
8. ,,Ptaszki do gniazd” – zabawa z parach. Na początku ustalamy, które dziecko jest ptaszkiem, a które drzewem. Przy dowolnej muzyce dzieci tańczą swobodnie. Na przerwę w muzyce i komendę nauczyciela ,,Ptaszki do gniazd”, dziecko-drzewo zatrzymuje się stojąc w rozkroku, a dziecko-ptaszek, musi odszukać swoje drzewo i schować się miedzy nogami kolegi/koleżanki. Po kilkukrotnym powtórzeniu zabawy, następuje zamiana ról.
9. Zagadki o wiośnie :
Jak się nazywa ta pora roku, gdy się wszystko robi zielone wokół.
Skowronek nad polem śpiew, a kwiaty różowe kwitną na drzewach. WIOSNA
Gdy boćka zobaczy nawet z daleka, czym prędzej w wodę z pluskiem ucieka.
Jest zielona, muchy zjada. Kto to taki? To jest ŻABA.
Chodzi koło stawu w czarno-białym fraku,
Gdy go ujrzy żaba ucieka ze strachu. BOCIAN
Lata nad łąką w czerwonej kapotce
A na tej kapotce kropka na kropce. BIEDRONKA
Są kolorowe, rosną na łące
A ich główki są bardzo pachnące. KWIATY
Ma barwne skrzydła, fruwa nad łąką
i bardzo lubi gdy świeci słonko. MOTYL
Spada z drzewa na jesieni, ale wiosną się zieleni. LIŚĆ
10. ,,Uwaga! Bocian!” – zabawa pobudzająco-hamująca. Jedno dziecko zostaje bocianem. Pozostałe są żabkami. Nauczyciel gra na tamburynie, a dzieci-żabki skaczą po dywanie. Kiedy nauczyciel przestaje grać, wydaje komendę ,,Uwaga! Bocian!”, wtedy wszystkie żabki się kulą i nieruchomieją, a dziecko-bocian chodzi pośród nich i wypatruje-jeśli jakaś żabka się ruszy, bocian ją wskazuje i to dziecko siada przy stoliczku.
11. ,,Znajdź zielone” – dzieci przy piosence ,,Była sobie żabka mała” tańczą w sposób dowolny. Na przerwę z muzyce muszą dotknąć jakiś przedmiot na sali, który ma kolor zielony (za każdym razem musi to być inny przedmiot). Można również zmieniać kolor.
12. Odpoczynek przy odgłosach wiosennej łąki.
Załącznik
,,Marzanna” Renata Piątkowska
Pierwszy dzień wiosny był tuż, tuż, a drzewa i trawniki nadal pokrywała warstwa śniegu. Białe płatki wirowały za oknem, a na parapecie zmarznięte ptaki przytupywały dla rozgrzewki.
–Mam nadzieję, że jak zrobimy marzannę i wrzucimy ją do rzeki, to zima wreszcie się skończy – powiedziała nasza pani.
Ustaliliśmy, że chłopcy postarają się o słomę, a dziewczyny o bluzkę, spódnicę, wstążki i chustkę. Anka zaproponowała nawet, że przyniesie dla Marzanny sukienkę swojej mamy, taką czarną, z niewielkim dekoltem, bardzo krótką i obcisłą. A do tego czarne szpilki i
malutką błyszczącą torebeczkę.
Ale pani, nie wiadomo dlaczego, uparła się na białą bluzkę, wstążki i kolorową spódnicę. Nie chciała się też zgodzić na perukę, którą Zuza była gotowa wykraść z nocnej szaf ki swojej babci. Szkoda, bo to były całkiem ładne żółte loczki, ale podobno Marzanna musi mieć warkocze i to najlepiej ze słomy, a na głowie koniecznie wianek.
–Nasza kukła musi być najładniejsza ze wszystkich – zabrała się do roboty Majka i obiecała, że przyniesie Marzannie biustonosz swojej starszej siostry. – A na koniec oblejemy ją perfumami, żeby ładnie pachniała – dodała.
Pani, gdy to usłyszała, ostatecznie zgodziła się na perfumy, ale o biustonoszu nie chciała słyszeć.
W sumie Marzanna wyszła nam wielka i gruba. Miała okrągłą głowę i sterczące po bokach warkocze. Na słomianej szyi pani zawiesiła jej czerwone korale, głowę ozdobiła wiankiem, a na przydługiej spódnicy zawiązała fartuszek w kwiatki. Wyszło nawet nie najgorzej. Niestety, Majka zamiast perfum przyniosła dezodorant. Miał całkiem ładny zapach, więc popsikaliśmy Marzannę pod pachami.
Na koniec pani zarzuciła jej na słomiane plecy kolorową chustę i powiedziała:
–Świetnie się spisaliście. Kukła jak malowana. Jutro rano wrzucimy ją do rzeki. Ale najpierw pospacerujemy sobie z naszą Marzanną po okolicy. Bo musicie wiedzieć, że dawniej nosiło się Marzannę od domu do domu, żeby zabrała ze sobą całe zło, choroby i
nieszczęścia. Dopiero potem prowadzono ją do rzeki i topiono w wodzie lub palono. Chodziło o to, by za jednym zamachem pozbyć się wszystkich kłopotów, przepędzić zimę i przywołać wiosnę. Mam nadzieję, że nam się to uda.No i nie wiem, co poszło nie tak, bo choć
obeszliśmy z Marzanną trzy długie ulice, a potem wrzuciliśmy ją z głośnym pluskiem do rzeki, i choć na własne oczy widzieliśmy, jak płynie i po chwili znika pod wodą, to zima wcale nie przepadła wraz z nią. Śnieg dalej sypał i wiatr szarpał nam kurtki.
A ja myślałam, że razem z Marzanną wpadną do rzeki lodowe sople i śniegowe chmury, że mróz zaskrzypi i po raz ostatni uszczypnie mnie w nos. Miało być tak, że jak woda pochłonie słomianą kukłę, to zaraz potem zaświeci słońce, przylecą ptaki i zrobi się zielono.
–Niestety, choć dziś jest pierwszy dzień wiosny, zima nie chce zostawić nas w spokoju. – Nasza pani była niepocieszona. – A przecież zwykle następnego dnia po utopieniu Marzanny na wsiach chodzono od domu do domu z zieloną sosnową gałęzią. Nazywano ją latkiem lub zielonym gaikiem. Była przybrana wstążkami, wydmuszkami, papierowymi kwiatami i dzwoneczkami. Młodzi nieśli latko i śpiewali piosenki, jakby samą wiosnę prowadzili do domów, a gospodynie obdarowywały ich słodkimi plackami, jajkami, obwarzankami i drobnymi pieniążkami. Tak to właśnie dawniej wyglądało. Ale w tym roku zima jest jakaś wyjątkowa i latko będzie musiało zaczekać. – Nasza pani westchnęła i otuliła się grubym szalem. No i ta wyjątkowa zima trwałaby pewnie do dzisiaj, gdyby nie Dorota. Dorota to moja najlepsza koleżanka i to właśnie ona wymyśliła, że zima nie odeszła, bo nie spodobała jej się nasza wielka, gruba i niezgrabna kukła ze słomy w za długiej spódnicy.
–Musimy spróbować raz jeszcze – powiedziała – ale tym razem same zrobimy Marzannę.
–Jasne, i nasza będzie dużo ładniejsza. – Od razu spodobał mi się ten pomysł. – Może zamiast wpychać słomę do starej bluzki i zaplatać sztywne słomiane warkocze, poszukamy
jakiejś lalki i przerobimy ją na Marzannę? – zaproponowałam.
Oczywiście zakładałam, że to Dorota poświęci jedną ze swych lalek, bo ja nie miałam takiego zamiaru. Ona jednak nawet nie chciała o tym słyszeć.
–No to co robimy? – spytałam, a Dorota wzruszyła ramionami i rozejrzała się po pokoju. To był największy pokój w jej domu. Pełno w nim było półek z książkami, zdjęć, obrazów i różnych komódek. Na jednej z nich, obok lampy z żółtym abażurem, stał na dwóch łapkach stary wypchany zając. Dorota wzięła go do ręki, obejrzała ze wszystkich stron, otrzepała z kurzu i powiedziała:
–Nada się w sam raz. Zrobimy z niego piękną Marzannę.
A jak się połapią, że zniknął, to co? – spytałam trochę zaniepokojona.
–Eee, tam – machnęła ręką Dorota. – Sama słyszałam, jak babcia narzekała, że ten zając to siedlisko kurzu i moli, że sypie się z niego sierść i jego miejsce jest w koszu na śmieci.
Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam, jak można przerobić zająca na Marzannę, ale okazało się, że to całkiem proste. Zwłaszcza że ubranka mojej największej lalki pasowały na niego jak ulał. Naciągnęłyśmy więc na szaraka żółtą bluzkę na ramiączkach i modną minispódniczkę w kratę. Potem Dorota zawiesiła mu na szyi kolorowe korale, a na łapce małą czarną torebeczkę. Największy problem miałyśmy z uszami, które sterczały wysoko nad głową i nie wiadomo było, co z nimi zrobić. Wreszcie Dorota stwierdziła, że uszy to takie jakby warkocze i że nigdzie nie jest powiedziane, że warkocze muszą zwisać, bo równie dobrze mogą być zadarte. Skoro tak, to ozdobiłam każde ucho różową kokardą, a gdy jeszcze przycięłyśmy naszej marzannie wąsiki, to wyglądała naprawdę pięknie. I nawet złote mole, które od czasu do czasu wylatywały z zająca, nie popsuły końcowego efektu.
Jeszcze tego samego dnia, choć było zimno i padał deszcz ze śniegiem, zaniosłyśmy naszą Marzannę nad rzekę i wrzuciłyśmy ją do wody. Chlupnęło, uszy z różowymi kokardkami zatańczyły na powierzchni i po chwili było po wszystkim. Wtedy pomyślałam sobie: Hej, zimno, bierz zająca i płyń do morza, bo ładniejszej Marzanny nikt ci już nie zrobi!
Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale na drugi dzień, jak tylko się zbudziłam, zobaczyłam błękitne niebo, bez ani jednej chmurki. Świeciło słońce, ćwierkały ptaki, a śnieg zamienił się w pełne błota kałuże. Jednym słowem, nadeszła wiosna. Najwyraźniej nasza Marzanna spodobała się zimie i odpłynęła w siną dal. Jestem pewna, że gdyby nie ja, Dorota i ta Marzanna ze sterczącymi w górę warkoczami to śnieg padałby u nas do dzisiaj.