X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 45892
Przesłano:

Bajka pomagajka - O Maćku łakomczuchu i chorym Ząbku-Bąbku

W małym miasteczku Pikutkowie, przy ulicy Malinowej w domku z ogródkiem, w którym rosły krzewy jagód, malin, agrestu oraz mnóstwo kolorowych kwiatów, mieszkał sobie mały chłopiec. Chłopczyk ten, na imię miał Maciuś ale koledzy w przedszkolu wołali na niego Maciuś-Gaciuś. Maciuś wcale się z tego powodu nie obrażał. Kochał swoich kolegów a oni, kochali jego. Często, ktoś z sympatii do Maciusia, podsuwał mu w szatni słodycze: wafelki, landrynki, lizaczki i wiele innych, pysznych słodkości. Oj, jak bardzo cieszył się z tego Maciuś aż trudno opisać w jednej bajce.
Maciuś wracając do domu, zawsze maszerował z mamą spacerkiem. Mijał kolorowe domki, plac zabaw dla dzieci, kwiaciarnię, fryzjera i budkę z lodami.
-Oj mamo, kup proszę lodzika! – wołał rozochocony, gdy widział jak pani w budce nakładała na wafel kolorowe kule zimnych lodów.
-Nie Maćku! – odpowiadała mama – dziś już stanowczo, zbyt dużo zjadłeś słodyczy. Pani Celinka skarżyła się, że podjadałeś landrynki z kieszeni, gdy byliście z dziećmi na placyku.
- Oj mamo... Podjadałem, bo ktoś mi je schował do kieszeni ale podzieliłem się z Wojtkiem i Krzysiem – mówię prawdę, nie kłamię! – tłumaczył się Maciek.

I tak było prawie co dzień. Maciuś wracał z przedszkola i wołał donośnie – mamo kup mi lodzika! Czasami mama ustępowała upartemu Maciusiowi. Wstyd było jej przed całą ulicą, gdy Maciuś tak głośno o lody krzyczał. Raz nawet, pani co w budce sprzedawała, z litości sama dla Maćka loda podała. I nawet nie chciała za niego pieniędzy.

Razu jednego, miarka się przebrała. Tego dnia właśnie w przedszkolu obchodzono Dzień Dziecka. Były i lody, cukierków bez liku, wata cukrowa, lemoniada owocowa, babeczki z kremem truskawkowym i gofry z sosem morelowym. Oj, najadły się dzieci do syta. A chłopcy wołali:
- Maciuś-Gaciuś, skończysz za nas watę cukrową? Zaraz pękniemy od tych słodyczy! A Maciuś na to, całkiem jak na lato. Pędził co sił w nogach, taką miał bowiem ochotę na słodkości i dziecięce pyszności.
Po zabawie, dzieci poszły do dużej sali leżakować. Wszystkie były tego dnia tak bardzo zmęczone, że pani Celinka odpuściła im tego popołudnia mycie zębów. Gdy wstały, czekała je niespodzianka – pucharek truskawek z bitą śmietaną. Nie wszystkie dzieci poradziły sobie z deserem, tylko Maciuś nie miał problemu - zjadł swój deserek Wojtka, Oli i Rysia.

- Oj! Boli mnie brzuszek, boli! – wołał Maciuś, gdy wracał z mamą do domu.
- Cóż znowu, Maćku? Co to być może? – spytała zatroskana mamusia.

W domku, mama naparzyła ciepłej herbatki w żółty kubeczek z zieloną żabką, przytuliła serdecznie, pogłaskała, przeczytała bajkę „O złotej rybce” i tak Maciuś zasnął. Biedny synek – pomyślała mama - tak źle się czuł tego wieczora, że nawet nie zdążył umyć ząbków, buzi i nosa usmarowanego malinową watą cukrową. Mama cichutko otarła usmarowany nosek i zostawiła śpiącego Maciusia do rana.
A rano, co to? Krzyki i ryki! Płacze i wrzaski!
- Ojej! Boli, boli! Jak boli! Mamo! –rozległo się wkoło, po całym domu. Maciuś spłakany z buzią jak balon przybiegł do kuchni, pokazać się mamie.
- Mamusiu boli! Oj boli mocno! – pokazał mamie buzię otwartą a tam... Strach mówić, ząbki nieświeże i resztka waty, pestka truskawki i dziura w ząbku. O jaka brzydka!
Maciuś ze strachu tak zaczął płakać, że trudno mu było mamę usłyszeć.
- Oj! Maćku, Maćku! Za dużo słodyczy. Za mało troski o swoje ząbki, za mało mycia, owoców, mleka. Wróżka zębuszka byłaby smutna, gdyby twój ząbek z tą dziurą widziała. Trzeba nam jechać do gabinetu, szukać dentysty. Ząbek wyczyścić, dziurę zakleić.
-Lecz ja się boję, mamo kochana! Nie chcę! Nie pójdę! Ucieknę zaraz!

Tak po ogrodzie Maćko uciekał, gonił go kotek i piesek Puszek. Mama goniła, swego urwisa. A on pod krzaki, za budę Puszka, w krzaki agrestu i grządki dyni. Aż go nareszcie mama złapała.
- Powiedz mi Maćku ile słodyczy zjadłeś w przedszkolu od Wojtka, Krzysia i na zabawie? Czy pani wczoraj ząbki umyła, pastę podała? Czy pozwoliła?
- Mamo kochana! Ja nie wiem, zasnąłem. A później był deser z bitą śmietaną i zjadłem swój, Wojtka, Oli i Rysia. Oj boli mamo!

Mama już Maćka słuchać nie chciała, wzięła za rękę i pojechała. Mało tu ulic, w tym Pikutkowie ale dentystów było aż czterech. Mama wybrała pana Fabiana – wielkiego męża z wąsem i krostką zaraz nad czołem. Troszeczkę Maciuś musiał poczekać, aż poprzyjmował pan Fabian babcię z lokami srebrnymi jak nocą księżyc i chłopca z misiem, z urwanym uszkiem i jeszcze jakąś małą dziewczynkę, co się nie bała i tak szczęśliwie na fotel wskoczyła jakby tam była jakaś zabawa. Nic nie rozumiała nasz Maćko kochany, złapał się mamy i cicho płakał.
- Maciuś Kropeczka – zawołał dentysta i zaprosił Maćka szerokim gestem powitania na fotel. Fotel był duży, bardzo duży i cały biały.
- Maćku kochany. Co tam się dzieje, dzisiaj od rana? Czy może ząbków nie myłeś wczoraj? Może słodyczy za dużo zjadłeś? Przyznaj się dziecko – prosił pan Fabian.
A Maciuś na to, że ząb bardzo boli i zębów nie mył.
I zaczął Maciuś wyliczać wszystkie zjedzone wczoraj słodycze i lemoniady w przedszkolu wypite i te desery, które pozjadał. Pan Fabian smutno pokiwał głową. Założył Maćkowi śliniaczek zielony i podniósł fotel pilotem, tak jak się dźwigiem podnosi bale gdy blok budują inżynierowie. Zapalił lampę, taką ogromną i spojrzał w buzię. Postukał lekko każdy z ząbeczków i nagle słyszy.
- Co to?! Dźwięk głuchy? Oj chyba Maćku znalazłem dziurę i chory ząbek – tak smutno brzęczy gdy w niego stukam. Czy mi pozwolisz ratować ząbek? A może nazwiemy go Ząbek-Bąbek?
- Tak proszę pana. Niech będzie Bąbek, ale czy bardzo będzie bolało? Ja tak się boję! – i zasnął Maciuś.
Wcale nie wiedział nasz Maciuś-Gaciuś, że w nieuwadze pan Fabian – dentysta, psiknął mu lek, co szybko usypia. I zasnął Maciuś spokojnie drzemiąc. Pan doktor stukał, pukał i wiercił – zakleił ząbek, polakierował i troszkę w ząbek lekarstwa dodał. Nie chciał by Maćka bolało znowu. Tak skończył zabieg pan Fabian – dentysta.

Maciuś obudził się, gdy był już w domu.
- Mamo nie boli! Mamo nie boli!
- O jak się cieszę, synku kochany – a teraz słuchaj rady swej mamy – od dziś po każdym posiłku, ząbki umyjesz. Unikać będziesz słodyczy, wafli a nawet deserów. Zaczynasz wzmacniać zęby warzywem: marchewką, ogórkiem, papryką słodką. Będę dawała ci co dzień mleka, by mocne i zdrowe twe ząbki były. W przedszkolu za to, oddawać będziesz słodycze pani, gdy ktoś nagle sprawi ci niespodziankę.
- Dobrze mamusiu – wyszeptała Maciuś
- Bardzo cię kocham, mój mały urwisie i chcę dla ciebie tego co dobre – rzekła mama zatroskana - Pana Fabiana odwiedzimy za tydzień, niech sprawdzi twój Ząbek-Bąbek, czy już jest zdrowy. A teraz siadaj i wypij mleko – pyszne i zdrowe dla twoich ząbków.

I tak kończy się nasza historia o łakomym Maćku i chorym Ząbku-Bąbku. Maciuś już nie podjadał w przedszkolu słodyczy, słuchał się mamy, mył ząbki po każdym posiłku i jadł dużo, dużo warzyw: marchewek, ogórków i papryki z czerwonym ogonkiem. A gdy przejeżdżał przez Pikutkowo, obok dentysty – pana Fabiana – machał przez okno i się uśmiechał, aż ząbki bielą błyszczały z daleka.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.