Porozumiewamy się, przede wszystkim mową, ale nie tylko. Przekazujemy sobie komunikaty za pomocą mimiki, gestów, mowy ciała. Tworzymy obrazy, ilustracje, ikonki, piktogramy aby przekazywać sobie informacje. Mamy możliwość posługiwania się najróżniejszymi sposobami, zwłaszcza współcześnie. Strony społecznościowe, komunikatory, smsy, maile – to wszystko do naszej dyspozycji. Bardzo chętnie z tego korzystamy. Jest to sposób szybki, wygodny i mało wymagający. Krótki komunikat, krótka informacja – mnie się to podoba. Lubię, kiedy przekaz jest krótki i na temat. Jednak nie możemy zapomnieć o naszej mowie werbalnej. Słowo wypowiedziane to słowo usłyszane. Uruchomiony jest nie tylko nasz główny zawiadowca, mózg, ale dwa zespoły wykonawcze: aparat mowy i aparat słuchu.
Jeśli dodamy: słowo napisanie i wypowiedziane to słowo usłyszane, dochodzą kolejne zespoły: aparat wzroku i aparat motoryki małej i dużej (dłoń, ręka, bark, plecy, kręgosłup – postawa ciała). To oczywiście bardzo uproszczony schemat. Ale jedno jest pewne. Jesteśmy zintegrowaną całością. Mimo, że nasze narządy spełniają różne funkcje, to sumarycznie dopełniają się. Potwierdza to nauka. W dobie internetu możemy zweryfikować i sprawdzić. Jest mnóstwo publikacji, w których zawarte są porady w jaki sposób działać aby zadziałać na całość. Dla chętnych i poszukiwaczy sporo się znajdzie.
Jednak jak w prozie życia codziennego o tym pamiętać i zastosować to wszystko
o czym piszą, mówią inni? Może gdybyśmy nie pracowali zawodowo, to udałoby się wdrożyć pomysły i ćwiczenia aby nasze dziecko rozwijało się harmonijnie i prawidłowo? Ale czasy są jakie są i trzeba pracować, jednocześnie wychowując dzieci, dbając o ich rozwój ruchowy, psychiczny, emocjonalny, intelektualny, społeczny. Uff sporo tego... Nie potrzeba dużych rzeczy, ale potrzeba systematyczności. I sytuacji, z których korzystamy na co dzień. Kiedy stymulujemy wszystkie zmysły, to rozwój naszego dziecka przebiega prawidłowo. Oczywiście tam, gdzie nie ma zaburzeń chorobowych. Tak naprawdę już od poczęcia dziecka możemy pracować nad całością. Nad tym aby poprzez rozwój psychoruchowy stymulować mowę, słuch, wzrok, dotyk. To co teraz nazywamy integracją sensoryczną, pokolenie 30 i 40-latków zna jako świetną zabawę na zewnątrz. Znamy
to poprzez dotykanie, badanie, poznawanie – niekiedy organoleptycznie (bo jak inaczej) wszystkiego co wokół nas nowego było. Ameryki nie odkryłam. Ruch jest naszą naturą, ruch jest naturalnym sposobem rozwijania się dzieci i naturalnym sposobem utrzymania dobrego zdrowia (między innymi oczywiście, ale to jeden z podstawowych warunków). My byliśmy „wypuszczani” na podwórka, a tam świat należał do nas. Sami go poznawaliśmy i doświadczaliśmy. Trzepaki, drzewa, płoty, górki, stawy, jeziorka, bajorka – trzeba było obrócić się, pozwisać, wejść i zdobyć jabłko, przejść do sąsiada, bo bramka zamknięta, wdrapać się, brodzić po wodzie. Ile rzeczy stymulowało nasze zmysły, ile struktur różnych do badania, ile ruchów do zrobienia. I to wszystko za jednym zamachem, w ciągu jednego dnia, a dni było 365 w roku. Jest to również ważny element w rozwoju mowy dziecka – pierwsze słowa, pojęcia związane są z otaczającą dziecko rzeczywistością. Mowa powstaje na wcześniej zdobytym doświadczeniu.
Rzeczywistość życia zmieniła się. Technologia idzie do przodu ogromnymi krokami – mamy metody lepsze, łatwiejsze, szybsze, intuicyjne... ale czy warto przekreślać, to co stare i sprawdzone?
Nowo narodzone dziecko rozpoznaje głos matki, bo słyszy go już będąc w brzuchu mamy.
Mówmy do dziecka jak najczęściej, jak najwięcej. Mówmy wszystko i dużo. Śpiewajmy sami. Jeśli nie potrafimy – nućmy. Śpiew to rytm, melodia, słowo... to wszystko jest
w naszej mowie. Niech maluch słucha, niech otaczają go fale płynące z naszych ust, stymulując jednocześnie ucho lewe i prawe. Kołysanie wpływa nie tylko kojąco
i uspakajająco na dziecko, w ten sposób uruchamiany jest zmysł równowagi. Zróbmy huśtawkę, nawet z naszych rąk. Dotykajmy, głaszczmy, masujmy.
Pozwólmy dzieciom samym dotykać różnych przedmiotów (bezpiecznych), nie tylko zabawek, ale też tych, które są w kuchni, w pokoju. Dwulatki są zaciekawione, chętne do pomagania. Wiem, bałagan jest większy, ale kiedy dotykają różnych struktur uczą się ich i nabywają doświadczenia. A przy tym wszystkim nazywajmy rzeczy, czynności, zjawiska. Biegajmy, tańczmy z dziećmi. Drewniana łyżka, pokrywka, garnek, plastikowa miska, kubek, stół, krzesło, fotel – każdy przedmiot uderzony ma inny dźwięk. Dobrze jest to sprawdzić z dzieckiem. Wystukujmy rytm 1-2, 1-2-3, 1-2-3-4. To świetna zabawa! Ułóżmy wieże, może z otoczaków przyniesionych ze spaceru? Albo z suchych gałązek? Czytajmy dzieciom, każdego dnia do momentu aż same będą chciały czytać. Pozwólmy im penetrować i zdobywać kąty, zakamarki w domu, na spacerze, podwórku. Pozwólmy aby pomagały nam w pracach domowych. Starszym dzieciom nie bójmy się określić obowiązków – sprzątanie własnego pokoju, zamiatanie, odkurzanie podłogi, wycieranie kurzu, wynoszenie śmieci – wbrew pozorom to też stymuluje ich rozwój poznawczy
i psychoruchowy. Dajmy im czas na nudzenie się i nie spieszmy się z wynajdowaniem zabaw – niech zadziała wyobraźnia dziecka. Czasem nawet zwykły ręcznik papierowy może być lalką, którą należy właśnie uspać w wózku ;).
I najważniejsze – chrońmy nasze dzieci przed przedwczesnym kontaktem
z telefonem, tabletem, czy komputerem. Zbyt wiele bajek jednego dnia, też nie pomaga. Może tylko naszej wygodzie. Jak bardzo zbyt wczesne bombardowanie mózgu naszych dzieci obrazami z technologii wpływa niekorzystnie, to już większość z nas wie. Brak relacji, interakcji, doświadczenia, poznania. Dziecko nie ma potrzeby poszukiwać i pytać. Jest zmęczone po „seansie”. Sami tego również doświadczamy? Prawda? O ile to możliwe, dbajmy o to aby nie zetknęły się z dobrodziejstwami dzisiejszej rzeczywistości przed... 7 rokiem życia. Tak, zgadza się, do 7 roku życia. Spokojnie, nadrobią to.
Tak niewiele i tak wiele. Jednak liczy się jakość każdego dnia z osobna. Połączone w tydzień, miesiąc i rok, złożą się w całość. Czasem jest lepszy dzień, czasem gorszy, czasem więcej pomysłów, czasem mniej. Czas spędzony wspólnie, na rozmowie, na odpowiadaniu, na czytaniu – zaprocentuje. Może nie jutro, nie za rok, nie za trzy, ale zostanie zapisany i odtworzony przez nasze dzieci.
Życzmy sobie tego aby zauważać i cieszyć się z każdego drobiazgu, każdej dobrej chwili, z każdego małego kroku do przodu, które nasze dzieci robią każdego dnia.
One tak szybko dorastają.