Przez miasto kiedyś szedłem
- deszcz padał, było ślisko,
gdy wtem ujrzałem nagle
niezwykłe wprost zjawisko.
Stanąłem więc jak wryty,
w słup oczy postawiłem.
Olśniło mnie, urzekło
to, co tu zobaczyłem.
„Czy sen to, czy też jawa”
- tak biłem się z myślami,
chcąc stać tu i móc patrzeć
całymi godzinami.
W krąg ludzie się zbierali
swe mądre marszcząc czoła
Nad nimi aprobaty
jaśniała aureola.
Com widział, opisałem.
Historia już... skończona!
Zjawiskiem owym była...
- DZIEWCZYNA BEZ SMARTFONA!