Po chodniku raz toczyło się dwa złote.
I o dziwo, wszyscy mieli nań ochotę.
Bo choć wartość raczej mierna krążka była,
niejednego chęć zdobycia go kusiła.
Jako pierwszy chciał dwa złote złapać uczeń,
co akurat dzisiaj z szóstej lekcji uciekł.
Lecz go ubiegł rozbawiony pięciolatek,
co zadziwić chciał swym sprytem swego tatę.
Ale gdy już miał dwa złote w swoich palcach,
to usłyszał drogowego łoskot walca,
który bardziej go niż krążek zaciekawił.
Pobiegł za nim, a dwa złote pozostawił.
Wtem się nagle napatoczył pies łaciaty.
Szczeknął w głos i chwycił krążek w swoje łapy.
Lecz zabrakło mu potrzebnej tu precyzji.
Puścił krążek, no i doszło do kolizji.
Bo zderzyło się dwa złote z tęgim gościem,
co się po nie schylić nie mógł, więc ze złości
kopnął krążek, ten przed siebie poszybował
i w okienku małym w kiosku wylądował.
Sprzedawczyni go złapała w lot jak piłkę
i zdziwiona zamyśliła się przez chwilkę.
To, co rzekła, niechaj zabrzmi jak puenta:
Fajne czasy - wpływ do kasy – brak klienta!