W nauczaniu zawodu w szkole zasadniczej, podczas prowadzenia zajęć praktycznych, występuje problem pogodzenia zasad dydaktycznych z koniecznością
wykonania produkcji w warsztatach szkolnych.
Od wielu lat próbuję znaleźć taki sposób prowadzenia zajęć, który pozwoliłby uczniom skutecznie i bezstresowo zdobywać umiejętności zawodowe, a z drugiej strony umożliwiał wykonywanie produkcji i usług. O trudności problemu może świadczyć fakt, że nigdzie w literaturze fachowej nie znalazłem
informacji na ten temat. Dydaktycy omijają ten problem, a przecież istnieje on jeszcze w wielu szkołach.
W opracowaniach dydaktycznych można znaleźć różne sposoby na przeprowadzenie lekcji teoretycznych, dobre przykłady na prowadzenie zajęć ćwiczeniowych, nigdzie natomiast nie znalazłem informacji, jak prowadzić instruktaże wstępne przy zajęciach opartych na produkcji. Również podczas uczestnictwa w kursie pedagogicznym postawiony przeze mnie problem nie został odpowiednio omówiony.
W akcie powołania gospodarstwa pomocniczego, jakim są warsztaty szkolne mówi się, że warsztaty mają prowadzić praktyczne kształcenie uczniów poprzez wykonywanie usług i produkcji. Na pytanie, jak to ma wyglądać w szczegółach, nauczyciel pnz musi sobie sam odpowiedzieć. Jak zrealizować plan wynikowy, gdy przychodzi inny rodzaj prac niż założony w planie, jak wprowadzić w życie uwagi – korekty zanotowane w planie wynikowym, gdy termin wykonania usługi lub utrzymanie jakości wyrobu na to nie pozwalają?
Największym problemem jest to, że uczeń nie ma możliwości pomyłki!!! Nauczyciel, otrzymując dużą liczbę takich samych części, które musi pilnie wykonać, omawia technologię, wykonuje pokaz wykonania jednej sztuki i nie ma już czasu na zarządzenie ćwiczeń. Przydziela więc pracę uczniom i obserwuje wykonywanie pierwszych sztuk przez uczniów. Gdy uczeń wykona to dobrze, przechodzi do następnego ucznia. A co się dzieje, gdy uczeń pomyli się przy wykonywaniu trzeciej albo dziesiątej sztuki? (Często dany typ operacji uczeń wykonuje po raz pierwszy.) Wtedy jest katastrofa.
Nauczyciel często reaguje gwałtownie, bo przecież przekroczy liczbę dopuszczalnych braków a warsztaty poniosą stratę. Jeszcze gorsza sytuacja jest, gdy nauczyciel otrzyma do wykonania trzy różne usługi z materiału klienta.
Uczeń jest zestresowany uwagami nauczyciela, czasem traci ochotę do dalszej pracy na tym dziale, a czasem odpowiada: „no pomyliłem się, no i co?!”
I co wtedy powinien powiedzieć nauczyciel? Ja nie wiem, bo przecież uczeń
ma prawo się pomylić.
Jest tutaj złamana jedna z zasad dydaktycznych, która mówi, że przy kształceniu zdolności praktycznych dopuszczenie do popełnienia błędu daje czasem bardzo dobre efekty.
Jest wiele przykładów na to, że przy kształceniu praktycznym musimy dać możliwość popełniania błędów. Wyobraźmy sobie, że kandydata na kierowcę wsadzamy do samochodu bez dodatkowych pedałów i instruktor wyjeżdża z nim na ulice albo jeździ po placu z betonowymi słupkami. Instruktor przecież omówił wszystko i wykonał jazdę pokazową. I co? Dorosły człowiek nie nauczy się bez popełnienia błędów, a szesnastoletni, dojrzewający chłopak ma się nauczyć bez popełnienia błędu?
W praktyce wygląda to tak, że nauczyciel stara się dawać uczniom prace ćwiczeniowe, ale nie zawsze ma taką możliwość. Nie wszystkim uczniom jest w stanie je przydzielić i nie w każdej grupie tak samo, więc nie wszyscy uczniowie przechodzą to samo szkolenie, czyli nie wszyscy w tym samym stopniu realizują program. Aż strach głośno to mówić, ale to są fakty.
Problem ten nie występuje w tych krajach, gdzie warsztaty są w pełni finansowane przez państwo (gminę). Tamtejszym nauczycielom trudno jest zrozumieć sytuację, w której uczeń musi wykonać produkcję, a warsztat musi zarobić na koszty swojej działalności.
Toczy się dyskusja na temat przyszłości szkolnictwa zawodowego, w tym przede wszystkim istnienia warsztatów szkolnych na obecnych zasadach. Przy rozwiązaniu obecnych warsztatów obawiam się rozwiązania w stylu Balcerowicza: zniszczyć to co jest, a potem dopłacić 4 razy więcej na stworzenie nowego systemu. Inni twierdzą, że praktyczne nauczenie zawodu jest możliwe w czasie dwóch miesięcy, a wtedy powstaje tzw. „ONAL” – odtwórczy, niemyślący automat ludzki.
Przy likwidacji obecnego systemu możliwe są następujące opcje:
1. Utworzone zostaną warsztaty szkoleniowe, za które zapłaci budżet państwa
2 Uczniowie będą musieli znaleźć miejsca praktyk w zakładach pracy, które dostaną ulgi podatkowe, czyli zapłaci budżet państwa
3. Za kształcenie w warsztatach szkoleniowych i zakładach produkcyjnych, spółkach, zapłacą rodzice, (myślę, że zechcą płacić dopiero wtedy, gdy będzie duże „ssanie rynku”, czyli potrzeba fachowców danej branży, ale należy pamiętać o tym, że to działanie posiada dużą bezwładność i zanim wykształcimy własnych pracowników, napłyną inni z innych krajów opanowując niektóre branże i powiększając bezrobocie)
4. Kształcenie praktyczne zniknie prawie do zera przez zorganizowanie następnej sieci szkół ogólnokształcących, a uczniowie zainteresowani prostymi zawodami technicznymi będą mogli co najwyżej przyuczyć się do zawodu (na kursach, za które sami zapłacą), lub wyjechać kształcić się za granicą
5. Obecne warsztaty będą jednostkami samodzielnymi, (już nie gospodarstwami pomocniczymi), o innym sposobie finansowania, z narzuconym jedynie obowiązkiem podpisywania umów na kształcenie uczniów, oraz z wyraźnie
sformułowanym systemem kontroli kształcenia sprawowanym przez szkołę. Budżet państwa poniesie tu jedynie koszty na poprawę istniejącego wyposażenia, jednak dużo niższe, niż w innych rozwiązaniach.
Niezależnie od rozwiązania, jakie zostanie przyjęte, wszyscy muszą przyjąć do wiadomości fakt, że nie da się kształcenia zawodowego prowadzić za darmo, lub inaczej – zawodowe kształcenie młodzieży jest droższe i musi być droższe od kształcenia ogólnego.
Przyjęcie rozwiązania podanego w punkcie 5 będzie czymś innym, niż centra kształcenia praktycznego, jednak jest to rozwiązanie spełniające podstawowe zadania edukacyjne stawiane szkołom zawodowym i przy tym nie drogie, a to, że nie każdy samorząd dużego miasta stać na CKP, pokazało już życie.