„Sól” – scenariusz spektaklu związanego z Bochnią
Wstęp :
( linia melodyczna z serialu „Dom”)
Można być Polakiem, Europejczykiem czy obywatelem świata. Ale nade wszystko... należy pamiętać maminą izbę, nauki ojca, zielony widnokrąg, przydrożną kapliczkę, obrazek malowany na szkle, zapach pasieki, i jesiennych kartoflisk, twarz dziadka,, korytarz ukochanej szkoły, biegnące przez polanę łanie, dostojność procesji Bożego Ciała, ruiny starego zamczyska na wzgórzu, słoneczny krąg chleba na nakrytym białym obrusem stole... Bez tej pamięci zginiemy...
Piosenka nr 1 „Miasto budzi się”
Scena I :
( Bocheńska rodzina – dziadek, matka, ojciec, dwoje dzieci w wieku szkolnym, dźwięk budzika, na scenę wchodzi, ziewając, matka. Do siedzącego w fotelu dziadka)
Matka : Nie śpisz tato? Znowu bezsenna noc?
Dziadek : Ot, starość... ( Kobieta w międzyczasie włącza radio-wiadomości w tle, krząta się, przygotowując śniadanie – mleko, płatki, dzbanek z kawą/herbatą, nakrywa do stołu. Nie bardzo słuchając odpowiedzi ojca woła w głąb mieszkania)
Matka : Zosia, Bartek wstawajcie! Już po wpół do 7, spóźnicie się!
( Po chwili ociągając się i przecierając oczy wchodzi Bartek, za nim Zosia)
Bartek : Jezu! Kto wymyślił lekcje od wpół do 8? Masakra jakaś! Już wolałem chodzić w zeszłym roku na drugą zmianę.
( W międzyczasie wchodzi ojciec, zapinając koszulę)
Dziadek : ( w stronę Bartka) Jak ja byłem młody...
Ojciec : (cmokając żonę w policzek) Tato! Błagam nie teraz... Wszyscy się spieszymy... ( Dziadek z rezygnacją macha w jego stronę ręką)
Ojciec : Ale pachnie! Jajeczniczka! Zośka! Podaj sól.
( Dziewczyna podaje solniczkę, wzruszając ramionami)
Zosia : Ale nie ma.
Ojciec : Jak to nie ma? Soli??? Kto wczoraj robił zakupy?
Dzieci chórem : Ty!!!!! (ojciec podnosi ręce w obronnym geście)
Ojciec : Ok, ok, ok... Zjem za karę niedosoloną...
Matka : I pospiesz się Krzysiek, dzisiaj ty musisz odwieźć młodych. Dasz radę? Ja zaraz po otwarciu mam umówionego klienta w sprawie pożyczki.
Ojciec : Spokojnie. Pierwszą grupę oprowadzam dopiero o 10, zdążę jeszcze pod Stalprodukt – Grzesiek ma wyjść po te dokumenty, potem pojadę na zakupy do Coldu. ( Wbijając sobie palcem do głowy, by nie zapomnieć, powtarza) Sól, sól, sól!
Dziadek : Ale pieczywo kup u Bednarza albo u Zatorskiego. Innego nie jem.
Ojciec : (do niego) Nie marudź tato...
Matka : ( krzycząc w stronę łazienki) Zośka, wyłaź z tej łazienki. Znowu się spóźnię, pół Bochni rozkopane, na Trudnej nie ma gdzie zaparkować, będę lecieć spod hali targowej. Wychodź słyszysz?
Dziadek : ( z przekąsem) Spod hali targowej... Dawniej w czwartki na rynku wokół pomnika Króla Kazimierza, sprzedawcy przekrzykiwali się nawzajem, zachwalając swoje towary. Przyjeżdżały liczne wozy i pełno było ludzi z okolicznych wsi i miasteczek...
Bartek : ( w stronę Zośki, która wyszła z łazienki. Matka w międzyczasie poza sceną – w łazience) Oho! Zaczyna się! Jak ja byłem młody... za moich czasów... Kręćka można dostać! ( do ojca ) Kurcze! Byłbym zapomniał! ( wyciąga kartkę i grzebie w plecaku za długopisem). Podpiszesz mi tato zgodę na wyjazd? MDK organizuje warsztaty wokalne z Markiem Piekarczykiem. Będzie czadersko!
Ojciec : ( z wyraźnym ożywieniem) Z Piekarczykiem? Nie było to jak TSA! Dawaj! (w międzyczasie dzwoni telefon, odbiera Bartek, Zośka wyjmuje zeszyt z plecaka, coś zaczyna nerwowo przeglądać, matka, która już jest na scenie sprząta ze stołu, poprawia koc dziadkowi, przynosi mu coś do czytania)
Bartek : Ojciec! Ciotka Gośka do ciebie.
(rozmowa przez telefon)
Ojciec : Hej siostra! Co tam?.... No jasne, że wam zarezerwuję.... Na kiedy chcecie ten zjazd do kopalni?.... Spoko.... Tak, zaraz wychodzimy. Ela się spieszy i ja odwożę młodych... Nie... Nic im nie kupuj, stare konie z nich... Bartek do starego, a Zocha w siódmej klasie... Może kasę? Same sobie coś kupią, co rusz chodzą po galerii.... Ok! No to do widzicha! ... Gośka! ( z wyrzutem ) Nie teraz . Mówiłem ci, że zaraz wychodzimy.... Tak, czuje się dobrze, tylko nie dociera do niego, że mamy już XXI wiek... Pogadamy, jak przyjedziesz... Na razie!
(Matka zbiera się do wyjścia, Zośka do niej)
Zośka : Mamo! To twoje PeKaO to literowiec czy głoskowiec? Mam dziś karkówkę z polaka ze skrótowców
Matka : (poirytowana) A dajże mi spokój! Już i tak jestem spóźniona. Dziadka spytaj.
Zośka : Dziadku???....
Dziadek : ( wchodząc w słowo wnuczce) Żaden literowiec ani głoskowiec, (muzyka żydowska, rodzina stop klatka) tam dawniej bóżnica była – nowa, bo stara na Kraszewskiego. Od piątku Żydzi mieli szabas i chodzili po ulicach w tych swoich chałatach i lisianych czapkach, w wisiorach i wszyscy szli do bóżnicy... Tak, tak... Bóżnica, a potem magazyny MHD
Zośka : O!!! To też skrótowiec!
Dziadek : ( nie słysząc jej, zapatrzony przed siebie, ożywia się, gdy pojawia się Bartek – ubrany luźno, w czapce z daszkiem na głowie i nonszalancko przewieszonym przez ramię plecakiem) Oj Boże! Ty widzisz a nie grzmisz... Dawniej w gimnazjum obowiązywały mundurki. Należało siedzieć w pełnym stroju, nie bacząc na upały. Jeśli czas był wyjątkowo gorący specjalny komunikat w szkole pozwalał na to, by odpiąć guzik przy kołnierzyku... A teraz? .... ( Zrezygnowany macha ręką)
Ojciec : ( do dzieci) No jak młodzieży? Gotowi? Wychodzimy, a stara gwardia zostaje w domu.
Bartek : ( do siostry) Uff!!! Całe szczęście! Znów byłyby z dziadkiem jazdy.
Ojciec : (do dziadka) Cześć tato, do popołudnia.
Dzieci chórem : Bartek – Nara dziadek!, Zosia : Pa,pa! ( śle całuska)
( Słychać szczęk przekręcanego w drzwiach klucza i odgłos schodzenia po schodach. Dziadek zamyślony patrzy przed siebie, zaczyna przeglądać książkę, po chwili zapada w drzemkę)
Piosenka2 ” Moje miasto”
Scena II
Melodia Dom 2.20
(Dziadek uśpiony. W tle scenografii ramy obrazów. W jednym św. Kinga, w drugiej książę Bolesław Wstydliwy).
ZGRZYT PRZEWIJANEJ PŁYTY
Muzyka – coś średniowiecznego albo jakiś delikatny czardasz węgierski???
(Kinga powoli i dostojnie wychodzi z obrazu, przechadza się po scenie powoli, majestatycznie. Widać, że coś ją martwi. Co chwila spogląda na swój pierścień, podnosi rękę do góry, nad czymś medytuje. Nagle ściąga go.)
Św. Kinga : Ja, Kinga, córka węgierskiego króla i księżna księstwa krakowskiego, biorę sobie ciebie solna góro w Marmarosz w odwieczne posiadanie i oddaję twoje bogactwo polskiej ziemi. ( wrzuca pierścień do szybu)
(Podchodzi pod obraz, w którym stoi Bolesław i głosem jakby zdradzała tajemnicę mówi do niego)
Św.Kinga : Mój drogi mężu, muszę ci się do czegoś przyznać. Musiałam złożyć w ofierze swój zaręczynowy pierścień, który od ciebie ongiś otrzymałam. Wiedz jednak, że przyniesie nam on o wiele większy skarb.
(Kinga wstępuje w ramy obrazu. Dziadek porusza się niespokojnie na fotelu, jakby mu się coś śniło, nadal zapada w drzemkę.)
Na scenę wbiega grupa „bawiąca się słowem” :
• Solny gród
• Bochnia miasto soli
• Cudze chwalicie, swego nie znacie
• Skarbnica możliwości
• Kopalnia wrażeń
( to są hasła promujące Bochnię (oprócz 3) – źródło Internet)
Scena III
Muzyka – fanfary? Mieszczanie zbiegają się z różnych stron, stają przed obrazem
(Bolesław zstępuje z obrazu. Spośród nich na czoło wychodzi Mikołaj – zasadźca. Ucisza tłum. Książę odwija pergamin i odczytuje akt lokacyjny) :
Książę:
W imię pańskie amen.
Niechże więc wiedzą wszyscy, którzy o dokonującym się dzisiaj akcie wiedzieć powinni, że My Bolesław, z Bożej łaski książę krakowskie i sandomierskie, mając w pamięci wierne i miłe nam usługi, jakie nam wielokrotnie oddali i oddawać będą - da Bóg - w przyszłości wierni nasi Mikołaj syn Volkmara, niegdyś obywatela Legnicy, Mikołaj z Kijów, Idzi syn Henryka ze Słupi i Mikołaj z Głubczyc, i chcąc ich naszymi łaskawymi dobrodziejstwami zachęcić do jeszcze większej gorliwości w staraniach około podniesienia i wzmocnienia naszego księstwa - po dostatecznym rozważeniu całej sprawy z najjaśniejszą Panią Grzymisławą, matką naszą najdroższą, a za zgodą i radą przewielebnego w Chrystusie ojca pana Prandoty, biskupa krakowskiego, jak również wiernych naszych baronów, ustanawiamy i czynimy wymienionych mężów zasadźcami miasta, które postanowiliśmy ufundować i zbudować na terenie żup solnych, zwanych po polsku Bochnią, a po niemiecku Solna Góra - Salzberg, i chcemy równocześnie, ażeby ci zasadźcy, jak również mieszkańcy tegoż miasta posługiwali się bez ograniczeń tym prawem niemieckim, na którym jest lokowane miasto.
(Mieszczanie pokornie słuchają,( melodia średniowieczna)Mikołaj odbiera od władcy dokument, wszyscy bijąc pokorne pokłony, wycofują się w stronę wyjścia. Bolesław wstępuje w ramy. Obydwie postacie on i Kinga przez chwilę mocno podświetlone, nieruchome). Muzyka średniowieczna do końca
Światło gaśnie
Scena IV
(Dźwięk dzwonka windy w kopalni. Światło mocno przyćmione. Ma scenie ok. 5-6 górników, którzy wykuwają sól ( odgłos uderzeń kilofa). Pantomima – ruchy powolne obrazujące trud wykonywanej pracy. Nagle jeden z górników ożywia się wyraźnie, czemuś się przygląda, gestem przyzywa do siebie innych pracujących )
Górnik 1. : Dalej już się nie da. Lity kamień
Górnik 2. : Żaden to kamień Macieju, to sól! Najprawdziwsza sól! Skosztujcie sami miłościwcy!
(Górnicy oglądają bryłkę soli, dotykają, liżą. Nagle jeden z nich zauważa pierścień)
Św. Kinga : ( z obrazu) Ofiaruję Ci Polsko ten skarb bezcenny. Skarb więcej wart niż złoto i wszelkie klejnoty. To drogocenne bogactwo, jakim jest sól. Niechaj od dziś służy biednym i bogatym, niechaj służy całej Polsce.
(Górnicy zdziwieni głosem znikąd, trochę przestraszeni wracają do powolnych ruchów, odgłosy kilofów)
Scena V
( Dziadek w fotelu nadal pochrapuje, ale w pewnym momencie zaczyna się miotać, jakby śniło mu się coś koszmarnego. Na scenę wbiega umorusany górnik)
Muzyka grozy, odgłosy trzaskającego ognia, pożaru.
Górnik 3 : (górnik rozgląda się, bada sytuację, w tle delikatny dźwięk muzyki grozy,po chwili krzyczy zziajany, muzyka narasta) Pali się! Tuż pod nami szaleje ogień! Płomienie zajęły całą komorę Beusta. Pochłaniają wszystko, co napotkają na swej drodze! Uciekajmy!!!
(na scenie „taniec ognia”. Dym. Górnicy krztuszą się. Opanowani przez płomienie padają np. 3. Reszta pełźnie w stronę wyjścia. „Płomienie” powoli schodzą ze sceny.)
Wybudzony z koszmaru dziadek, pobudzony, zażywa tabletkę ,wypija szklankę wody, zaczyna powoli, dławiąc się mówić do publiczności : Walka z rozszalałym żywiołem trwała kilka miesięcy. Gdy pożar na dobre został zażegnany, przez długi czas górnicy odbudowywali swoje miejsce pracy. Z niedowierzaniem rozglądali się po okopconych ścianach i zniszczonych komorach...
(po kwestii dziadka 2-3 innych górników wchodzi, rozglądając się. Wynoszą tych, którzy zginęli i zostali na scenie.)
Górnik 4 : ( schylając się i coś podnosząc z ziemi ). To niemożliwe....( sam do siebie). ( Do towarzysza) To niemożliwe... Popatrz to przecież drewniany posążek świętej Kingi, ten sam, który jeszcze przed pożarem widniał w samym sercu naszej kaplicy....
( Górnicy z niedowierzaniem kiwają głowami, klękają, całują go ze czcią, żegnają się, nagle pojawia się nucenie, górnicy stop klatka, jak usłyszą śpiew)
Scena VI
Pean tryumfalny świętej Kunegundzie
Nucąc schodzi ze sceny w oparach mgły, za nią podążają górnicy, dziewczyna wskazuje im drogę do wyjścia
Scena VII
Powrót do dzieciństwa, mgła z której wyłania się mały chłopiec, mówi do publiczności spokojnie, sennie
Chłopiec: Opowiem Wam o pewnej niedzieli, którą pamiętam do dziś, mimo iż miałem dopiero 6 lat. Na pewno był to październik i była to uroczystość Koronacji Cudownego Obrazu Matki Bocheńskiej. (melodia odsłonięcia obrazu) Miasto pełne było pielgrzymów, wokół kościoła wciąż podążały procesje, a w czasie mszy śpiewał Żeński Chór Koronacyjny......
Nagle pojawia melodia się z uroczystości Koronacji obrazu, chłopiec nieruchomieje, światło na scenie przygaszone, pojawiają się cienie/ grupa ludzi z różańcami, dzieci złożone ręce jak do modlitwy, przesuwając się w modlitwie, skupieniu za obrazem.
Scena VIII
Melodia kończy się, słychać jeszcze śpiew kobiet, scena powoli rozjaśnia się, chłopiec siedzi przy śpiącym dziadku patrzy na niego troskliwie , wchodzi pospiesznie Babcia zaniepokojona, zatroskana, wyciąga szybko z szafy palto i podaje je wnukowi
Babcia: Leć i zanieś wujkowi, żeby nie zmarzł
Chłopiec podchodzi z płaszczem pod scenę i mówi:
Chłopiec: I tak ja ostatni widziałem go i słyszałem żywego. Dobiegłem do nich na rogu Marka i Kazimierza i mówię: „Wujku trzeba palto, bo przecie zimno, a Niemiec pchnął mnie na chodnik. Upadłem. A wujek smutno spojrzał na mnie i zdążył powiedzieć... Już mi nie będzie potrzebne.” Wiedział, że idzie na śmierć. Postałem tak z tym płaszczem na rogu ulicy, poszlochałem i poszedłem do domu. Potem z tego płaszcza uszyli płaszczyk Frankowi, synowi wuja , który już chodził do szkoły i nie miał nic ciepłego.....A nazajutrz wzięli ich wszystkich do lasku. ....
Scena ciemnieje, słychać skrzypienie butów, szczekanie psów i trzaskający mróz, chłopiec nieruchomieje , pojawiają się cienie Niemców , którzy prowadzą grupę na egzekucję , zatrzymanie, po kilku sekundach ciszy padaj strzały, kobieta krzyczy przeraźliwie nie !!!!!!!!!!!!!!na tle krótkiej serii
Chłopiec: (Po dłuższej ciszy) egzekucja odbyła się między 18 grudnia 1939 roku, między 1 a 2 godziną, niecałe 500 metrów od naszego domu .Każdy strzał, jakby przelatywał przez moje serce. Staliśmy przed domem, trzymając się z za ręce. Ginął jej mąż a mój wuj....
Piosenka 3
Scena IX
SCENKA POPOŁUDNIOWA
Dziadek drzemie w fotelu, podrywa się na dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach, do mieszkania wchodzi wnuczka
Wnuczka: Witaj dziadku , jak minął dzień ?( podchodzi całuje go w policzek i okrywa kocem).Jestem troszkę wcześniej, byliśmy dzisiaj z klasą w Muzeum Fischera na lekcji muzealnej i już po tych zajęciach nie wracaliśmy do szkoły i tak oto jestem..... zjemy coś????
Dziadek : Fischera , Fischera powiadasz ( zamyślił się , zmarszczył brwi i sam do siebie powtarza w kółko) "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata",........ "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata".....
Wnuczka: Tak wiem dziadku mówiłeś o tym wiele razy........., to co zjemy??
Dzwonek do drzwi, wchodzi wnuczek , rzuca plecak w kąt i z ciężarem rzuca się na krzesło
Wnuczek: Mam dość, wykończą nas w tym ogólniaku ...młoda co jemy? ( rzuca w kierunku siostry), tylko szybko zaraz wpada kumpel i wbijamy na Uzbornię pojeździć na desce...
Dziadek: (podrywa się z miejsca) Pamiętam jak zbudowaliśmy drewniany rower, wystrugaliśmy z drewna całą ramę, konstrukcję, siodełko,co to była za frajda!!!!
Wnuki sadzają dziadka na miejscu, okrywają kocem, a ten wykrzykuje dalej
Dziadek ( podekscytowany): Szkoły średnie miały obowiązkowe ubranie mundurkowe, tzn. okrągłą czapkę z taką otwartą książką i tarczą. Niebieskie tarcze mieli gimnazjaliści , a czerwone mieli licealiści. Oceny były od jeden do cztery. Najlepszą była jedynka....
Wnuki razem lekko zdenerwowani, wręcz sylabizując: A oceną niedostateczną była czwórka!!!!!!!!
Wnuczka: Wszystko to wiemy dziadku, wczoraj mówiłeś i przedwczoraj , wiemy.... wiemy
Wnuczek: złośliwie do ucha siostry : Uczennica musiała mieć włosy krótkie i grzywkę lub włosy splecione w warkocze, przewiązane granatową wstążką. W lecie jak było ciepło dziewczynki nosiły na sukieneczki granatowe fartuszki. Bluzeczka do pasa a spódniczka wg „ centymetra- do pół łydki!!!!!!!!!!! (Ta zaczyna rzucać w niego poduszką i i gonią się po salonie) Na wszystkie uroczystości szło się czwórkami, tak że wyglądało to jak wojsko...( wykrzykiwał, śmiejąc się do rozpuku)
Nagle awanturę przerywa dzwonek telefonu, odbiera chłopiec i prowadzi rozmowę z mamą
Wnuczek( wyjątkowo grzeczne) : Tak mamo, tak , tak wszystko ok ....ogarniamy lekcje i czekamy na Ciebie. Tak pamiętamy o dzisiejszych zajęciach............. Cooo nie ma obiadu? AAAA ... przywieziesz ze Sztygarówki, może być.... To za ile będziesz? To czekamy?
Wnuczka: To kiedy mama będzie?
Wnuk: Właśnie kończy zakupy w galerii, odbierze garnitur taty od Curyłły i leci z obiadkiem ze Sztygarówki, ( mruga do dziadka) zjemy dzisiaj Twojego ulubionego kotleta Sztygara
Dziadek : Kończy zakupy? hmmm.... Wszystkie sklepy w centrum to przeważnie były żydowskie. Z polskich była Spółdzielnia Spożywców „Społem”... taka spółdzielnia rolnicza. Poza tym jeszcze Capika.To było polskie .A reszta samo żydowskie......( zamyśla się)
Dzieci zniecierpliwione machają ręką, pozwalają dziadkowi mówić dalej, zaczynają zajmować się swoimi sprawami, a dziadek ciągnie
Dziadek: A teraz zakupy w tej jak to tam było Ga ....Ga......... Ga........
Dzieci: Galeriii Rondo (rzucają zniecierpliowone nie podnosząc głów znad książek)
Dzwonek do drzwi, wchodzą rodzice narzekając od samego wejścia
Kobieta: Wyobraź sobie 34 minuty przez całe miasto, Poniatowskiego rozkopana, korki kilometrowe, próbowałam objechać ,ale chyba o coś zahaczyłam musisz sprawdzić auto.
Mężczyzna: Znowu?????????? ( patrzy na kobietę z wyrzutem)
Kobieta : A co to ma znaczyć to znowu?
Wtrąca się dziadek
Dziadek: A byłaś zapalić znicz u Irenki ???Tak jak prosiłem?
Kobieta : Tak tato, byłam. Nic się nie martw . Pali się. Na Orackiej byłam, zanim wpadłam w dziurę...
Dziadek: Ja do szkoły chodziłem na nogach 3 kilometry. Przez cały Karosek szedłem w gumowcach tonąc w błocie. Dopiero pod figurą Krzyża , przy Konstytucji 3 go Maja zmienialiśmy buty na szmaciano - drewniane....A Ci na dziury narzekają... ( kręci głową)
Dziadek mówi z przejęciem, z trudem łapie powietrze: A w niedzielę to cała rodzina szła razem do kościoła , a następnie odbywaliśmy długie przechadzki po parku. W drewnianej altanie na Plantach często grywały kapele lub orkiestra salinarna.( zatrzymanie rodzinki, muzyka – orkiestra górnicza) Czasami odwiedzaliśmy cukiernię Sowińskiego... ciastko kosztowało 5 groszy... tyle co lemoniada.....
Na rozmowy nachodzi muzyka wspólczesna/ melodia ,życie rodziny dalej trwa, dziadek cały czas opowiada , pozostali krzątają się, rozmawiają, gestykulują , nie słychać rozmów tylko gesty i ruchy, powoli dzień się , kończy przygasa światło, raz po raz ktoś opuszcza salon , udają się na nocny odpoczynek , w salonie zostaje tylko dziadek. Muzyka cichnie, oświetlona jest tylko postać starca, który wolno kieruje się do tłumu i mówi drżącym głosem:
Tu się zaczął dźwiękiem i barwami
Mój świat
Dział się co dzień i był większy co dzień,
Jak krąg światła,
Jak koła na wodzie
Wyzwolone przez rzucony kamień;
Dział się
W oknie,
W kwiatowym ogródku,
Na ulicy za chruścianym płotem.
Niezamierzony,
Nie odtąd,
Nie dotąd,
Bez przyczyny sam stawał się skutkiem,
Jeno dla mnie
Wciąż będzie tym światem,
Co się ze mną narodził
Pod strzechą,
Co się począł
W matczynym uśmiechu,
W blaskach oczu
Piękniejszych od kwiatów.
Wnuk: Od chwili szuka dziadka, nawołuje go: Dziadku, dziadku! Znowu nie śpisz? Chodź pomogę ci się położyć. I nie martw się.... Ja też kocham Bochnię, moi kumple też, i Zosia, i rodzice, i ( pokazuje na publiczność) oni też! Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Obiecuję , młodzi nie zawiodą. Słyszysz dziadku???????????
Pojawia się śpiew , który przyciąga uwagę dziadka, pozwala odprowadzić się na fotel............