Urszula Bednarczyk
Eko-Złota Rybka
Scenariusz spektaklu dla dziecięcej grupy teatralnej w wieku 10-13 lat, poruszający problemy ochrony środowiska. Tak jak w baśni, której motywy wykorzystane zostały w sztuce – O rybaku i złotej rybce - okazuje się, że przyczyną krzywdy i niszczenia przyrody jest ludzka chciwość.
Osoby:
Rybak
Rybakowa
Złota Rybka
Syn Rybaków
Prezes
Sekretarz
Księgowa
Dyrektor
Kierownik
Przedstawiciel handlowy
Ryby (4)
SCENA I
Rybakowa przędzie przed chatą, śpiewając Prząśniczkę...
RYBAKOWA:
Kręć, się , kręć , wrzeciono...
Rybak zarzuca sieć. W morzu pływają ryby. Rybak wyciąga sieć.
RYBAK:
Eh, znowu tylko wodorosty i szlam...
Zarzuca i wyciąga.
RYBAK:
Żadnej ryby... Tylko morska trawa....
Zarzuca, wyciąga. Tym razem w sieci zaplątała się złota rybka.
ZŁOTA RYBKA:
Rybaku, puść mnie, proszę, z powrotem do morza, obiecuję, ze się odwdzięczę! Spełnię każde twoje życzenie!
RYBAK:
A co to za dziwadło? Czy mnie słuch myli? Czy ja mam omamy? Przecież ryby nie mają głosu, a tu... gadająca rybka? O nie, chyba jestem przemęczony... Wracam do domu... Koniec pracy na dziś. A ty rybko, płyń do morza...
Wypuszcza rybkę.
ZŁOTA RYBKA:
Dziękuję!
Rybak potrząsa głową ze zdziwienia, ale w końcu macha ręką i wraca do domu.
RYBAK:
Rybakowo, nie uwierzysz, co mnie dziś spotkało... Złowiłem rybkę..
Rybakowa:
Tylko jedną?
RYBAK:
Jedną, ale za to jaką.. całą złotą!
RYBAKOWA:
Pokaż, gdzie ją masz?
RYBAK:
Wypuściłem do morza..
RYBAKOWA:
Oj, ty stary, głupi... Eh..
RYBAK:
Obiecała, że się wykupi... Że spełni każde moje życzenie!
RYBAKOWA: (drwi z Rybaka)
No, i o co poprosiłeś?
RYBAK:
O nic... Żal mi się jej zrobiło, niech sobie pływa... No, i jakoś tak nie byłem pewny, czy to wszystko mi się tylko nie zdaje..
RYBAKOWA: (śmieje się)
Oj, szkoda... Czy się zdaje, czy nie zdaje, ale mogłeś o chałupę poprosić, bo nasza wali się z każdej strony...
RYBAK:
A może i masz rację... Spróbuję ją znaleźć!
Rybak wraca nad morze.
RYBAK:
Złota rybko!
ZŁOTA RYBKA:
Czego tobie, człowieku, potrzeba?
RYBAK:
Zmiłuj ty się, jaśnie pani rybko! Nie śmiem prosić...
Mnie nic nie potrzeba, biedny się urodziłem, biedny żyję, nic mi nie trzeba... Ale moja Rybakowa chaty nowej chce...Nasza stara, wali się, naprawiać nie nadążam...
ZŁOTA RYBKA:
Dobrze, nie martw się , idź sobie z Bogiem, spełnię życzenie, dostaniecie chatę.
Rybak wraca do domu. Nie ma już starej chałupy - dom to nowoczesna willa! Rybakowa leży na leżaku na tarasie...
RYBAKOWA ;
Rybaku, udało się! Wyprosiłeś dom – bardzo mi w nim wygodnie, najbardziej podoba mi się wielka wanna z jacuzzi i fontanna na dziedzińcu. Ale zaraz wracaj do rybki, skłoń się nisko, proś , żeby zmieniła mnie, bo ja tu nie pasuję! Nie chcę być dłużej prostą kobietą, chcę być kimś, być właścicielką fabryki... papieru! Wracaj szybko, ja w tym czasie zażyję kąpieli.
Rybak wraca nad morze.
RYBAK:
Złota rybko!
ZŁOTA RYBKA:
Czego tobie, człowieku, potrzeba?
RYBAK:
Zmiłuj ty się, jaśnie pani rybko! Babie do cna się we łbie przewraca. Ani chwili spokoju nie daje, nie chce być dłużej prostą kobietą, teraz chce być właścicielką fabryki... papieru!
ZŁOTA RYBKA:
Dobrze! Niech się spełni twoje życzenie!
SCENA II
Posiedzenie rady nadzorczej. Postacie siedzą przy stole konferencyjnym, na środku żona Rybaka.
RYBAKOWA:
Chciałabym, aby nasza fabryka produkowała piękny, miękki i kolorowy papier toaletowy, w kwiatki.
PREZES:
Potrzebujemy bardzo dużo drewna.
SEKRETARZ:
To da się załatwić.
KSIĘGOWA:
Ale będzie kosztowało.
RYBAKOWA:
Wkoło jest tyle lasów. Tam znajdziemy drewno.
KSIĘGOWA:
O! To świetnie! Będziemy mieli drewno za darmo!
DYREKTOR:
Potrzebujemy dużo wody. Najpierw rozpuścimy drewno , najlepiej za pomocą związków siarki...
KIEROWNIK:
Siarki? To nie brzmi dobrze...
PRZEDSTAWICIEL HANDLOWY:
Mam do sprzedania tony siarki. W Korzystnej cenie. W dowolnych ilościach.
KSIĘGOWA:
To wspaniale!
RYBAKOWA:
Dobrze, dobrze...
DYREKTOR:
Otrzymamy czyste, długie włókna celulozowe.
PREZES :
Pięknie je wybielimy i dodamy chemicznych barwników.
RYBAKOWA:
I nadrukujemy kwiatki.
KIEROWNIK :
Będzie dużo odpadów... Ścieków...
RYBAKOWA:
To nie problem. Niedaleko mamy morze.
PREZES:
Wystarczy wykopać szeroki kanał z fabryki do morza.
KIEROWNIK:
Ścieki do morza? Potrzebujemy oczyszczalni!
DYREKTOR:
Oczyszczalnia to duży koszt.
KSIĘGOWA:
I nie da się na niej zarobić.
RYBAKOWA:
Budujmy!
SCENA III
Ryby siedzą na dnie morza.
RYBA I:
No dobrze. Kto ma dzisiaj dyżur?
RYBA II:
Ona.
RYBA IV:
Nie, ona ma.
RYBA III:
Wcale nie, ona!
RYBA IV:
Właśnie , ze nie!
RYBAIII:
Właśnie, że tak.
RYBA II:
No właśnie.
ZŁOTA RYBKA:
Co tu się dzieje?!
RYBA III:
Ryba dziś ma dyżur. Tak wynika z grafiku polowania na plankton.
RYBA I:
Potwierdzam.
RYBA IV: Ale ja nie chcę!
ZŁOTA RYBKA:
Kochana, każda z nas ma obowiązki, tym razem na ciebie wypada kolej, , jutro na kogoś innego...
RYBA IV:
Ale ja tego nie zniosę, nie dam rady!
RYBA II:
Jakoś wcześniej dawałaś sobie radę...
RYBA III:
My wszystkie dawałyśmy sobie radę.
RYBA I :
Nie można bać się ciężkiej pracy. Po prostu trzeba się wziąć do roboty i już.
RYBA II:
Bez marudzenia.
RYBA IV:
Ale ja nie marudzę , ja po prostu nie mogę znieść tych warunków.
ZŁOTA RYBKA:
Jakich warunków?
RYBA IV:
Nowych warunków, tego nieprzyjemnego... zapachu... Smrodu! Tych toksycznych chemikaliów...
ZŁOTA RYBKA:
Co ty opowiadasz?
RYBA IV:
Odkąd fabryka papieru wpuszcza ścieki do naszego morza, plankton wymarł i teraz trzeba go coraz dalej szukać. Ale zanim go znajdziemy musimy przepłynąć przez tę ohydną ciecz, którą wlewa do morza fabryka papieru, bo wodą tego już nazwać się nie da.
ZŁOTA RYBKA: Takie rzeczy w naszym morzu?
RYBY:
Tak, tak, właśnie tak...
RYBA II:
To wszystko stało się tak szybko, w mig powstała fabryka, a gdy ruszyła z produkcją, myślałyśmy, że wybudują oczyszczalnię...
RYBA III:
Obserwowałyśmy prace, ale wszystko wskazywało na to, że w ogóle nie zamierzają jej budować. Wykopali tylko kanał do morza i jak ruszyła produkcja, zaczął się dla nas ten koszmar.
RYBA I:
Myślałyśmy już nawet o przeprowadzce.
RYBA IV:
Ale to jest przecież nasze morze, gdzie możemy się przeprowadzić? Do stawu hodowlanego, dać się ścisnąć jak śledzie?
RYBY:
Nieeee...
ZŁOTA RYBKA:
Niedobrze, niedobrze... Muszę coś z tym zrobić.
SCENA IV
Nad morzem.
RYBAK
Ciężka moja dola... Od wielu dni sieci zarzucam i nic! Ani jednej rybki... Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał zmienić zawód. Ale na jaki ? Całe życie łowiłem ryby ! Niczego innego nie potrafię!
ZŁOTA RYBKA (próbuje przypłynąć, ale strasznie się męczy)
Rybaku! Rybaku!
RYBAK
Złota rybka?
ZŁOTA RYBKA
Tak to ja!
RYBAK
Wiem! Ty mi na pewno pomożesz! Złota rybko!
ZŁOTA RYBKA
Ratuuuj!
RYBAK
Poczekaj, zarzucę sieć!
ZŁOTA RYBKA
Pomooocy!
RYBAK
Wytrzymaj, zarzucam!
(Rybak wyciąga z wody Złota Rybkę)
ZŁOTA RYBKA
No, nareszcie... co za woda... mętna i gęsta, a do tego ten zapach...
RYBAK
Rybko, pomóż mi, od wielu dni nie mogę nic złowić. Jeżeli tak dalej pójdzie, to będę musiał się przekwalifikować. Ale niczego innego nie potrafię! Spełnij moje życzenie !
ZŁOTA RYBKA
Nic nie mów! Ja właśnie w tej sprawie. Jestem złota rybką, która spełnia życzenia tego, kto mnie wyłowi... Ale tym razem to ja chcę poprosić o pomoc.
RYBAK
Jak to? Ty?
ZŁOTA RYBKA
Z fabryki papieru wypływają trujące ścieki wprost do morza. Ryby się zupełnie zbuntowały i chcą uciekać!
RYBAK
To dlatego! To przez tę fabrykę mojej żony, wiedziałem!
ZŁOTA RYBKA
Tak, właśnie, dokładnie! Musisz coś z tym zrobić... Ja jestem tylko rybką, która spełnia życzenia, niestety, nie własne... Poproś mądrze, a stanie się, jak sobie zażyczysz.
RYBAK
Mądrze...to będzie tak: nie chcę już fabryki, niechaj moja żona zajmie się ... Hm, kiedyś miała ogród... Niech zajmie się rolnictwem, daj jej dużo ziemi. A do mojego morza niech wrócą ryby.
ZŁOTA RYBKA
Dobrze! Stanie się , jak zechcesz!
SCENA V
W biurze.
SEKRETARKA
Halo? Tu farma „Urodzajny Raj”!
RYBAK
Jaki urodzajny... przecież tu sama licha ziemia, pełna kamieni...
SEKRETARKA
Witamy w „Urodzajnym Raju”. Czym mogę służyć?
RYBAK
Szefowa jest? Mąż pyta.
SEKRETARKA
Tak, ale ma ważne spotkanie. (do staruchy) Pani prezydent, Rybak chce z panią rozmawiać.
RYBAKOWA
Niech wejdzie.
Rybak wchodzi.
RYBAK
Pani prezydent? Zupełnie ci woda sodowa do głowy uderzyła!
RYBAKOWA
A tak! Jestem teraz prezydentem „Urodzajny Raj Kompany”, równe i okrągłe ziemniaczki , doskonałe do frytek, to nasza specjalność.
RYBAK
Kto to widział ? Okrągłe i równe ziemniaczki? I co , rosną?
RYBAKOWA
Hm. Ziemia tu licha jak dawniej.
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
Halo, czy to „Urodzajny raj”?
SEKRETARKA
Witamy w „Urodzajnym raju”.
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
Mam znakomitą ofertę dla pani prezydent. I dla waszej firmy oczywiście.
SEKRETARKA
Dobrze, zapraszam.
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA wchodzi.
RYBAKOWA
Dzień dobry... Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy?
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
Mam dla pani doskonałą ofertę, pani prezydent. Moja propozycja znacząco wpłynie na dochody w pani firmie.
KSIĘGOWA
Dochody? Tak, proszę mówić o dochodach, o większych dochodach... Uwielbiam takie rozmowy.
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
A słyszałam, że ziemia tu licha....
RYBAKOWA
Tak, niestety..
RYBAK
I pełna kamieni.
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
Mam do zaproponowania znakomity nawóz. Będzie pani zadowolona...
RYBAK
Tu żaden nawóz nie pomoże. Eh...
RYBAKOWA
Chciałabym to zobaczyć!
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
Zapraszam do laboratorium.
(Pojawia się światło UV)
Widzi pani, oto zwykły ziemniak. Jak określi pani jego wielkość?
SEKRETARKA
Normalny. Raczej mały.
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA do Księgowej
A pani?
KSIĘGOWA
Ja bym powiedziała, że jego rozmiar jest niewystarczający, jeżeli chodzi o planowane dochody naszej farmy w bieżącym roku. Zdecydowanie niewystarczający.
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
No właśnie. Ale wystarczy nieco naszego nawozu, aby w szybkim tempie doprowadzić do wzrostu.
(posypuje ziemniaka proszkiem, ziemniak rośnie jak balon i świeci w świetle UV)
RYBAK
Co to? Czary jakieś?
SEKRETARKA
Niesamowite!
KSIEGOWA
To cudo pewnie kosztuje krocie!
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
Wcale nie . To hm... eksperymentalny produkt. Sprzedajemy go w promocyjnej cenie 4,99 za kilogram.
KSIEGOWA
Znakomita cena! Bardzo atrakcyjna! To może nam się opłacić!
RYBAKOWA
Ile pani tego ma? Bierzemy wszystko!
PRZEDSTAWICIELKA HANDLOWA
Nie ma sprawy!
SCENA VI
Szamotanina w sekretariacie.
SEKRETARKA
Pani prezydent!
KIEROWNIK
Sama to powiem.
SEKRETARKA
Ale pani prezydent nie można przeszkadzać!
KIWROWNIK
Ale to jest ważna sprawa. Mam wyniki z laboratorium!
SEKRETARKA
Pani prezydent jest bardzo zajęta.
KIEROWNIK
Pójdę do dyrektora.
Idzie.
KIEROWNIK
Pani dyrektor. Mam wyniki z laboratorium.
DYREKTOR
Co się stało?
KIEROWNIK
Nasze laboratorium badało próbki ziemi . Coraz głębiej i głębiej. Wreszcie przebadali wody gruntowe.
DYREKTOR
Głęboko kopali! I co im wyszło z tego dogłębnego badania?
KIEROWNIK
Wyszło, że nowy nawóz jest straszliwym zagrożeniem. Jeżeli to dotrze do morza, to zginą wszystkie ryby.
DYREKTOR
Od kiedy zajmujemy się rybami? Jesteśmy farmą „URODZAJNY RAJ”! Uprawiamy ziemniaki i na tym zarabiamy.
KIEROWNIK
Ale jak to ! Co będzie z rybami, z morzem?
DYREKTOR
Najważniejsze, żeby ziemniaki rosły równe, okrągłe i najszybciej, jak się da!
KIEROWNIK
Idę do prezesa!
Idzie.
KIEROWNIK
Pani prezes. Musimy coś zrobić. Ten nowy nawóz jest niebezpieczny dla środowiska.
PREZES
Ale na ziemniaki działa dobrze? Szybko rosną?
KIEROWNIK
Za szybko. Nie nadążamy ze zbiorem. Mają też dziwny smak.
PREZES
Najważniejsze, żeby były równe i okrągłe. Takie właśnie nadają się na frytki najlepiej, a przecież wiadomo, ze wszyscy lubią frytki. Pani też?
KIEROWNIK
Nie rozmawiamy o frytkach tylko o katastrofie ekologicznej! Idę do pani prezydent!
Idzie do sekretariatu.
KIEROWNIK
Musze się spotkać z panią prezydent.
SEKRETARKA
Pani prezydent ma ważne spotkanie i nie można jej przeszkadzać.
KIEROWNIK
Ale ja muszę!
SEKRETARKA
Ale pani prezydent NIE MOŻE teraz nikogo przyjmować. Absolutnie.
KIEROWNIK
Nie mam już na to siły.
SCENA VII
W biurze.
KSIĘGOWA:
Pani Dyrektor, dostaliśmy ostrzeżenie.
DYREKTOR:
Ktoś nam grozi? Co się stało?
KSIĘGOWA:
Dzisiaj na biurku ktoś zostawił list . Grozi nam kara finansowa.
DYREKTOR:
Tylko nie finansowa!
KSIĘGOWA:
No właśnie, tylko nie to! Wszystko zniosę, ale nie kary FINANSOWE.
DYREKTOR:
Ale za co? Zupełnie nie mamy pomysłu. Papiery w porządku. Żadnych kwiatków.
KSIĘGOWA:
Papiery tak, ale słyszałam, co opowiada kierowniczka laboratorium... Że z deszczem nasz cudowny nawóz trafił do wód gruntowych...
DYREKTOR:
Od kiedy przejmujemy się takimi sprawami?
KSIĘGOWA:
Od kiedy te sprawy mogą stać się KARALNE! I to finansowo!
DYREKTOR:
Tylko nie finansowo! I co dalej?
KSIĘGOWA:
Anonimowy nadawca pisze, że jeśli natychmiast nie zaprzestaniemy zatruwania wody, to doniesie na nas odpowiednim służbom.
DYREKTOR:
... Które ukarają nas FINANSOWO!
KSIĘGOWA:
Tylko nie finansowo!
DYREKTOR:
Słyszałam, ze morze już zaczęło zmieniać się w cuchnące bagno... Że nie ma już ryb... Że na plaży nie da się opalać... Rybacy niedługo stracą pracę. Będzie wśród nich mą ż pani prezydent.
KSIEGOWA:
Moim zdaniem, także ze względów finansowych, powinnyśmy porozmawiać z szefową.
DYREKTOR:
Ona się nie zgodzi na żadne zmiany...W głębi duszy to prosta, ale chciwa kobieta... Bez względu na to, na jakim jest stanowisku.
KSIEGOWA:
Musimy coś zrobić, kara za zatruwanie środowiska może być bardzo dotkliwa. Chodzi o miliony!
DYREKTOR:
O, nie! Tylko obawiam się, ze pani prezydent tego nie zrozumie, że ochrona środowiska może się... opłacać.
KSIĘGOWA:
Porozmawiamy z Rybakiem.
DYREKTOR:
Tak, Może on ja przekona?
SCENA VIII
Nad morzem. Kierownik i Rybak siedzą oddaleni od siebie, nie widząc się.
KIEROWNIK:
Już nie wiem, co mam robić... Nie mogę na to wszystko patrzeć... Tu już niedługo wszystko zginie...
RYBAK:
Już nie wiem, co mam robić... Nie mogę na to wszystko patrzeć... Tu już niedługo wszystko zginie... Nie będzie ryb...
KIEROWNIK:
Może powinnam donieść do odpowiednich służb, skoro w firmie nikt mnie nie słucha?
RYBAK:
Sam już nie wiem: szukać innej pracy? A może wyjechać? Zostawić żonę z jej bogactwem? W końcu na pieniądzach jej najbardziej zależy...
Wchodzą Księgowa i Dyrektor.
DYREKTOR:
Panie Rybaku!
KSIĘGOWA:
Trochę szacunku... To mąż pani prezydent, czyli...
DYREKTOR:
Czyli... prezydent! Panie prezydencie!
RYBAK:
Prezydencie? Co wam się stało, mi woda sodowa nie uderzyła do głowy! Jestem prostym rybakiem, tyle...
DYREKTOR:
Panie Rybaku. Mamy do pana sprawę, może dość nietypową: chciałybyśmy pana prosić o pomoc, chodzi o naszą firmę.
KSIĘGOWA:
Farmę. Widzi pan, chodzi o to, że możemy być ukarani finansowo... Chodzi o miliony...
RYBAK:
Jestem tylko prostym rybakiem. A już niedługo nawet bezrobotnym rybakiem.
DYREKTOR:
No właśnie, my poniekąd w tej sprawie.
RYBAK:
Od kiedy rybak może zarobić miliony?
KSIĘGOWA:
Zarobić to nie problem, byle tylko późnij nie stracić!
DYREKTOR:
Rybaku, pańska małżonka , a nasza szefowa , zdecydowała, żeby użyć na naszej farmie nowego, podejrzanie skutecznego nawozu. Ziemniaki rosną po nim w kilka dni, ale najprawdopodobniej zatruwa wody gruntowe i morze.
KIEROWNIK:
Może to źle wpłynąć na ryby. Morze zamieni się w bagno, a rybom trudno tak nagle zmienić się z żaby. Wymrą i już.
RYBAK:
Naprawdę?! To o to chodzi! Mój Boże, znowu chciwość ojej żony zepsuła wszystko... Czy tej babie nie wystarczy, że panoszy się w domu, w obejściu, czy musi zagarnąć nawet morze? No nie, dłużej tego nie będę tolerował!
DYREKTOR:
Czyli... Możemy na pana liczyć?
KSIĘGOWA:
Porozmawia pan z panią prezydent?
KIEROWNIK:
Chodzi o morze. I o wody gruntowe. O ryby!
KSIĘGOWA:
Chodzi o miliony!
RYBAK:
Chodzi o moje ryby i o moją żonę. Złota rybko!
SCENA IX
Ryby w morzu.
RYBA II
Ja już nie mogę... nie dam rady tak dalej...
RYBA III
Ja też ... Wszystko mnie boli.. Każda łuska...
RYBA IV (dopływa)
Pomóżcie mi... już opadam z sił...
RYBA I
Co wy tacy wszyscy... śnięci?
RYBA III
Musimy więcej odpoczywać, nie da sie pracować takich warunkach.
RYBA I
Znowu jakieś problemy? A może lenistwo po prostu, co?
RYBA II
Ale my się naprawdę staramy. Wypływamy zgodnie z grafikiem polowania na plankton, ale pływać jest coraz ciężej!
RYBA I
Oj, potrzeba wam trochę sportu, trochę ćwiczeń...
RYBA III
Nie, tylko nie to! Dopiero wróciliśmy z polowania!
RYBA IV
Coraz ciekaj nam pływać w tej wodzie.
RYBA I
Przecież woda taka sama, jak dawniej!
RYBA II
Właśnie, że nie!
RYBA I
Jak to, co się mogło zmienić?
RYBA IV
Morze zarosło wodorostami, glonami i całą tą zieleniną, jak las!
RYBA I
Co ty opowiadasz?
RYBA III
To prawda! Coś niedobrego dzieje się na farmie ziemniaczanej.
RYBA IV
Tak, to prawda, sama widziałam. Ziemniaki rosną tam wielkie jak dynie!
RYBA I
To nie jest normalne!
RYBA II
No właśnie! Nie jest! W dodatku te ziemniaki rosną tam tak szybko! Co tydzień urządzane są zbiory!
RYBA III
Nie jestem ekspertem w sprawach uprawy ziemniaków, ale to na pewno nie powinno tak wyglądać.
RYBA II
Też mi się tak wydaje.
RYBA I
Może oni zaczęli używać za dużo nawozów? Z deszczem spływają do wód gruntowych i użyźniają morze.
RYBA IV
Ale morze to przecież nie farma!
RYBA I
No właśnie, morze to morze i nie można z nim igrać.
RYBA II
Musimy poprosić o pomoc Złotą Rybkę.
RYBA I
Znowu będziemy jej zawracać głowę?
RYBA III
Musimy, nie ma wyjścia, ja tak dalej pójdzie, to za chwilę nie będzie tu morza, tylko jedno wielkie bagno.
RYBA I
Macie rację. Złota Rybko!
RYBY
Złota Rybko!
ZŁOTA RYBKA
Słucham, co się stało, czego wam potrzeba!
RYBA I
Coś niedobrego dzieje się na farmie „Urodzajny raj”. Ziemniaki rosną jak dynie i to w ekspresowym tempie.
RYBA II
Najprawdopodobniej to dlatego, że użyto jakiegoś nawozu...
RYBA IV
Jakiegoś dziwnego nawozu.
RYBA III
On musi być bardzo szkodliwy.
ZŁOTA RYBKA
Od kiedy interesujecie się rolnictwem?
RYBA IV
Od zawsze! Przecież to, co na ziemi, z deszczem spłynie do morza!
RYBA III
Chodzi o to, że morze tak zarosło gigantycznymi wodorostami, ze nie da się w nim pływać!
RYBA II
Nie mamy już siły przeciskać się przez ten gąszcz!
RYBA I
Wygląda na to że nie możemy tego tak zostawić. Zginiemy z wycieńczenia!
ZŁOTA RYBKA
No tak... Ludzka chciwość, jak zwykle , nie wychodzi na dobre przyrodzie.
RYBA I
Rybko, prosimy, zrób coś z tym...
ZŁOTA RYBKA
Spróbuję. Popłynę do brzegu i poszukam rybaka.
SCENA X
RYBAK:
Złota Rybko!
ZŁOTA RYBKA:
Rybaku! Poczekaj, bardzo trudno poruszać się w tym gąszczu! O rety... Jestem!
RYBAK:
Złota rybko, pomóż, morze cuchnie, ryby odpłynęły, żona myśli tylko o pieniądzach... Ja już nie mogą tak żyć! Złota rybka:
Muszę przyznać, że mam podobne odczucia... W takiej wodzie nie da się pływać!
RYBAK:
Rybko, już lepiej mi było w mojej starej chacie... Bez trującej fabryki, farmy i tego całego bogactwa, dobrze mi się żyło z pracy własnych rąk. Skromnie, ale uczciwie.
ZŁOTA RYBKA:
Tego chcesz?
RYBAK:
Tak. Skromnie i uczciwie. Byleby w morzu znowu były ryby i czysta woda do picia w studni.
ZŁOTA RYBKA:
Tyle ci wystarczy?
RYBAK:
Tak. A i mojej żonie dobrze zrobi.
ZŁOTA RYBKA:
Dobrze. Spełnię twoje życzenie.
SCENA XI
Rybak idzie nad morzem z synem, trzymają sieć.
SYN RYBAKÓW:
Tato, A jak sieć się rozerwie?
RYBAK:
Wtedy będziemy musieli ją naprawić. Przez dziury możemy stracić dużo ryb.
SYN RYBAKÓW:
Ale naprawdę musimy tak rano wstać?
RYBAK:
Tak, tylko rano możemy liczyć na dobry łów.
RYBAKOWA: (z oddali)
Zupa na stole! Ile mam na was czekać?
SYN RYBAKÓW:
Ale to wszystko trudne...
RYBAK: Trudne, trudne,, ale ...trudno, takie jest życie. Cieszmy się, ze ryby wróciły. Nie zawsze ich tyle było.
SYN RYBAKÓW:
Nie zawsze? Rybakowa: Idziecie?
Kiedy indziej ci opowiem.
KONIEC