Życie Gregora Samsy to pasmo obowiązków i wyrzeczeń. Wstaje codziennie rano, budzik nastawia na godzinę czwartą. Jako komiwojażer, czyli przedstawiciel firmy mający pozyskiwać klientów i zbierać zamówienia na towary (w tym przypadku tekstylne), musi ciągle podróżować. Uzależniony jest od rozkładu jazdy pociągów, skazany na nieregularne i kiepskie posiłki, a w dodatku pozbawiony trwałych i serdecznych kontaktów z ludźmi. Czuje się przemęczony i nie może się doczekać chwili, gdy przestanie być uzależniony od szefa. Stanie się to dopiero za kilka lat po spłaceniu długu rodziców.
Bohater analizuje swoją sytuację w szczególnych okolicznościach. Pewnego ranka zaspał na pociąg – nie zdając sobie jeszcze z tego sprawy marzy, aby poleżeć trochę dłużej. Gdy spojrzy na budzik, pomyśli o symulowaniu choroby, ale od razu wyklucza taką możliwość, ponieważ przez pięć lat pracy ani razu nie był na zwolnieniu lekarskim i teraz byłoby to podejrzane. W dodatku rodzice i siostra wyrażają swoje zaniepokojenie związane z tym, że Gregor jest jeszcze w domu. Trzeba więc wstać i spróbować zdążyć na pociąg o siódmej. Ale jest to niemożliwe, bo bohater zamienił się w strasznego robaka: ma twardy pancerz i liczne cienkie nogi. Początkowo myśli, że to sen. Koszmar jednak będzie trwać nadal.
Ta groteskowa sytuacja stwarza pretekst do refleksji na temat naszego życia. Czy bowiem Gregor nie prowadził żywota robaka już wcześniej? Świadomy siebie człowiek ma jakieś aspiracje, dąży do realizacji marzeń oraz dba o rozwój duchowy. Stara się być szanowany i walczyć o swoją godność. Z tego wszystkiego Gregor zrezygnował. Główną wartością świadczącą o jego człowieczeństwie była zdolność do poświęceń – od niego zależał los całej rodziny. W swoim mniemaniu jest skromny i szlachetny. Z własnego życia jednak nie może być zadowolony: każdy dzień jest podobny do innych dni i przypomina raczej żałosną wegetację. A zatem przemiana fizyczna to tylko usankcjonowanie i uzewnętrznienie tego, co już dawno stało się z bohaterem – duchowo był przecież nędznym robakiem.
W literaturze polskiego romantyzmu byliśmy świadkami podobnej przemiany. Głównym bohaterem „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza był ksiądz Robak. Metamorfoza Jacka Soplicy ma jednak inny wymiar. Jego warcholstwo, buta, duma oraz inne wątpliwe „atuty” sarmaty doprowadziły do tragicznych wydarzeń: unieszczęśliwił żonę, zabił niedoszłego teścia Stolnika Horeszkę i został uznany za zdrajcę ojczyzny jako sprzymierzeniec targowiczan i Moskali. Chcąc odpokutować oraz naprawić wyrządzone krzywdy, musi przede wszystkim rozpocząć ciężką pracę nad sobą i nauczyć się pokory. Jej symbolem staje się przybrane imię zakonne – Robak. U Mickiewicza jest to pierwszy krok na długiej drodze do rehabilitacji w oczach innych oraz kształtowania wizerunku wartościowego człowieka, zwłaszcza patrioty. Cel zostanie osiągnięty, chociaż okupiony bohaterską śmiercią podczas „bitwy” o Soplicowo. Jacek Soplica uzyska przebaczenie nawet od Gerwazego i pogodzony ze światem umrze w poczuciu spełnienia. Natomiast przemiana z utworu Kafki to ostatnia faza ostatecznego upadku Gregora Samsy.
A co na to bliscy Gregora? Tyle mu zawdzięczali, od niego zależało spłacenie długów... Spodziewamy się dramatu rodzinnego. Stało się jednak inaczej: początkowe zdziwienie i troska przeradzają się w przekonanie, iż to tylko stan przejściowy. Rodzice stopniowo oswajają się z myślą o utracie przez Gregora tożsamości ¬– przestał być ich synem, stał się zwyczajnym zwierzęciem. Siostra, która wcześniej najbardziej martwiła się o brata, teraz czuje się przez niego prześladowana i agituje za pozbyciem się Gregora. Zaczyna go nawet oskarżać – powinien sam dobrowolnie odejść i uwolnić rodzinę, a wtedy przynajmniej byłaby czczona jego pamięć. Bohater zostanie zaryglowany w swoim pokoju, po krótkiej refleksji przyzna rację słowom siostry. Nie chcąc dalej być ciężarem, ze wzruszeniem i miłością myśląc o rodzinie, umiera. Bliscy odetchnęli z ulgą. Nagle okazało się, że ich sytuacja materialna wcale nie jest taka beznadziejna, jak się wcześniej wydawało – przeciwnie: mają całkiem niezłe perspektywy. Przeprowadzą się do mniejszego mieszkania (obecne wyszukał Gregor), córka wypiękniała i niepostrzeżenie stała się panną na wydaniu. Nie tylko zatem nie będą przygnębieni śmiercią syna, ale wręcz nabiorą wiary we własne siły i odzyskają energię życiową. Poświęcenie Gregora nie było dla nich takie dobre – czuli się przy nim skrępowani, skazani na bierność. Teraz mogą wziąć sprawy we własne ręce. Postawa komiwojażera przyczyniła się także do zguby jego samego: nie zyskał wdzięczności, umarł, a rodzice robią wszystko, aby o nim zapomnieć.
Konkluzja może przerażać, ale jest zaskakująco prawdziwa. Podobne przeistaczanie dokonuje się przecież bardzo często. Nagły wypadek, długotrwała choroba czy postępująca starość wykluczają nas z normalnego życia. Przestajemy się czuć pełnoprawnymi ludźmi, zwłaszcza gdy tracimy samodzielność i jesteśmy uzależnieni od innych. Nie chcemy litości, lecz niewidzialna bariera między nami a otoczeniem i tak wyrasta. Uwolnieniem od tej sytuacji może być śmierć powodująca ambiwalentne odczucia u członków rodziny: z jednej strony towarzyszy jej żałoba, z drugiej – ulga i gotowość realizacji nowych wyzwań, bo przecież pojawiają się nowe perspektywy, zasłaniane poprzednio przez chorego...
Niektórzy czują się jak robak przez całe życie. Prawdopodobnie tak było z autorem Przemiany, który od dzieciństwa znajdował się pod wpływem despotycznego ojca, więc musiał rezygnować z własnych aspiracji. W dodatku pochodzenie żydowskie w dobie narastającego antysemityzmu musiało doskwierać pisarzowi, przypominać mu o poczuciu obcości i samotności. Pewnie dlatego tak często Kafka ukazuje w swojej twórczości człowieka poddanego presji otoczenia i bezdusznego systemu, stanowiącego maszynę do niszczenia indywidualności i marzeń ludzi, skazującego na „robaczywe” życie (albo, jak to zostało ukazane w Procesie – na śmierć).