Temat który chcę poruszyć, wydawać się może tematem nie na czasie. Ktoś powie niemodny, mało istotnym, zbędny, abstrakcyjny . Ale czy aby na pewno takim jest? Czy przypadkiem to co na dzisiejsze czasy i realia współczesnego świata wydaje się tak mało ważne, nie powinno być w swoje istocie czymś najważniejszym i fundamentalnym. Pracuję w przedszkolu od 10 lat i z rosnącym niepokojem obserwuję jak bardzo zanika wśród dzieci świadomość religijna. Jak bardzo zepchnięte jest na margines, potraktowane jako bardzo często niepotrzebny i zbędny dodatek do całej szeroko pojętej edukacji- wychowanie religijne. Czy aby na pewno tak mało potrzebne dzieciom, traktowane marginalnie i z lekceważeniem? Jestem osobą głębokiej wiary i bliskiej relacji ze Stwórcą. Widząc ogromne i błogosławione owoce tej wzajemnej relacji dla całej mojej rodziny bardzo chciałabym zarazić dzieci pragnieniem poszukiwania Boga. Staram się moim wychowankom „przemycić Boga” - oczywiście tylko w sytuacjach możliwych i poza realizowanymi treściami, oraz na miarę ich możliwości przyswojenia tej wiedzy. Nie jestem nauczycielem religii choć w najbliższej przyszłości planuję uzupełnić te „braki” w moim wykształceniu i podjąć studia podyplomowe w wymarzonym kierunku. Stwierdzam bowiem, że trzeba dzieciom mówić o Bogu. Opowiadając dzieciom o Bogu- Tacie w sposób najbardziej przystępny i prosty dla ich możliwości rozwojowych, staram się zapalić ich małe serduszka miłością do Niego. Stwierdzam z radością i nadzieją, że dzieci są spragnione i ciekawe Boga. Zadają mnóstwo pytań, słuchają z uwagą i pragną wiedzieć więcej. Wierzę głęboko, iż pierwszym uczuciem jakie Pan umieścił w sercu każdego z nas jest tęsknota za Nim....to właśnie ona odzywa się w tych małych, spragnionych Prawdy serduszkach. Pragnienie poznawania Boga jest w nich czymś naturalnym. Jednak ziarno rzucone w ciernie zostaje zagłuszone przez nie. Tak samo dzieje się z niepielęgnowaną wiarą. Mówmy dzieciom o Bogu! Kto to zrobi jeśli nie my dorośli? Z przerażeniem stwierdzam, że zanika zupełnie jakakolwiek świadomość religijna u rodziców. Nie pielęgnowana, nie rozwijana wiara ogranicza się tylko do minimalnie podstawowej wiedzy na temat tego, że istnieje ktoś taki jak Pan Bóg. Jedynymi osobami w „niektórych” rodzinach są jeszcze babcie podtrzymujące tradycję nauczania dziecka podstawowych modlitw. Rodzice nie mają na to czasu. Zabiegani, zapracowani, zagubieni w bałaganie dzisiejszego świata zapomnieli o pierwotnej Miłości jaką jest Bóg. Jak mają swoim dzieciom opowiadać o Kimś kogo nie znają? Zamiast wieczornego pacierza jest przecież bajka na telefonie czy tablecie.
A czy istnieje lepsze źródło, lepszy kodeks postępowania społecznie pożądanego niż ten określony w Dekalogu? Zawiera on wszystkie przykazania niezbędne do szczęśliwego życia, w zgodzie ze swoim sumieniem. Żeby jednak uczyć dzieci ich przestrzegania sami jako dorośli musimy uderzyć się w pierś.
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie”- powiedział Jezus... do mnie....do Ciebie...czy wywiązujemy się z tego?