Jarosław Kaliński
Scenariusz wieczorku poetyckiego poświęconego twórczości Czesława Miłosza
(Na scenie znajdują się rekwizyty symbolizujące poetę, np. pióro, kartki papieru, książki; w widocznym miejscu znajduje się wykaz tytułów zbiorków poetyckich Miłosza oraz innych jego dzieł)
NARRATOR:
W dniu 30 czerwca obchodzimy kolejną rocznicę urodzin Czesława Miłosza – poety, pisarza, eseisty, tłumacza oraz laureata literackiej Nagrody Nobla. Obok Adama Mickiewicza to najwybitniejszy polski twórca o rodowodzie litewskim.
Urodził się w Szetejniach jako syn inżyniera Aleksandra Miłosza i Weroniki z Kunatów. Wczesne dzieciństwo to czas wędrówek Miłoszów po Rosji, związanych z pracą i służbą w wojsku ojca poety. Bardzo ważnym okresem w kształtowaniu się osobowości Miłosza była edukacja w Wilnie – najpierw w Gimnazjum im. Zygmunta Augusta, a potem studia prawnicze na Uniwersytecie Stefana Batorego. Wtedy właśnie rozpoczyna pracę nad swoim talentem: pisze pierwsze utwory, staje się współzałożycielem awangardowej grupy twórców skupionych wokół pisma „Żagary”. Swoje ówczesne wyobrażenia „bycia pisarzem” wspomina w wystąpieniu noblowskim:
OSOBA 1 (czyta fragment przemówienia)
Moje znalezienie się na tej trybunie powinno być argumentem dla tych wszystkich, którzy sławią daną nam od Boga cudownie złożoną nieobliczalność życia. W moich latach szkolnych czytałem tomy wydanych wówczas w Polsce serii „Biblioteka Laureatów Nobla”, pamiętam kształt liter i kolor papieru. Myślałem wtedy, że laureaci to pisarze, czyli ludzie produkujący grube dzieła prozą i nawet, kiedy już wiedziałem, że są wśród nich poeci, długo nie mogłem się pozbyć tego myślowego nawyku. A drukując w roku 1930 pierwsze wiersze w naszym piśmie uniwersyteckim pod tytułem „Alma Mater Vilniensis” nie aspirowałem przecie do tytułu pisarza. Tak samo dużo później, wybierając samotność i oddając się dziwacznemu zajęciu, jakim jest pisanie wierszy po polsku, choć mieszka się we Francji czy w Ameryce, podtrzymywałem pewien idealny obraz poety, który jeżeli chce być sławny, to tylko w swojej wiosce czy w swoim mieście.
Jeden z laureatów Narody Nobla czytany w dzieciństwie, w znacznym stopniu, myślę, wpłynął na moje pojęcia o poezji i rad jestem, że mogę tutaj o tym powiedzieć. Była to Selma Lagerlöf. Jej „Cudowna podróż”, książka, którą uwielbiałem, umieszcza bohatera w podwójnej roli. Jest on tym, który leci nad ziemią i ogarnia ją z góry, a zarazem widzi ją w każdym szczególe, co może być metaforą powołania poety.
NARRATOR:
Po skończeniu studiów Miłosz wyjeżdża na stypendium do Paryża, a po powrocie podejmuje pracę w polskim radiu w Wilnie, następnie w Warszawie. Dzięki temu doskonale orientował się w sytuacji politycznej Europy oraz zdawał sobie sprawę ze zbliżającego się niebezpieczeństwa. Nie przypadkowo w jego poezji zaczynają się pojawiać katastroficzne obrazy, które pozwolą nazwać Miłosza poetą Apokalipsy oczekiwanej. Przykładem mogą być wiersze pt. „Obłoki” oraz „Roki”:
OSOBA 2
Obłoki
Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego spalają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.
OSOBA 3
Roki
Wszystko minione, wszystko zapomniane,
tylko na ziemi dym, umarłe chmury,
i nad rzekami z popiołu tlejące
skrzydła i cofa się zatrute słońce,
a potępienia brzask wychodzi z mórz.
Wszystko minione, wszystko zapomniane,
więc pora, żebyś ty powstał i biegł,
chociaż ty nie wiesz, gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że ogień świat pali.
I nienawidzić pora, co kochałeś,
i kochać to, co znienawidziłeś,
i twarze deptać tych, którzy milczącą
piękność wybrali...
NARRATOR:
Im bardziej realne staje się zagrożenie, im brutalniejsza jest rzeczywistość wojenna w Warszawie, gdzie poeta spędza lata 1940 – 1944, tym wyraźniejsza w poezji Miłosza tęsknota za innym, lepszym światem. Pragnienie to wyrażone zostaje poprzez motywy arkadyjskie, czego przykładem może być wiersz zatytułowany „Piosenka pasterska”:
OSOBA 4
Gdy wiatr powieje, mienią się ogrody
Jak wielkie ciche i łagodne morza.
Piana po liściach przebiegnie, a potem
Znowu ogrody i zielone morza.
Góry zielone schodzące ku rzekom,
Gdzie tylko tańczy flecik pastuszka.
Kwiaty różowe ze złotą powieką,
Które tak cieszą dziecinne serduszka.
Ogrody, piękne moje ogrody,
Takich ogrodów nie znajdziesz na świecie.
Ni takiej czystej, wiecznie żywej wody,
Ni takiej wiosny, zatopionej w lecie.
Tu trawa bujna do kolan się kłoni,
A kiedy jabłko w trawę się potoczy,
To musisz całą twarz przyłożyć do niej,
Kiedy za jabłkiem gonią twoje oczy.
Ogrody, piękne moje ogrody,
Takich ogrodów nie znajdziesz na świecie.
Ni takiej czystej, wiecznie żywej wody,
Ni takiej wiosny, zatopionej w lecie.
NARRATOR:
Apokaliptyczne wizje poety spełniły się w czasie wojny, która podważyła wszystkie dotychczasowe wartości uznawane przez cywilizowaną ludzkość. Szczególne wrażenie wywarł na Miłoszu los narodu żydowskiego. Stał się bowiem poeta mimowolnym świadkiem dramatu uczestników powstania w getcie warszawskim. Swoim odczuciom dał wyraz w wierszu „Campo di Fiori”, gdzie zastanawia się nad samotnością ginących oraz nad obojętnością tych, którzy zostają przy życiu:
OSOBA 5
W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.
Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.
OSOBA 6
Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki,
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali płatki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.
OSOBA 5
Morał ktoś może wyczyta,
Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.
Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.
OSOBA 6
Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.
I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język ich stał się nam obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.
NARRATOR:
W liryku, który przed chwilą usłyszeliśmy, widać rys bardzo charakterystyczny dla poety – próba oceny moralnej postaw ludzi. Prawo do „moralizowania” daje mu przekonanie, że etyka nie podlega relatywizmowi, że istnieje precyzyjnie ustalona granica między dobrem a złem. Ta niezłomność wynika między innymi z postrzegania świata przez pryzmat wartości utrwalonych przez religię chrześcijańską. Właśnie z tego punktu widzenia snuje rozważania o bratnim narodzie żydowskim i jego losie w wierszu pt. „Biedny chrześcijanin patrzy na getto”:
OSOBA 7
Pszczoły obudowują czerwoną wątrobę,
Mrówki obudowują czarną kość,
Rozpoczyna się rozdzieranie, deptanie jedwabi,
Rozpoczyna się tłuczenie szkła, drzewa, miedzi, niklu, srebra pian
Gipsowych, blach, strun, trąbek, liści, kul, kryształów –
Pochłania ludzkie i zwierzęce włosie. (...)
Powoli drążąc tunel, posuwa się strażnik-kret
Z małą czerwoną latarką przypiętą na czole.
Dotyka ciał pogrzebanych, liczy, przedziera się dalej,
Rozróżnia ludzki popiół po tęczującym oparze,
Popiół każdego człowieka po innej barwie tęczy.
Pszczoły obudowują czerwony ślad,
Mrówki obudowują miejsce po moim ciele.
Boję się, tak się boję strażnika-kreta.
Jego powieka obrzmiała jak u patriarchy,
Który siadywał dużo w blasku świec
Czytając wielką księgę gatunku.
Cóż powiem mu, ja, Żyd Nowego Testamentu,
Czekający od dwóch tysięcy lat na powrót Jezusa?
Moje rozbite ciało wyda mnie jego spojrzeniu
I policzy mnie między pomocników śmierci:
Nieobrzezanych.
NARRATOR:
Rozpoznanie duchowej sytuacji człowieka staje się głównym tematem liryki powojennej. Tadeusz Różewicz jako przedstawiciel pokolenia Kolumbów pisze wiersz pt. „Ocalony”, w którym wyraża przekonanie o całkowitym bankructwie wartości i niemożności powrotu do normalnego życia przez człowieka, który widział „furgony porąbanych ludzi”. W 1945 r. ukazuje się również tomik poetycki Miłosza o podobnie brzmiącym tytule – „Ocalenie”. Jednak wymowa tego zbiorku jest inna niż u Różewicza. Według Miłosza należy odejść od postawy katastroficznej, poezja natomiast jako kategoria estetyczna powinna ocalać wartości, zaczynając od buntu wobec niesprawiedliwości, obojętności, braku solidarności między ludźmi. Jest to zatem kontynuacja tendencji zapoczątkowanych we wcześniejszych utworach. Ich wyrazem może być wiersz „Piosenka o końcu świata”, gdzie wizja końca może mieć jedynie charakter uniwersalny i dotyczyć tylko jednostki, więc apokalipsa raczej nam nie grozi, chyba że przybierze inną formę niż ta zapowiadana w księdze św. Jana.
OSOBA 8
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
NARRATOR:
Taki program poetycki musiał wpłynąć na los Miłosza. Nie zgadzając się na sytuację kultury i literatury polskiej, która stała się po 1949 roku tylko narzędziem do propagowania „wartości socjalistycznych”, w 1951 roku wybiera los emigranta politycznego. Najpierw mieszka we Francji, a od 1960 roku w Stanach Zjednoczonych, gdzie rozpoczyna pracę jako profesor na wydziale Języków i Literatur Słowiańskich Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Z dystansu, jaki daje pobyt za granicą, bardzo krytycznie ocenia polską rzeczywistość w „Traktacie poetyckim”:
OSOBA 9
Stolica
Ty, obce miasto na sypkiej równinie,
Pod prawosławną kopułą Soboru,
Dla ciebie muzyką piszczałka roty,
Kawalergard, sołdat wsiech wysze,
Tobie z dorożki rży Ałławerdy.
Tak trzeba odę zaczynać, Warszawo,
Do twego żalu, nędzy i rozpusty.
Przekupień ręką zgrabiałą od chłodu,
Szklanką odmierza pestki słonecznika.
Praporszczik wiezie kolejarską córę.
Księżnę z niej zrobi w Elizawetgradzie.
Na Czerniakowskiej, Górnej i na Woli
Już czarna Mańka, szumiąc falbankami,
Na piętro idzie, robi perskie oko.
A tobą włada, miasto, Cytadela.
Uszami strzyże kabardyński koń
Jeżeli echo niesie „Ponad trony”.
Na gubernialną dosyć masz stolicę,
Ty, luna-parku prywinslanskich krajów.
Więc tobie teraz być stolicą państwa
Kiedy się tłoczą zbiegowie z Ukrainy
Sprzedając brylant z dworu pod Odessą?
Szabla, francuska strzelba z demobilu
Niechaj wystarczą za broń w twoich bitwach.
Przeciwko tobie, śmieszna, wybuchł strajk
I w światłej Pradze i w dokach Londynu.
Więc ochotnicy w biurach propagandy
Piszą nocami o wschodniej nawale,
Nie wiedząc, że im będzie grzmieć nad grobem
Z chrapliwej miedzi trąb Internacjonał.
A jednak jesteś. Z czarnym twoim gettem,
Z bezrobotnymi, których gniew jest senny,
Ze łzami kobiet w przedwojennej chustce...
NARRATOR:
Słowa te mówią w sposób bardzo dobitny, że Polacy zgodzili się na niewolę, nie tylko kulturową, ale przede wszystkim polityczną. Wiersz jest przestrogą dla zdrajców, często mających poczucie bezkarności, zapominających o tym, że przecież gdzieś na świecie jest POETA, „który pamięta”. Poeta będzie zawsze stał w obronie uciskanych, zwłaszcza przez państwo o charakterze totalitarnym. Miłosz daje temu wyraz w wierszu pt. „Który skrzywdziłeś”:
OSOBA 10
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad jego krzywdą wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się kłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić – narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
NARRATOR:
Poeta zatem to wyrzut sumienia, to ktoś, kto następnym pokoleniom ma przekazać prawdziwy wizerunek czasów, w których tworzył. Nawet gdyby wszyscy byli zastraszeni, on musi być odważny. Siłę daje mu przekonanie o zwycięstwie moralnym, choćby pośmiertnym. Zatem poeta jest wybrańcem mającym do spełnienia ważną misję. Właśnie ten temat stanowi jeden z głównych motywów rozważań Miłosza o roli poezji w czasach współczesnych. Pojawia się jednak wątpliwość, czy poszukiwanie prawdy nie wymaga formy bardziej pojemnej, tym bardziej, że często dziś literatura nie wychowuje i nie uczy podstawowych wartości, gdyż wielu twórców traktuje poezję jako sposób na podzielenie się z innymi swoimi lękami i frustracjami. Staje się zatem formą psychoterapii dla autora, niewiele jednak znaczy dla czytelnika, który szuka w literaturze czegoś zupełnie innego. Takie przemyślenia potwierdza wiersz pt. „Ars poetica?”:
OSOBA 11
Zawsze tęskniłem do formy bardziej pojemnej,
która nie byłaby zanadto poezją ani zanadto prozą
i pozwoliłaby się porozumieć nie narażając nikogo,
autora ni czytelnika, na męki wyższego rzędu.
W samej istocie poezji jest coś nieprzystojnego:
powstaje z nas rzecz o której nie wiedzieliśmy że w nas jest,
więc mrugamy oczami, jakby wyskoczył z nas tygrys
i stał w świetle, ogonem bijąc po bokach.
Dlatego słusznie się mówi, że dyktuje poezję dajmonion,
choć przesadza się utrzymując, że jest aniołem.
trudno pojąć skąd się bierze ta duma poetów
Jeżeli wstyd nam nieraz, że widać ich słabość.
Jaki rozumny człowiek zechce być państwem demonów,
które rządzą się w nim jak u siebie, przemawiają mnóstwem języków,
a jakby nie dosyć im było skraść jego usta i rękę
próbują dla swej wygody zmieniać jego los?
Ponieważ co chorobliwe jest dzisiaj cenione,
ktoś może myśleć, że tylko żartuję
albo że wynalazłem jeszcze jeden sposób
żeby wychwalać Sztukę z pomocą ironii.
Był czas, kiedy czytano tylko mądre książki
pomagając znosić ból oraz nieszczęście.
To jednak nie to samo co zaglądać w tysiąc
dzieł pochodzących prosto z psychiatrycznej kliniki.
A przecie świat jest inny niż się nam wydaje
i my jesteśmy inni niż w naszym bredzeniu.
Ludzie więc zachowują milczącą uczciwość,
tak zyskując szacunek krewnych i sąsiadów.
Ten pożytek z poezji, że nam przypomina
jak trudno jest pozostać tą samą osobą,
bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza
a niewidzialni goście wchodzą i wychodzą.
Co tutaj opowiadam, poezją, zgoda, nie jest.
Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie,
pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją,
że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument.
NARRATOR:
Swoją wizję poezji, którą nadal przecież uprawia, przedstawił Miłosz w przemówieniu w Montrealu we wrześniu 1967 roku:
OSOBA 12
Poeta był to niegdyś człowiek posiadający dar słowa. Możliwe, ze dzisiaj jego słowo składa się także z przemilczeń. Jego przemilczenia przynoszą mu zaszczyt, albo go obciążają. Bo kto zachowa czyste sumienie, jeżeli nie protestował przeciwko torturze, jakiej jeden człowiek poddaje drugiego człowieka? Jak jednak otworzyć usta, jeżeli funkcja mowy coraz bardziej przypomina funkcję zakłóceń w eterze? Szacowne słowa więdną i wydrążają się z sensu z chwilą, kiedy środki masowego przekazu posługują się nimi, aby podtrzymać wielkie zamieszanie.
Pisano dużo o szaleństwie poetów. A nasza epoka dopełniła tego, co doradzał Platon, bo poetów wygania się często z Republiki jako demoralizatorów młodzieży. Utrzymuję jednak, że poeta jest istotą jak najbardziej rozumną. Poezja jest energią, ruchem, rozumem, życiem i zdrowiem. Czy są pesymistyczne, czy optymistyczne, wiersze są zawsze pisane przeciwko śmierci. I jestem przekonany, że jedyną racją bytu poety jest otworzyć temu, kto go czyta, nowy wymiar, tak żeby bardziej pasjonująca stała się sama sprawa życia wśród ludzi.
OPRACOWANIE MUZYCZNE
(jako tło do recytowanych utworów)
„Roki”, „Obłoki” – R. Wagner Cwałowanie Walkirii
„Piosenka pasterska” – E. Grieg Suita nr 1 „Poranek”
„Campo di Fiori” – J. Sibelius Valse triste
„Biedny chrześcijanin patrzy...” – F. Chopin Preludium e-moll
„Piosenka o końcu świata” – Beethoven Sonata „Księżycowa”
„Stolica” – P. Czajkowski Kaprys włoski
„Który skrzywdziłeś” – F. Chopin etiuda „Rewolucyjna”
„Ars poetica?” – F. Chopin Polonez c-moll