Zawieszony horyzont
gdzieś w oddali,
oczekiwanie - słowem czynisz
Boga tchnienie
rozwiewasz muśnięciem
akordu rapsodii de toamna
przeszywającej umysł i serce
Wnet z tonami
ukojenia i balsamu
spijasz nektar
róż czerwonych
zastygłych w urodzie
i namiętności,
Jak kamień ostry i twardy
co wbija ciernie krzyża
splecione ciasno i nierozerwalnie
miłością ognistego spojrzenia
do światła bijącego,
na oślep hipnozie,
euforii dobrotliwej.
I stąpasz delikatnie
szukając znaczenia takich słów...
co by Bogiem się stały.