BAJKA O MAŁYM STASIU I ZŁEJ CZAROWNICY
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma rzekami, mieszkał sobie mały chłopiec o imieniu Staś. Chłopczyk miał kochających rodziców oraz trzy starsze siostry. Był rozkosznym malcem o blond włosach i niebieskich oczach. Staszek bardzo kochał swoją rodzinę, zawsze zwracał się do rodziców z szacunkiem, uwielbiał też bawić się ze swoimi siostrami. Mama miała z nimi urwanie głowy- jak nie zabawa w chowanego, to berek, jak nie kopanie piłki, to granie w planszówki, układanie puzzli, itp. Dom był przepełniony radosnym śmiechem dzieci.
Pewnego dnia Staś wybrał się z tatą na spacer do lasu. Chłopiec uwielbiał spędzać z nim czas. Gdy tak sobie obaj szli leśną polaną, nagle zrobiło się ciemno i przeraźliwie zimno. Tata wziął Staszka na ręce i zaczął uciekać. Wtem usłyszeli dźwięk dzwonków, potem rżenie koni a na końcu ujrzeli światło. Zatrzymali się przejęci, czekając na to co się wydarzy. W jednej chwili pojawiły się przed nimi sanie, a w nich piękna biała postać. To była pani ubrana w biały futrzany płaszcz. Kobieta uśmiechnęła się do chłopca i powiedziała mu, że nigdy wcześniej nie widziała takiego grzecznego dziecka. Gdy Staszek zapytał kim ona jest, odpowiedziała, że mieszka w Laponii i współpracuje ze świętym Mikołajem. Właśnie jeździ po okolicy i szuka grzecznych dzieci, którym Mikołaj może przynieść dodatkowe super prezenty na gwiazdkę. Zapytała też chłopca, czy chciałby spotkać się z Mikołajem twarzą w twarz. Staś zaczął skakać z radości. Prosił tatę, by w już w tym momencie mógł wsiąść do sań i pojechać z nieznajomą. Jednak mężczyzna nie chciał się na to zgodzić, mówił synowi, że nie wolno ufać obcym, że do gwiazdki jeszcze daleko. Wtedy biała pani posypała mężczyznę białym zaczarowanym pyłem. Tata zastygł bez ruchu, a Staś wskoczył do sań i pojechał z tajemniczą kobietą- myśląc, ze jedzie na spotkanie ze świętym Mikołajem.
Mama Stasia bardzo niepokoiła się o swoich bliskich, mieli wrócić ze spaceru już kilka godzin wcześniej, a teraz zapadł zmrok, komórka taty nie odpowiadała. Kobieta przeczuwała, ze stało się coś złego. Powiedziała o swoich obawach starszym córkom. Wszystkie postanowiły wraz z sąsiadami pójść do lasu i odszukać Stasia i tatę.
Tymczasem nieznajoma kobieta przywiozła Staszka do starej chatki i zamknęła go na klucz w piwnicy. Tam zmieniła się w starą czarownicę. Chłopiec był przerażony. Gdy zapytał kiedy zobaczy św. Mikołaja, nieznajoma roześmiała się głośno i odpowiedziała, że nigdy. Wyśmiała go, powiedziała, ze jest niezbyt mądrym , naiwnym malcem i że powinien słuchać taty, a nie dać się jej oczarować. Stasio rozpłakał się, ale jego łzy na nic się zdały. Kobieta pozostała niewzruszona. Z błyskiem w oku stwierdziła, że chłopiec jest jej potrzebny. Ta wiedźma chciała zmienić dobre serce Staszka, zasiać w nim zło. Sama brzydziła się dobrem, cieszyła się, gdy innym działa się krzywda. Chciała by świat był zły, żeby nie było na nim szczęścia. Chłopiec długo płakał nad swoim losem, W pewnej chwili przypomniał sobie swoje siostry, mamę, pomyślał o tacie, który został gdzieś w lesie i wtedy postanowił, że nie pozwoli czarownicy na żadne czary.
Tymczasem, mama i siostry Staszka błąkały się po lesie, aż natrafiły na ich ślad zaginionych. Dziewczynki spostrzegły swojego tatę stojącego bez ruchu. Mężczyzna był zaczarowany. Przytuliły się do niego, oblały łzami, a wtedy czar prysł. Tata opowiedział im o spotkaniu z piękną nieznajomą i o tym, że to najprawdopodobniej ona porwała Stasia. Cała rodzina ruszyła na poszukiwanie chłopca.
A Staszek w tym czasie nie dawał się zastraszyć czarownicy. Gdy była dla niego niemiła, chłopiec odpowiadał jej uśmiechem. Gdy na niego krzyczała, Staś łagodnie i spokojnie do niej mówił. Wiedźma w ogóle nie wiedziała o co chodzi Staszkowi. Myślała, ze chłopiec zwariował. A on zamierzał zmiękczyć jej twarde serce. Pewnego dnia wiedźma rąbała drewno i wbiła sobie w palec drzazgę. Wściekła przyszła do Stasia, a on zaoferował jej swą pomoc. Szybko uporał się z problemem, założył czarownicy opatrunek i nawet przygotował dla niej herbatę. Wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Czarownica zaczęła tracić swą moc i zapadła w głęboki sen. Staś nie zwlekał. Gdy sprawdził, ze wiedźma mocno śpi, uciekł z jej chatki i pobiegł szukać bliskich. Na szczęcie nie musiał szukać ich długo. Usłyszał w lesie wołanie rodziców i szybko pobiegł w ich kierunku. Radość ze spotkania była ogromna. Wszyscy się cieszyli z odnalezienia chłopca. Staś przeprosił rodziców za swój upór , obiecał, ze będzie im posłuszny i ze już nigdy nie zaufa nikomu obcemu.
A co się stało z czarownicą? Podobno zamieniła się w piękną kobietę o dobrym sercu, która zawsze ciepło myślała o małym Staszku i nigdy więcej nie porywała dzieci. Jaki jest morał tej bajki? A no taki, że dobro zawsze jest silniejsze od zła- drogie dzieciaki.