Już choinka jest ubrana,
w telewizji „Pszczółka Maja”,
w kuchni tata się przebiera
za świętego Mikołaja.
Jaś zaśpiewał pół piosenki,
Julka wierszyk powiedziała,
Filip ciągnął go za brodę,
aż się Gosia rozpłakała.
Po prezentach – niespodziankach
cały pokój jest w sreberkach.
Pies zbił bombkę na choince,
dzieci bawią się z nim w berka.
Przeraźliwy głos karetki,
ciuchcia w tunel wjeżdża z gwizdem,
wypadł smoczek, lalka płacze,
jakby ktoś jej zrobił krzywdę.
A na stole PONOĆ śledzie,
co skakały po półmiskach,
tak się zżyły, polubiły,
łypiąc, dały sobie pyska.
Karp miał dobre, szczere chęci,
CHYBA trząsł się w galarecie,
bo miał spotkać się z karpiową,
żeby nie być sam na świecie.
Pieróg skąpał się w grzybowej,
barszcz na uszka nie poczekał,
mówił, że się bardzo spieszy,
bo PODOBNO był z daleka.
Aż się łezka zakręciła,
na życzenia przyszła kolej,
by za rok w tym samym gronie,
zasiąść przy świątecznym stole.