Numer: 34244
Przesłano:
Dział: Gimnazjum

Scenariusz spektaklu słowno - muzycznego "Dzień z Herbertem"

Scenariusz Dnia z Herbertem

Jeden uczeń odgrywa Zbigniewa Herberta, uczennica jego przyjaciółkę Magdalenę Czajkowską

1. Wiersz Prolog z płyty Zbigniew Herbert czyta swoje wiersze
2. Prowadzący – wstęp

Ten wiersz (jak i 22 inne) nagrał Z. Herbert 8 maja 1998 r. Chorował już wtedy ciężko na niewydolność oddechową, mówił zaledwie szeptem. Był to więc z jego strony akt wielkiego wysiłku, ale również świadomość, że musi zostawić ten ostatni raz swój głos dla tych, którzy nie przestają go słuchać i czytać. Niespełna 3 miesiące później 28 lipca nad ranem Zbigniew Herbert odszedł między Wysokie Cienie.
Wszyscy znamy Zbigniewa Herberta jako wielkiego poetę, autora m.in. takich wierszy jak Potęga smaku, Raport z oblężonego miasta czy Przesłanie Pana Cogito. Dzisiaj chcemy pokazać go jako kogoś innego – nie tylko poetę, ale także człowieka bezkompromisowego i jednocześnie wrażliwego na cierpienie innych, jako zapalonego podróżnika, ale przede wszystkim jako przyjaciela. To właśnie wspomnienia jego przyjaciół, a także listy, które do nich pisał pozwolą nam zobaczyć jak różnorodną był osobowością.

3. Przyjaciółka
Jak zaczęła się nasza przyjaźń ze Zbyszkiem? Było to chyba w roku 1959 w Londynie, kiedy zatrzymał się u nas po jakimś party. Z miejsca się zaprzyjaźniliśmy. Zbyszek miał fantastyczne poczucie humoru. Toteż opowiadaliśmy sobie różne śmieszne historie, pletliśmy niedorzeczności płataliśmy figle. Och, mój Boże, jakie się Zbyszka trzymały kawały! Pewnego dnia pojechaliśmy do moich rodziców, aby przedstawić im Zbyszka. Rodzice mieszkali w starym, wiktoriańskim domu. Zajmowali pierwsze piętro, ale do toalety trzeba było schodzić na parter. Zaraz po przyjeździe Zbyszek dyskretnie przeprosił moją mamę (ojciec jeszcze nie wrócił z pracy) i tam się udał. W wiktoriańskich toaletach nie było wtedy klamek tylko gałki, które trzeba było umiejętnie przekręcać, a że ta u nas się zacinała, doszedł do wniosku, że zrobiliśmy mu kawał i go zamknęliśmy. Skorzystał więc z tego, że było tam okno i z trudem przecisnął się i wskoczył na zewnętrzny murek. Potem musiał już tylko stanąć przed drzwiami wejściowymi, zadzwonić i wejść, jak gdyby nigdy nic. W trakcie tego gramolenia się nadszedł mój ojciec. Obserwował jak nieznany mu mężczyzna wychodzi przez okno z jego domu, skacze niezbyt zgrabnie przez murek i staje obok niego. Stoją bez słowa. Ojciec sięga po klucz.
„Pan tutaj?” – pyta
„Tutaj” – swym wspaniały basem odpowiada Zbyszek. Ramie w ramie idą w milczeniu po schodach. Ojciec otwiera drzwi do swego mieszkania. Zbyszek wchodzi za nim.
„Tata tata – wołam podniecona na ich widok – pozwól, że ci przedstawię wspaniałego polskiego poetę!”
„Już żeśmy się poznali” – odpowiada mój ojciec.

.....Ale zacznijmy od początku.
Zbyszek urodził się 28 października 1924 roku we Lwowie. Tam spędził całe swoje dzieciństwo i wczesną młodość. Niestety 26 marca 1944 roku Herbertowie w obawie przed Sowietami opuścili Lwów i przenieśli się do Krakowa. Bardzo tęsknili za swoim miastem, a Zbyszek miał problemy z zaaklimatyzowaniem się. Świadczy o tym list jaki napisał do przyjaciela z lat szkolnych.....

Herbert

Siedzę oto sobie w wygodnym i przyzwoitym saloniku i rozmyślam o smutnym losie wygnanych i wydziedziczonych. Jestem przy tym potężnie najedzony i subtelnie melancholijny ( nucę bez przerwy, co rozstraja nerwy wszystkim naokoło, popularne lwowskie piosenki). Dzisiaj jest niedziela. Byłem w Kościele Mariackim na mszy, potem widziałem zmianę warty przed Wawelem (z orkiestra i karabinami maszynowymi), (...) dalej szedłem szukać głosu złotego rogu nad Wisłę. Pętałem się po bulwarach, właziłem na statki i patrzyłem się, patrzyłem. W końcu wróciłem do domu (nie swego), zjadłem obiad i na odmianę zacząłem myśleć o Lwowie i o Tobie stary druhu.

Recytator
Z. Herbert Dom

Dom nad porami roku
dom dzieci zwierząt i jabłek
kwadrat pustej przestrzeni
pod nieobecną gwiazdą

dom był lunetą dzieciństwa
dom był skórą wzruszenia
policzkiem siostry
gałęzią drzewa

policzek zdmuchnął płomień

gałąź przekreślił pocisk
nad sypkim popiołem gniazda
piosenka bezdomnej piechoty

dom jest sześcianem dzieciństwa
dom jest kostką wzruszenia

skrzydło spalonej siostry

liść umarłego drzewa

Przyjaciółka

W Krakowie zdał egzaminy do Akademii Sztuk Pięknych i do szkoły aktorskiej ale.....wybrał studia w Akademii Handlowej, które zresztą ukończył uzyskując dyplom magistra ekonomii. Nie wystarczyło to jednak Zbyszkowi, uczęszczał więc na zajęcia w Akademii Sztuk Pięknych, a także zaliczył dwa lata studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W grudniu przeprowadził się do rodziców do Sopotu, w 1948 zapisał się do Związku Literatów Polskich. Potem kolejne studia (tym razem filozoficzne) i pierwsze debiuty pisarskie,
Ale ten okres to także pierwsza prawdziwa miłość Zbyszka do Haliny Miziołek. Przetrwała ona aż do 1956 roku, kiedy to Zbyszek poznał Kasię Dzieduszycką, swoją przyszłą żonę.

Herbert
Kochane Zwierzątka
Jestem w Paryżu u Kasi. Mieszkamy u naszych przyjaciół(...)Żenimy się chyba w przyszłym tygodniu. Robią nam różne problemy z paszportami, ale załatwię to po naszemu, po chuligańsku. Bardzo się za wami stęskniłem.
Dla Mamy ucałowania, Was bardzo czule ściskam. Dla Nike wujowskie pieszczoty
Wasz Zbig.

Przyjaciółka

W roku 1958 rozpoczął się dla Zbyszka długi okres pobytu za granicami kraju. Spowodowane to było nie tylko jego pasją podróżowania, ale przede wszystkim tym, że Zbyszek cenił sobie wolność, a jednocześnie żył w wieku, kiedy autonomia jednostki została poddana ciężkiej próbie. Nie chciał podporządkować się władzom komunistycznym, za co został wykluczony z oficjalnego świata kultury. Nie było mu łatwo. Zmuszony był podejmować liczne prace fizyczne, dorabiał dorywczym pisaniem artykułów do prasy. Ale Zbyszek potrafił poradzić sobie w każdej sytuacji – nigdy nie opuszczał go spryt i zwykła życiowa zaradność. Dzięki temu wygrywał kolejne batalie o przedłużenie paszportu i jeździł po Europie a nawet świecie.

Recytator

Z. Herbert Kraj

Na samym rogu tej starej mapy jest kraj, do którego tęsknię.
Jest to ojczyzna jabłek, pagórków, leniwych rzek, cierpkiego wina
i miłości. Niestety, wielki pająk rozsnuł na nim swą sieć i lepką śliną zamknął rogatki marzenia.
Tak jest zawsze: anioł z ognistym mieczem, pająk, sumienie.

Piosenka Taki Kraj J. Pietrzak

Jest takie miejsce
U zbiegu dróg,
Gdzie się spotyka
Z zachodem wschód...
Nasz pępek świata,
Nasz biedny raj...
Jest takie miejsce,
Taki kraj.

Nad pastwiskami
Ciągnący dym,
Wierzby jak mary
W welonach mgły,
Tu krzyż przydrożny,
Tam święty gaj...
Jest takie miejsce,
Taki kraj.

Herbert
Moje Najulubiensze Zwierzątka,
Dziękuję za list Magdy i zaproszenie na wspólny wyjazd; z wrażenia rozchorowałem się na grypę żołądkową, teraz jest lepiej. W każdym razie będę za wami biegł, gdzie każecie.
Hiszpanom zrobiłem koszmarną awanturę i może dostane wizę. Na razie przysłali list przepraszający. Napiszcie proszę kiedy projektujecie wyjazd. Moje wyjazdy do Włoch i Grecji wypadną w najgorszym okresie letnim. Na samą myśl o tem oblewam się potem.
Kończę już w nadziei, że napiszecie prędko kiedy będę mógł upaść do waszych stóp
Wasz Zbigniew

Rzym 1 sierpnia 1964
Kochane zwierzątka. Wstąpiłem do Gwardii Szlacheckiej. Ten w 6 rzędzie to ja z koleżkami. Pracuję na razie na pół etatu. Wszystko byłoby dobrze, tylko ten strój śmieszny i bardzo nieprzewiewny. Za parę dni jadę na Sycylię, na razie oglądałem pociąg wyruszający z Rzymu. Sąd Ostateczny Michała Anioła to szczeniak. Westchnijcie proszę za spoconą duszę przywiązanego do was zwierzęcia
Wasz Zbigniew.

Kochane Zwierzątka
Od tygodnia jestem na Sycylii. Zwiedzam pilnie, trenuje grecki wypad.
Zwiedziłem Palermo, Montrede, Cefalu, Ennę, Syrakuzy. Czeka mnie jeszcze Taormina.
Ściskam i pozdrawiam bardzo serdecznie Magdę i Zbyszka, dla Burka należne wyrazy poważania. Pa Zwierzątka i oby do zobaczenia.
Zbig

Przyjaciółka

Nasza wspólna wyprawa do Grecji w roku 64 tym rozpoczęła moją przygodę miłosną z tym krajem. Jechaliśmy z mężem do Grecji – i do czekającego już tam na nas Zbyszka – przez Włochy wynajętym w Rzymie najtańszym samochodem. W Grecji chodziliśmy dużo po wykopaliskach ateńskich. Godzinami oglądaliśmy zbiory w Muzeum Archeologicznym. Długi czas spędzaliśmy na Akropolu. Raz po raz wpadaliśmy w zachwyt, ale postanowiliśmy zadać sobie trud omijania słowa „ piękny”, jako zbyt oczywistego i banalnego.
Starożytna Grecja miała niewątpliwy wpływ na twórczość Zbyszka. Zdumiewające jak często do niej powracał, ile jest w jego wierszach odniesień do jej historii, mitologii czy dzieł sztuki. Nie wiedzieliśmy, że tworzył też szkice o mitologii. Pisanie o mitologii-według niego- nie jest ucieczką od rzeczywistości. W starych legendach zostały zawarte bardzo istotne doświadczenia ludzkości.

Nie pamiętam naszego pożegnania. Wracaliśmy przez Włochy, Zbyszek pozostał jeszcze w Grecji jakiś czas. Przysłał nam kartkę z widokiem wyspy Mykonos.

Herbert
Kochane Zwierzątka
Jeśli ta kartka będzie jechała łodzią, którą wczoraj podróżowałem do Athos – wątpię czy dojdzie. Bujało jak w bajce. Ale warto było tu przyjechać. Dziś w nocy wracam do Aten. Dziękuję Wam bardzo serdecznie za wszystko, było bardzo fajnie.
Wasz Ober – Dionizos.

Przyjaciółka
Mieszkał Zbyszek w rożnych miastach Europy, ale najwięcej czasu spędzał w Paryżu, Wiedniu i Berlinie. Nie zawsze były to lekkie czasy, oprócz problemów wizowych miał także Zbyszek bardzo często problemy finansowe. Ale oczywiście nigdy się nie poddawał, chociaż często żalił nam się na taki stan rzeczy w swoich listach.

Herbert
Kochane moje Zwierzątka
Dziękuję za list. Wreszcie się osiedliłem, dzięki Kasi znalazłem mały pokoik pod Paryżem. Jestem cholernie zmęczony po Niemczech i po pierwszych dwóch tygodniach Paryża, pocę się i dyszę jak ryba na piasku, a w dodatku piszę dramat mego życia, z forsą krucho i perspektywy dopiero na jesień – zimę, w przyszłym miesiącu batalia o przedłużenie paszportu. Marze o tym, żeby was zobaczyć i odpocząć trochę. Piszę mętnie po jestem ledwo żywy po przeprowadzce.
Całuje i ściskam.
Zbigniew.

Kochane moje Zwierzątka,
Z ogonem zwieszonym do polowy masztu, na nogach przykurczonych, zbliżam się do was, żeby powiedzieć, że nie będę mógł przyjechać do was na Święta. Jest mi przykro, głupio i źle. Może tam i ja coś zawaliłem, ale spadło na mnie z biurokratycznego nieba za wiele. Pogoda tu nędzna. Deszcz siąpi i w nodze łupie. Pracuję jak wół i chciałbym zarobić na dom w jakimś słonecznym i nacjonalistycznym kraju, żebyśmy mogli spokojnie dożyć starości.

Przyjaciółka

W końcu Zbyszkowi udało się do nas przyjechać. Zbyszek w Londynie był towarzysko rozrywany. Miał wyjątkowy dar kontaktu z ludźmi, umiał z nimi rozmawiać, a zarazem słuchać. Tak to robił, ze rozmówca dochodził do wniosku, iż sam jest człowiekiem interesującym, wręcz fascynującym , o czym nie wiedział dopóki Zbyszek tego w nim nie odkrył. Poza tym Zbyszek był człowiekiem wrażliwym , cierpienia innych budziły jego współczucie, odrzucenie, alienacja stawały się często tematem wierszy. Nie można tu nie wspomnieć o postaci pana Cogito – kreacji uosabiającej jednocześnie ludzkie słabości i wielkość jednostki.

Inscenizacja scenek z Pana Cogito
Pan Cogito obserwuje w lustrze swoja twarz ( wiersz czytany przez ucznia grającego rolę Z. Herberta)

Kto pisał nasze twarze na pewno ospa
kaligraficznym piórem znacząc swoje "o"
lecz po kim mam podwójny podbródek
po jakim żarłoku gdy cała moja dusza
wzdychała do ascezy dlaczego oczy
osadzone tak blisko wszak to on nie ja
wypatrywał wśród chaszczy najazdu Wenedów
uszy zbyt odstające dwie muszle ze skóry
zapewne spadek po praszczurze który łowił echo
dudniącego pochodu mamutów przez stepy
czoło niezbyt wysokie myśli bardzo mało
- kobiety złoto ziemia nie dać się strącić z konia -
książę myślał za nich a wiatr niósł po drogach
darli palcami mury i nagle z wielkim krzykiem
spadali w próżnię by powrócić we mnie
a przecież kupowałem w salonach sztuki
pudry mikstury maście
szminki na szlachetność
przykładałem do oczu marmur zieleń Veronese a
Mozartem nacierałem uszy
doskonaliłem nozdrza wonią starych książek
przed lustrem twarz odziedziczona
worek gdzie fermentują dawne mięsa
żądze i grzechy średniowieczne
paleolityczny głód i strach
jabłko upada przy jabłoni
w łańcuch gatunków spięte ciało
tak to przegrałem turniej z twarzą

Jedna osoba przegląda się w lusterku, odgrywając to o czym czyta Herbert, a więc ogląda twarz, przygląda się podbródkowi, oczom, uszom, mimiką twarzy ukazuje swoje niezadowolenie, potem wyciąga maści, pomadki itp. Potem nieruchomo zostaje w jednej części sceny
Pan Cogito czyta gazetę ( wiersz czyta przyjaciółka)

Na pierwszej stronie
meldunek o zabiciu 120 żołnierzy

wojna trwała długo
można się przyzwyczaić

tuż obok doniesienie
o sensacyjnej zbrodni
z portretem mordercy

oko Pana Cogito
przesuwa się obojętnie
po żołnierskiej hekatombie
aby zagłębić się z lubością
w opis codziennej makabry

trzydziestoletni robotnik rolny
pod wpływem nerwowej depresji
zabił swą żonę
i dwoje małych dzieci

podano dokładnie
przebieg morderstwa
położenie ciał
i inne szczegóły

120 poległych
daremnie szukać na mapie
zbyt wielka odległość
pokrywa ich jak dżungla

nie przemawiają do wyobraźni jest ich za dużo
cyfra zero na końcu
przemienia ich w abstrakcję
temat do rozmyślania:
arytmetyka współczucia
W innej części sceny jedna osoba siedzi na krześle i czyta gazetę. Pierwszą stronę przerzuca bez zainteresowania, bardziej skupia się na następnej, wyraża mimika twarzy, postawą swoje zainteresowanie. Potem w bezruchu czeka na swoim miejscu.

O dwu nogach Pana Cogito ( czyta uczeń odgrywający Z. Herberta)
Lewa noga normalna
rzekłbyś optymistyczna
trochę przykrótka
chłopięca
w uśmiechach mięśni
z dobrze modelowaną łydką

prawa
pożal się Boże -
chuda
z dwiema bliznami
jedną wzdłuż ścięgna Achillesa
drugą owalną
bladoróżową
sromotną pamiątką ucieczki

lewa
skłonna do podskoków
taneczna
zbyt kochająca życie
żeby się narażać

prawa
szlachetnie sztywna
drwiąca z niebezpieczeństwa

tak oto
na obu nogach
lewej którą przyrównać można do Sancho Pansa
i prawej
przypominającej błędnego rycerza
idzie
Pan Cogito
przez świat
zataczając się lekko
Za parawanem siedzą dwie osoby np. chłopak i dziewczyna, widać tyko ich nogi jedna smukła w rajstopach i bucie na obcasie, druga chłopięca może mieć namalowane jakieś blizny itp. Potem wstają i utykają lekko. Razem z nimi wychodzi reszta aktorów.

Piosenka M. Grechuta Świecie nasz
Świecie nasz
Pytać zawsze - dokąd, dokąd?
Gdzie jest prawda, ziemi sól,
Pytać zawsze - jak zagubić,
Smutek wszelki, płacz i ból

Chwytać myśli nagłe, jasne,
Szukać tam, gdzie światła biel,
W Twoich oczach dwa ogniki,
Już zwiastują, znaczą cel,

W Twoich oczach dwa ogniki,
Już zwiastują, znaczą cel.

Świecie nasz, świecie nasz,
Chcę być z Tobą w zmowie,
Z blaskiem twym, siłą twą,
Co mi dasz - odpowiedz!

Świecie nasz - daj nam,
Daj nam wreszcie zgodę,
Spokój daj - zgubę weź,
Zabierz ją, odprowadź.

Szukaj dróg gdzie jasny dźwięk,
Wśród ogni złych co budzą lęk,
Nie prowadź nas, powstrzymaj nas,
Powstrzymaj nas w pogoni...

Świecie nasz -
Daj nam wiele jasnych dni!
Świecie nasz -
Daj nam w jasnym dniu oczekiwanie!
Świecie nasz -
Daj ugasić ogień zły!
Świecie nasz -
Daj nam radość, której tak szukamy!
Świecie nasz -
Daj nam płomień, stal i dźwięk!
Świecie nasz -
Daj otworzyć wszystkie ciężkie bramy!
Świecie nasz -
Daj pokonać każdy lęk!
Świecie nasz -
Daj nam radość blasku i odmiany!
Świecie nasz -
Daj nam cień wysokich traw!
Świecie nasz -
Daj zagubić się wśród drzew poszumu!
Świecie nasz -
Daj nam ciszy czarny staw!
Świecie nasz -
Daj nam siłę krzyku, śpiewu, tłumu!
Świecie nasz -
Daj nam wiele jasnych dni!
Świecie nasz -
Daj nam w jasnym dniu oczekiwanie!
Świecie nasz -
Daj ugasić ogień zły!
Świecie nasz...

Świecie nasz, świecie nasz,
Chcę być z Tobą w zmowie,
Z blaskiem twym, siłą twą,
Co mi dasz - odpowiedz!

Przyjaciółka
„Zbyszek – spytałam go kiedyś – jak ty właściwie piszesz wiersze, jak ci to przychodzi?”. Jak zapytałam to zadrżałam. Czy wypada pytać, poddawać analizie, dotykać tego daru wybrańców bogów? Ale Zbyszek się nie oburzył, pokazał mi natomiast swój notesik. „Zawsze go ze sobą noszę – powiedział- i jak mi jakiś zwrot lub fraza wpada w ucho zapisuję. Może to być całe zdanie albo tylko parę słów. Z czasem to narasta i wtedy myśl rozwijam dalej. Wracam do tego czasami po miesiącu, nawet po roku lub dwóch. Pisanie bardzo mnie męczy i zabiera dużo czasu i skupienia. Bywa, że dniami siedzę nad jedną linijką.

Herbert
Kochane moje Zwierzątka,
Bardzo wielką radość sprawił mi wasz list. Od 4 dni jestem w Berlinie i pracuję. Poprawiam szkice i pucuję, będzie chyba z tego książka na 1 maja dla Gomułki. Wierszyki też się wykluwają jak zęby noworodkowi. Piszę jak kura łapą, bo mi sen skleja powieki.
Tęsknię za wami. Napiszcie czasem słówko, idę spać. Ściskam Was mocno i czule.
Wasz Zbigniew.

Przyjaciółka
Poprosiliśmy Zbyszka, żeby został ojcem chrzestnym naszej córeczki. Wspomnienia z chrzcin Moniki mam zamglone, a wszystko to wina Zbyszka. Zdaje mi się, że ojciec chrzestny był trochę stremowany. Jerzyna trzymała fikającą Monikę. Na zapytanie księdza czy odrzeka się złego ducha i wszystkich spraw jego, Zbyszek gruchnął swym wspaniałym basem „Ależ oczywiście!” – Aż ksiądz podskoczył, a my z nim. Potem tak się wszystkim śmiać chciało, że dalszych szczegółów nie pamiętam.
Podczas pobytu Zbyszka w Anglii zwiedziliśmy razem Stonehenge. Pojechaliśmy też razem nad Morze Północne, spaliśmy pod namiotami i Zbyszek potwornie zmarzł. Dla rozgrzewki bawił się z Burkiem – cudowna zabawa, kto pierwszy wykopie dołek.

Herbert
Kochane moje Zwierzątka,
Wybaczcie, że tak długo milczałem, ale zebrało się tu dla mnie wiele spraw, i nawet czasem ja jestem zalatany. Dziękuję wam z całego serca za pobyt. Bardzo mi było u Was dobrze. Całuje ręce kochanej Mamy, was do serca tulę, dla Nike wujowskie pieszczoty
Wasz Zbig

Przyjaciółka
Na Wielkanoc 1969 roku Zbyszek pojechał do Polski w sprawach paszportowych i wizowych. Nie był to najprzyjemniejszy wyjazd. W hotelu Metropol w Warszawie był przesłuchiwany przez Służbę Bezpieczeństwa.

Herbert
Moje kochane Zwierzątka – Magdusiu i Zbyszku,
Za list pięknie dziękuję. Sporą część mego krótkiego pobytu w Ludowej spędziłem na rozmowach z łapsami. Spodziewałem się trochę tego, ale nie wiedziałem, że będzie to tak intensywne i zaciekłe. W rezultacie nikogo nie wydałem, sam się wykręciłem sianem, i kiedy zapowiadało się na serię seansów, odłączyłem się od nieprzyjaciela. Ale wróciłem z dość nadszarpniętymi nerwami i teraz muszę się kurować. Zadaję sobie też pytanie, czy ta moja nieodwzajemniona miłość do ojczyzny może być dalej kontynuowana, bo już cierpliwości brak i perspektywy dość ponure.
Proszę nie zapomnijcie oddanego Dziubdziusia
Wasz Zbigniew

Wychodzą recytator I i II (Fragmenty wiersza Potęga smaku)
Recytator I

To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy i cząstki sumienia

Recytator II

To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa

Piosenka Gintrowski, Kaczmarski Modlitwa o wschodzie słońca
Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą Twoją się ukorzę
Ale chroń mnie, Panie, od pogardy
Przed nienawiścią strzeż mnie, Boże

Wszak Tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj

Co postanowisz, niech się ziści
Niechaj się wola Twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
I ocal mnie od pogardy Panie...

Przyjaciółka
We wrześniu 1970 roku Zbyszek poleciał do Los Angeles, gdzie w roku akademickim 1970/1971 wykładał jako profesor w tamtejszym Kalifornia State College.
Herbert
Kochani Magdusiu i Zbyszku,
Dawno do was nie pisałem, ale uległem ciężkiej przeprowadzce oraz totalnej zmianie otoczenia, więc może mi wybaczycie tę kolejną pauzę, która bynajmniej nie oznacza przerwy w kochaniu. Dwa i pół miesiąca temu wylądowałem w Kalifornii, no i jestem belfrem. Poziom moich owieczek jest na ogół rozpaczliwy, ale nie zrażam się, ponieważ czytałem Siłaczkę i przyświeca mi , i zawsze przyświecała idea „Hen dążmy w świt”.
Ściskam was, Wasz Zbigniew.

Przyjaciółka
W 1973 roku wybraliśmy się ze Zbyszkiem, zabierając ze sobą małą Monikę, naszą, tym razem żaglową łodzią w podróż po Morzu Jońskim. Zbyszek bardzo lubił swoja córkę chrzestną i długie godziny spędzali na pokładzie, podczas których Zbyszek opowiadał jej bajki. Zbyszek mówił, że Monika słuchała z wielkim przejęciem. Szkoda, że nikt nic z tego nie pamięta, może byłaby z tego książka Zbigniew Herbert: Bajki dla dzieci. To była nasza ostatnia podróż ze Zbyszkiem, na kolejną, wspólną planowaną wycieczkę Zbyszek nie dał rady przyjechać.

Nam się udało odwiedzić go w Paryżu, a potem w 1993 roku, kiedy to już z Kasią na stałe mieszkali w Polsce. Zbyszek zmagał się już wtedy z chorobą. W tym okresie mógł jeszcze wstawać z łóżka, choć nie bardzo wychodził z domu.

Herbert
Kochana Magdo, kochany Zbyszku,
Bardzo mnie moralnie podbudował wasz widok i rozmowa z wami w Warszawie. Moralnie byłem przygotowany do oficjalnej rewizyty w waszej rezydencji letniej – ale coś się we mnie znów zapaliło, pogmatwało, zborsuczyło, jakieś skrzela czy oskrzela, więc znów antybiologia, strzykawki, trele – morele i w końcu wylądowałem w szpitalu.
Ściskam was mocno i czule, dla Nike czułości
Zbig

Przyjaciółka
Po powrocie do kraju Zbyszek rozgoryczony przemianami, jakie zaszły w Polsce, wielokrotnie zabierał głos w sprawach politycznych i społecznych z pozycji zdecydowanie antykomunistycznej. Poza tym udzielał wywiadów, wydawał kolejne dzieła, do ostatnich dni szkicował nowe wiersze.
W latach 90 –tych nasz kontakt był głównie telefoniczny. Oczywiście dużo zależało od stanu zdrowia Zbyszka. Pod koniec życia zainstalowana w tchawicy rurka pozwalała mu mówić , tylko gdy zatykał ją palcem.
Wiadomość o jego odejściu otrzymaliśmy , mój mąż i ja, siedząc w przedpołudniowym słońcu, otoczeni zapachem lata i brzęczeniem pszczół.
Piosenka Testament ( wykon. Grzegorz Turnau)
Testament

Zapisuje czterem żywiołom
to co miałem na niedługie władanie

ogniowi - myśl
niech kwitnie ogień

ziemi którą kochałem za bardzo
ciało moje jałowe ziarno

a powietrzu słowa i ręce
i tęsknoty to jest rzeczy zbędne

to co zostanie
kropla wody
niech krąży między
ziemia niebem

niech będzie deszczem przezroczystym
paprocią mrozu płatkiem śniegu

niech nie doszedłszy nigdy nieba
ku łez dolinie mojej ziemi

powraca wiernie czystą, rosą,
cierpliwie krusząc twardą glebę

wkrótce zwrócę czterem żywiołom
to co miałem na niedługie władanie

- nie powrócę do źródła spokoju

Prowadzący
Dzięki wspomnieniom przyjaciół Zbigniewa Herberta zobaczyliśmy choć w części portret człowieka, jakim był Zbigniew Herbert – wybitny poeta, zaangażowany patriota, głos pokolenia. Ukazały nam go one jako serdecznego przyjaciela, wspaniałego kompana, dały posmak jego humoru i ogromnej życzliwości do ludzi. I takim go pamiętajmy realizując przesłanie jakie nam zostawił.

Przesłanie Pana Cogito – z płyty ( Z. Herbert czyta swoje wiersze)

Scenariusz powstał na podstawie książki Kochane Zwierzątka...Listy Zbigniewa Herberta do przyjaciół – Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich. W scenariuszu wykorzystano listy Z. Herberta i fragmenty książki będące wspomnieniami Magdaleny Czajkowskiej

W scenariuszu wykorzystano również wiersze Z. Herberta:
- Dom
- Potęga smaku
- Kraj
- Pan Cogito ogląda w lustrze swoją twarz
- O dwu nogach Pana Cogito
- Pan Cogito czyta gazetę
- Przesłanie Pana Cogito
- Prolog

Piosenki:
- J. Pietrzak Taki kraj
- M. Grechuta Świecie nasz
- Kaczmarski, Gintrowski Modlitwa o wschodzie słońca
- G. Turnau Testament

Scenariusz: Ewelina Zajdel –Klara
Gimnazjum w Lipnie

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.