Temat powrotu dzieci z emigracji jest dość nowym zagadnieniem w polskiej szkole. Od kilku lat można zaobserwować wzrost ilości dzieci, które wraz z rodzicami powróciły do kraju, co niesie za sobą szereg wyzwań dla nauczycieli i dyrektorów placówek. Stąd nasuwa się szereg pytań: W jaki sposób polska szkoła, nauczyciele mogą pomóc takim dzieciom i ich rodzinom? Czy obecność dzieci powracający można traktować jako pozytywne zjawisko? Czy nauczyciele są przygotowani na obecność dzieci powracających z emigracji w klasie?
Postaram się omówić powyższe zagadnienia opierając się na własnych doświadczeniach pracy z dziećmi emigrującymi na lekcjach języka angielskiego oraz z rozmów z innymi nauczycielami, rodzicami, a także korzystając ze wsparcia osób, które mają doświadczenie w pracy z dziećmi w klasach wielojęzycznych.
Adaptacja dziecka powracającego w nowym środowisku kulturowym, często językowym, jest sytuacją niosącą wiele nowych doświadczeń ale też trudnych. Wyobraźmy sobie uczennicę, która urodziła się za granicą, uczęszczała do szkoły w Anglii, natomiast język polski był jedynie językiem domowym. Nagle dziecko po powrocie z emigracji znajduje się w zupełnie nowej dla siebie rzeczywistości, tak różnej od tej, w której się wychowywało i z którą się utożsamia.
Podczas pobytu za granicą, dzieci nabywają język w sposób naturalny, poprzez komunikację z osobami z danego kręgu kulturowego i językowego, kontakt z rówieśnikami, oglądanie telewizji, naukę w szkole. Stąd dzieci biegle opanowują język środowiska, w którym przyszło im funkcjonować.
Biorąc pod uwagę fakt, iż dla dzieci powracających język polski jest językiem nowym, niemalże obcym, natomiast język obcy nauczany w polskiej szkole jest językiem pierwszym, dlatego taka sytuacja jest niesamowitym wyzwaniem dla nauczycieli prowadzących zajęcia zarówno języka polskiego, jak i języka obcego. Ponieważ sama znalazłam się w sytuacji, gdzie do mojej klasy pierwszej trafiła dziewczynka
w wieku 6 lat, która wraz z rodzicami powróciła z Anglii, postanowiłam stawić czoła sytuacji, z którą wcześniej nie miałam do czynienia, jak najlepiej wykorzystać obecność dziewczynki na lekcjach i równocześnie służyć jej pomocą.
Jako najważniejszy cel postawiłam sobie, aby dziecko dobrze czuło się w naszej klasie, poznawało kulturę i język nowego środowisku, aby nie traciło kontaktu z językiem angielskim - tego całego zasobu wiedzy jaki posiada, tylko aby ją nadal podtrzymywało i wzbogacało, oraz aby inne dzieci korzystały z tej wiedzy w jak najlepszy sposób.
Zauważyłam, iż dzieci szybko zaopiekowały się nową koleżanką i w naturalny sposób zaczęły poznawać siebie poprzez stosowanie porównań, zestawianie sytuacji z polskiego i angielskiego obszaru kulturowego i językowego. W szybki sposób zbudowały pomost do komunikacji. Przykładowo tematem rozmów dzieci okazały się ich zainteresowania, bajki, ulubione dania, pogoda, przedmioty, przerwy
w szkole itp. odkrywając równocześnie swoją własną kulturę, co ujawniło się później i do czego chciałabym również wrócić.
Budowanie postaw otwartości okazało się bardzo ważnym elementem naszych zajęć językowych. Dzieci poprzez pomoc nowej koleżance również budowały swoją samoocenę na zasadzie: „ja też potrafię nauczyć kogoś czegoś nowego”, a i nowa uczennica mogła zaistnieć, pochwalić się pięknym akcentem, zasobem słów itp. Jednym słowem można zauważyć obopólne korzyści wynikające ze współpracy. Obecność nowej uczennicy w klasie sprawiła, iż dzieci chętniej brały udział w lekcji, ponieważ dostrzegły, iż umiejętność komunikowania się w języku angielskim może pomóc im w przyszłości funkcjonować za granicą.
Niezmiernie ważna w mojej pracy okazała się współpraca z rodzicami, którzy dostarczyli mi informacji jak wyglądał proces edukacji dziecka za granicą, jaką wiedzę dziecko opanowało w okresie pobytu w kraju emigracji. Komunikacja z rodzicami pomogła mi uniknąć wielu niezręcznych sytuacji, które i tak się pojawiły.
Dziewczynka, z którą przyszło mi pracować, przeniosła zasady panujące w szkole w Anglii do nowej szkoły, i tak zwracanie się do mnie po imieniu, choć dla mnie było zrozumiałe, wprowadziło w zakłopotanie całą klasę, wręcz stało się powodem wielu żartów łącznie z propozycją, czy reszta klasy również może się do mnie tak zwracać. Wszyscy potrzebowaliśmy czasu aby ustalić wspólne zasady naszej pracy.
Kolejnym problem okazał się dla dziecka brak osób, które miały podobne doświadczenia do pobytu w polskiej szkole. Sytuacja rozwiązała się w kolejnym roku nauki, kiedy to do równorzędnej klasy dołączyła dziewczynka, która wraz z rodziną powróciła z USA. I tak, znalezienie się w towarzystwie osoby o podobnych doświadczeniach zagranicznych i podobnych trudnościach pomogło dzieciom zrozumieć sytuacje w jakiej się znalazły, a także sprawiło, iż proces edukacji stał się bardziej atrakcyjny dla obydwu stron - ucznia i nauczyciela. Aby zrekompensować trudności, często występujące w nauce innych przedmiotów, starałam się wzmacniać samoocenę dzieci poprzez ich udział w różnych konkursach z języka angielskiego. Dzięki czemu mogą poczuć się ekspertem w danej dziedzinie.
Niewątpliwie brak wcześniejszego doświadczenia w nauczaniu języka angielskiego dzieci powracających z emigracji stanowił dla mnie wyzwanie. Od początku naszej współpracy starałam się zwracać do dziecka w języku angielskim, wprowadzać różnego rodzaju teksty literackie, które wzbogacałyby zasób słownictwa i urozmaicały przebieg lekcji, wprowadzać wiedzę o różnicach kulturowych, np.; porównując tradycje świąteczne w Polsce i Anglii. Jednak zauważyłam, iż z czasem dziewczynki bardziej zaczęły zabiegać o moją uwagę. Lekcje, na których musiałam też zająć się nauczaniem innych dzieci, okazały się dla nich niewystarczające. Stąd pojawiła się potrzeba stworzenia zajęć dodatkowych w ramach tzw. godzin „karcianych”. Nauczyłam się korzystać z pomocy doświadczonych osób, szukać informacji w czasopismach, Internecie, korzystać z forów internetowych, współpracować fundacjami oraz stowarzyszeniami, a także zaczęłam sporządzać notatki i wyciągać wnioski z własnej pracy z dziećmi, stając się przez to bardziej refleksyjnym nauczycielem.
Sprawa reakulturacji w Polsce to sprawa bardzo ważna, ale i trudna.
A ponieważ migrować będziemy częściej, tematem powinny zainteresować się samorządy, dyrektorzy placówek oświatowych, nauczyciele oraz rodzice. Wszystkie te osoby, instytucje, powinny zrozumieć, iż szok kulturowy jaki doświadczają dzieci dwujęzyczne powracające oraz sytuacja w jakiej się znalazły, nie mogą być lekceważone. Dzieciom należy się wsparcie; nie mogą być „rzucone na głęboką wodę” w nadziei, że jakoś to będzie. Ponadto pojawienie się w polskiej szkole dzieci powracających z emigracji nie może być traktowane jako coś negatywnego, lecz jako proces gdzie obydwie strony mogą czerpać obopólne korzyści. Ponadto niezmiernie ważnym elementem jest kwestia przeszkolenia nauczycieli, pedagogów i psychologów, w taki sposób aby potrafili sprostać problemom z jakimi przyjdzie im się zmierzyć.