Mam na imię Bartek i chodzę do zerówki. W przedszkolu mam wielu kolegów i koleżanek, ale najbardziej to lubię Tomka.
Kiedyś tuż po świętach wydarzyło się coś niezwykłego. Do naszej klasy przyszło dwoje nowych dzieci. Co w tym niezwykłego zapytacie? A to, że oni byli jacyś inni. Dziewczynka miała ciemną karnację, ciemniejszą niż nasza, zupełnie czarne, proste włosy i skośne oczy. Chłopiec zaś wyglądał całkiem zwyczajnie ale prawie wcale się nie odzywał. A jak już coś powiedział to brzmiało to jakoś dziwnie i niektóre dzieci się z niego śmiały. I widocznie było mu przykro z tego powodu, bo nie patrzył na nas tylko stał ze spuszczoną głową.
Nasza pani powiedziała, że dziewczynka ma na imię Hay Lin i pochodzi z Chin, a wcześniej prawie, od urodzenia mieszkała w Warszawie i dlatego świetnie mówi po polsku, a chłopiec to Dima i przyjechał z rodzicami z Ukrainy, i że dopiero uczy się polskiego. I w ten sposób wyjaśniło się dlaczego tak śmiesznie mówi.
Gdy pani przedstawiła nam nowych kolegów, wszyscy spojrzeli po sobie zdziwieni, bo nikt z nas nie słyszał nigdy takich imion i nikt z nas nie widział prawdziwego Chińczyka – no może tylko w telewizji, ale to przecież nie to samo. Nikt z nas nie wiedział też zbyt dokładnie gdzie są te Chiny, albo Ukraina. Pani od razu domyśliła się tego, dlatego wyciągnęła z szafy mapę i globus i zaczęła nam wszystko wyjaśniać. Hay Lin i Dima też przysłuchiwali się temu, co mówi pani z zaciekawieniem.
Potem pani poprosiła, żebyśmy powitali życzliwie nowych kolegów i żebyśmy pokazali im zabawki, jakie mamy w klasie i żebyśmy się z nimi pobawili.
No, ale nikt się jakoś do tego nie rwał. Nie bardzo wiedzieliśmy jak zacząć z nimi rozmowę, a poza tym każdy miał już w klasie swoich ulubionych kolegów, a ci nowi byli po prostu jacyś inni, obcy i nie mieliśmy też pomysłu w co się z nimi bawić. No i przez większość dnia Hay Lin i Dima tylko przyglądali się jak my się bawimy. A kiedy pani kazała ustawić się w kole, to nikt za bardzo nie chciał stanąć obok nich. Hay Lin i Dima byli zawstydzeni, a pani zakłopotana. Spojrzałem na Tomka, a on na mnie i zrobiło mi się głupio, bo przypomniałem sobie jak też byłem nowy i nikogo jeszcze nie znałem w klasie i wtedy podszedł do mnie Tomek i od razu zrobiło mi się przyjemniej. Dlatego stanąłem zaraz obok Dimy i podałem mu rękę, a Tomek widząc co robię podszedł do Hay Lin.
Potem zaczęliśmy się bawić w „Starego niedźwiedzia” i było całkiem miło, tylko pani musiała wytłumaczyć Hay Lin i Dimie na czym ta zabawa polega, bo nie wiedzieli o co w niej chodzi. No i to strasznie rozśmieszyło Kamila, który jest największym rozrabiaką w klasie i często dokucza słabszym. A wtedy pani powiedziała, że to nieładnie się z kogoś śmiać i że Hay Lin i Dima mają prawo nie znać „Starego niedźwiedzia”, bo przecież pochodzą z innych krajów, a tam dzieci z pewnością bawią się w inne zabawy. I potem pani poprosiła, żeby Hay Lin i Dima nauczyli nas jakichś zabaw z ich krajów. No i okazało się, że ich zabawy były całkiem fajne i wszystkim się spodobały. Z tego to powodu Kamil miał strasznie głupią minę – jak zawsze, kiedy okazywało się, że nie ma racji.
Minęło kilka tygodni odkąd Hay Lin i Dima dołączyli do naszej klasy. Wszystko wróciło do normy i nawet zdążyliśmy się przyzwyczaić do nowych kolegów i do ich imion. Nawet ten okropny Kamil przestał wołać za Hay Lin – Hej! Lina! – chociaż pani wiele razy tłumaczyła mu, że nie wolno się śmiać z tego jak się ktoś nazywa. Cóż, najwidoczniej już mu się to znudziło, bo przestało śmieszyć tego rudego Piotrka, który stale za nim łazi.
Pewnego dnia pani powiedziała, że w naszym przedszkolu odbędzie się pokaz talentów. Wszyscy strasznie się ucieszyliśmy i dzieciaki zaczęły się zastanawiać, w czym są najlepsze. Każdy wiedział, że Tomek zna wszystkie marki samochodów, Kasia ładnie rysuje, a ja najszybciej z całej klasy zjadam obiad. Ale chyba nie można nazwać tego talentem. I nie wiem jak miałbym zaprezentować tę umiejętność na scenie. Zaczęliśmy o tym dyskutować i okazało się, że Dima chodził na Ukrainie do szkoły muzycznej i że umie grać na fortepianie, a Hay Lin pokazała nam chiński taniec z wachlarzami. No to było coś! Coś czego nikt z nas jeszcze nie widział. Razem z panią ustaliliśmy, że przygotujemy wspólny występ. I tak się stało. Mieliśmy zaśpiewać chińską ludową piosenkę, której nauczyła nas mama Hay Lin, tylko że z polskimi słowami, Dima miał zagrać jej melodię na pianinie, a Hay Lin zatańczyć swój taniec z wachlarzami.
Przygotowania do występu trwały strasznie długo, ale opłaciło się. Nasza prezentacja zebrała największe brawa. I wiecie co? Wygraliśmy! Wygraliśmy przedszkolny konkurs talentów. Dzieci z pozostałych grup były zawiedzione i choć gratulowały nam pierwszego miejsca, to widać było, że zazdroszczą nam, że mamy w klasie takich utalentowanych kolegów jak Hay Lin i Dima. Bo gdyby nie oni to pewnie byśmy nie wygrali. Nawet Kamil był strasznie dumny z naszego zwycięstwa. I wiecie co? Po występie podszedł do Dimy i uścisnął mu rękę, a potem on i Dima zostali najlepszymi przyjaciółmi. I zawsze, gdy ktoś próbował naśmiewać się ze śmiesznej mowy Dimy Kamil stawał w jego obronie. A wszystkie dziewczynki prosiły, żeby Hay Lin nauczyła je tego tańca z wachlarzami.
Po tym wszystkim doszedłem do wniosku, że to bardzo dobrze, że ludzie są różni, bo dzięki temu możemy się uczyć od siebie nowych rzeczy. A Tomek to nawet stwierdził, że Hay Lin jest całkiem ładna z tą swoją egzotyczną urodą. I chociaż się na mnie złości, gdy to mówię, to myślę że Tomek chciałby, żeby Hay Lin była jego dziewczyną.