ZDARTE PANTOFELKI - inscenizacja na Dzień Nauczyciela
Narrator:
W niedalekiej krainie, która z czystości i porządku słynie
Żył bogaty człowiek, wdowiec, ojciec kilku córek,
Które kochał ponad życie
Lecz nie wychował je należycie.
Córki piękne i urocze były,
Lecz próżnym i samolubnym zasadom służyły.
Swą urodą się zachwycały, kiedy w lustra spoglądały
Przy czym ciągle balowały i o obowiązkach zapominały.
I Córka:
Moja skóra śnieżnobiała
Moja cera jest wspaniała
Włosy moje gładkie, lśniące
W blasku słońca się iskrzące.
II Córka:
Usta moje jak maliny
Słodycz dojrzałej brzoskwini
Uśmiech me oblicze rozpromienia
I szary świat w tęczowy zmienia.
III Córka:
Moje nogi tańczą same,
Wszystkie kroki są im znane
W rytmie wdzięcznie się ruszaj?
Rzadko ziemi dotykają.
Narrator:
Ojca martwiło, że panny prawdziwej cnoty nie pielęgnowały
I do pracy żadnej się nie rwały.
Co noc balowały,
Nad ranem ślad w postaci zdartych pantofelków zostawiały.
Upomnienia i srogie kary nie pomagały,
Dziewczyny skutecznie ojcowskie zakazy łamały.
Ojciec:
Cóż to za istoty tak nieposłuszne,
Głuche na prośby i bezduszne.
Jak mam wpłynąć na te dziewuchy,
Żeby okazały chociaż trochę skruchy!
Żeby były mądre i rozsądne,
Żeby prowadziły życie godne!
Narrator:
Długo myślał jak je zmienić
Jak myślenie ich odmienić.
Zdecydował ogłoszenie zamieścić w prasie:
Ten kto na wychowaniu zna się
Niech poskromi moje córy, żeby żyły podług ojca natury.
Niech nauczy ich rozsądku, odpowiedzialności i porządku.
Komu plan się ten powiedzie, ten suto nagrodzony będzie.
Narrator:
Wielu śmiałków się zgłosiło, wielu bogactwo się marzyło,
Ale dziewuchy przebiegłe były i każdego wystraszyły.
Aż tu pewnego, słotnego dzionka zapukał do bramy Jaś Biedronka.
Wyglądał nieciekawie, poszarpane miał ubranie,
Nieumyty, nieczesany za włóczęgę był on brany.
Panny gdy go zobaczyły zaraz go obstąpiły
I wokół niego zatańczyły.
Narrator:
Ojciec Jaśkowi przedstawił zadanie
I chłopak teraz myślał nad nim.
Jaś:
Jak przekonać te dziewuchy,
Że ciężka praca to jest to co ludzi wzbogaca.
Nie hulanki i swoboda
Przy tym zawsze boli głowa
Narrator:
Jaś się zaszył w jakimś miejscu
I poświecił się przedsięwzięciu.
A kiedy dwunasta wybiła
Gotowa koncepcja się pojawiła.
Kiedy panny wyszły z domu
Jaś za nimi w ślad podążył.
Kierowały się ku polanie,
Skąd dochodziło skoczne granie.
Jaś:
Niezła zabawa się szykuje,
Najpierw się jednak podmaluje,
Strój sobie zmienię na bardziej swobodny,
I wyczekam moment dogodny.
Narrator:
Gdy tak towarzystwo całe balowało
Nagle się ptactwo z drzew zerwało.
Muzyka ucichła, tańczyć przestano
I z obawą na coś czekano.
Wtem na polanę niedźwiedź się wtoczył
I całe towarzystwo poważnie zaskoczył.
Ryknął:
Niedźwiedź:
Którą dziewczynę złapie na ten sznur
Ta mi pilnować w lesie będzie kur.
Będzie mi prała, szyla, gotowala
i codziennie do snu kołysanki śpiewała.
Narrator:
Dziewczyny tak się wystraszyły, że uciekając pantofle pogubiły.
A niedźwiedź tak okropnie ze śmiechu ryczał, ze go słyszała cala okolica.
Spotkanie z niedźwiedziem wiele zmieniło,
Do książek wróciły, pilnie się uczyły
I z imprezami na jakiś czas skończyły.
Po kilku tygodniach nauka się im znudziła
I tęsknota za dawnym życiem znowu się zrodziła,
Więc dziewczyny się zmówiły
I do swoich zainteresowań powróciły.
I Córka:
Kiedy wszyscy zasną wrócimy na polanę,
I poćwiczymy tańce nam znane.
II Córka:
Pośpiewamy z cyganami przy blasku księżyca.
III Córka:
Niech to będzie nasza słodka tajemnica.
Narrator:
Jaś miał gotowy awaryjny plan działania,
Który czekał tylko zrealizowania.
Panny świetnie się bawiły,
Kiedy nagle pszczoły się zjawiły.
Dziewczyny boleśnie kąsały,
A te w niebogłosy wrzeszczały.
Pobudziły wszystkich wkoło
W domu było niewesoło.
Jasiu tylko prawdę znał
Miodu im do perfum dodał.
I Córka:
Gdybyśmy tylko ojca słuchały
Tak strasznie dzisiaj byśmy nie wyglądały.
II Córka:
Gdzie teraz wyjdziemy, wstyd się pokazać
Czerwonych plam nie sposób wymazać.
III Córka:
Będą się wszyscy śmiać z nas, żartować
Nie będą z nami się kolegować.
Narrator:
Jaś się tym żalom nie dziwił wcale
Nie wyglądały już tak wspaniale
Poczerwienione i opuchnięte
Swoim wyglądem strasznie przejęte.
Podszedł do dziewczyn i tak im powiada:
Jaś:
Mam ja u siebie maść cudown?
Ulgę niosącą przeogromną.
Stawiam jednak warunek,
Do końca roku nie będziecie mieć żadnych trójek i dwójek.
Żadnych zabaw wieczorem
Dla swoich kolegów będziecie wzorem.
Narrator:
Dziewczyny pokornie na warunek przystały
I swoje winy ojcu wyznały.
Obiecały z obowiązków świetnie się wywiązywać
I ojca więcej nie oszukiwać.
Na koniec przytoczyć warto te słowa,
Które napisała znana wam osoba:
NAUKĄ I PIENIĘDZMI DRUDZY CIĘ ZBOGACĄ,
MĄDROŚĆ MUSISZ SAM Z SIEBIE DOBYĆ PRACĄ