Numer: 32789
Przesłano:
Dział: Artykuły

W kapciach przez świat, czyli o urodzonych w czepku przypadkiem i z wyboru

A gdyby tak móc zacząć raz jeszcze? Tak od nowa, wszystko, bezpiecznie
To jaki bieg miałoby Twoje życie
Czy szedłbyś z nim pod rękę, czy odwróciłbyś się skrycie
Czy zaprzestałbyś starać się o to, co już kiedyś cię rozczarowało
A może podjąłbyś wyzwanie, krzycząc: Mało!

W kapciach przez świat,
czyli o urodzonych w czepku przypadkiem i z wyboru ☼☺

Kolejka do odprawy dłużyła się niemiłosiernie. Ograniczona do minimum ilość snu
zeszłej nocy oraz potęgujący uczucie duszności tłum ludzi jedynie wzmacniał uczucie
zmęczenia. Znudzona oczekiwaniem, mozolnie przesuwałam swoją walizkę do przodu, choć
określenie „do przodu” było tu bardzo na wyrost... W „normalnych” okolicznościach pewnie
już dawno bym zawróciła i znalazła zdecydowanie ciekawszy sposób spędzenia wolnego
czasu. Ale nie dziś! Dziś liczyło się tylko to, co przede mną. Wszelkie obawy, galopujące bez
wytchnienia myśli czy oznaki zmęczenia chciałam zostawić za sobą. I choć (prawie)
wszystkie gwiazdy na ziemi i na niebie (a także te z telewizji) namawiały, aby zawrócić,
znów ☺ znalazłam tę jedną, która kazała mi iść dalej. Wiedziałam też, że jest Ktoś, kto
będzie nade mną czuwał. Skąd? Nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć, jak jeszcze wielu
innych decyzji i zdarzeń w moim życiu, do czego być może nie powinnam się przyznawać.
☺Słowo się jednak rzekło... Irracjonalizm często jest mi bliższy od racjonalizmu, a serce od
szkiełka – bez względu na to, co pomyślą inni. Ale wracając do tematu...;-) Gdyby ktoś teraz
zapytał, co skłoniło mnie w tamtym czasie do wyboru wakacyjnego miejsca wypoczynku,
tym razem, już bardzo racjonalnie, odpowiedziałabym, że po 1) MIŁOŚĆ (do tej ziemi), po 2)
TĘSKNOTA (za ludźmi, zwierzętami, smakami i mnóstwem innych rzeczy) i po 3)
INTUICJA, która kazała mi wrócić na mój ukochany szlak... Tak więc zapięłam pasy
(w samolocie i w życiu) i nerwowo zaczęłam żuć gumę (co i tak nie spowodowało
odblokowania uszu). Tak rozpoczęła się moja wakacyjna przygoda. Tym razem czas
w przestworzach minął wyjątkowo szybko. Na miejscu przywitało mnie zachodzące słońce,
które jednak od południa zdawało się kompletnie nie tracić na swej sile. „Ach, jak ja to
uwielbiam” – pomyślałam, a chwilę później odpłynęło ze mnie całe zmęczenie, lęk
i niepewność. Dookoła rozciągał się niesamowity widok; zapach dojrzałych bananów i oliwek
mieszał się na zmianę z kuminem, parnym powietrzem i bryzą, która niepewnie docierała
z oddali. Poczułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że bez względu na wszystko, właśnie
doświadczam tzw. prawdziwego szczęścia.;-) W tym przekonaniu utwierdziło mnie również
spotkanie, do którego doszło nazajutrz... Jeśli możecie sobie wyobrazić radość większości
ludzi, którzy wygraliby milion dolarów, to właśnie ja, w tamtej chwili, czułam się podobnie!
I wcale nie za sprawą takich pieniędzy, ale spotkania! Spotkania kogoś, ktoś już raz mnie
„uratował”, a teraz, ponownie, jakby ocalił na nowo (może kiedyś i o tym napiszę;-)).
A każdy kolejny dzień w „moim” miejscu był „tylko” piękniejszy od poprzedniego, jedyny,
niezapomniany. Dzięki tej podróży PRAWDZIWIE (i nawet bez poczucia winy, a za
przyzwoleniem Kogoś mi bliskiego) odpoczęłam (dziękuję!♥); znów zobaczyłam miejsce,
które szczerze kocham, i do którego nadal chcę wracać. Spotkałam też ludzi – życzliwych,
otwartych, pogodnych, którzy przekazali mi dużo swojej pozytywnej energii i... utwierdzili
w przekonaniu, że szczęście wcale nie musi być mierzone banknotami; wielkością designerskiego domu, najnowszym modelem 4 kółek czy smartwatcha. Szczęście nie musi
mieć marki Prada czy Christian Louboutin. I wreszcie szczęście nie musi przejawiać się
w opalonym i skąpo odzianym ciele, bezpiecznie stacjonującym przy olbrzymim basenie
i w otoczeniu równie wielkich, hotelowych ścian. Właściwie można by rzec, że wylegujący
się tam leniwie tzw. TURYŚCI mają kupę szczęścia, bo przebywają w miejscach, o których
„lokalsi” często mogą jedynie pomarzyć. Można by nawet pomyśleć, że ci „prawdziwi
turyści” to ludzie w czepku urodzeni. Ale powiem Wam szczerze, że widząc radość
i niewymuszone, niekupione szczęście „odzianych” miejscowych, kolejny raz zaczęłam
zastanawiać się, kto z nich tak naprawdę jest szczęśliwy? A Wy, jak myślicie? Ja, korzystając
z przywileju swobodnej wypowiedzi (dzięki wyrozumiałemu Administratorowi;-)!) powiem
Wam szczerze, że w czepku z przypadku, czy „w czepku” z wyboru, moim zdaniem zawsze
warto zrobić wszystko, aby spełniać swoje marzenia, nawet jeśli innym wydawałyby się one
zupełnie abstrakcyjne. Warto robić wszystko, aby po prostu prawdziwie być szczęśliwym.
Z ręką na sercu – nie żałuję ani jednej chwili ciężkiej pracy, ani jednej złotówki, ani jednej
kropli potu, która pomogła mi urzeczywistnić moje marzenia. Wiele zobaczyłam i wiele się
dowiedziałam; doświadczyłam niesamowitych emocji, ujrzałam przepiękne krajobrazy,
poczułam niezapomniane smaki i wzięłam udział w kolejnej lekcji życia. I zawsze będę Was
namawiać, żeby podróżować; poznawać świat, dotykać go; uwalniać swoje zmysły, otwierać
oczy i serca. Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, to spróbujcie uwierzyć na słowo;-) – żadna
wiedza teoretyczna nie da Wam tyle, co... spotkanie z drugim człowiekiem; inną kulturą,
i innym sposobem patrzenia na świat. Bo czasami, o czym warto pamiętać, szczęście ma
zupełnie inny wymiar, niż nam się wydaje. Możemy sadzić, że nieszczęśliwy jest ten, kto nie
posiada tego, co my (a co „mieć się powinno”). Nieszczęśliwy jest ten, kto nie mieści się
w jakimś kanonie, tj. naszej wizji cudzego szczęścia. I odwrotnie; chcemy sprawiać wrażenie
szczęśliwych, dlatego otaczamy się ludźmi bądź przedmiotami będącymi jedynie iluzją szczęścia. Realizujemy punkt po punkcie na liście tzw.„Rzeczy niezbędnych do szczęścia”.
Tyle tylko, że... często to nie jest nasza lista! Dlatego szczerze polecam bycie szczęśliwym
według własnego przepisu, nawet jeśli kolidowałby on z cudzymi wyobrażeniami o Waszym
szczęściu. Podróżujcie; uczcie się życia na lokalnym bazarze, za rogiem; uczcie się od innych,
starszych, mądrzejszych, bardziej doświadczonych. Nie dajcie się zwieść iluzorycznym
maskom i „jedynej właściwej” rzeczywistości, która często... wcale nie jest Waszym
światem. A przy tym bądźcie otwarci i świadomi, a wtedy nie tylko zapach kuminu, ale
przede wszystkim prawdziwości świata nigdy nie będzie Wam obcy...☺*
*Tytuł oraz ilość wyrazu „szczęście” w tekście nie jest przypadkowa.:-)
A z okazji rozpoczęcia kolejnego, nowego roku szkolnego życzę Wam (już naprawdę
krótko!;-)) wielu, wielu niezapomnianych podróży – w kapciach, w czepku, w kapeluszu – jak
Wam wygodnie; byle prawdziwie, bezpiecznie i szczęśliwie. No i owocnie!;-) Podróży po
świecie, ale i... w głąb siebie. Zacznijcie tu i teraz. Bez zbędnego bagażu z przeszłości. Nowe
DZIŚ zacznijcie właśnie... dziś - 1 września. Niech kojarzy się jeszcze przyjemniej!;-)...

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.