Chłopiec: Czy ofiaruje mi pani grosik? Dziś jest Wigilia!
Kobieta: Niestety nie mam, chłopcze.
( Chłopiec podchodzi do następnej osoby)
Chłopiec: A może pan ofiaruje mi nieco grosiwa?
Staruszek: Widział kto, żeby w taki dzień żebrać. Lepiej zmiataj stąd i niech cię tu więcej nie widzę.
Kobietami: Skaranie boskie z tymi żebrakami. Gdzie się człowiek nie ruszy, tam spotka żebraka. Wszędzie tylko daj i daj. A skąd ja mam niby dać? Sama jestem w potrzebie
i nikt się nade mną nie lituje.
Chłopiec: To ja już sobie pójdę. Bardzo panią przepraszam.
( Chłopiec odchodzi. Zatrzymuje się przy oknie wystawowym z zabawkami)
Chłopiec: O!!! Jakie piękne zabawki! Szkoda, że nie mogę mieć chociaż jednej z nich.Widocznie taki już mój los.
( Taniec zabawek)
Chłopiec: Moje zabawki, gdzie jesteście? Nie znikajcie. Dziś jest Wigilia, a ja przemarznięty i samotny nie mam dokąd pójść. Słyszałem, że w wigilijny wieczór jedno miejsce przy stole jest wolne- czeka dla gościa. Może to miejsce jest dla mnie? Może to właśnie dziś ktoś mnie zaprosi!!! Słyszę, że ktoś się zbliża. Czyżby szczęście uśmiechnęło się do mnie?
( Nadchodzi zamożny pan z dużymi walizkami)
Zamożny pan: Dobrze ,że się nawinąłeś , urwisie. Masz, dźwigaj !!!Czy jest ci zimno?
Chłopiec: O, tak, trochę zimno.
Zamożny pan: Trochę? Tylko trochę?
Chłopiec: Tak troszeczkę.
Zamożny pan: A jakie ty czary wyczyniasz, żeś wpół goły, a nie marzniesz. O, tu właśnie mieszkam. Przychodzą na wigilię moje wnuku. Spieszę się bardzo. Masz tu dwa złote, chłopcze, i zmykaj czym prędzej.
Chłopiec: Ale... ale....ja.....ja chciałem...
Zamożny pana :Co za mało ?
Chłopiec: Ależ nie... Jest pan bardzo hojny, tylko ja chciałem...
Zamożny pan :Chłopcze, za dużo mówisz. No, zmykaj... zmykaj
Chłopiec: Ja tylko chciałem....
( Mężczyzna odchodzi, chłopiec podbiega do staruszki)
Chłopiec: Nie mam domu, nie mam nikogo na świecie, a dziś jest wigilijny wieczór. Proszę mnie zabrać do siebie.
Kobieta: Też mi marzenie. A czy ja cię znam? Przyjdzie taki do domu i może jeszcze co ukradnie? Nic z tego mój bratku. Już ja znam takich gagatków jak ty.
( Chłopiec podbiega do młodej Dziewczyny, która rozmawia przez telefon komórkowy)
Dziewczyna: Tak będę na kolacji. Tak...tak jak się umówiliśmy. Bardzo się cieszę z naszego spotkania. Będę za pół godziny.
Chłopiec: A może ty przygarniesz bezdomnego Chłopca. Obiecuję, że będę grzeczny.
Dziewczyna :Mój chłopcze. Dziś nie mogę. Ale proszę weź tę pomarańczę.
Chłopiec: Nie chcę, dziękuję.
Dziewczyna: Źle trafiłeś, dzieciaku. Jestem prawie jak ty bezdomna. Na dzisiejszy wieczór idę do obcych ludzi. Gdybym miała dach nad głową, to zabrałabym cię do siebie.
( Odchodząc głaszcze chłopca po głowie, chłopiec mówi do siebie)
Chłopiec: Cóż mi pozostało? Kolejna noc w domu noclegowym.
( z oddali słychać krzyki)
Chłopiec :A kto to tak krzyczy?
Dziewczynka: Proszę nam sprzedać tę choinkę za 10 złotych.
Sprzedawca: W żadnym wypadku. !2 złotych ani grosza taniej Słyszysz mała?
Braciszek: Może pan zrobiłby dla nas wyjątek, bo my nie mamy ani grosza więcej.
Sprzedawca: W takim razie niech was już tu nie widzę. Za te pieniądze możecie kupić jedynie stojak do choinki, a nie choinkę.
Chłopiec: Niech pan sprzeda dzieciom tę choinkę. Przecież nie ma pan serca z kamieni?
Sprzedawca: Nie będziesz mnie tu pouczać, chłopczyku!
I lepiej odejdź, bo odstraszasz mi klientów.
Żołnierz: Ma pan rację. A po ile te drzewka pan sprzedaje?
Sprzedawca: Po 12 złotych, panie oficerze. Zieloniutkie, rozłożyste, prosto z lasu. A na dodatek pęknie pachną i jak za darmo.Żołnierz: Dobrze, dobrze...Niech pan tak nie zachwala, tylko sprzedaje. Biorę ją, bo widzę ,że to już ostatnia.
Dzieci: Jak pan może odbierać nam to drzewko?
Sprzedawca: Wynoś się mała. Nie masz pieniędzy, pieniędzy chcesz kupować.
Chłopiec: Daję za to drzewko 2 złote więcej niż pan żąda.
(Chłopiec daje choinkę dzieciom)
Chłopiec: Weźcie to drzewko i zanieś ci prędko do domu. Rodzice się ucieszą.
Dzieci: Dziękujemy...Hurra mamy choinkę. Będziemy stroić choinkę. Teraz Mikołaj na pewno będzie wiedział, gdzie ma zostawić prezenty.
Żołnierz: A niech cię diabli wezmą .
(Chłopiec zasmucony odchodzi. Popłakując mówi do siebie)
Chłopiec: I cóż ja złego zrobiłem? Ja tylko chciałem zrobić dobry uczynek. Czy tego robić też mi nie wolno?
( Chłopiec płacze)
Żołnierz: Zdaje mi się, że jestem ci coś winien.
Chłopiec: To się panu tylko zdaje.
Żołnierz: A za tę choinkę ile chcesz? No, nie gniewaj się bracie. Każdemu zdarzy się popełnić jakieś głupstwo. Nie chcesz pieniędzy? Może inaczej załatwimy sprawę.
Zapraszam cię do siebie na Wigilię.
Chłopiec: Naprawdę? Chce pan ze mną spędzić wigilijny wieczór?
Żołnierz: Sądzę, że nie znalazłbym godniejszej osoby niż ty. Zatem chodźmy, zanim pojawi się pierwsza gwiazdka. Wieczerza czeka.