X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 31511
Przesłano:
Dział: Artykuły

O dziewczynie, której nie pokonała niepełnosprawność

Autor: Elżbieta Kapica

Miejscowość: Praszka

Tytuł publikacji: „O dziewczynie, której nie pokonała niepełnosprawność”.

Cele:
– przedstawienie uczniom pozytywnej i budującej postawy osoby niepełnosprawnej;
– budowanie przekonania w młodych ludziach, że każdy człowiek posiada określony potencjał i powinien dokładać starań, aby go maksymalnie rozwijać;
– wzmacnianie wiary uczniów niepełnosprawnych we własne możliwości;
– zachęcanie do rozwijania osobistych zainteresowań i pasji;
– eksponowanie osiągnięć osoby niepełnosprawnej, jako efekt jej konsekwentnego dążenia do wyznaczonego celu.

Wstęp:
Wśród wielu problemów dotykających młodych niepełnosprawnych ludzi, istnieje jeden, w pokonaniu którego otaczający ich opiekunowie, rodzice, nauczyciele nie potrafią do końca pomóc.
Jest to bariera zaniżająca ich ocenę własnej wartości, umiejętności i życiowych możliwości. Uczniowie niepełnosprawni w miarę dorastania, uświadamiają sobie specyfikę osobistego funkcjonowania. Wraz z wiekiem pojawia się świadomość ograniczonych możliwości fizycznych, intelektualnych, pełnego uczestnictwa w życiu kulturalnym, a często również trudności w nawiązywaniu znajomości ze zdrowymi rówieśnikami lub utrzymywaniu znajomości dotychczasowych. Koleżanki, koledzy ze szkół masowych realizują poszczególne etapy edukacyjne, a osiągając pełnoletność, wyjeżdżają na studia albo podejmują pracę zawodową.
Młodzież niepełnosprawna w zdecydowanej większości pozostaje na bardzo długo lub na zawsze w swoim domu rodzinnym i rodzinnej miejscowości. Obserwując aktywność zdrowych równolatków, zaczyna na nowo postrzegać swoją „inność”, tracić wiarę we własne możliwości, dotkliwiej odczuwać niedogodności życia i, w jej ocenie, nieporównywalnych z pełnosprawnymi rówieśnikami, życiowych szans.
W szkole nasi dorośli uczniowie rzadko o tym mówią, a jeśli już, to niechętnie i zazwyczaj z zażenowaniem. Również wychowawcom, nauczycielom, rodzicom czy opiekunom trudno przebić się przez tę skorupę niewiary i niedoceniania własnego potencjału, mimo że bardzo wiele czasu i działań wychowawczych wprowadzają w szkole i w domu w celu eksponowania ich zdolności, osiągnięć i możliwości. Ta właśnie sytuacja sprowokowała pomysł spotkania uczniów Szkoły Przysposabiającej do Pracy (w Zespole Placówek Specjalnych) z dziewczyną, której nie pokonała niepełnosprawność.

Opis działania:
Pani Patrycja wyraziła chęć spotkania z dorosłymi uczniami naszej szkoły, aby opowiedzieć im o swoich życiowych doświadczeniach, trudnościach, kłopotach, ale też osiągnięciach, lecz przede wszystkim rozbudzić wiarę, że to, co niepełnosprawnym wydaje się nieosiągalne, jest możliwe, jeśli uwierzy się we własny potencjał i konsekwentnie go rozwija.
Ze względu na spiętrzone obowiązki, nie mogła jednak pojawić się w placówce w ustalonym terminie, ale uznałam, że sama mogę przedstawić jej sytuację i, za zgodą zainteresowanej, opowiedzieć o jej życiu i dotychczasowych dokonaniach.
Pani Patrycja jest absolwentką naszego Zespołu Placówek Specjalnych, dodatkowo odbywała kilkumiesięczny staż w sekretariacie szkoły, toteż uczniom PdP jest doskonale znana. Niewielka różnica wieku spowodowała dodatkowe zainteresowanie młodzieży jej osobą i obecnymi losami.
Sprawność ruchową naszej bohaterki ograniczyło dziecięce porażenie mózgowe, lecz lata intensywnej, profesjonalnej rehabilitacji, długie, żmudne ćwiczenia wykonywane samodzielnie w domu i siła samozaparcia pozwalają jej dziś poruszać się samodzielnie, choć z niemałym wysiłkiem. Wszystkie te czynniki sprawiły, że w pewnym momencie mogła opuścić placówkę specjalną i rozpocząć naukę w szkole masowej, realizując kolejne szczeble edukacyjne, aż do uzyskania świadectwa dojrzałości.
Kolejnym etapem w jej życiu było podjęcie studiów pedagogicznych w Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji w Opolu, które z powodzeniem ukończyła, a w chwili obecnej przygotowuje się do obrony pracy magisterskiej z zakresu pedagogiki pracy i zarządzania zasobami ludzkimi. Mimo iż rynek pracy dla osób niepełnosprawnych jest bardzo ubogi w oferty, od trzech lat p. Patrycja pracuje w firmie Metal-Tech na stanowisku referenta do spraw administracyjno- - biurowych. Na co dzień zajmuje się prowadzeniem książki korespondencyjnej, obsługą urządzeń biurowych, programów komputerowych, nadzorowaniem dokumentów firmy i ich archiwizacją oraz obsługą poczty tradycyjnej i elektronicznej. Obowiązki zawodowe i studia nie zamykają jej wyłącznie w kręgu tych spraw. Bierze również aktywny udział w zajęciach prowadzonych przez Fundację Aktywnej Rehabilitacji, której celem jest doskonalenie i podnoszenie jakości życia osób obciążonych różnymi formami niepełnosprawności. Sama własnym przykładem wspiera wielu młodych ludzi, których często trudno przekonać, że poznając pewne techniki, można łatwiej pokonywać architektoniczne bariery, sprawniej poruszać się na wózku, brać udział w fizycznych działaniach zespołowych, wyjazdach bez opiekuna i, co najistotniejsze- ułatwiać sobie codzienne funkcjonowanie.
Nie są to jednak wszystkie formy aktywności p. Patrycji. Dowodem ich różnorodności jest udział w konkursie literackim „Sensotwórcy-ludzie, dla których tworzenie ma sens” zorganizowanym przez OCWIP i Instytut Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego. Jej opowiadanie „23 lata wpisane w siedem dni tygodnia” spotkało się z uznaniem komisji konkursowej, która nagrodziła je drugim miejscem i wyjątkową nagrodą rzeczową.
Prowadzenie tak aktywnego życia, jest przypisane z reguły ludziom zdrowym i sprawnym. Trudno wyobrazić sobie ile wysiłku musi wkładać w prowadzenie takiego trybu życia osoba niepełnosprawna, dla której powinności zwykłego dnia, stanowią same w sobie trudność. Prostym przykładem jest chociażby mobilność. Sama nie może prowadzić samochodu, więc zmuszona jest organizować sobie weekendowe wyjazdy na uczelnię, codzienne dojazdy do pracy, którą wykonuje poza miejscem zamieszkania i cały szereg innych, niby prozaicznych czynności. Bez wątpienia jest to postawa pełna determinacji, optymizmu, energii, ambicji i niezłomności wobec przeciwności losu, po prostu postawa niezwykłej dziewczyny, której nie pokonała niepełnosprawność.

Opis uzyskanych efektów:
Wszyscy uczniowie Szkoły Przysposabiającej do Pracy doskonale pamiętają p. Patrycję, a wielu z nich nierzadko rozmawiało z nią podczas odbywania stażu. Znają jej kłopoty z poruszaniem się i może dlatego informacje dotyczące jej obecnej sytuacji wywarły na nich duże wrażenie. Byli zaskoczeni, że dziewczyna starsza od nich zaledwie o kilka lat, tak samo obciążona niepełnosprawnością, jest studentką, za kilka dni staje do obrony pracy magisterskiej, pracuje, posiada własne pieniądze, jest w dużej mierze niezależna, może podejmować samodzielne decyzje na dalsze życie. Pytali, jak poradziła sobie z ogromem zajęć, pracy, skąd czerpała siły do walki z codziennymi trudnościami? Pytania pozostają otwarte, ponieważ odpowiedzi na nie udzieli sama autorka tych sukcesów, z którą spotkamy się jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego.
Opowiadanie konkursowe, które uczniom przeczytałam, nasunęło im refleksję, że wiele odczuć opisanych przez Patrycję mogliby uznać za własne. Wiedzą, co to zwątpienie, niemożność zmiany rzeczywistości, codzienne ograniczenia, świadomość, że jest się zdanym na pomoc innych ludzi, a przede wszystkim rodziców i rodzeństwa. Ona jednak znalazła i wybrała właściwą, choć bardzo trudną drogę, żeby samej sobie pomóc, przekonać się o własnej wartości i znacząco poprawić jakość życia.

Wnioski z realizacji:
Przedstawienie dorosłym uczniom placówki dynamicznej, ambitnej osoby związanej z nimi poprzez własną niepełnosprawność, obudziło w wielu nadzieję, że ich własne, dalsze życie, w dużej mierze zależy od nich samych. Jednak równolegle młodzież ma świadomość, że sukcesy nie pojawiają się same, na każdy trzeba nieraz ciężko pracować, ale warto taki trud podjąć. Przykład starszej, można powiedzieć koleżanki, zbudował w wielu nową wiarę, że mają wpływ na własne życie i jego jakość. Oczekują na spotkanie z Patrycją, są do niego przygotowani, mają wiele pytań i rozbudzoną nadzieję, że również mogą odnosić własne sukcesy, a dzięki nim, jakie by one nie były, lepiej żyć.

Trudności podczas realizacji zadania:
konieczność przesunięcia terminu spotkania z absolwentką ZPS-u, a tym samym zmiana charakteru narracji działania.


Poniżej zamieszczam tekst Patrycji Wąsińskiej, pt. "23 Lata wpisane w siedem dni tygodnia". Tekst zamieszczam oczywiście za jej zgodą i w porozumieniu z nią.

23 LATA WPISANE W SIEDEM DNI TYGODNIA KONKURS
Poniedziałek
Niewiele pamiętam z tego rozpoczynającego tydzień dnia. To, co wiem to głównie relacje rodziców. Przyszłam na świat, kiedy kwitły bzy i kasztany, a wszystko wokół zieleniło się majem. Jednak ten wiosenny błogostan 1990 roku zmąciła dramatyczna dla rodziców wiadomość: córka cierpi na dziecięce porażenie mózgowe! W jednej chwili wszystko przekwitło, zieleń drzew zszarzała, bzy przestały pachnieć, nawet rozśpiewane ptaki, jakby oniemiały. Dziecięce porażenie mózgowe! Szok, niedowierzanie, nadzieja, że może diagnoza jest błędna. Wtedy świat mógł się po prostu skończyć, ale nie: mijały dni i noce, a Ziemia niezmiennie kręciła się wokół Słońca, jakby nic się nie stało. Jakby nie wiedziała, że na tej planecie żyje dwoje dotkniętych rodzicielskim cierpieniem ludzi i ich niepełnosprawne dziecko.
Wtorek
To był bardzo intensywny dzień, przypominał huśtawkę, albo raczej karuzelę, która z każdym pełnym obrotem ociera się o trzy elementy: dom, lekarz, rehabilitacja.
Rodzice nie ustawali w poszukiwaniach specjalistów. Każda wizyta, to kolejna nadzieja dla mnie na lepszą jakość życia, na mniejszą odmienność od ludzi zdrowych i sprawnych. Ja jednak to, co było normalnością dla moich zdrowych rówieśników, musiałam okupić już jako dziecko, ciężką pracą. Niewiele miałam czasu na beztroską zabawę, moje dni wypełniała intensywna rehabilitacja pod nadzorem profesjonalistów i zestawy ćwiczeń do „odrabiania” w domu. Tak mijały dni i noce, i pierwsze trzy lata życia małej Patrycji. Ale pojawiła się nadzieja na odmianę – mogę iść do przedszkola, mogę mieć kolegów i koleżanki, mogę się dłużej bawić, mogę popatrzyć na swój mały świat przez różowe okulary...
Środa
Rozpoczęłam ją 1 września, jako pierwszak w szkole podstawowej razem ze zdrowymi dziećmi. Wolniej chodziłam, nie skakałam w gumę i nie sprawiałam kłopotów dyżurującym na przerwach nauczycielom swoim bieganiem, ale poza tym całą resztę smutków i radości dzieliłam ze wszystkimi w klasie. Były piątki i jakaś, nie wiadomo skąd i za co „pała”, były uwagi skrzętnie ukrywane przed tatą i pochwały, z którymi jak na skrzydłach „pędziłam” do mamy.
Czas też pędził. Zmieniłam na ścianie swojego pokoju sześć kalendarzy i któregoś dnia na czerwono zaznaczyłam dobrze już znaną mi datę 1 września. Tym razem oznaczała ona dla mnie coś nowego i nieznanego – naukę w gimnazjum.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że nowa i nieznana będzie mi nie tylko wiedza, ale też emocje, jakie pojawiły się w życiu nastoletniej już Patrycji. Po raz pierwszy poczułam gorzki smak żalu i pretensji o różnicę między mną a moimi zdrowymi i sprawnymi koleżankami. Po raz pierwszy poczułam złość na brak odpowiedzi na podstawowe wówczas dla mnie pytanie: dlaczego ta dziewczyna po drugiej stronie lustra z ładną buzią, dużymi, ciemnymi oczami i zgrabnym noskiem jest inna, bo niepełnosprawna? Dlaczego nie może chodzić na dyskoteki albo jeździć na rowerze? To trudne słowo „dlaczego” wywoływało frustrację i bezsilny gniew wysyłany pod nieistniejący adres jakiejś nieznanej siły sprawczej lub ślepego losu, który tak paskudnie i niesprawiedliwie mnie doświadczył. I znów to pytanie dlaczego?! I znów brak odpowiedzi. I znów kolejne ogłoszenie na szkolnej tablicy o dyskotece, na którą oczywiście nie pójdę.
To był długi i trudny dzień.
Czwartek
W jednym dużym plecaku wynosiłam z domu spakowane rzeczy, w drugim, tym niewidzialnym, zabierałam ogromny strach przed nieznanym. Wyjeżdżałam do Salezjańskiego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego w Tarnowskich Górach! Zostałam przyjęta do Technikum Ekonomicznego! Nowe miasto, nowe środowisko, nieznani ludzie, wszystko obce, tylko niepokój, który siedział we mnie głęboko zdawał się być nieodłącznym towarzyszem.
Pierwsze tygodnie, to walka i zmaganie się z samą sobą i ogromną tęsknotą za rodzicami i bratem, z którymi rozstałam się po raz pierwszy. Z upływem czasu zaczęło pojawiać się słońce i świadomość, że robię dla siebie coś ważnego, co będzie rzutować na wartość i jakość całego niepełnosprawnego życia. Usamodzielniłam się, nabrałam pewności siebie, odwagi, nawiązałam nowe znajomości, pojawiły się nowe przyjaźnie, które wyparły lęk i przerażenie. Nie byłam sama! Wreszcie zaczęłam brać udział w rozmaitych wyjazdach i wycieczkach. Stałam się ambitna, wyznaczyłam sobie cel – matura! Życie nabrało kolorów i nie traciło ich mimo porażek, jakich również doświadczałam. Nie udało się zdać egzaminu za pierwszym razem, ale przecież nie byłam Syzyfem, który przez wieczność całą nie osiągnie swojego celu. Ja swój znałam i wiedziałam, na którym szczycie się znajduję. Intensywnie się uczyłam, na nowo przygotowywałam się do poprawki i zdobyłam najwyższą w moim dotychczasowym życiu górę – maturę i dyplom potwierdzający kwalifikację w zawodzie technik – ekonomista!
Wracam do domu. Jutro nowy dzień.
Piątek
To dobry czas na rozpoczynanie nowego przedsięwzięcia. Piątek przyniósł przełom w dorosłym życiu niepełnosprawnej młodej dziewczyny.
Rozpoczęłam staż w Zespole Placówek Specjalnych, w którym kiedyś byłam podopieczną, a teraz odpowiedzialnym pracownikiem! Szybko zauważyłam, że młodzież mi się przygląda. Zaczyna pytać o szczegóły z mojego życia, o to, jak można prawie normalnie funkcjonować? Młodzi ludzie rozmawiali coraz chętniej, coraz częściej i coraz dłużej.
Po raz pierwszy odczułam, i zrozumiałam, że jestem dla nich przykładem sukcesu. Jestem dla nich wiarą, że można pokonać własne słabości. Jestem wsparciem i nadzieją, kiedy dopada ich zwątpienie. Jestem obok, kiedy spada łza, podczas wyznania, że brakuje sił na codzienne pokonywanie swojej niepełnosprawności. Jestem głuchym telefonem, którego słuchawce powierza się morze szczęścia i ocean smutku. Ci młodzi, ale nierzadko już dorośli wychowankowie obdarzyli mnie zaufaniem i przeświadczeniem, że jestem im potrzebna.
Jakże się cieszyłam, kiedy pojawiła się możliwość podjęcia w Placówce pracy, co prawda na krótko, ale był to wystarczający czas, abym zrozumiała, co chcę robić w swoim zawodowym życiu. To, co nadało mu sens – praca z ludźmi takimi jak ja. Takimi, którzy potrzebują mojego wsparcia, mojego optymizmu, uporu i pomocy, żeby zdobyć własne K – 2.
Sobota
Oglądam zdjęcie w indeksie studentki Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji na kierunku pedagogika opiekuńcza z terapią pedagogiczną. Coraz więcej w nim zaliczeń i zdanych egzaminów. Nic dziwnego – to ambitna i odpowiedzialna studentka. Znam ją, ma na imię Patrycja. Za kilka miesięcy przystąpi do obrony pracy licencjackiej i będzie niezwykle dumna z siebie odbierając dyplom. Odbierze go dla tych, których chce prowadzić przez meandry życia.
Niedziela
W życiu są noce i dnie, i są też niedziele – jak mówiła literacka postać znanej powieści – Barbara Niechcic. Niedziela jest dniem odpoczynku i refleksji nad minionym tygodniem. Odnoszę wrażenie, że i ja zbliżam się do przeżycia swojej niedzieli, ale aktywnie i świadomie. Ten czas przeznaczę na spełnianie swoich marzeń – marzeń o pomaganiu osobom z fizycznymi i umysłowymi deficytami.
Dopóki na tym świecie będą się rodzili i żyli tacy ludzie, dopóty moje miejsce będzie obok ich niepełnosprawności.
To właśnie w niedziele chcę ich zapewniać słowami Jonasza Kofty:
„ Wśród swoich ludzkich spraw, pamiętaj – nie jesteś sam. ”


Autorka pracy: Patrycja Wąsińska

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.