X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 315
Przesłano:

Nadpobudliwość

Wśród dzieci, z którymi spotykamy się w codziennej pracy są również dzieci nadpobudliwe. Trzeba je otoczyć szczególną opieką!

Nadpobudliwi - oni również potrzebują pomocy!

Stykając się z klasą szkolną dostrzegamy w niej dzieci o różnym temperamencie i ruchliwości oraz odmiennych cechach charakterologicznych. Z jednej strony mamy do czynienia z grupą uczniów nie sprawiających żadnych trudności wychowawczych, zaś z drugiej strony z uczniami, których zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Gdyby przyjrzeć się bliżej tej drugiej grupie, można zauważyć dzieci o żywym usposobieniu i dużej ruchliwości oraz dzieci nadpobudliwe „chorobliwie”, inaczej mówiąc , cierpiące na zaburzenia w zachowaniu. Właśnie te dzieci spędzają wielu nauczycielom, jak i pewnie ich rodzicom sen z powiek.

Sama w swojej pracy zetknęłam się z takim uczniem. Tomek P. był uczniem
klasy pierwszej, której byłam wychowawczynią. Pierwsze dni w szkole to
wiadomo dla pierwszoklasistów okres adaptacyjny, więc każde odmienne
zachowanie chłopca kładłam na karb nowej szkolnej sytuacji. Lecz kolejne tygodnie tylko pogarszały obraz tego chłopca. Tomek był bardzo uparty, lubił
postawić na swoim. Jeżeli nie wybrano go do jakiejś zabawy, obrażał się,
tupał nogami, wykrzykiwał. Podobna sytuacja miała miejsce również wtedy,
gdy nie zawsze wybierano go do tablicy, czy innych zadań. Tomek wydawał się
nie rozumieć, że nie jest w klasie sam. A swoje każdorazowe niezadowolenie
okazywał w coraz to wymyślniejszy sposób. Bywały dni, że potrafił
siedzieć na lekcji i dosłownie nic nie robić. Uwagi i szczere rozmowy nie
odnosiły żadnego skutku. Częste odpowiedzi chłopca brzmiały: „Nie
zrobię tego!”, „Nie będę pisał!”, „Nie chce mi
się!”. W złości potrafił rzucić czymś w kolegę, bez powodu popchnąć
koleżankę itp. Rozmowa z matką Tomka nie przyniosła nic nowego.
Zachowanie chłopca w szkole niewiele odbiegało od tego, co robił w domu. Rodzicerównież nie byli dla chłopca autorytetem. Matka rozkładała ręce mówiąc,
że nie może sobie z nim poradzić. Chłopak robił więc dosłownie, co
chciał. Cechowały go zmienne nastroje, od chwili dobrego zachowania do
nieopisanej złości na wszystko i na wszystkich. Nigdy nie było wiadomo, jakim
zachowaniem zaskoczy następnego dnia. Patologiczne zachowanie się chłopca
rzutowało także na wyniki w nauce szkolnej. Brak skupienia na lekcji,
minimalne zainteresowanie treściami nauczania spowodowały, że Tomek otrzymywał
niskie oceny. Każda zaś zła ocena wywoływała u ucznia niezadowolenie i
wybuch złości. Do chłopca nie można było dotrzeć ani prośbą, ani
groźbą.

Można by tu opisać jeszcze wiele przykładów odmiennego zachowania tego
chłopca, jednak nie w tym rzecz. Wiele razy zastanawiałam się, jak można
pomóc Tomkowi, jak można pomóc wszystkim nadpobudliwym dzieciom? Zdaję
sobie sprawę, że przypadek Tomka nie jest odosobnionym. Takich Tomków P.
można spotkać w każdej szkole, czy nawet klasie. Wydaje mi się jednak, że
dzieci te pozostawione są same sobie. Liczy się na to, że ich zachowanie
zmieni się wraz z wiekiem. I tak czeka się na poprawę z roku na rok, a
problemy dzieci nadpobudliwych nie maleją, ale narastają. Nie jestem do końca
pewna, czy same dzieci zdają sobie sprawę z tego, co się z nimi dzieje. Czy
czują się dobrze z tym, że otoczenie ciągle na nich „burka” ?
Czy wiedzą o co nam nauczycielom, wychowawcom czy rodzicom chodzi ?
Nasze poczynania w sferze wychowawczej nie powinny sprowadzać się do tego,
aby zinterpretować złe zachowania i zmienić osobowość wychowanka.
Koniecznie i jak najszybciej trzeba znaleźć przyczyny zaburzeń w zachowaniu.
Nie myślę tu o specjalnych badaniach, które najczęściej stwarzają dla
dziecka sytuację mało naturalną. Moim zdaniem sytuacją bliższą dziecku
będą zabawy integrujące. Mogą to być zabawy ruchowe i muzyczne,
pantomimiczne. Powinny one jednak aktywizować dziecko wielostronnie, dając mu okazję do silnego scalania się z grupą, poprzez współdziałanie w jej obrębie
oraz okazję do tworzenia poczucia przynależności do danej grupy i
odpowiedzialności za nią. Zabawa taka powinna ponadto stwarzać dziecku warunki dootwarcia się wobec innych. Wychowanek w takiej zabawie będzie miał liczne
okazje, aby zwrócić na siebie uwagę, otworzyć się i już nie będzie
musiał agresywnym zachowaniem sygnalizować innym o swoich problemach i
trudnościach. Dzięki zabawom opierającym się na współdziałaniu w grupie,
dziecko poczuje się kimś ważnym, bo również ono będzie odpowiedzialne za jej
losy.
Każdej szkole potrzebny byłby też specjalny program wychowawczy, mający
na celu głównie profilaktykę powstawania takich zaburzeń w zachowaniu.
Zaś w przypadku istnienia takich zachowań, dający możliwość właściwego
zdiagnozowania ich przyczyn. Jeżeli zaś chodzi o sam podmiot oddziaływań
takiego programu, to powinien on mieć możliwość pokazania swoich dobrych
stron i przez to zyskać aprobatę społeczną, zanim otoczenie przypnie im
etykietę złośliwców, „brojów” itp..
Jak na razie jednak nauczyciele w szkołach nie są przygotowani do pracy z
takimi dziećmi. Jeżeli starają się coś zrobić w sprawie dziecka, to
czynią to tylko po omacku. Nie zawsze dobre intencje nauczyciela wyjdą dziecku
na korzyść. Przecież cel nie zawsze uświęca środki. Często wysyłamy
dziecko do poradni wychowawczo-zawodowych, licząc na to, że po dokładnych
badaniach psychologicznych i pedagogicznych otrzymamy wreszcie wskazówki jak
postępować z dzieckiem nadpobudliwym lub nieładnie mówiąc pozbędziemy
się go w sytuacji, gdy poradnia zakwalifikuje go do szkoły specjalnej, a
rodzice wyrażą na to zgodę. Jednak czy będzie to dobre rozwiązanie tego
problemu? Czy nie będzie to krzywdzące dla dziecka, które nie musi być
przecież opóźnione w rozwoju? Rozwój intelektualny dzieci nadpobudliwych nie
odbiega często od normy. A trudności w nauce szkolnej wynikają tylko z
ignorowania tego, co chce im się na lekcjach przekazać i z ogólnej niechęci
do nauki szkolnej. Szkoła, klasa nie jest dla nich miejscem do nauki, ale
raczej sceną, na której chcą otoczeniu coś zamanifestować.
Żeby nie dramatyzować zbytnio sytuacji, powiem tylko, że to złe
zachowanie jest jakby wołaniem o pomoc. Dlaczego nie ma więc osób, które
zajęłyby się dziećmi z zaburzeniami w zachowaniu? Przecież dzieci niewidome, nie słyszące czy umysłowo niedorozwinięte mają swoich specjalistów, mają
swoją pedagogikę. Czy nadpobudliwi na to nie zasługują? Przecież pod
powłoką upartego, nieznośnego i kapryśnego dziecka może kryć się dobry i
wartościowy uczeń.

Reasumując, chciałam powiedzieć, że problemem Tomka P. też powinien się ktoś zająć. Z takimi dziećmi można przecież pracować i pozyskiwać pozytywne wyniki. Dajmy im szansę i nie spychajmy od razu na margines. Nie dopuśćmy, by zaburzenia w zachowaniu sprawiły, że kolejne dzieci nie otrzymają promocji do następnej klasy lub nie ukończą szkoły.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.