Uczennica, której nadamy imię Amelia została przyjęta do ogólnokształcącej szkoły muzycznej na drodze egzaminu kwalifikacyjnego do klasy trzeciej. Do egzaminu przygotowała ją nauczycielka szkoły, która następnie zrezygnowała z pracy. Nauka do egzaminu trwała kilka miesięcy semestru letniego i pomimo tak krótkiego przygotowania, Amelia została przyjęta do szkoły.
Pierwszą dobrą nowiną dla mnie był fakt bardzo dobrze ustawionego aparatu gry jak na tak krótki okres pracy z dzieckiem. Niestety moja radość minęła równie szybko jak tylko zadałem nowy program. Okazało się, że Amelia nie zna nut, a poprzedni program przygotowany został najprawdopodobniej przy użyciu metody pamięciowej stosowanej przez wielu nauczycieli w pierwszym semestrze pierwszej klasy szkoły I stopnia. Zatem pierwszą przeszkodą do pokonania było nauczenie Amelii swobodnego poruszania się w tekście muzycznym. Chcąc pomóc jej w tej sferze zadawałem jej liczne fragmenty utworów gdzie miała za zadanie podpisywać dźwięki. Ponadto zachęcałem ją do uczestniczenia w szkolnych konkursach na samodzielnie przygotowany utwór, które organizowałem w sekcji fortepianu.
Kolejnym kwestią utrudniającą pracę nad programem był fakt posiadania przez Amelkę skromnych uzdolnień muzycznych, które objawiały się problemami z zapytywaniem i realizowaniem uwag nauczyciela, nikłej wrażliwości na rodzaj dźwięku i brakiem zrozumienia przebiegów formalnych w danym utworze. Musiałem zatem przedsięwziąć rozliczne kroki by zaradzić tym mankamentom.
Świetnym rozwiązaniem było zaangażowanie do pracy nad utworami rodziców, których zapraszałem na lekcję aby notowali na zasadzie kronikarza wszystkie moje uwagi i sugestie oraz sposoby ćwiczenia nad problemami technicznym. Ponadto dobrze sprawdzało się zadawanie Amelii bardzo małych fragmentów utworu do opracowania. Również praca etapami tj. rozwiązywanie jednego rodzaju problemów (np. praca wyłącznie nad artykulacją w danym fragmencie), zamiast kompleksowej pracy na utworem wydawała się doskonale sprawdzać w codziennej, niestety nierzadko nieregularnej, pracy. Niemniej największym problemem, który niejednokrotnie potrafił zepsuć całą strukturę lekcji był brak wiary w siebie. Amelia nieustannie powtarzała, że „nie potrafi”, „nie da rady”, „...to jest za trudne...”. Łatwo zrozumieć takie podejście, gdyż sama zauważała różnice w programie u rówieśników w klasie, a także doświadczała uszczypliwości ze strony koleżanek, które już grały dany utwór wcześniej. Jednakże wiele rozmów i narzędzi, które otrzymałem od znakomitych psychologów podczas szkoleń, w których miałem okazję uczestniczyć, dotyczących pracy z dzieckiem nie wierzącym we własne siły, dały mi podstawy do osiągnięcia bardzo dobrych rezultatów w pracy z Amelią. Warto tu przytoczyć jeden sposób na rozegranie typowej ówcześnie lekcji, kiedy to Amelka nie chciała nic zagrać mówiąc „...ale ja nie potrafię...”
Polecono mi abym siedział z Amelią w ciszy i czekał, zawsze wtedy kiedy rozpocznie swój monolog i zdejmie ręce z klawiatury. Gdy pierwszy raz postawiłem ją w takiej sytuacji zdziwiła się bardzo i czuła nieswojo. Kiedy kolejną minutę nic nie mówiłem ona niejako ze skrępowania, chcąc tę ciszę czymś wypełnić zaczęła samodzielnie grać, a wtedy ja mogłem włączyć się już do lekcji.
Innym sposobem było odbudowywanie poczucia własnej wartości i poczucia samodzielności poprzez zadawanie bardzo prostych utworków, które miała opracować samodzielnie, a wszystkie sukcesy z tym związane takie jak prawidłowo odczytany tekst i oznaczenia wyrazowe, jak również pamięciowe opanowanie tekstu sprawiały, że proces nauki w szkole muzycznej przestał wydawać się jej „straszny” i przerastający jej możliwości.
Po prawie trzech latach pracy z Amelką istnieje szansa, że otrzyma ocenę bardzo dobrą z egzaminu końcoworocznego. Amelia bierze udział w wielu imprezach odbywających się w szkole. Chętnie gra także dla rodziny i odwiedzających ją koleżanek, a cała jej transformacja z mojego punktu widzenia pogłębiła i wzmocniła jej relacje z rodzicami, którzy czynnie i z zaangażowaniem uczestniczyli w jej przemianie.