N5
Tylko jeden pod lasem rozbrzmiewał dźwięk stale,
To długa moja kosa tak szeptała ziemi.
Języka jej nie znałem, cóż mogła jej szeptać?
Być może, o słonecznym mówiła upale,
Który wszystko i ludzi wraz wokół oniemił,
Dlatego głosu ponad szept nie unosiła.
Nie był to sen o czasu wolnego rozkoszach,
O worku złota w darze od wróżki od elfa:
Nad wszelkie baśnie w prawdzie największa jest siła,
W miłości, tej, co łąkę uczesała w rzędy,
Choć smukłych storczyków też nie szczędzi kosa
I płoszy z chwastów błyszczącego węża rano.
Czy to owoc wyśniony codziennej mitręgi –
Wyszeptała kosa i poczęło się siano.
N1
Dnia 6 grudnia 2013 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął uchwałę uznającą rok 2014 Rokiem Oskara Kolberga. W uzasadnieniu decyzji znalazły się następujące słowa: "Dorobek naukowo-badawczy Oskara Kolberga dokumentujący kulturę ludową XIX wieku jest imponujący ze względu na wszechstronny zakres jego zainteresowań kulturą ludu oraz geografię badań, obejmującą Polskę przedrozbiorową i obszary ludowych kultur Ukrainy, Białorusi, Litwy, Sląska, Słowian Południowych, Lużyczan, Czechów i Słowaków". Oskar Kolberg zebrał i opracował 33 tomy monografii regionalnych i tematycznych, opublikował około 200 artykułów z zakresu etnografii, folklorystyki, językoznawstwa, muzykologii.
Spuścizna Oskara Kolberga stanowi fundament, do którego odwołują się pokolenia twórców i badaczy kultury".
N2
Kolberg wywodził się z rodziny o francusko-pruskich korzeniach. Urodził się 22 lutego 1814 roku w podradomskiej Przysusze. Związki rodzinne spowodowały zapewne, że tereny te odwiedzał później wielokrotnie podczas swoich badań prowadzonych tu w latach 40-tych i 50-tych.
Gościł między innymi w Orońsku u Amelii Pruszakowej i w Kozienicach u rodziny Rychterów.
O mieszkańcach tych ziem pisał:
„Wszelkie znamiona materialnego bytu i umysłowego życia sandomierskiego ludu treścią swą nader bogate przedstawiają pole dla badacza dawnych wyobrażeń i urządzeń społecznych tej dzielnicy Polski. Tyczy się to zarówno pewnych zwyczajów obrzędowych, dłużej tu, niż gdzieindziej przechowywanych, jak i licznych tradycyj niewątpliwie z odległej odziedziczonych przeszłości”.
R1
Na co się przyda, mistrzu, twa nauka,
Na co się przyda dla błądzącej rzeszy?
Gdzież masz pociechę, której ona szuka?
Gdzież masz tę miłość, która ją rozgrzeszy?
Dałeś jej ziemi obszary jałowe
I dożywotnie dałeś jej dziedzictwo,
Ale zabrałeś najlepszą połowę:
Idealnego świata uczestnictwo,
Choć jasne źródła stoją jej otworem,
Ona z nich przecież rozkoszy nie czerpie
I wola sercem upadając chorem:
"Po co ja żyję, umieram i cierpię?"
N1
W latach 1823–1830 Oskar uczęszczał do Liceum Warszawskiego. Uczniami tej szkoły byli także dwaj jego bracia oraz Fryderyk Chopin. Równocześnie z edukacją w Liceum Oskar pobierał naukę gry na fortepianie. Rok 1830 kończy młodzieńczy okres w życiu Oskara: wybucha powstanie listopadowe, a w 1831 roku umiera Juliusz Kolberg.
Młody Kolberg podjął pracę urzędnika, równocześnie kontynuując w latach 1835–1836 studia muzyczne Po powrocie do Warszawy uczył muzyki. Kolberg początkowo również wiązał swoją karierę z komponowaniem. W latach 50. XIX w. rzeczywiście pracował jako kompozytor, pisząc m.in. mazurki i kujawiaki (w 1853 r. odbyła się premiera jego opery "Król pasterzy"), ale drzemała w nim silniejsza pasja. Z czasem Kolberg zarzucił twórczość kompozytorską i skierował swoje zainteresowania wyłącznie w stronę dokumentowania folkloru.
R2
Wszystko Cię chwali, Wszechmocny Boże,
Maleńki strumyk i wielkie morze,
Doły, równiny i wielkie skały,
Cześć Ci oddaje, Boże, świat cały.
Wszystko co żyje Tobie dziękuje,
A tylko człowiek wciąż się buntuje.
Cała przyroda kochać Cię uczy,
A człowiek nie chce, choć piekło huczy.
Choć wie, że kiedy na Twój sąd stanie,
Długu wdzięczności zażądasz, Panie.
N2
Muzyka ludowa w Polsce jest częścią kultury i tradycji głównie warstwy chłopskiej. Podobnie jak kultura nie jest ona jednorodna. To, co lud wiejski śpiewał lub grał mogło być 'własne' lub przyswojone i przystosowane do zmieniających się potrzeb. W minionych wiekach muzyka ludowa była kwitnącą dziedziną naszej kultury. Przekazywano ją drogą ustnej tradycji z ojca na syna.
N1: Muzykowanie i śpiew zawsze towarzyszyły rodzinnym uroczystościom, takim jak chrzciny, wesele, czy pogrzeb. Śpiewem rozpoczynano i kończono prace w polu, a także witano nowe pory roku np. wiosna - topiąc Marzannę wiosną.
N2: W każdym regionie kraju muzyka, taniec, strój ludowy jest nieco inny. Np. w naszym regionie bardzo rozpowszechnione są tańce trójmiarowe, takie jak mazur i oberek. Mazur tańczony jest jako taniec wirowy, po linii jednego, wspólnego dla wszystkich par koła. Tańczy się go w żywym, ale nie za szybkim tempie. Mężczyźni i kobiety od czasu do czasu rytmicznie pokrzykują następujące zwroty:
"O tańcuje, o wywija
Mazurkowa familija"
N1: Głęboko zakorzenione w kulturze polskiej są majówki, festyny, odpusty i rozmaite święta ludowe. Sam Stanisław August Poniatowski - mecenas sztuki, król Polski, któremu zawdzięczamy rozkwit sztuk plastycznych, literatury oraz szeroko pojmowanej nauki i kultury - urządzał w lasku bielańskim odpusty i doroczne zabawy widowiskowo-rozrywkowe. Oczywiście maj, okres zielonych świąt to najwspanialszy moment na organizowanie imprez i podziwianie uroków świata. Najłatwiej dostrzec te uroki właśnie na wsi. Swoją miłość do polskiej wsi i jej uroków głosili najwybitniejsi twórcy polskiej literatury. Sam Kochanowski tak chwalił wieś polską:
R3
Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć zaraz wszytki?
Człowiek w twej pieczy uczciwie
Bez wszelakiej lichwy żywie:
Pobożne jego staranie
I bezpieczne nabywanie (...)
Oracz pługiem zarznie ziemię,
Stąd i siebie, i swe plemię,
Stad roczną czeladź i wszytek
Opatruje swój dobytek.
Jemu sady obradzają,
Jemu pszczoły miód dawają:
Nań przychodzi z owiec wełna
I zagroda jagniąt pełna. R4
On łąki, on pola kosi,
A do gumna wszystko nosi:
Skoro też siew odprawiemy,
Komin w koło obsiądziemy.
Tam już pieśni rozmaite,
Tam będą gadki pokryte,
Tam trefne plęsy z ukłony,
Tam i cenar, i goniony (...)
Dzień tu, ale jasne zorze
Zapadłyby znowu w morze,
Niżby mój głos wyrzekł wszytki
Wieśne wczasy i pożytki.
N2: Do tych wiejskich uroków tęsknił też Adam Mickiewicz, będąc na obczyźnie. Prosił więc Matkę Boską:
R5:
Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych:
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem:
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.
N1:
Cyprian Kamil Norwid w jednym ze swych wierszy wyznaje:
Uczeń IV
Wieś!... to me życie, to podarek boży!
To kwiat, co spada z anielskiego czoła,
Gdy go dłoń lekka lekko w sploty włoży.
O, wieś, z początku cicha i smętnie wesoła, (...)
Leży jak flet, co w sobie liczne pieśni tłumi,
Lecz weź no ten flet do ust, pocałuj go szczerze,
A dopiero usłyszysz, co on śpiewać umie,
A dopiero on pieśni dla ciebie wybierze;
I będzie ciebie błagał - będzie ciebie prosił -
Ażebyś go przy ustach pałających nosił.
N2
Szczególnie ukochał ziemię Boryna z Chłopów Reymonta, bo na tej ziemi i za tę ziemię umarł. Władysław Stanisław Reymont w Chłopach ukazał wieś w całej jej okazałości.
Uczeń VI
Muzyka grała polskiego, bo zaś ciągnęli od domu do domu zapraszać weselników - gdzie im wynosili gorzałki, gdzie zapraszali do wnętrza, gdzie zaś śpiewaniem odpowiedzieli - a wszędy wychodzili przystrojeni ludzie, przystawali do nich i szli dalej społem, i już wszyscy w jeden głos śpiewali pod oknami druhen:
Wychodź, druhenko, wychodź, Kasieńko,
Na wesele czas -
A kto się nie nadaje, kto się nie napije...
Pójdzie do dom wczas!
Oj ta dana, dana, oj ta dana, da!...
Hej! Jadą, a, jadą wozy kołaczą -
A, moja Jagusiu już po tobie płaczą
To i hola, hola laa
To i hola, hola la
Śpiewają, śpiewają, oj śpiewają sobie -
A da na smutek, oj Jagusiu tobie
To i hola, hola laa
To i hola, hola la
(Prowadzący)
Dominikowa wita państwa młodych świętym obrazem, chlebem i solą, zaprasza gości do izby.
(Osoba I)
Wyszła matka przed przyciesie
I dzieżowe wieko niesie,
Na tym wieku szczypta soli,
Biały chleb z ojcowej roli
- Witasz mnie, matusiu moja,
Borynowa ja, nie twoja.
Idzie Jaguś przez próg sieni,
Wianek na niej się zieleni.
(Prowadzący)
Muzyka przygrywa, para za parą tańczy (na przedzie Jagusia z Boryną) .:
(Osoba II)
A tuż goście wnet do izby
Narobili wielkiej ciżby.
Sam do kąta, tam do kąta
Starszy drużba już się krząta
I nakrywa stoły, ławy
Do weselnej tej zabawy
Bielonymi obrusami,
Wzorzystymi ręcznikami
(Zespół muzyczny)
Graj skrzypeczku, będziesz w niebie, to o la la la
Harmonista wedle ciebie, to o la la la
Bębenista jesce dali, to o la la la
Bo w bębenek dobrze wali, to i ola ola la la
Moja matko wydajcie mnie, to o la la la
Jak nie chcecie trzymajcie mnie, to o la la la
Bo wom mówię prosto w łocy, to o la la la
Że ucieknę którejś nocy, to i ola ola la la
Moja matko róbcie mi co, to ola la la
Bo mi zimno i gorąco, to ola la la
Na goronco szklanka wody, to ola la la
A na zimno chłopak młody, to i ola ola la la
Nie byde jo kasy jadła, to ola la la
Bo bym jesce gorzy zbladła, to o la la la
Ino byde kluski łykać, to ola la la
Bedom za mną chłopcy brykać,to i ola ola la la
(Prowadzący)
Wnet muzyka zamilkła i z wolna zaczęli za stoły iść, a usadzać się na ławach.
Juści, że na pierwszym miejscu państwo młodzi, a w podle nich ze stron obu co najpierwsi, po uważaniu, po majątku, po starszeństwie aż do druhen i dzieci - a ledwie się pomieścili.
Kucharki wraz z drużbami wnosić poczęły dymiące ogromne donice z jadłem i przyśpiewywali:
(Zespół muzyczny)
Niesiem rosół z ryżem -
A w nim kurę z pierzem!
Opieprzone słone flaki
Jedzże, taki siaki!
"Jedzcie ze świętym Jakubem.
Nabierajcie łyżki z czubem
Dopomóż im, święty Marku,
Niech nie zbraknie jadła w garnku."
(Prowadzący)
Pojadali też przystojnie, wolno, że ino mlaskanie a skrzybot łyżek zapełniały izbę, a gdy sobie już nieco podjedli i głod pierwszy zasycili poczynali prawić z cicha i przemawiać do się przez stoły
(Osoba III)
Bije w bęben Gawron chudy,
Stary Maciej dmucha w dudy,
A, Jantolek, Łuka juści
Smyka z garści nie popuści.
Gwar okienkiem się wylewa.
Ze tu gody - słychać z dala.
(druhny śpiewają)
1. Kto się żeni, ten się żeni
Ja się żenić nie będę
Do mnie chłopcy sami przyjdą
Choć ich prosić nie będę
Dana, dana, dana................
2. Usiadł ptaszek na drzewinie
I tak sobie nuci
Nie wierz dziewcze chłopakowi
Bo on bałamuci
3. Z jedną sobie zatancuje
Przy drugiej usiądzie
A tej trzeciej obiecuje,
Ze jej mężem będzie
4. Nie wierz dziewcze chłopakowi
Ni żadnemu mężczyźnie
A bo to jest cukiereczek
Umaczany w truciźnie
5. Rozmawiali sobie chłopcy
Jam ich podsłuchała
Z kozą by się każdy żenił
Byle posag miała
6. Jam se wtedy pomyślała
Choćby był bogaty
A to poszła bym za capa
Byle był bogaty
(Prowadzący)
Drużba raz w raz misy wnosi
A o każdej piosnka głosi:
(Prowadzący)
Wnosi drużba dzbanek piwa.
A drużyna się odzywa:
(Śpiewają chłopcy)
" Oj, chmielu, chmielu,
ty bujne ziele.
Prosili my cię
Na to wesele.
Wysoko rosną listeczki twoje.
A rozweselaj
Tu goście moje"
(Mówią wybrane osoby)
Krążą dzbany i gąsiory.
Bogu dzięka, nikt nie chory
Bogu dzięka, uczta godna -
Wysuszyli dzbany do dna
I te z gliny, i te z blachy
A najtężej piły swachy.
Pochwalili stoły, ławy
I skoczyli do zabawy.
Pochwalili miski, jadło
I już dziarską nutą padło:
"Zagraj mi, skrzypecku,
da graj mi kochanku,
da, jaz się zatrzęsą
kudły na baranku!
Hu-ha!"
I grzmotnęli, że laboga!
Aż wichr poszedł ode proga!
Obereczek dziarska nuta!
Niechaj lecą strzępy z buta!
Niechaj leci płomień z duszy!
Niech się chata z posad ruszy!
Niech się chata w proch rozwali,
I tak będziem tańcowali!
(Prowadzący)
- Cicho, uspokójcie się, cichojta!!!
(Osoba IV)
Wtem starosta wstaje z ławy
(przyjrzyj mu się kto ciekawy)
Wstaje, grzmotnie pięścią z mocą,
Aże ściany zadygocą
I zaśpiewa:
"Moje starościny,
zjadłyście pół krowy.
Jesce nie cepicie
Tej Jagusi głowy!
(Osoba I)
Tuż porwały się drużeczki. ..
Zbladły Jagnie jej kolory
Wiodą ci ją do komory
Wiodą, Boże mój jedyny
Na te babskie oczepiny
Wiodą ci ją wolniuteńko, przyśpiewują cieniusieńko
(Śpiewają druhny)
" Zielona korona-
rózowy kwiatecek
zdejmij, Jaguś wianek
włozą ci cepecek
(Prowadzący)
Kobiety wyprowadzają z komory Jagusie nakrytą białą płachtą i sadzają ją na dzieży pokrytej pierzyną.
(Druhny śpiewają)
- A to już ci to, już!
Po wianeczku tuż -
Kornet wity, czepiec szyty,
To la ciebie przyzwoity,
To na główkę włóż!
(Prowadzący)
Druhny odsłaniaja Jagnę i zakładaja jej czepiec
(Osoba II)
Miły Boże! Miły Boże!
Nic płakanie nie pomoże.
Nic płakanie nie odmieni -
Już głowisia nie w zieleni.
(Druhny śpiewają)
" Wylazła, wylazła
spod nalepy ziaba.
Już nam się zrobiła
Z tej dziewcyny baba.
Piękni ci jej było
W zielonym wianecku
A jesce jej piekniej
W tym babskim cepecku
(Prowadzący)
Teraz tę panią młodą, do taneczka baby wiodą.
Druhny otoczyły powrósłem Jagnę, pilnie trzymały i strzegły jej. Jagusia stała w środku. Kto chciał z nią tańczyć musiał przedzierać się przez druhny i tańczyć w kole
(Zespół muzyczny)
1. Kochanie, kochanie co się stało z tobą,
Że się nasze serca, że się nasze serca połączyć nie mogą
2. Dawniej mnie widziałeś przez dziesiątą ścianę
Teraz mnie nie widzisz, teraz mnie nie widzisz choć przy tobie stanę
3. Dawniej przychodziłeś i we dnie i w nocy
Teraz se zakrywasz, teraz se zakrywasz kapeluszem oczy
4. Kochałam cie chłopcze, nie zataję tego
Ales ty nie godny, ales ty nie godny kochania mojego.
5. kochałam cie chłopcze, kochałam cie strasznie
teraz już nie będę, tewraz już nie będę, niech cię piorun trzaśnie!
(Prowadzący)
Zaś na dokonczenie zabawy młynarzowa i Wachnikowa zaczęły zbierać na czepiec.
Pierwszy wójt rzucił złoty pieniądz na talerz, a za nim, kiej ten grad brzekliwy, posypały się srebrne ruble i jako te listeczki na jesieni, papierki leciały.
(Druhny śpiewają)
1. Pocekej Józuś jaz ja urosnę, nie wezmiesz ty mnie to mojom siostrę
Bo moja siostra pięknej urody, pocekej Józuś, boś jesce młody
Toja o toda, to ja o toda. ....................... to mojom siostrę
2. Prosił mnie Józuś "Dajze mi gęby, to cie nie bydom bolały zęby
Dałam mu gęby, cos ze trzy razy, a zęby bolom mnie jesce barzy
Toja o toda, to ja o toda.........................mnie jesce barzy
(Prowadzący)
- I tańcowali!
...Owe krakowiaki drygliwe, baraszkujące,
...owe mazury, długie kiej miedze, rozłożyste jako te grunty Maćkowe,
...owe obertasy, krótkie, rwane, zawrotne, oszalałe.
(Goście weselni tańczą fragmentarycznie składankę tańców ludowych)
(Osoby: II i III)
Już się rosy złotem trzęsą,
Świt różaną mruga rzęsą.
Już skowronek się trzepota.
Tam sam skrzypną we wsi wrota.
Tam sam żuraw skrzypnie w ciszy....
A chałupa tańcem dyszy
A już chodźwa do domecka,
Bo już czas
Już śpiewanie skowronecka
Wzywa nas.
(Wszyscy goście weselni śpiewają)
Zbierajcie się weselnicy, już nam czas.
Daleka droga,
Głęboka woda,
Ciemny las.
Zbierajcie się weselnicy, już nam czas!
Znów się zabawimy,
Jutro powrócimy,
Na popas!
(Prowadzący, osoby I, II, III i IV)
Komu się tu spodobało,
Kto zabawy ma za mało,
Komu uczta była godna,
Kto nie wypił jeszcze do dna,
Kto po tańcu wypoczęty,
Do nowego skaczą pięty -
Temu się kłaniamy nisko:
Nie skończone weselisko.
Nie trza tracić gęsiej miny:
PROSIM WAS NA POPRAWINY!!!
Wieś to nie tylko przyjazne widoki
lustra jezior i barwne łąki
nie tylko lasy bogate w runo
dzika zwierzyna z dachem pod chmurą
Nie tylko maki i chabry w zbożu
i dzikie róże na miedzy w polu
nie tylko krwawnik lancetowe babki
nie tylko mlecze i białe purchawki
Nie tylko czystość powietrza przenika
nie tylko pola gdzie bieli się gryka
nie tylko słońce nasyca kolory
nie tylko wyrażne wszystkie roku pory
Nie tylko kogut dzień znów wita pianiem
skowronek wiosnę wróży swym śpiewaniem
nie tylko mgła czyni aury zmiany
ziemia o poranku ma zapach różany
Nie tylko malwy przy chatach jak stróże
stoją w georginiach jak w rodzinnym chórze
nie tylko jabłoń co stare pamięta
dziękując niebiosom że jest nie wycięta
Wieś to jest ziemia jej niezwykła siła
której człowiek lico potem swym obmywa
niebo jej łanom daje co potrzeba
tylko na wsi się rodzą korzenie chleba.
Wchodzi matka, wyraźnie zaintrygowana tym co dzieje się w izbie, chłopcy uciekają i kryją się po kątach
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje, co po sieni chodzi?
KASIA:
Nic, nic, matulińku, Jasio konie wodzi.
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje, co po sieni tupa?
FRANIA:
Nic, nic, matulińku, kotek myszki szuka.
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje, co w pokoju szepce.
Kasia:
Nic, nic, matulińku, kot śmietanę chłepcze.
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje, ma-że ten kot rence?
FRANIA:
Ma, ma, matulińku złociste pierściańce.
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje, ma-że ten kot nogi?
KASIA:
Ma, ma, matulińku, złociste ostrogi.
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje. ma-że ten kot głowę?
Maryna:
Ma, ma, matulińku czapkę siabelowę.
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje, ma-że ten kot oczy?
KASIA:
Ma, ma matulińku, bo chodzi po nocy.
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje, sukieneczka krótka.
FRANIA:
Tak, tak, matulińku, krawiec sukna ukradł.
Znajduje chłopców
TEŚCIOWA:
Córuś moja, dziecię moje, ja bym za to biła
Chłopcy:
Nie nie matulińku, samaś tak robiła.
Jaś:
Jak woda, taki młyn
Jaki ojciec, taki syn
Jaka rzepa, taka nać,
Jaka córka, taka mać
MACIEK:
Jakie drzewo, taki klin
Jaki ojciec taki syn
Jaki chlebek, taka skórka
Jaka matka, taka córka.
TEŚCIOWA: ze złością
Chociam stara, ale jara
Mnie uważaj Maćku
Mam ze cztery zęby w gębie
I sto bitych w garnczku.
Wygania dziewczęta, chłopcy zostają sami
Jaś:
Bodaj to nikt dobry
Na teściową nie szedł
Bo teściowa gorsza
niż kolący oset.
MACIEK:
Bo kolący oset
w ogródku zagrodzi
A takiej teściowej
Nigdy nie złagodzi
Jaś:
Bo kolący oset
Trzewikiem podepcze
A takiej teściowej
Nigdy nie przeszepce.
MACIEK:
Bo kolący oset
trzewiczkami schodzi
A takiej teściowej
nigdy nie dogodzi
Jaś:
Bo kolący oset
siekaczem posieka
A takiej teściowej
nigdy nie przeszczeka
wraca matka i mówi chłopcom:
TEŚCIOWA:
Wianeczka od dziewczyn
Chcecie dziś koniecznie
Ożeńcie się z nimi
Będziecie mieć wiecznie.
Chłopcy zostają i się zastanawiają, wchodzą dziewczęta i śpiewają
Piosenka – śpiewają chłopcy i dziewczęta
Cyt cyt...
Nocka szumiała, nocka wołała,
Ciepła nocka go z domu wygnała.
Otwórz, dziewczę, drzwi!
Matka, ojciec śpi,
Ojciec, matka śpi,
Otwórz dziewczę mi!
Cyt... cyt... skrzypią drzwi.
Jasiu, nie otworzę ci!
Cyt... cyt... ojciec śpi.
Obudzi się, będzie zły.
Cyt... cyt... szczekną psy.
Będą plotki w całej wsi.
Jasiu nie zwlekaj! Ojciec idzie, uciekaj!
A z rana, z rana, pięknie ubrana
Stoi w okienku, jak malowana.
Stoi w okienku, jak w doniczce kwiat.
Oczy pełne łez, zamknął jej się świat.
Cyt... cyt... oj! jak źle.
Przyjdź, Jasienku, weźże mnie!
Cyt... cyt... weźże mnie!
Bez kochania bardzo źle.
Cyt... cyt... nie bądź zły!
Jasiu, już otworzę ci,
Chociaż skrzypią drzwi
I szczekają we wsi psy.
Chłopcy wyraźnie przyśpiewują do dziewcząt, one odpowiadają
Hej, ha! wezmę cię!
Ojcu, matce skłonię się.
Hej, ha! dziewczyno! Będziesz moją jedyną.
Hej, ha! niewiele, będzie we wsi wesele.
Hej, ha! wesele za trzy - cztery niedziele!
Hej, ha! Raz dwa, trzy! będzie rejwach w całej wsi!
Hej, ha! od ucha! weselisko ucha, cha!
Wychodzą dziadki wpadają młodzi Maryna i Maciek
Maciek:
Kupiłem ci kozę,
Nie chciałaś jej doić
Wolałaś się szelmo
po francusko stroić
A taki strój nosić
trzeba przystojności
Tyś taka przystojna
Kiejby krowa dojna
Ręce jakby grabie
Twarz jako na żaby
Oczy nie zwierciadła
Bodajże po polsku
Trzysta diabłów zjadła
Śpiewa Frania, Kasia, Jaś, Maryna siedzi na środku i strasznie wygraża Maćkowi
Piekła baba...
Piekła baba chleb
zrobił się zakalec
jak maślany grzyb
i gruby na palec
Pedziałech Marynie,
cóż ty za stworznie
Można by się wściec
Jak nie umiesz piec
Siała baba mak
Miedzy kartoflisko
Nie wiedziała jak
Zmarnowała wszystko
Pedziałech Marynie,
cóż ty za stworznie
jak nie umiesz siać
strać się babo strać
Szła baba przez wieś
Ino rajcowała
Aż na wieczór zaś
Do dom się dostała
Pedziałech Marynie,
cóż ty za stworznie
strać się babo strać
nie chcę cię już znać
Maryna :
ludzie mówio, żem jo płocha
a się we mnie czterech kocha
ja nie widzę nic w tym złego
wolę czterech jak jednego
na jednego spojrzę oczkiem
a drugiego tracę boczkiem
a trzeciemu dam buziaka
z czwartym pójdę powolniaka
Maciek
Wolałbym się przebić kołkiem
Jak tańcować takim wołkiem
Kręcisz mi się kole boku
Kieby torba na obroku.
?? przejście
N
W roku 1857 Maksymilian Kolberg wydał Pieśni ludu polskiego, zawierające ponad 400 ballad i tyleż melodii tanecznych.
W tym samym roku ukazała się pierwsza część jego dzieła Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce. Fenomen dzieła polega na tym iż zawiera ono aż około 12 tysięcy pieśni, 1250 podań, 670 bajek, 2700 przysłów, 350 zagadek i wiele innych dokumentów ludowej kultury.
Tam w Przysusze urodzony,
o Kolbergu sławny drogi.
Dzisiaj czcimy Twoje święto,
bo wstąpiłeś w nasze progi.
Z kijem i z torbą podróżną
Z pracą całego żywota
Odkryłeś Polskę siermieżną
Pod słomianą strzechą chłopa
Hołd wdzięczności Ci niesiemy,
za ofiarne Twoje życie.
Uroczyście uczcić chcemy
I rozgłosić Cię po świecie
?? przejście
NAUCZYCIEL: Za chwilę weźmiemy udział w konferencji prasowej z udziałem Oskara Kolberga.
Prowadzący: Witam serdecznie na dzisiejszej konferencji wybitnego etnografa, znawcę kultury ludowej Oskara Kolberga. Jesteśmy wszyscy pod wrażeniem pańskiej pracy etnograficznej, która jest skarbnicą wiedzy o folklorze i zwyczajach ludowych. Tematy te są nam szczególnie bliskie, jako że nasza szkoła nosi Pańskie Imię, a także dlatego, iż wywodzimy się z takiego regionu Mazowsza, gdzie tradycje ludowe są wciąż żywe i kultywowane. Zapraszam teraz dziennikarzy do zadawania pytań naszemu gościowi.
Uczeń I: Pracował Pan dla Polski, mieszkał Pan w Warszawie, jednak Pańskie nazwisko nie brzmi swojsko. Czy na początek nie zechciałby Pan powiedzieć nam kilka słów o swoich korzeniach?
O. Kolberg: Moje korzenie są związane jak najbardziej z Polską. Ojciec mój był Niemcem, ale jego potomkowie to zniemczeni Polacy. Matka moja zaś była Francuzką. Na początku XIX wieku rodzice osiedlili się w Warszawie, po 1809 roku przenieśli się do Przysuchy, gdzie ja się urodziłem.
Uczeń II: Czy miał Pan jakieś rodzeństwo?
O. Kolberg: Tak, miałem czterech braci. Warto podkreślić, że rodzice wszystkich nas wychowywali na Polaków.
Uczeń III: Czy to prawda, że znał Pan osobiście Fryderyka Chopina? Jeśli tak, to jaki wpływ ta znajomość miała na pańskie życie?
O. Kolberg: Z pewnością bardzo duży. Chopinowie mieszkali nad nami, na drugim piętrze i często zdarzało się, że muzyka Fryderyka zwabiała mnie do nich. Moi rodzice starali się rozwijać we mnie zainteresowania muzyczne, brałem lekcje muzyki u samego nauczyciela Chopina, u pana Feliksa Dobrzyńskiego.
Uczeń IV: Wiemy także, że po powrocie ze studiów muzycznych w Berlinie nauczał pan muzyki, ale to chyba nie było wymarzone pana zajęcie?
O. Kolberg: Tak, to prawda, pracowałem także w biurze, jako księgowy – praca dawała mi znaczną niezależność, ale moją pasją stała się etnografia ojczysta.
Uczeń V: Od czego rozpoczął pan pracę etnograficzną?
O. Kolberg: Wszystkie moje oszczędności przeznaczałem na wycieczki krajoznawcze, odwiedzałem okolice Krakowa, Częstochowy, Ojcowa, zwiedzałem Podhale, Śląsk, Kurpie, Galicję Wschodnią, Kujawy, Łęczycę i wiele jeszcze innych miejsc. Powoli poznawałem najbardziej urokliwe, fascynujące i zróżnicowane folklorystyczne zakątki naszej Ojczyzny.
Uczeń VI: Czy to znaczy, że udało się zbadać panu pod względem etnograficznym wszystkie ziemie polskie?
O. Kolberg: Wykonałem rzeczywiście dużą pracę, nie zbadałem jednak Litwy, Ukrainy, Podola, Inflant polskich i Prus.
Uczeń VII: Wszyscy jesteśmy jednak pod wrażeniem ogromu pracy, jaką pan wykonał. Podróżował pan jednak w czasie niezbyt korzystnym politycznie – Polska była wówczas pod zaborami, jak radził pan sobie z czyhającymi niebezpieczeństwami?
O. Kolberg: Nigdy nie podróżowałem jak włóczęga, czy agitator z ulotkami politycznymi, bo niechybnie zostałbym aresztowany – takie były niestety czasy. Wybierając się w nieznaną sobie stronę kraju, starałem się pozyskać tam sobie zawczasu gościnne przyjęcie i poparcie osób miejscowych. Dzięki czemu miałem pomoc w moich badaniach.
Uczeń VIII: Jak wyglądała pana praca w konkretnym miejscu?
O. Kolberg: Gdy dotarłem do celu podróży, przesiadywałem w każdym gościnnym gospodarstwie, dzięki gospodarzom zaprzyjaźniałem się z miejscową ludnością, z grajkami, śpiewakami, bajarzami, a nawet swatkami. Kiedy wyczerpałem informacje o folklorze miejscowości, przenosiłem się w inne miejsca.
Uczeń IX: Owocem pana pięćdziesięcioletnich, niezmordowanych badań, pana pracowitych wędrówek i mozolnego szperania po niezliczonych księgach, był imponujący szereg dzieł. Czy mógłby pan przybliżyć nam statystycznie swój dorobek?
O. Kolberg: W 34 tomach zgromadziłem: 12500 pieśni, 1250 podań, 670 bajek, 2700 przysłów, 340 zagadek, 15 widowisk.
Uczeń X: Jesteśmy naprawdę pod wrażeniem. Praca pana jest skarbnicą materiałów etnografii ojczystej, jakiej w żadnym kraju wcześniej nie wydano. Na pana dzieła powołują się Francuzi, Niemcy, Rosjanie... Podobno znakomity, portugalski etnograf prof. Pedroso tylko po to, by móc skorzystać z pana dzieł nauczył się języka polskiego. Cieszy się więc pan powszechnym uznaniem, dlatego też i my pragniemy serdecznie podziękować panu, za pana dzieła, a zwłaszcza za istotne dla naszego regionu cztery tomy poświęcone Mazowszu.
Dziękuję serdecznie za rozmowę.....
?? brak zakończenia z konferencji
N3
Moja miejscowość jest taka piękna.
Zawsze radosna i uśmiechnięta.
Powietrze jest świeże i sama zieleń.
Słoneczko świeci, biegają dzieci.
Mak polny wśród chabrów i zboża stoi.
Dzięcioł stuka na powitanie.
Może coś zjadł na śniadanie.
Zaszumią drzewa, pluśnie woda,
taka jest tu przygoda.
31 maja 1889 roku Oskar Kolberg obchodził jubileusz pięćdziesięciolecia pracy zorganizowany przez krakowskie środowisko naukowe i artystyczne. W lipcu tegoż roku zamieszkał w domu swego przyjaciela, a później wykonawcy testamentu, Izydora Kopernickiego. Ostatnie wypowiedziane słowa Kolberga w dniu jego śmierci:
Umieram, Bogu dzięki, z tą pociechą, że według sił moich zrobiłem za życia co mogłem, że nikt mię za próżniaka nie ma i mieć nie będzie, a to, co po sobie zostawiam, przyda się ludziom na długo.
Zmarł 3 czerwca 1890 roku, pochowany został na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Zarówno opublikowane przez Kolberga tomy jego Ludu i Obrazów etnograficznych, jak i pozostawione w manuskryptach materiały, stanowią bezcenne źródło do dziejów kultury narodowej. Opracowaniem i wydaniem tej spuścizny zajmuje się Instytut im. Oskara Kolberga w Poznaniu. Dotychczas ukazało się 85 tomów Dzieł wszystkich.
N6
Czy znasz, mój bracie, naszej ziemi wioski
Drewniane chaty pod strzechą trzcinową,
Przy chatach krzyże, a na nich Syn Boski
Albo kapliczki z Gietrzwałdzką Królową?
Czy znasz te grusze, co szumią tak rzewnie,
I szepcą z wiatrem, co muska ich liście?
Czy znasz na łąkach welony powiewne,
I te kaczeńce, co kwitną złociście?
Czy znasz te rosy na polach rozsiane,
Co lśnią na kłosach, jak łzy w dziecka oku?
Czy znasz te brzozy, co sploty rozwiane
Maczają w czystym jak kryształ potoku?
Czy znasz te łąki, gdzie pachnie tak siano,
Skoszone ręką wesołej młodzieży
I brzęki kosy, co dzwonią co rano,
Że ci aż dusza się rwie do pacierzy?
Czy znasz te łany, tak bujne i płodne,
Kędy się rodzi nasz chlebek codzienny?
Czy znasz te gaje, cieniste i chłodne,
Gdzie koncertują lutniści wiosenni?
Czy znasz te dzwony z kościelnej wieżycy
Co lud warmiński codziennie wzywają,
By składał hołd swój Anielskiej Dziewicy,
Co przy kapliczkach gromadzi się w maju?
Czy znasz rolnika, co ciężko pracuje,
Twarde ma dłonie i twarz zlaną potem,
Czy znasz staruszkę, co często choruje,
Więc zbiera miętę i piołun pod płotem?
Czy znasz tę ciszę, co wiosną wieczorem
Leci na skrzydłach i siada na progu
Z palcem na ustach, a gdzieś tam pod borem
Ktoś na harmonii poleca świat Bogu?
Gdzieś kraj jest piękniejszy, o mocny Mój Boże,
Choć tu są także kłopoty i troski.
Nad obce kraje, nad góry i morze
Przedkładam piękno warmińskiej mej wioski.
N4
Czym jest dla mnie moja miejscowość?
Domem, do którego codziennie wracam.
Wspaniałym miejscem, gdzie toczy się zabawa.
Pięknymi lasami i łąkami,
polami pełnych zbóż i przeróżnych ziół.
Łąkami w kwiatach,
Miejscem, gdzie można odpocząć, w cichym i spokojnym miejscu
zapomnieć o złych chwilach,
ochłodzić się w chłodnym wodach i cieniach drzew.
Wejść do lasu pełnego soczystych owoców
i wyjść z uśmiechniętą miną.
Moja miejscowość wiele dla mnie znaczy,
I nigdy nie zamienię spokojnego miejsca,
na ruchliwe i głośne miasto.