Opowiadania dla dzieci w wieku przedszkolnym, młodszych uczniów szkół podstawowych
i wszystkich, którzy lubią prawdziwe historie o zwierzętach i chcą nauczyć się,
jak o nie dbać i jak im pomagać. Cz. 3
Dagmara Niedźwiedź
Kocie historie, czyli wesołe i smutne zdarzenia z życia kotów
Witajcie!
Mam na imię Ela. Chcę Wam opowiedzieć o ważnych zdarzeniach z życia kilku kotów.
We wszystkich ty zdarzeniach brałam udział.
A było tak...
Zawsze chciałam mieć psa i tak się złożyło, że spotkałam bezdomnego kundelka, przygarnęłam go i mieszkamy razem już 8 lat. Nigdy nie myślałam nad tym, że chciałabym mieć kota, ale jak się pewnie domyślacie, los spłatał mi figla.
Pewnego letniego wieczoru siedziałam w pokoju, oglądałam telewizję. Było późno. Chyba wszyscy dookoła już spali. A jednak, nie wszyscy. – Miauuu, miauuu...- Rozległ się nagle czyjś głos. Rozejrzałam się uważnie. Skąd pochodzi ten głos? Podeszłam do okna i wiecie, co zobaczyłam? Maleńkiego, rudego kotka. – Ojej, co my z nim zrobimy, pomyślałam. Była już noc, więc kotek został do rana. Zjadł kilka plasterków kiełbaski, zauważył na podłodze plastikową miskę, wskoczył do niej
i usnął.
Następnego dnia szukałam jego właściciela, ale niestety tego kotka nikt nie szukał.
Było mi go żal. Wspólnie z innymi członkami rodziny postanowiliśmy, że może u nas zostać. Tylko mój pies, Azorek był innego zdania. Okazało się, że nie zgadza się na pobyt nowego lokatora. Przy każdej okazji warczał, gonił kota. Trzeba było pilnować, aby pies i kot nie przebywali razem. Azorek był z tego powodu bardzo niezadowolony i często miał smutną minę. Wtedy tłumaczyliśmy mu, że nie wolno ruszać kotka i że nadal jest naszym kochanym zwierzątkiem. Niezadowolenie Azorka trwało kilka miesięcy, a w tym czasie kotek zapewniał nam mnóstwo atrakcji.
Kotek okazał się być kociczką. Nazwaliśmy ją Ruda. Ruda biegała po domu, jak szalona. Chowała się za meblami, bawiła się drobnymi przedmiotami i trzeba było bardzo pilnować, żeby nie zamknąć jej w lodówce, pralce, kuchence i innych tajemniczych miejscach, które bardzo chętnie odwiedzała. Nauczyła się też otwierać zawór kranu. Podnosiła go łapką i próbowała złapać płynącą wodę. Niestety, zakręcać się nie nauczyła.
W grudniu okazało się, że czasami jak się ma kotka, trzeba zrezygnować z posiadania świątecznej choinki. A wiecie, dlaczego? Otóż, Ruda potraktowała ją jak drzewo do wspinaczki. Wszystkie gałęzie były wygięte, a bombki pozrzucane, ale przynajmniej było wesoło.
Małe kotki są wszędobylskie i czasami niszczą coś po drodze. To trochę tak, jak małe dzieci. Mimo tego trzeba je nadal mocno kochać i cierpliwie czekać, aż zmądrzeją. Ruda, chociaż psociła codziennie, stała się naszą ulubienicą. Oczywiście nadal kochaliśmy Azorka, który dopiero po kilku miesiącach zrozumiał, że nie musi być smutny, ponieważ posiadanie kota w ogóle nie przeszkadza w kochaniu psa.
Ruda odbyła kilka wizyt u weterynarza, poznała wszystkie zakamarki domu, a ponieważ mieszkamy bardzo daleko od jezdni, zaczęła wychodzić na dwór. Wychodzenie na dwór tak jej się spodobało, że postanowiła sama otwierać sobie drzwi. Skakała na klamkę dotąd, aż drzwi się otworzyły. W ten sam sposób wracała z dworu. Wkrótce poznała wszystkie możliwe drogi wejścia i wyjścia, drzwiami i oknami.
Minął rok, a właściwie 13 miesięcy i w naszym życiu znowu coś się zmieniło. Niedaleko domu, przy śmietnikach, na stercie skoszonej trawy zamieszkała kocica. Łaciata, bardzo miła,
ale bardzo chuda, za to ze sterczącym, dość dużym brzuszkiem. Żal było zostawić kotkę bez pomocy. Zaczęłam ją karmić, szukałam właściciela, ale i tym razem nikt się nie znalazł. Karmili ją również sąsiedzi. Trwało to 10 dni. Wtedy postanowiłam, że zabiorę ją do weterynarza. Kociczce zrobiono badanie USG, takie samo, jakie robi się ludziom. Pan doktor po badaniu powiedział, że kociczka,
jest zdrowa, ale w jej brzuszku mieszkają 4 maleńkie kociątka, które najdalej za tydzień się urodzą. Uznaliśmy, że nie możemy wziąć jej do domu, ale możemy zbudować dla niej dom, taki, jakie stawia się dla bezdomnych kotów. W naszej okolicy właśnie trwała budowa nowych domów, a tam gdzie budują dom, zawsze są deski i styropian. I tak, na jednej budowie podarowano nam deski, a na drugiej styropian. Ale cóż, jak wspomniałam, los potrafi płatać figle. Okazało się, że maluchy nie będą czekać 7 dni, jak powiedział weterynarz. One postanowiły się urodzić natychmiast, już dziś! Na zbudowanie domku nie wystarczyło czasu. Zaprosiliśmy kociczkę do pustej, dużej piwnicy, posiadającej dwa małe okna. I tak piwnica stała się hotelem dla kotów i jest nim
do dziś, a dlaczego, dowiecie się później. Piwnica miała kilka zalet: była jasna, bo miała okna,
nikt nie przeszkadzał kociej rodzinie, a musicie wiedzieć, że zarówno kocie, jak i psie mamy nie lubią towarzystwa innych zwierząt w czasie, gdy wychowują swoje małe dzieci. Aby kotkom było wygodniej, dostały starą dużą walizkę wyścielaną kocem.
Kociątka urodziły się śliczne, puchate i zdrowe. Kociczka okazała się być bardzo troskliwą mamą, a ja byłam troskliwą kocią opiekunką. Codziennie rano szykowałam kotom porcję jedzenia, wody i sprzątałam kuwetę. To samo robiłam po powrocie z pracy. Pomagali również sąsiedzi. Kocięta rosły. Były milutkie, grubiutkie i uwielbiały kocie figle.
Nadszedł czas, kiedy kocięta mogły zamieszkać w nowych domach, bez mamy. Szukaliśmy dla nich nowych, dobrych właścicieli i udało się. Pozostała kocia mama. Pokochaliśmy ją i postanowiliśmy, że z nami zostanie. Wtedy zaczęły się pewne problemy, kocica, którą nazwaliśmy Łatka, bała się wychodzić z piwnicy. Bała się również innych zwierząt i w sytuacjach dla niej stresujących gryzła nas w nogi. To dziwna historia, ale i takie się zdarzają. Szukaliśmy porad w Internecie i u weterynarza. Tymczasem, Łatka zaczęła załatwiać się poza kuwetą. Okazało się, że zdenerwowane koty zachowują się czasami w ten sposób, gdy się boją. Być może Łatka bała się, że znowu stanie się bezdomna, albo, że Azorek lub Ruda zrobią jej coś złego. Nie było łatwo, ale nawet w takich sytuacjach nie wolno wyrzucać kota z domu. Nasza cierpliwość została nagrodzona. Złe zachowanie Łatki minęło i nawet zaprzyjaźniła się z Azorkiem. Sypiają razem na jednym fotelu. Polubiła nawet Rudą, ale do tej pory nie przebywają w jednym pokoju, a znają się już półtora roku. Bawią się razem tylko na dworze. Aha, zapomniałam wspomnieć, że gdy wprowadziła się Łatka, Ruda wyprowadziła się piętro wyżej, ponieważ nie miała chęci mieszkać z drugą kocicą. Ach, ta Ruda!
I tak mieliśmy już psa i dwa koty. Aż do dnia, w którym, moja córka znalazła na przystanku trzy malutkie kocięta, spakowane w tekturowym pudle. Niestety, są wśród nas ludzie, którzy wyrzucają zwierzęta na ulicę. To są źli ludzie. Cóż było robić? Wzięliśmy je do siebie, do kociego hotelu, czyli do piwnicy. Na szczęście, w ciągu trzech dni udało się im znaleźć nowe, dobre domy. Właśnie niedawno jedna pani, która adoptowała kociczkę znalezioną na przystanku, przysłała mi jej zdjęcia. Nazywa się Sami. Jest śliczna i szczęśliwa. A co by się z nią stało, gdyby nikt nie przyszedł wtedy na przystanek i nie pomógł porzuconym kociętom? Aż boję się o tym myśleć.
Na szczęście, ta historia dobrze się skończyła.
To jednak nie koniec kocich przygód. Latem, kiedy Ruda i Łatka codzienne wychodziły na dwór, przyłączył się do nich kocur. Nazwaliśmy go Plamek, ponieważ ma śmieszną plamkę na pyszczku. Plamek był bezdomny i zawsze bardzo głodny. Nie pytając nikogo o zdanie, wprowadził się do nas, wchodząc tym samym okienkiem, którym weszła kiedyś Ruda. To okienko ma chyba moc przyciągania kotów! Plamek, Ruda i Łatka nie umieli żyć w zgodzie, więc wiecie gdzie zamieszkał Plamek? Oczywiście w piwnicy. Zawsze zostawialiśmy mu tam otwarte okno, aby mógł się schronić przed zimnem i deszczem. Po kilku miesiącach nasze trzy koty polubiły się. Teraz Łatka mieszka z psem, a Ruda z Plamkiem. Piwnica prawie przestała być potrzebna. Koty rzadko tam przebywały, ale okienko było otwarte. I tak było przez rok: jeden pies i trzy koty, aż pewnego dnia, w piwnicy znalazłam kota, pięknego, czarnego jak noc. Myślałam, że przyszedł na chwilę, wiecie, tak w odwiedziny. Koty są ciekawskie i wchodzą w różne zakamarki. Niestety, wprowadził się na dobre. Nie wygonimy go. Nie miałby jedzenia, a na dworze jest zimno. Nie możemy go zatrzymać, więc jest u nas w domu tymczasowym i czeka, aż znajdzie się ktoś, kto zechce przygarnąć na zawsze takiego słodkiego kocura, jak on.
Miałam mieć tylko psa, a mam trzy koty i psa oraz czwartego kota, przebywającego tu tymczasowo. Aż miło popatrzeć, jak moje wszystkie zwierzęta żyją dziś w zgodzie. A w domu jest wesoło, bo w towarzystwie zwierząt zawsze tak jest.
Proszę Cię, jeśli chcesz mieć zwierzę, np. psa lub kota, przygarnij je ze schroniska dla zwierząt,a gdy zobaczysz cierpiące, chore zwierzę wezwij pomoc, a jeśli z jakiegoś powodu sam sobie nie poradzisz, poproś o pomoc dorosłych, ale nigdy, nie zostawiaj cierpiących zwierząt bez pomocy. Pamiętaj, jest wielu ludzi, którzy mogą im pomóc. Trzeba tylko te osoby odnaleźć. Czasem to trudne, ale wspólnie z przyjaciółmi dacie radę. Pomagajcie sobie wzajemnie. Powodzenia!