Myszka w pewnym okresie,
nie chciała mieszkać już w lesie.
Na ogródku obok pora,
na drzewie gdzie rosła kora,
grzecznie sobie tam siedziała
i o wakacjach myślała,
a że kasy mało miała,
zapomniała i zgłodniała.
Pora to na deser była,
ona do nory się skryła,
serek sobie zajadała
ochotę na sen też miała.
Śniła o rejsie po Renie,
last minute- w przystępnej cenie,
gdzie poznała Pana raka
Jacka- na desce pływaka.
A że pływać jak on chciała,
szybko do wody wleciała.
Rok cały już nie pływała
i tak do raka krzyczała:
"Rzuć mi Jacku wnet oponę
ja tu tonę, tonę tonę."
Rak w zamian podał koronę
i wziął ją za swoją żonę.
Odtąd ćwiczą pływanie
przy odkręconym kranie.
Ustalili nawet kody,
gdyby znów wpadła do wody!