Scenariusz przedstawienia o życiu św. Jana Bosko
Narrator: Dziś opowiemy państwu o niezwykłym nauczycielu i wychowawcy - św. Janie Bosko.
Janek urodził się 16 sierpnia 1815 roku w Becchi niedaleko Turynu (we Włoszech).
W roku 1824, kiedy Janek miał zaledwie 9 lat, Bóg w tajemniczym widzeniu sennym objawił mu jego przyszłą misję.
Na dużym podwórzu bawi się wielu chłopców, jedni się śmieją, grają w coś, wielu przeklina, kłócą się chłopiec 1 popycha chłopca 2.
Chłopiec 1: Ty głupku, co robisz!
Chłopiec 2: Sam jesteś głupek, ciamajda i ofiara losu,
Chłopiec 1: Gdybyś nie był taki „sprytny”, to by się nic nie stało, .......
Janek rzuca się między nich i próbuje uciszyć ich za pomocą słów i pięści.
Janek: Chłopcy dajcie spokój, nie powinniście tak rozmawiać! Dość tego!
W tym momencie pojawia się przed nim majestatyczny, ubrany na biało mężczyzna i mówi:
Anioł: Janku, stań na czele tych chłopców. Będziesz musiał pozyskać ich przyjaźń dobrocią i miłością, a nie pięściami.
Narrator: Od tego momentu, mimo bardzo jeszcze młodego wieku, Janek Bosko robił wszystko, aby wypełnić powierzone mu zadanie. Postanowił też zostać księdzem, ale niestety matka chłopca była zbyt uboga, by łożyć na jego naukę.
Matka: Janku, dobrze wiesz, że nie stać mnie na twoją naukę. Tata zmarł gdy miałeś dwa latka i zostaliśmy sami ty, twoich dwóch braci i ja.
Janek: Ale mamo może spróbuję gdzieś pracować, zarobię coś i będę się uczył.
Matka: Jak to? Chcesz się chodzić do szkoły i pracować jednocześnie? Przecież tego się nie da pogodzić.
Janek: Chcę spróbować.
Matka: Dobrze dziecko. Będę Cię wspierać jak tylko będę potrafiła.
Narrator: Jan Bosko opuścił dom rodzinny i imał się różnych zawodów, aby zarobić na swoje utrzymanie i opłacenie nauczycieli. Dzięki własnej zaradności i pomocy matki udało mu się ukończyć gimnazjum w Chieri, a w 1841 roku seminarium duchowne.
Zdecydował wówczas, by nadal pogłębiać swoją wiedzę teologiczną i wstąpił do Konwiktu kościelnego św. Franciszka z Asyżu w Turynie na kolejne trzy lata nauki, w trakcie których miał okazję poznać sytuację młodzieży żyjącej w mieście. Był przerażony tym, co zobaczył.
Rozmawia dwóch chłopców, Janek w sutannie się im przypatruje
Chłopie 3: Co tak stoisz, nie byłeś dzisiaj w pracy?
Chłopiec 4: Przecież to nie ma sensu. Wkładam w to ostatki sił, a pieniędzy nie wystarcza nawet na mieszkanie, o ciepłym jedzeniu nie ma mowy.
Chłopiec 3: To co ty chcesz robić?
Chłopiec 4: Jak to, to co wszyscy. Wystarczy skroić jakiegoś cwaniaka i już.
Chłopiec 3: A nie boisz się, że trafisz do paki?
Chłopiec 4: Jeśli nawet to co, i tak nie będzie gorzej niż jest teraz.
Chłopcy przechodzą powoli w dal. Janek wychodzi na środek i myśli głośno
Janek: Biedni chłopcy, to przecież nie ich wina, że nie mają wykształcenia, że są biedni. Jak im pomóc. Trzeba by ich zgromadzić w jakimś miejscu, nauczyć ich czegoś pożytecznego..
Tymczasem dwójka chłopców bije trzeciego
Chłopiec 6: No to teraz zobaczysz
Chłopiec 7: Z nami nie można zadzierać
Janek: Co wy robicie. Jak możecie tak traktować słabszego?
Chłopiec 6: Co księdza to obchodzi, niech ksiądz już stąd idzie.
Jan: Zostawcie go
Chłopiec 7: Daj już spokój, dostał swoje. Na dzisiaj mu wystarczy.
Odchodzą zostaje J. i Bartłomiej
Jan: Idź już do domu
Chłopiec 5: Ja nie mam domu i nie mam się gdzie podziać.
Jan: Ro chodź do mnie, co umiesz robić?
Chłopiec 5: Ja? Nic
Jan: No to się czegoś nauczysz
Przychodzą do domu J. B. uczy Bartłomieja czytać i pisać – pokazuje mu coś w książce.
Narrator: Za symboliczny początek działania Oratorium uważany jest powszechnie moment, w którym święty staje w obronie bitego chłopca - Bartłomieja Garelli, oraz zaprasza go do swojego domu proponując, że będzie go uczył i zachęcając, by przyprowadził też swoich przyjaciół. Ksiądz Bosko rozpoczął pracę z dwoma chłopcami, wkrótce dołączyli inni. Uczył ich czytać i pisać, dawał im schronienie we własnym mieszkaniu. Liczba chłopców stale rosła.
Na podwórze do J. i chłopców podchodzi markiza Barolo
Markiza: Dzień dobry jestem markiza Barolo czy pan to ksiądz Bosko?
Jan: Tak. O co chodzi.
Markiza: Mam dla księdza propozycję, chodzi o prowadzenie sierocińca. Dostanie ksiądz również do dyspozycji budynek, w którym, będzie ksiądz mógł uczyć katechizmu.
Jan: Bardzo dziękuję.
Janek z chłopcami przenosi się do budynku, trochę hałasują.
Narrator: Niestety wkrótce ksiądz Bosko otrzymał nakaz opuszczenia tego pomieszczenia, ze względu na zakłócanie spokoju mieszkających nieopodal zakonnic. Podobnie było z kolejnymi budynkami, które zajmował wraz ze swoimi chłopcami.
W 1846 roku, po półtorarocznej tułaczce, udało im się nareszcie znaleźć siedzibę w budynku, który nazwano szopą Pinardiego i którego stan wymagał wielu remontów, ale był tak bardzo wyczekanym i wymodlonym miejscem. Tu właśnie miało „powstać, wzrastać i rozszerzać się na świat Zgromadzenie Salezjańskie, zrodzone z łez, nędzy i serca jednego pokornego księdza”.
Chłopiec 3: Księże co robisz?
Jan: Piszę, jak zwykle wieczorem chłopcze. Tym razem podręcznik, ale zaraz wrócę do Czytanek Katolickich.
Chłopiec 3: Jak to, to ksiądz nigdy nie odpoczywa?
Jan: Szatan nie odpoczywa, to dlaczego ja miałbym..
Chłopiec 3: Ale ksiądz bierze za wiele na swoje barki.
Jan: największym wrogiem człowieka jest bezczynność
Janek siedzi dalej, chłopiec powoli odchodzi. Ksiądz się przewraca. Chłopiec podbiega do niego.
Narrator: Nadmiar obowiązków, które przyjął na siebie, spowodował, że bardzo podupadł na zdrowiu i był bliski śmierci. Wychowankowie jego podjęli wówczas ogromnie wiele wyrzeczeń, modląc się i poszcząc o zdrowie swojego księdza. Zostali wysłuchani, aby przez szereg jeszcze lat cieszyć się jego pomocą i przyjaźnią.
Po cudownym powrocie do zdrowia, Jan Bosko wrócił do Oratorium w towarzystwie matki, która zgodziła się pomóc synowi w jego dziele oraz z nowymi pomysłami dotyczącymi rozwoju placówki.
Jan: Mamo po co chłopcy mają chodzić do miasta i tam się uczyć. My otworzymy drukarnię, stolarnię, a jak się uda to i zakład szewski i krawiecki.
Matka: Synu, czy to nie za dużo?
Jan: W ten sposób będziemy samowystarczalni. Starsi chłopcy będą uczyć młodszych.
Matka: Może też zarobimy trochę, bo z tego co jest trudno was wszystkich wyżywić...
Jan: Z pomocą Bożą wszystko się uda.
Narrator: Jan Bosko wiedział jednak, że sam niewiele może dokonać, gdyż potrzeby były ogromne. Potrzebował współpracowników gotowych do pomocy teraz i kontynuujących pracę po jego śmierci. Pierwszego z nich znalazł wśród swoich wychowanków - w 1854 roku Michał Rua złożył śluby zakonne na ręce księdza Bosko i stał się pierwszym salezjaninem.
Jan: Dziś Wszystkich Świętych. Po spowiedzi zabiorę chłopców na zwiedzanie cmentarza, a później może poczęstujemy ich jadalnymi kasztanami.
Matka: Dobrze. Kupiłam wczoraj trzy worki, będzie jak znalazł.
Jan idzie za scenę Matka do siebie: ugotuję pół worka to powinno wystarczyć, damy każdemu po dwa trzy i będzie dobrze.
Janek wraca z chłopcami. Gdy chłopcy wrócili i ustawili się jak żołnierze w szeregu, Jan Bosko zabrał się do podziału, napełniając każdemu jego beret. Chłopcy uśmiechają się.
Matka: Co robisz? Nie marny przecież tyle kasztanów!
Jan: Ależ tak! Mamy ich przecież trzy worki
Matka: Ale tamte nie są ugotowane!
Jan: Ach, gotowane, czy nie, dzielimy dalej jak zaczęliśmy.
Rozdaje dalej po pełnym berecie. Kosz opróżnia się. Chłopcy przestają się uśmiechać.
J: Nie bójcie się! Najlepsze są na spodzie!
Jan napełnił wszystkie berety, a w kuchni nałożył kasztany sobie i swojej matce.
Chłopiec 1, Chłopiec 2, Chłopiec 3: Ks. Bosko rozmnożył kasztany!
Narrator: To tylko jeden z cudów św. Jana Bosko. Patron nasze szkoły uzdrowił też mężczyznę, który zapadł na uporczywą gorączkę, sześciu chłopców dotkniętych ospą, o innych cudach można poczytać w internecie.
Św. Jan Bosko nie był teoretykiem, jego system wyłonił się z wieloletniego doświadczenia pracy z młodzieżą. Kochał ją i chciał dla niej szczęścia ziemskiego i wiecznego, chciał, by jego chłopcy stawali się dobrymi obywatelami swojej ojczyzny, a także wiernymi i żywymi członkami Kościoła. Proces ten przebiegał w Oratorium, będącym „dla chłopców domem, który przygarnia; parafią, która ewangelizuje; szkołą, która przygotowuje do życia i podwórkiem, gdzie spotykają się przyjaciele i żyje się radośnie”.
Św. Jan Bosko odszedł do wieczności w wieku 73 lat, ostatniego dnia stycznia 1888 roku. W 1929 roku, po zakończeniu procesu beatyfikacyjnego, został wyniesiony do czci ołtarzy, a pięć lat później Pius XI ogłosił go świętym. Jest patronem młodzieży.
Opracowanie: J. Dybka