X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 30432
Przesłano:
Dział: Artykuły

Szkoła doświadczania

Większość osób zapytanych przeze mnie o to, jak wspomina czasy swojej edukacji licealnej potwierdza, że był to bardzo ważny okres w ich życiu. Czas pełen intensywnych wrażeń, fascynacji, intensywnego rozwoju, ale także czas pełen trudnych wyborów – również tych, które w pewien sposób determinują dalsze losy – m.in. związanych z kierunkiem studiów. Te same osoby pytane o rolę szkoły, o to, na ile przygotowała ich ona do dalszego życia, nie zawsze wyrażały pozytywne opinie. Po latach pamiętamy nie tyle szkolne formuły i zawartość podręcznikowych akapitów, ale raczej nauczycieli, którzy wykonując swój zawód z pasją potrafili przekonać nas do swoich fascynacji, zdołali wpoić nam pozytywne wartości (do dziś pamiętam nauczyciela, który był dla mnie autorytetem, a który wielokrotnie powtarzał, że w czasach, w których tak niewiele uwagi przykłada się do budowania wzajemnych relacji, nie ma nic gorszego niż danie komuś słowa i niedotrzymanie go – dodam, że sam był bezkompromisowy w dotrzymywaniu obietnic). Pamiętam także nauczyciela, który dostrzegając moje trudności w zmaganiu się z wykładanym przez niego przedmiotem (matematyka), potrafił równocześnie zauważyć mój potencjał w innej dziedzinie nauki i przekonać mnie samą, że nie muszę być równie doskonała we wszystkich dziedzinach. Pamiętamy zatem jak sądzę bardzo wyraźnie sytuacje, w których źródłem wiedzy było nasze doświadczanie.
Jako młody pedagog, który jeszcze stosunkowo niedawno siedział po drugiej stronie licealnej ławki, stawiam sobie często pytania o to, na ile moja praca może być dla uczniów źródłem ich osobistych odkryć i fascynacji. W jaki sposób przekładać usystematyzowaną wiedzę na doświadczenie i jakich narzędzi używać w procesie kształcenia, tak by miernikiem wiedzy nie były tylko oceny, ale by źródłem weryfikacji było też to, na ile moi uczniowie będą umieli wykorzystywać zdobytą wiedzę, na ile będzie im ona dawała zaplecze do dalszego rozwoju. Choć oczywiście możliwych rozwiązań zapewne jest wiele, metodą, która jest mi szczególnie bliska, którą chciałabym realizować w swojej pracy, jest nauczanie kompetencyjne.
Dzisiejsza rzeczywistość, w której mamy nieograniczony dostęp do informacji, niemal nieograniczoną możliwość wyborów, stawia młodego człowieka w sytuacji komunikacyjnego chaosu, w którym musi nieustannie podejmować decyzje, selekcjonować. Szkoła, szczególnie na poziomie licealnym powinna zaopatrzyć młodego człowieka w narzędzia, dzięki którym będzie potrafił on poruszać się w labiryncie docierających bodźców, sytuacji i zdarzeń.
Powinna przygotować go do konfrontowania się z rzeczywistością, w której od absolwentów liceum oczekuje się, że będą posiadać pewien zasób wiedzy, ale także umiejętności niezbędnych do studiowania – prowadzenia badań, pracy w zespole, życia w społeczeństwie wielokulturowym, zarządzania własnymi umiejęt¬nościami emocjonalnymi, otwartości na zmiany – a wszystko to w ramach połączenia wiedzy, postaw i umiejętności, a zatem kompetencji.
Powiem więcej – jedną z podstawowych, najbardziej oczekiwanych umiejętności będzie dla młodego człowieka umiejętność nie tylko przyswajania wiedzy, która może być ulotna, ale także uczenia się przez całe życie, poszukiwania źródeł, samodzielnego studiowania.
Niemniej przydatną umiejętnością, jaką można nabyć i doskonalić w procesie szkolnym jest umiejętność pracy w grupie.
W codziennej praktyce staram się zatem prowokować sytuacje, w których uczniowie będą chcieli zaangażować się/uczyć się poprzez działanie, a nabywanie wiedzy i kompetencji nie będzie wyłącznie procesem otrzymywania informacji, ale będzie polegać na odkrywaniu.

Jak realizować w praktyce taki model nauczania?
Wspólnie z moimi uczniami nawiązałam kontakt ze szkołami w Anglii, Francji i Danii. Obecnie nasza współpraca polega na wymianie korespondencji - pisaniu listów/e-maili do rówieśników i nawiązywaniu nowych przyjaźni (w dalszej perspektywie planujemy regularne video- spotkania i prace nad wspólnymi projektami). Dzięki temu szkolne zadanie nabrało realnego znaczenia, a świadomość faktu, że myśli przelane na papier będą nie tyle formą szkolnego zaliczenia, ile sposobem nawiązania kontaktu z kolegami z zagranicy sprawiła, że uczniowie potraktowali je jako swoiste wyzwanie.

Pozwolę sobie także podać kilka przykładów działań edukacyjnych podejmowanych przez innych, które wydają mi się szczególnie wartościowe pod kątem nauczania kompetencyjnego i wykorzystywania osobistego zaangażowania młodzieży. W Krakowie na terenie dawnego getta w 2010 roku otwarto nowy oddział Muzeum Historycznego – Fabrykę „Emalia” Oskara Schindlera. Miejsce, kojarzone powszechnie za sprawą filmu Lista Schindlera Stevena Spielberga, jest szczególnie naznaczone historią. Poza wystawą, pracownicy Muzeum, wspólnie z pracownikami wojewódzkiej instytucji kultury, a także przede wszystkim nauczycielem i uczniami miejscowego liceum przygotowali wyjątkowy projekt spacerów edukacyjnych. Dawne getto zostało podzielone na cztery części, po każdej z nich przewodnikiem stała się osoba, która była bezpośrednim świadkiem tragicznych wojennych wydarzeń.
Na początek młodzi ludzie mieli za zadanie przeczytać pamiętnik Haliny Nelken – dziewczynki, która spisywała swoje refleksje w wieku 15 lat, która patrzyła swoimi oczami na świat otoczony murem getta. Jej historia była nie tylko rodzajem przejmującego dziennika, ale także rodzajem mapy, która umożliwiła uczniom chodzenie po śladach. Wspólnie z nauczycielem odnaleźli dom, w którym mieszkała Halina, patrzyli na Wawel ze wzgórza nasypu kolejowego, który stał się punktem widokowym/ oknem na niedostępne światy. Poza wyjątkową lekcją historii (uczniowie poznawali fakty historyczne, realia panujące w getcie), zostali skonfrontowani z jednostkowym losem swojej rówieśnicy, co było dla nich niewątpliwie silnym doświadczeniem.
Owocem tego wspólnego chodzenia po śladach stały się spacery edukacyjne - przewodniki, które można dostać w Muzeum, pełne cytatów i zadań, które znajdują swoje rozwiązanie w realnej przestrzeni. A wszystko to przy udziale i pełnym zaangażowaniu młodzieży, która nauczyła sie inaczej patrzeć na ulice i budynki mijane każdego dnia w drodze do szkoły – zaczęła dostrzegać wpisane w nie historie i losy.
Choć oczywiście sytuacja ta miała miejsce w Krakowie, to jednak sadzę, że w każdym mieście można w podobny sposób odkrywać historię nie tyle przez pryzmat faktów i dat, ale prywatnych opowieści i losów. To dzięki nim można zacząć postrzegać historię jako proces.

John Keating, nauczyciel Akademii Weltona w Stowarzyszeniu Umarłych Poetów chce nauczyć swoich podopiecznych samodzielnego myślenia, obudzić w nich pasję życia, dać prawo do marzeń, wolności i buntu, a nade wszystko odwagę bycia sobą. Uciekając od podręcznikowych definicji, Keating zaprasza swoich podopiecznych do przeżycia autentycznej podróży literackiej, podczas której najważniejszy staje się odbiorca/uczeń/młody człowiek. Keating to nauczyciel z pasją, który identyfikuje się z przekazywaną przez siebie wiedzą i nie boi się konfrontacji z przestarzałym systemem edukacyjnym. W Stowarzyszeniu Umarłych Poetów doświadczanie poezji poza ławką szkolną staje się niezapomnianą przygodą intelektualną.

Bardzo ważne z perspektywy szkoły, która powinna przygotować młodego człowiek do życia w społeczeństwie są także kompetencje społeczne – w tym wrażliwość na potrzeby innych, umiejętność bezinteresownego angażowania się w inicjatywy i działania obywatelskie, które realizują się często poprzez pomoc drugiemu człowiekowi, reagowanie na zło, inicjowanie zmiany w obszarach, których funkcjonowanie pozostawia wiele do życzenia. Jak uczyć młodych ludzi wrażliwości w tym obszarze?
Działania, jakie podejmuję w swojej pracy to zwracanie uwagi moich uczniów na potrzeby innych – jeżeli na etapie edukacji licealnej będą chcieli angażować się w działania woluntarystyczne, to z pewnością w dorosłym życiu nie pozostaną obojętni.
Oczywiście mam świadomość tego, że konieczność realizacji programu nauczania determinuje sposób pracy z uczniami, w którym nie zawsze możliwe jest eksperymentowanie, odwoływanie się do indywidualnego doświadczenia każdego z uczniów, czy inicjowanie działań, w których to oni sami dochodziliby do określonej wiedzy. Takie założenie, że nauczanie kompetencyjne będzie realizowane w pełnym zakresie przy każdym temacie, jest jak sądzę utopijne w szkole publicznej (sytuacja kształtowałaby się inaczej w szkole o autorskim programie nauczania). Wierzę jednak, że przyjęcie takiego sposobu pracy, a co za tym idzie wprowadzanie nauczania kompetencyjnego do codziennej praktyki, wszędzie tam, gdzie jest to możliwe i współistnienie takiej metody z tradycyjnym przekazywaniem wiedzy, przyczyni się do zwiększenia efektywności pracy, będzie miało przełożenie na wyniki uczniów, a co najważniejsze zaopatrzy młodych ludzi w narzędzia, dzięki którym będą skutecznie poruszać się w labiryncie wiedzy i pozaszkolnych doświadczeń. Takie podejście będzie także spełniało jeszcze jedno kryterium – wpłynie na rozbudzanie i kształtowanie wszechstronnych zainteresowań.
Z mojej osobistej perspektywy ważne jest, by modele, o których piszę znalazły odzwierciedlenie przede wszystkim w mojej pracy z uczniami. Na ile uda/udaje mi się wdrożyć wskazane metody? Na pewno dołożę wszelkich starań, by konsekwentnie realizować postawione cele, by nie ustawać w szukaniu rozwiązań i metod, bo dzięki temu moja praca i edukacja młodych ludzi będzie stawała się wspólnym doświadczeniem, będzie źródłem mojego i ich rozwoju. Wierzę, że jako nauczyciel otwarty na zmiany i doświadczenia, będę bardziej wiarygodna, a co za tym idzie bardziej skuteczna w rozbudzaniu w młodych ludziach pasji i fascynacji, które będą procentować w ich dalszym życiu.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.